Migawka z historii: żar i pamiętne słowa Larry’ego

Rok 1984 i pojedynek wielkich firm: Lakers z Celtics. Mecz nr 5. Boston Garden pękała w szwach! Z jednej strony: L. Bird, R. Parish, K. McHale, D. Johnson czy C. Maxwell a z drugiej: K. Abdul Jabbar, M. Johnson, J. Worthy i M. Cooper. 2 do 2 po tym jak Jeziorowcy wybronili się w swojej Great Western Forum.

Każdy mecz miał swojego wielkiego bohatera i warto o każdym powiedzieć dwa zdania, zanim przejdziemy do momentum!

Seria rozpoczęła się w Bostonie, a dość niespodziewanie i zwycięsko otworzyli ją goście. Wielki Kareem ogrywał Parisha i McHale’a prowadząc Lakers do wyniku 115:109. Sam bohater odnotował 32oczka i 8desek.

Mecz drugi też układał się po myśli przyjezdnych, do czasu, kiedy piłkę stracił James Worthy. Bohaterem Zielonych został Gerald Henderson, który ukradł piłkę po podaniu skrzydłowego gości na sekundy przed końcem 4kw i przy stanie 111:113. Celtowie ugrali dogrywkę, w której zwyciężyli 124:121.Larry miał 27pkt i 13zb.

Mecz numer trzy, o którym Wam już wspominałem i w którym to Larry nazwał swoich kolegów „sissies”. Lakers rozgromili Zielonych 137-104 i 21 asyst zaliczył Magic!

48h później Celtowie już nie pękli. Larry Bird rywalizował z powodzeniem z samym Jabbarem, zbierając aż 21 piłek! Zespół przyjezdnych, po raz drugi w finałach wygrał po dogrywce (129:125).

Piąty mecz był wyraźnie dla Bostonu i na swoich śmieciach starzy Mistrzowie nie dali sobie odebrać przewagi parkietu. Spotkanie to nazwano Heat-Game ze względu na ekstremalnie wysoką temperaturę równą 97 stopniom Fahrenheita = 36 stopni Celsjusza! Larry Bird miał w tym meczu skuteczność 15 na 20 z pola gry! 34 punkty dały wygraną 121-103. I na pamiątkę tego gorącego spotkania Bird wypowiedział kolejne słynne słowa z tamtych klasycznych finałów:

” Uwielbiam grać w żarze, biegam wtedy szybciej i robię swój własny wiatr”

Abdul Jabbar podczas tego meczu korzystał z maski tlenowej…

Comments are closed.