Dzień po dniu… Historia NBA od A do Ą

13.XII

Urodziny obchodzą m.in.

Phil Hubbard (54 lata)
Gus Johnson(72)
Larry Kenon (58)

Ciekawostki:

  • 1986. W swoje urodziny Gus Johnson został uhonorowany przez Washington Wizadrs zastrzegając #25 w którym występował Gus.
  • 1991.Robert Parish zawodnik Celtics w wygranym meczu ze Seattle w Boston Garden 117-97, zaliczył 1,200 występ w karierze. Tym samym stał się piątym zawodnikiem w historii NBA który przekroczył tę barierę ( Abdul-Jabbar, Elvin Hayes, John Havlicek, Paul Sikma)
  • 2000. John Stockton przekroczył w przegranym meczu z Milwaukee 111-102 granicę 14,000 asyst. Do dziś jego wynik wydaje się być nie do przekroczenia gdyż drugi dziś jest Jason Kidd z zaledwie 11,126. A Stockton ponad 15,800!

Dziś szczególny dzień dla Polskiej historii, bo 29 lat temu ogłoszono stan wojenny na terenie całego kraju. Chciałem tylko o tym nadmienić, by każdy kto nie pamięta o tym wydarzeniu, nawet na enbiej, mógł o tym przeczytać. To tyle.

Spotkaliśmy się jednak w tak zacnym gronie by pomówić jak zwykle o historii koszykówki w najlepszym wydaniu, a dziś jak co dzień działo się dużo, choć skupię się tylko na jednym wydarzeniu.

W roku 1983 oczywiście 13.XII, w McNichols Sports Arena, miejscowi koszykarze Nuggets z Alexem Englishem, Danem Isselem, Kikim Vandeweghem, czy Billem Hanzlikiem, podejmowali u siebie Detroit Pistons z Isiahem Thomasem czy Billem Laimbeerem czy Vinniem Johnsonem.

 

Efektem tego spotkania były trzy dogrywki w którym padło łącznie 370 punktów. Detroit pokonali Denver 186-184, co do dziś jest najwyższym wynikiem w historii NBA. Właściwie nie ma znaczenia kto poprawił sobie średnią w sezonie po tym meczu (Thomas 47 oczek, Long 41), bo historycznego znaczenia tego meczu dodaje fakt że 186 punktów jednej ekipy, to do dziś najlepszy wynik w historii, 370 punktów łącznie to również najlepszy wynik, 74 celne rzuty z gry Pistons, a 142 obu zespołów, to jak się domyślicie osiągnięcie dziś nie do pobicia. Do tego doszły aż 93 asysty z obu stron. I tak oto w Górach Skalistych pewnego pięknego grudniowego popołudnia doszło do historycznej potyczki.

Oba zespoły co ciekawe w sezonie 1983/84 awansowały do Playoffs, a Pistons wygrali w sezonie nawet 49 gier. Ciekawe bo przeważnie na taką wolność na parkiecie pozwalają sobie zespoły które nie walczą o najwyższe cele. Pisałem kiedyś głównie o Nuggets, którzy początkiem lat 90’s potrafili zdobywać i tracić po 140 punktów na mecz. Niestety wygrywali zaledwie 25, 30 meczy w sezonie i po sezonie zasadniczym jechali na ryby.

Co prawda pierwsza runda to nie szczyt marzeń, a na takim pułapie skończyła się walka o mistrzostwo w 1984 roku dla Pistons i Nuggets, ale pamiętamy że Pistons już sześć sezonów później zabijali przeciwników obroną.

Chuck Daly nie chciał jednak zostawać w tyle za Lakers, grającymi „show time” w latach 80’ i też nauczył swoich koszykarzy poprzez dobry atak, bronić. To dziwne zwykle dzieje się odwrotnie, ale z sezonu na sezon od 1984 roku Pistons zdobywali coraz mniej punktów, by w 1989 zgarnąć tytuł zdobywając w sezonie zaledwie! 104 punkty na mecz, w rozgrywkach 1983/84, 117,1. Te proporcję musiały spadać gdyż po latach szybkich ataków i grania a’la Magic Johnson cała liga NBA przypomniała sobie co to defense.

Dobrze żeby niektóre zespoły przypomniały sobie że pojedyncze mecze wygrywa się atakiem, a mistrzostwa obroną, choć fajnie się patrzy na Knicks czy Nuggets , prawda?

Co zrobić jak żadna z drużyn nie ma zamiaru chybić: