Dallas Mavericks – podsumowanie sezonu

Nikt nie powinien mieć wątpliwości, że to był niezwykle udany sezon dla Dallas Mavericks. Bilans 57-25 nie był ich historycznym wyczynem w rozgrywkach regularnych, bo bywało już z tym lepiej, ale tym razem dokonali czegoś o co w tym wszystkim chodzi, czyli zdobyli mistrzostwo.

„Mavs” nie byli wymieniani w gronie czołowych faworytów i to mogło działać na ich plus. W sezonie regularnym utrzymywali raczej stały poziom. Na przełomie listopada i grudnia zanotowali serię dwunastu zwycięstw z rzędu, a największa wpadka to sześc porażek na początku stycznia. Prezentowali się dobrze, ale nie powiedziałbym, że mistrzowsko. Prawdziwą klasę pokazali jednak w Playoffs eliminując kolejno Portland Trail Blazers, Los Angeles Lakers (we wspaniałym stylu!), OKC Thunder oraz w wielkim finale Miami Heat. Udowodnili, że są drużyną świetnie zbudowaną, która na pewno zasłużenie dotarła na sam szczyt.

NAJLEPSZY ZAWODNIK:

Dirk Nowitzki – niemiecki koszykarz jest głównym ojcem tego sukcesów. Najpewniejszy punkt zespołu przez cały sezon, a szczególną klasę pokazał w Playoffs. Nie bał się brać odpowiedzialności na swoje barki w najtrudniejszych momentach. Drużyna mogła na niego liczyć. Prawdziwy lider. Statystyki Nowitzkiego to 23 punkty, 7 zbiórek oraz 2.6 asyst średnio na spotkanie.

 

 

NAJWIĘKSZY POSTĘP:

Tyson Chandler – ważna postać w Dallas. Bez niego strefa podkoszowa „Mavs” byłaby o wiele słabsza. Ostatnie sezony były dla Chandlera raczej słabsze, ale teraz pokazał, że cały czas potrafi i udokumentował to zdobyciem pierścienia. W każdym meczu Chandler dostarczał 10.1 punktów oraz 9.4 zbiórek.

 

 

PIERWSZOROCZNIAK:

Dominique Jones – ten zawodnik nie odegrał jakieś istotnej roli w tym sezonie. Rozegrał zaledwie 18 spotkań. Jego średnie statystyki wynosiły 2.3 punkty, 1.4 zbiórki oraz 1.1 asysty. Czy Jones może optymistycznie patrzeć w przyszłość? Ciężko teraz stwierdzić. Jest jednak obrońcą, a tych w Dallas raczej nie brakuje, więc może być trudno…

 

NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE:

Brendan Haywood – nie jest tytanem podkoszowym. Nie daje aż tak dużo drużynie. Jest już raczej tylko nie za dużym uzupełnieniem. Myślałem, że jest jeszcze w stanie dać z siebie trochę więcej, ale jak widać to była pomyłka. Haywood nie jest postacią, która budzi jakiś szczególnie wielki respekt wśród rywali. W minionym sezonie notował średnio na mecz 4.4 punkty oraz 5.2 zbiórki. To jego najsłabszy sezon w karierze. Ze względu na mistrzostwo nie będzie jednak jakoś szczególnie źle go wspominać.

 

NAJWIĘKSZA NIESPODZIANKA:

JJ Barea – ten filigranowy obrońca z Portoryko okazał się niezwykle przydatnym zawodnikiem. Bardzo miło się oglądało, gdy wręcz wślizgiwał się w defensywę rywali i zdobywał punkty lub oddawał do lepiej ustawionych partnerów. Wiele zespołów cały czas jeszcze wspomina te jego piekielne rajdy. A na dodatek ma bardzo sympatyczną kobietę ;). W każdym meczu dostarczał 9.5 punktów oraz 3.9 asysty.