Wielki trener kończy 71 lat

Jeśli myślę o legendarnych szkoleniowcach to na pewno w tej grupie znajduje się Larry Brown. Dzisiaj ten zasłużony trener (oraz zawodnik) kończy 71 lat.

Brown ma naprawdę niewyobrażalnie wielkie doświadczenie w tym koszykarskim, profesjonalnym biznesie. Zaczynał jako zawodnik. Jego nominalna pozycja na parkiecie to Point Guard (rozgrywający). Problemem dla Larry’ego był zapewne wzrost, gdyż mierzył zaledwie 175 cm. Został wybrany przez Baltimore Bullets w drafcie 1963 roku z dalekim 53 numerem. W lidze, wtedy jeszcze ABA, zadebiutował jednak dopiero w sezonie 1967/1968 i to w drużynie New Orleans Buccaneers. Wcześniej, w 1964 roku, nie grał jeszcze profesjonalnie, więc reprezentował USA na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio, gdzie został oczywiście złotym medalistą. Jako zawodnik nie pograł długo, bo zszedł z placu boju już w 1972 roku. Pozostałe zespoły w jakich występował to Oakland Oaks, Washington Capitols, Virginia Squires oraz Denver Rockets. Rozegrał tylko pięć sezonów, ale nie brakowało mu sukcesów. W 1969 roku sięgnął z Oaks po mistrzostwo. W latach 1968-1970 występował również w All-Star Game i w 1968 roku został MVP tej imprezy.

Larry Brown jest jednak dla nas bardziej znany jako szkoleniowiec. Zaczął pracę w tym fachu mając zaledwie 32 lata, czyli w 1972 roku. Pierwszą ekipą, którą prowadził byli Carolina Cougars z ligi ABA. Szło mu bardzo dobrze, bo w latach 1973, 1975 oraz 1976 został wybierany najlepszym szkoleniowcem tej całej ligi. Ogólnie Brown na ławce trenerskiej zasiadał przez długie 38 lat. Przewodził zespołom z ABA, NBA czy NCAA (mistrzostwo z Uniwersytetem Kansas w 1988 roku). Miał też epizody z trenowaniem reprezentacji swojego kraju.

Największe sukcesy Larry’ego to jednak już nasze czasy. Zapewne większość czytelników tego bloga doskonale pamięta te wydarzenia. W latach 1997 – 2003 jego pracodawcą była Philadelphia 76ers. Zbudował tam bardzo ciekawy zespół. W 2001 roku doszli nawet do wielkiego finału NBA. Tam jednak musieli uznać wyższość Los Angeles Lakers. Gdy opuścił „Sixers” przeniósł się do Detroit Pistons i tam było jeszcze lepiej. Już w pierwszym roku pracy (sezon 2003/2004) zdobył mistrzostwo NBA. Zrewanżował się faworyzowanym „Jeziorowcom” za wcześniejsze finały. W 2005 roku też dotarł do finału, ale po batalii na którą złożyło się siedem spotkań lepsi okazali się San Antonio Spurs. Brown z „Tłoków” zrobił prawdziwy zespół z charakterem i zaowocowało to tym największym sukcesem, na który Larry czekał 31 lat pracy trenerskiej. Jego dobra robota nie przeszła bez echa. Po dobrym sezonie w 76ers został wybrany najlepszym trenerem roku (2001 rok).

Po dobrych latach w Philadelphii oraz Detroit przyszedł czas na powrót do rodzinnego miasta, więc Brown został trenerem New York Knicks. Tam jednak już nie było sukcesów. Miał zbyt mało dobrych figur, aby na swojej szachownicy, która była koszykarskim parkietem, wykreować coś pozytywnego. Następnie przeniósł się na trzy ostatnie lata swojej pracy do Charlotte Bobcats, ale tam też cudu nie dokonał. Ostatecznie odszedł pod koniec 2010 roku i od tej pory nie podjął się już żadnej pracy.

Te ostatnie lata nie były dla Browna zbyt udane, ale z cała pewnością nie rzutuje to na jego cała, niezwykle długą oraz ciekawą, karierę. Należy jeszcze wspomnieć, że w 2002 jego warsztat trenerski został należycie doceniony i Larry dołączył do Hall of Fame.