Za kulisami: Światła

W dzisiejszym odcinku, perypetie oraz wspomnienia bohatera jednego z głośniejszych lata 2016 . 

Poniższy tekst jes tłumaczeniem na język polski. Oryginalny tekst znajdziecie na playerstribune.com

Uważam, że to za sprawą Boga jestem tu by grać w koszykówkę.

Skąd to wiem? Gdy byłem nastolatkiem, moje życie zmieniło się z powodu jednego turnieju w RPA, w którym zagrałem z juniorską kadrą Kongo. To co nastąpiło potem, było niczym cud.

Zakwalifikowaliśmy się do niego, ale miałem wrażenie, że nie będzie nam dane w nim zagrać. Pojechać aż do RPA? Kto by za to zapłacił? Cała ta myśl była nierealna. Będąc w moim wieku i grając w koszykówkę, mój tata nie miał nigdy możliwości gry w takim turnieju. Był w kadrze narodowej, ale nasza krajowa federacja zazwyczaj nie funduje podróży juniorom. Ale na chwałę Boga. Kongijski Związek Koszykówki zgodził się nas wysłać. Byłem w pierwszym zespole U-15 z Kongo, który pojechał na turniej kontynentalny.

To była życiowa szansa. Nasz lot do RPA był moim pierwszym razem w samolocie. Nie miałem pojęcia czego sie spodziewać. Na turnieju graliśmy przeciwko krajom, które wkładały znacznie większe fundusze w koszykówkę. Graliśmy z zespołami lepszymi, takimi jak Angola czy Nigeria, które regularnie jeździły grać do Europy.

Na tym turnieju grałem na poziomie, o jaki siebie nigdy podejrzewałem. To było jak doświadczenie poza ciałem. Trafiłem fadeaway’a po obrocie, po czym wracając na swoją połowę zastanawiałem się: jak ja to do cholery zrobiłem? W naszym pierwszym spotkaniu, rzuciłem 27 punktów, notując do tego 19 zbiórek i 12 bloków. I choć grałem przeciwko najlepszym na kontynencie, to grałem najlepszą koszykówkę w życiu.

Człowieku, co ja grałem.

Na koniec zostałem MVP turnieju, mając na koncie najwięcej punktów, zbiórek i bloków. Przed tym, nikt nie wiedział kim jestem. Skąd niby mieliby? Ale tych kilka spotkań odmieniło moje życie. Wracając do tego, czuję się jakby to było ustawione pode mnie. Jakby Bóg otworzył drzwi i powiedział: „śmiało, naprzód”.

Grałem tak twardo i byłem tak skupiony, że nawet nie myślałem o tym, iż na trybunach w RPA zasiądą skauci.Tego weekendu, mój występ przyszedł z miejsca pełnego radości.

Ale tam byli skauci. Niedługo potem pakowałem moje torby i opuszczałem Kongo dla Hiszpanii, w pogoni za karierą profesjonalisty.

Do Hiszpanii trafiłem w wieku 17 lat. Skupiłem się na dwóch rzeczach: nauce hiszpańskiego i codziennym treningu. Na początku mieszkałem z innym afrykaninem, który także mówił po francusku. Ułatwiło mi to trochę życie, gdy nie mówiłem po hiszpańsku. Ale chciałem się nauczyć. Nie chciałem tracić czasu. Ogólnie, nie lubię tracić czasu w życiu. Każdej minuty, każdego poranka gdy wstaje, muszę coś robić by być lepszym. Więc zapytałem zespołu, Club Basquet L’Hospitalet, o pomoc w nauce hiszpańskiego.

Początkowo miałem wiele rzeczy, z którymi musiałem się uporać. W Kongo, nie grałem profesjonalnie, ani gdziekolwiek blisko tego poziomu. Nawet na ten turniej w RPA, przygotowywaliśmy się około tygodnia. Przyjechaliśmy, potrenowaliśmy, zagraliśmy trochę gierek, to było wszystko. Nigdy nie spędzaliśmy czasu trenując rzucanie.

W Hiszpanii było całkowicie inaczej. Wszystko kręciło się wokół koszykówki. Dostałem własnego trenera od przygotowania fizycznego, a także ćwiczyłem podstawy i rzucanie. Treningi mieliśmy rano i popołudniu.

Profesjonalne kluby w Hiszpanii mają 2 zespoły: pierwszy oraz rozwojowy, w uproszczeniu zespoły A i B. Zacząłem grać w tym drugim, ale byłem zdeterminowany by grać w pierwszym. Na tym się skupiałem. Nie zaprzątałem sobie głowy NBA. Nawet nie wiedziałem jak draft działa. Dorastając w Kongo, zytałem o zawodnikach NBA w gazetach, ale nigdy nie miałem możliwości zobaczyć ich gry, gdyż nie mieliśmy dostępu do telewizji satelitarnej. Dopiero w Hiszpanii było mi dane po raz pierwszy spojrzeć na NBA. Oglądałem cotygodniowy program „NBA Action„, który pokazywał urywki z różnych spotkań. Niedługo po tym poznałem więcej wielkich zawodników i zacząłem całymi dniami oglądać NBA na YouTube.

Chciałem być jak oni. Chciałem grać w NBA.

Po paru miesiącach w Hiszpanii, mój agent zaczął myśleć przyszłościowo i rozmawiał ze mną o treningach w USA. Wciąż grałem dla zespołu B, ale obserwatorzy mianowali mnie prospektem. Skauci z NBA również zaczęli odwiedzać moje treningi. Pojechałem na pokazowy Reebok Eurocamp i zostałem MVP. Po tym, mój agent powiedział, że istnieje duża szansa na to, iż zostanę wybrany w drafcie.

1213130552

Miał rację. SuperSonics wybrali mnie w pierwszej rundzie Draftu 2008.

Nie mogłem jednak zagrać z marszu w NBA. Seattle chciało bym zagrał rok w hiszpańskiej pierwszej lidze. Więc zagrałem. W tym samyn roku, Sonics przenieśli się do Oklahomy.

Nie wiedziałem nic o Oklahomie.

Ale jak się okazało, te przenosiny były prezentem. Gdybym w pierwszym roku nie mieszkał w Oklahomie, to bym się pogubił. Oklahoma City była najlepszym miejscem w jakim mogłem się znaleźć. Miasto przyjęło mnie z otwartymi rękoma. Od razu uświadomiłem sobie, że to społeczność pełna prawdziwie dobrych ludzi, którym na mnie zależy.

Organizacja – w niej pierw dbają o ciebie, nie koszykówkę. Ayanna Clinton, która zajmowała się zawodnikami, i którą nazywam moją siostrą, sprawiła bym poczuł się jak w domu, jak i pomogła mi z nauką angielskiego. Scotty Brooks był trenerem który był cierpliwy, w czasie kiedy ja rozpracowywałem nową ligę, nowy język oraz nowy kraj.

No i fani byli niesamowici! Byli pełni pasji i bezwarunkowo lojalni. Uwielbiałem grę dla nich. Zawsze kiedy wracaliśmy z wyjazdu, o drugiej w nocy, to na lotnisku czekali fani. Uświadomiłem sobie jakimi szczęściarzami jesteśmy.

Nasz sukces otworzył przed nami ogromne możliwości. Pamiętam pierwszy mecz finałów 2012, kiedy weszliśmy na parkiet i każdy w budynku krzyczał. To było tak głośne, że nawet się przestraszyłem. Nigdy nie słyszałem czegoś takiego na meczu koszykówki. Ale kiedy czułem się nerwowo, jednocześnie byłem bardzo podekscytowany.

Nie mogłem prosić o lepszych zawodników do podpatrywania, zwłaszcza KD i Russa. Świetnym jest granie z zawodnikami którzy mają talent i potrafią punktować. Z takimi którzy tak naprawdę mają wszystko, ale wciąż tak bardzo uwielbiają tę grę.

W trakcie mojego drugiego roku wciąż przyzwyczajałem się do otoczenia, do czasu kiedy Kevin powiedział, że zwolniło się miejscem koło niego. Sprawdziłem je, po czym się wprowadziłem i zostaliśmy sąsiadami.

Przez pierwszy rok mieszkałem sam i na dobrą sprawę nie było nikogo innego wokół. Ale w drugim sezonie spędzałem wiele czasu z Kevinem w jego mieszkaniu. Odpoczywaliśmy, jedliśmy, graliśmy w gry wideo. Kevin nieźle się urządził i miał sporo znajomych, którzy pomogli mi zaaklimatyzować w całkowicie obcym miejscu. Czasami przychodziłem do niego z talerzem tylko po kolację. I zawsze byłem mile widziany. Kiedy byłem w Thunder, Kevin był dla mnie niczym rodzina. Jestem mu bardzo wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobił, gdy ja wciąż się przyzwyczajałem.

Kevin+Durant+Serge+Ibaka+Oklahoma+City+Thunder+62aSXpLWiaEl

Jedna historyjka, którą chciałbym opowiedzieć, pochodzi z moich początków w OKC. Chciałem zaimponować trenerom, poprzez bycie pierwszym na treningu. Pamiętam, że trener Brooks powiedział, iż treningi zaczynają się o 11. Więc ja przyjechałem o 10, nie spodziewając się nikogo innego. Ale zastałem tam rzucającego KD, już harującego.

Więc, następnego poranka pomyślałem: „Dobra, przyjadę trochę wcześniej. Gdzieś tak o 9:30. Z pewnością będę pierwszy.”

O nie.

Trzeciego poranka, pomyślałem: „Będę tam dwie godziny wcześniej, o 9.”

I wiecie co? KD już tam był. Już trenował. To on musiał włączyć światła.

Moje życie było pełne doświadczeń i nauk, a ja planuje zabrać je wszystkie ze sobą do Orlando. Każde miejsce w którym żyłem wiele mnie nauczyło. Czuję się pobłogosławiony.

serge-ibaka-orlando-magic-photos

Czuję się wdzięczny Bogu za tę możliwość. Jestem podekscytowany! Jest to wyzwanie i nie będzie łatwo. Zamierzam ciężko harować, tak jak Russ i KD mnie nauczyli. Nie mogę się doczekać gry przed fanami w Orlando. Jakie trzeba mieć szczęście by trafić z jednego miasta zafiksowanego na koszykówce, do drugiego miasta w niej zakochanego? Z DisneyWorldem w pobliżu, mam pewność, że moja dziesięcioletnia córka – Ranie, również je pokocha.

Nie mogę się już bardziej ekscytować na myśl o grze z młodymi wysokimi Orlando. Ten zespół jest pełen talentu. W tym roku będziemy latać po całym parkiecie. Nie mogę się doczekać pracy z nimi. Jestem innym zawodnikiem, niż ten który trafił do ligi. Dobrze rozumiem, że pora abym podjął nową rolę. Będę jednym z weteranów.

W Orlando, to ja będę tym, którzy będzie włączać światła.

Serge Ibaka