Magic wreszcie wygrywają

Orlando Magic przełamali dziś swoją złą passę, wygrywając dziś przeciwko Wizards. Przed zwycięstwem z Czarodziejami przegrali cztery ostatnie mecze oraz pięć z ostatnich sześciu, każda porażka była większą lub mniejszą, ale kompromitacją. Dziś zwyciężyli dzięki temu, co we wcześniejszych meczach ciągnęło ich na dno, a mianowicie – grze w drugiej połowie. Podczas swojej katastrofalnej serii po przerwie nigdy nie zdobyli więcej niż 36 punktów. Dzisiaj zdobyli więcej w samej czwartej kwarcie (40).

103:109

Czy to zwycięstwo można nazwać przełomem? Wizards nie są oczywiście zespołem nawet z dobrej półki, ale nie w tym rzecz. Magikom przecież w trakcie kryzysu zdarzyło się przegrać z Hornets, najgorszą drużyną Zachodu. Ich bolączką była przede wszystkim fatalna gra po przerwie, tak jak w pierwszej połowie udawało się trzymać poziom, tak potem w następnych 24 minutach ich zdobycze wynosiły ok. 30 punktów, raz (vs. C’s) nawet 20. Dzisiaj, jeśli chodzi o grę po przerwie, zdecydowanie nastąpił przełom. Magic zdobyli w trzeciej i czwartej kwarcie aż 62 punkty, z czego aż 40 (11-19 FG) w ostatniej odsłonie! Dwight Howard na moment się być może rozchmurzył.

Dwight Howard (23 pkt, 18 zb, 11-16 FT, 4 stl, 6-10 FG) przyzwyczaił nas do takich linijek statystycznych, ale ostatnio nie przekładało się to na wyniki drużyny. Bardziej cieszyć powinna świetna gra strzelców, na który opiera się gra tej drużyny – Ryan Anderson (23 pkt, 7 zb, 7-12 FG, 6-9 3pt) wrócił do czasów, gdy rozmawialiśmy o nim w kontekście laureata nagrody MIP. Ostatnio te spekulacje trochę ucichły, ale kilka takich występów i Anderson znów stanie się faworytem do nagrody Most Improved Player. JJ Redick (21 pkt, 5-7 FG) znów po kilku meczach 'snu zimowego’ zagrał bardzo dobrze, tak jak Hedo Turkoglu (16 pkt, 5 ast, 4 zb). Ta czwórka stała za wygraną Orlando w bardzo ważnym meczu dla nich. Nieważne, że z Wizards. Magic wreszcie zagrali w ataku tak, jak mają grać zawsze – Dwight Howard, który stara się dominować pod koszem, otoczony strzelcami, którzy trafiają. Więcej Magikom do zwycięstw nie trzeba.

Wizards również zagrali dobry mecz i utrzymywali się w nim dosyć długo, mimo koszmarnego występu Johna Walla (2 pkt, 1-12 FG, 10 ast, 7 zb), który zanotował jeden z najgorszych strzelecko występów w tym sezonie. Remis 71:71 był jednak ostatnim momentem, w którym Wizards mieli coś do powiedzenia. Potem Von Wafer (9 pkt) i Chris Duhon (7 pkt, 4 ast, +22) trafili po trójce, czym zapoczątkowali run 14-4, który potwierdził, która drużyna była dziś lepsza.

Niespodziewanie dobry mecz przeciwko swojej byłej drużynie rozegrał Rashard Lewis (20 pkt, 8 zb, 8-12 FG). Nick Young zdobył największą liczbę punktów w meczu (24), będąc przy tym bardzo efektywny (8-13 FG, 4-5 3pt). Wizards wykorzystali dzisiaj w 100 procentach swoją przewagę na ławce rezerwowych, zwyciężając w pojedynku zmienników 51-21 (Jordan Crawford 19, Kevin Seraphin 12, Shelvin Mack 12). Ale starterzy Magic rzucali za dobrze.

Ciekawostki:

– Wizards nie wygrali meczu wyjazdowego z drużyną legitymującą się zwycięskim bilansem od 9 kwietnia 2010r.

– To był dopiero pierwszy Magic, w którym jednocześnie trafili 45% prób z gry i 75% rzutów wolnych