Kolejny dublet Love’a i świetna dyspozycja Curry’ego

Golden State Warriors gościli w Verizon Center, podczas swojego rekordowego tournee – 7. wyjazdowych spotkań z rzędu. Prowadzeni przez Stephona Curry’ego goście, zbudowali 20-punktową przewagę przez rozpoczęciem 4.odsłony, w swoim 60.meczu obecnego sezonu.

Jeszcze przed meczem do naszych uszu doszła wieść, że były już skrzydłowy .. Wizards (wykupiono jego kontrakt) Al Thornton, zasili szeregi Wojowników.

Dyspozycja mistrza technicznych umiejętności z All Star Weekend, pozwoliła przyjezdnym za przerwanie złej passy 4. porażek. Curry zanotował 29pkt, 9zb i 5as.

Drużyna Flipa Saundersa, prowadzona przez Nicka Younga (31pkt) i Andray’a Blatche (20pkt/9zb/6as) kontynuuje swoją fatalną passę 7.porażek. Ponadto ta przegrana oznaczała 16stą w ostatnich 18.grach!

Wizards nie zdołali dogonić rywala, w imponującym pościgu na przestrzeni 4.odsłony. 28-15 to wynik czwartej kwarty. Domownicy zdołali tylko dojść rywala na jedno oczko (103-102). Potem sprawę wygranej, osobistymi załatwił Curry.

Warto podkreślić, że słynący z ofensywy zespół Keitha Smarta, zdominował walkę tablicach (54-40). Udało się to głównie dzięki postawie Davida Lee (16zb i 6as).

Washington Wizards – Golden State Warriors 102:106 (33:32, 20:30, 21:29, 28:15)

Najlepsi strzelcy: Young 31, Blatche 20 (9zb, 6as), Wall 14 (6as) oraz Curry 29 (9zb, 5as), Ellis 21, Wright 14 (6zb)

48. z rzędu double double odnotował bardzo dobrym występem bohater Wilków – Kevin Love. Podkoszowy dominator w kategorii zbiórek odnotował 20 oczek i 20 zbiórek podczas – dopiero 15. – wygranej swojej drużyny. Love jest coraz bliżej Mosesa Malone’a (51 DD) i obnażył w tym spotkaniu piętę achillesową rywali z Detroit (mam tu na myśli wysokich).

Oczywiście Timberwolves wygrali walkę na tablicach 47-38.

Love otrzymał bardzo dobre wsparcie, od niedawno przybyłego i nieco zapomnianego w tym sezonie, Anthony’ego Randolpha (19pkt/10zb). Mając takich efektywnych skrzydłowych – Johnny Flynn– mógł zanotować rekord kariery w postaci 14 asyst!

Domownikom nie pomógł rekord kariery innego gracza – Austina Daye (22pkt), ani drugi z rzędu występ Richarda Hamiltona (11pkt). Na nic też zdała się solidna postawa Grega Monroe. Rookie zdobył dublet na poziomie 18pkt i 11zb.

Gospodarze musieli sobie radzić bez Tay’a Prince’a (rzekomo uskarża się na bóle pleców, ale kto dojdzie prawdy w Mo-Town), a także siedzącego na ławce Tracy’ego McGrady’ego.

Minnesota przegrała tylko pierwszą kwartę, dwoma oczkami. Potem w każdej następnej odsłonie, gracze z krainy jezior okazali się zdecydowanie lepsi.

Ławka Wilków wniosła do gry aż 61 punktów (Lazar Hayward – 16,a Anthony Tolliver – 13).

Detroit Pistons – Minnesota Timberwolves 105:116 (32:30, 29:33, 24:26, 20:27)

Najlepsi strzelcy: Daye 22, Monroe 18 (11zb), Gordon 13, Villanueva 13 oraz Love 20 (20zb), Randolph 19 (10zb), Hayward 16