Dzień po dniu..Historia NBA od A do Ą (54)

Autor: Karminadel24

Dziś w historii kontynuacja…będzie o Kings w latach świetności, a właściwie o Webberze i jego niecodziennym wyczynie, będzie o pewnym 'doktorze w afro’ a także o Magicu. Będzie także, zresztą przekonajcie się sami, czytając dalszą część dzisiejszej podróży wehikułem czasu, w odległe zakątki historii NBA. Odpalamy…

05.I

Urodziny obchodzą min.:

– Alex English (58lat)
– Walt Davis (81)

Ciekawostki:

  • w 1962.Wilt Chamberlain z Philadelphii rozpoczął serię 47 meczy w których występował całe spotkanie.
  • w 1988.Pete Maravich zginął w wieku niespełna 41 lat na atak serca…
  • w 2001.Tim Thomas z Bucks w przegranym meczu z Portland rzucił osiem trójek z samej drugiej połowie, bijąc tym samym rekord NBA. Wcześniej aż dziesięciu graczy zdołało rzucił po 7 rzutów zza linii w jednej połowie.

Zaczęło się po moim powrocie do obowiązków, kiedy to pisałem o moich ulubionych seriach PO. Później idąc za ciosem, nie mogąc się powstrzymać napomknąłem o Kings, wczoraj pisząc o meczu z Lakers. Dziś to już konieczności bowiem 05.I 2001 roku, w Sacramento doszło do niecodziennego widowiska w którym bohaterem został C-Webb.

Nie wiem czy to wina pobytu w Krakowie, czy zwyczajnie nostalgia, czy sentyment. Jedno jest pewne, postaram się nie pisać już o Kings, choć ci co pamiętają wiedzą że jest o czym. Wracając do meczu w Arco Arena dokładnie dekadę temu. „Królowie” grają z Pacers, vice mistrzami z roku 2000, z Millerem, O’Nealem i Rosem. Na przeciwko ich jeden z najlepiej zapowiadających się teamów w NBA z Webberem, Williamsem (jeszcze) i Stojakovicem i Divacem. Choć podobnie jak wczoraj pisząc o KG i jego niesamowitym występie, w tym przypadku będzie tak samo, tyle że z Webberem, który mimo niezwykłego spotkania zakończył mecz z porażką. Pomimo 51 punktów, 26 zbiórek i 5 asyst C-Webba, Kings przegrali mecz po dogrywce 93-91.

Kilka lat po tym wydarzeniu, Jermaine O’Neal był już w lidze kimś, jednak tamtego wieczoru na pewno nie zaliczy do udanych. Bardziej doświadczony, były gracz Warriors i Bullets zmiażdżył młokosa, 23-latka z parkietu, kilka razy upokarzając J.O. Webber czując że z jego ręką dzieje się coś dobrego, gdyż po prostu wszystko siedziało na początku, oddał aż 47 rzutów z gry z czego trafił tylko i aż 24. Jednak dzień konia, nie zakończył się dla niego najlepiej, bo nie potrafił on dać zwycięstwa swoim kolegom. Doprowadził do dogrywki wjazdem pod kosz, jednak w dogrywce w której padło tylko 6 punktów nie umiał sforsować graczy Pacers. Z pewnością zapamięta ten mecz do końca życia, a my z chęcią przypomnimy sobie ten występ.

Kilkukrotnie wspominałem tutaj rywalizacje 76-ers-Lakers. Pamiętamy 1980 rok i finał z ich udziałem, szczęsliwego Magica, później pojedynki Iversona z Bryantem i powroty Koby’ego do domu. Tym razem cofniemy się do roku 1983, i pamiętnego meczu w nieistniejącej już „The Spectrum”. Ten mecz choć z odległych czasów jest naprawdę godny uwagi z kilku powodów. 23 punkty i 20 asyst Johnsona, rzuty Jamala Wilkinsa, dogrywka i zwycięstwo graczy z Phili 122-120, ale także niezwykły wsad Juliusa „Dr.J” Ervinga.

Wspominając to spotkanie zastanawiam się jak bardzo wydarzenia z 05.I 1983 roku zmieniły dzisiejszą koszykówkę. Większość dzisiejszych „lotników” z Carterem, Smithem czy jeszcze niedawno Jordanem deklarowała, że na dunkach, czy wsadkach jak powiadał Zenon Telman, Dr.J-a się wychował. I choć Julius wygrywał konkursy wsadów pakując piłkę z góry wybijając się z linii rzutów wolnych, to jednak nie ma jak to paczki z góry w trakcie meczu. Slam Dunk Contest to zupełnie inny temat, ale czym byłyby dzisiejszy „In Your Face” gdyby nie ten Juliusa EEEErvinga. Przy okazji świetnego meczu, mamy okazji popatrzeć na jeden z najlepszych jaki mieliśmy szanse oglądać przez lata istnienia „dunków”. Biedny Michael Cooper.

Na koniec pogrążony w smutku, pisząc dzisiejszą historię, przypomnę o jednym z najlepszych wirtuozów koszykarskiego świata. Pete Maravich, który dziś jest już tylko wirtualnie obok nas od 23 lat, z pewnością wart jest choć wspominki. Wielki zawodnik, niezwykle utalentowany, mający problemy z alkoholem, odrzucony przez społeczeństwo, studiujący biblię i zainteresowany istotami pozaziemskimi, w końcu borykający się z kontuzją (więzadło w kolanie). Czy był najlepszym zawodnikiem w historii, nie wiemy, natomiast jedno jest pewne, był najefektowniejszym graczem w dziejach. Dziś miałby 65 lat.

Co by nie powiedzieć w rok przed śmiercią został wcielony do Hall of Fame, jako jeden z najmłodszych w dziejach. Asysty z kosmosu, jak na początek lat 70’s, skuteczność, punkty i oczy z tyłu głowy. Dla mnie jednak najważniejsza, najbardziej mistyczna i mroczna jest jego wypowiedz z roku 1974.

„I don’t want to play 10 years in the NBA and then die of a heart attack when I’m 40”….czyżby Pete?

22.VI.1947 – 05.I.1988 R.I.P