Clippers nie poradzili sobie z Bykami

 

W Los Angeles miejscowi Clippers gościli Chicago Bulls, drugą siłę na wschodzie i mieli ochotę na zwycięstwo. Nie raz przecież udowadniali, że potrafią wygrywać z czołówką ligi, a nie groźni są im mistrzowie czy pretendenci do tego miana. Niestety tym razem musieli przełknąć gorycz porażki i wysoko przegrali z Bulls.

Los Angeles Clippers (19-29)
23 26 22 17 88
Chicago Bulls (34-14)
28 27 27 24 106

W grudniu w United Center w Chicago, Derrick Rose przestrzelił z linii rzut osobisty po którym cieszyć ze zwycięstwa mogli się podopieczni coacha Del Negro. Zarówno Rose jak i reszta jego kolegów miała w pamięci tamto spotkanie, i lecąc do Los Angeles bardzo chcieli wymazać przegrany pojedynek.

Udało im się to, gdyż Clippers zagrali bardzo słaby mecz, a Bulls wręcz przeciwnie, grali bardzo dobrze w obronie, a także na dystansie. Trudno szukać w dzisiejszym spotkaniu plusów w grze graczy z Kalifornii, natomiast drużyna gości po raz kolejny pokazała, że należy do czołówki ligi nie tylko na papierze..

Rose wszedł bardzo dobrze w mecz  i już po połowie pierwszej kwarcie i trzech jego trójkach z rzędu,  zespół przyjezdnych prowadził 16-10. Pierwsza kwarta zakończyła się nieznacznym prowadzeniem Bulls 28-23. Po 12-stu minutach zarówno lider gości jak i gospodarzy Griffin mieli na swoim koncie po 13 punktów.

Niestety problemem dla gospodarzy było brak wspracia dla Blake’a Griffina. Nikt z kolegów nie zagrał na poziomie do jakiego nas przyzwyczaili Clippers w ostatnich meczach, a po drugiej stronie każdy zawodnik – pierwszej piątki czy ławki miał wpływ na grę.

Najgorzej w tym zestawieniu wypadł DeAndre Jordan, który w 30 minut na parkiecie zaliczył zerowy dorobek punktowy i tylko 3 zbiórki. Po przeciwnej stronie Kurt Thomas też nie zaliczy spotkania do udanych.

Na szczęście zmiennik weterana, Taj Gibson rozegrał bardzo dobre spotkanie (9pkt,12zb). Poziom trzymał również Luol Deng, który był drugą opcją w ataku graczy Bulls ( 26pkt)

Do przerwy Griffin zaliczył aż 25 oczek, i trzymał wynik dla gospodarzy. Zaliczający serię punktów przed końcem drugiej kwarty faworyt Slam Dunk Contest, zmniejszył przewagę Bulls do sześciu punktów (49-55).

Po zmianie stron Blake zaliczył tylko 2 punkty, a gracze z Chicago spokojnie odjechali Clippersom na kilkanaście punktów. W ostatniej części meczu gra gospodarzy nie uległa zmianie, i przy fatalnej dyspozycji z linii Griffina (4/13), a także przy urazie pleców Barona Davisa, nie było komu przeciwstawić się silnej obronie Bulls i poukładanej/kontrolowanej grze w ataku.

Bulls spokojnie wzięli rewanż za mecz u siebie, wygrywając praktycznie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Do tego zaliczyli aż 12 celnych trafień zza łuku, co jest ich rekordem w tym sezonie.

Kiedy gracze z Chicago zatrzymują rywali przed granicą 100 punktów, wygrywają. Dowodzi tego ich bilans w takich meczach, z których wygrali aż 19 z ostatnich 20, a także 13 z rzędu, w ostatni czasie.

Clippers: Griffin 32 (13zb), Gomes 16, Foye 14, Davis 10, Diogu 8
Bulls: Rose 32 (11as), Deng 26, Boozer 16 (10zb), Watson 9, Gibson 9 (12zb)