Shaq. Bez cenzury – recenzja

Już dzisiaj w nocy wraca NBA! Czas zatem wrócić do regularnego pisania. Na początek mam dla Was spóźnioną recenzję Shaq. Bez cenzury. Bo skoro wraca NBA, to wraca też Inside the TNT. Czyli także Shaq. Zatem pora pojawienia się tego tekstu jest jak najbardziej odpowiednia.

fot. Bleacher Report

Pierwsze wydanie autobiografii jednego z najbardziej dominujących graczy w historii Ligi pojawiło się po polsku już w 2012 roku. Drugie – w październiku 2019 (jakże się to wydaje dawno z perspektywy dnia dzisiejszego!). Samą książkę przeczytałem jeszcze w ubiegłym roku. Zacząłem nawet pisać tę recenzję, ale jej nie dokończyłem. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Zapraszam bez dalszych wstępów.

Pierwsze i drugie wydanie.
fot. Ceneo/SQN

Jeżeli oglądacie Shaqa podczas studia TNT albo pamiętacie jego występy/wywiady/wygłupy podczas kariery koszykarskiej, to naprawdę poczujecie się znajomo podczas czytania tej książki. Wspominam o tym, bo nie zawsze w przypadku autobiografii jest to oczywiste. Czasem ktoś pisze w zupełnie inny sposób niż można by po nim oczekiwać. Czasem jego styl bycia nie pasuje zupełnie do stylu pisania. W tym wypadku jest to zgrane idealnie – widać, że wypowiada się tu naprawdę sam Shaq. Po swojemu, tak, jak mu pasuje. To wielka zaleta tej pozycji – dostajemy tu dużą dawkę jednej z najbardziej charakterystycznych postaci w świecie sportu XXI wieku.

fot. Los Angeles Times

Shaq. Bez Cenzury nie zawiera wielkich kontrowersji i jest, mimo bardzo bezpośredniej narracji i szczerego podejścia, dosyć bezpieczną książką. Jeśli ktoś liczył na wypowiedzi zwalające z nóg albo prowokujące wielkie kłótnie, to się zawiedzie. Diesel pozwala sobie na krytyczne komentarze wobec licznej grupy osób, ale nie ma w tym jakiejś wyraźnej formy ataku, a bardziej powiedzenie prawdy, nawet, jeśli czasem jest ona niewygodna. Nie ma tu też dużo wybielania siebie samego – często Shaq (mniej lub bardziej wyraźnie) krytykuje sam siebie i przyznaje się do błędów. Oczywiście jest to ogromny pozytyw książki – ale opinie, że jest to „niesamowicie odważna, kontrowersyjna pozycja” (a i na takie trafiałem) są mocno przesadzone.

fot. NBC News

Przed każdym rozdziałem znajduje się krótki wstęp lub urywek z prezentowanej historii, pisany przez Jackie MacMullan. Bardzo pasuje on do całości. Kontrastuje nieco z tekstem autorstwa Shaqa, ale w pozytywny sposów. Nie wyrywa czytelnika „z rytmu”, nie wprawia w zakłopotanie. Niektórzy wolą, kiedy autobiografia jest w całości napisana tylko i wyłącznie przez jedną osobę, bez żadnych komentarzy, wstępów, dodatków. Często też preferuję taką formę, ale wszystko zależy od samej książki. W Shaq. Bez cenzury wypada to o niebo lepiej niż na przykład w autobiografii Johna Stocktona. Tam wiersze Kerry’ego L. Picketta były dla mnie osobiście męczarnią. Nie było ich na szczęście dużo, ale w ogóle nie pasowały mi do całości. W omawianej dzisiaj książce wszystko jest spójne i dobrze ze sobą współgra.

fot. YouTube

Czy potrafię wskazać jakieś wyraźne wady tej pozycji? Hm… Sam nie wiem. Mi osobiście brakowało „tego czegoś”. Moje ulubione książki sportowe mają w sobie coś, co je wyróżnia. Co sprawia, że ta konkretna pozycja tak bardzo się podoba i zapada w pamięć. Running Ronnie’ego O’Sullivana jest niesamowicie bezpośredni i wręcz pozbawiony hamulców, ale przy tym nie jest prostacki czy przesadnie kontrowersyjny, a po prostu szczery. Wielka Księga Koszykówki, poza genialnymi przypisami, jest pełna świetnego, publicystycznego języka, wnikliwych analiz i to prawdziwa skarbnica wiedzy. Dream Team w niesamowicie satysfakcjonujący sposób pokazuje legendarne już wydarzenie i jego kluczowe postacie, do tego nie wybielając niemal niczego. Iverson. Życie to nie gra jest zatrważająco bezpośrednie i wzbudzające emocje, a przy tym bardzo fachowe i obiektywne, chociaż powstało bez udziału samego głównego bohatera. A Shaq. Bez cenzury? Dla mnie było po prostu przeciętne. Przyjemnie i szybko się to czytało. Na pewno miło poznać niektóre wydarzenia z perspektywy Shaqa. Książka jest na pewno autentyczna i czuć w niej ducha Diesela. Nie dopatrzyłem się też jakichś wielkich błędów merytorycznych. Ale nie ma w tej pozycji czegoś, co by zachwycało, co zapadało w pamięć.

Moja ocena: 3,5/5

Poniżej ranking przeczytanych przeze mnie książek koszykarskich:

  1. Wielka Księga Koszykówki – Bill Simmons 5/5
  2. Dream Team – Jack McCallum 4,5/5
  3. Iverson. Życie to nie gra – Kent Babb 4,5/5
  4. Larry vs Magic. Kiedy rządziliśmy NBA – Larry Bird, Earvin „Magic” Johnson, Jackie MacMullan 4,5/5
  5. 11 pierścieni  – Phil Jackson, Hugh Delehanty 4/5
  6. Shaq. Bez cenzury – Shaquille O’Neil, Jackie MacMullan 3,5/5
  7. John Stockton. Autobiografia – John Stockton, Kerry L. Pickett 3,5/5
  8. The Jordan Rules – Sam Smith 3,5/5
  9. Michael Jordan. Życie – Roland Lazenby 3,5/5
  10. Ray Allen. Za trzy – Ray Allen, Michael Arkush 3/5
  11. Stephen Curry. Potrójne oblicze – Marcus Thornton II 3/5
  12. Los Angeles Lakers. Złota historia NBA – Marcin Harasimowicz 2/5
  13. LeBron James. Król jest tylko jeden? – Marcin Harasimowicz 1,5/5
Nadal mój koszykarski nr 1.
fot. Probasket

Na półce czekają już na mnie: Showman (zacząłem go nawet, ale nie przepadam za stylem pisania Lazenby’ego, więc nieco mi się dłuży), Mamba Mentality i świeżutkie Chicago Bulls. Krew na rogach (niestety dla mnie, też Lazenby).

A wy – czytaliście autobiografię Shaqa? Jak Wam się podobała? Dajcie znać w komentarzach – i miłego powrotu rozgrywek. Do następnego!