Drużyna Pierścienia – Playoffs 2019, runda 2

Tak jak obiecałem – mała aktualizacja mojej „Drużyny Pierścienia”, wybieranej spośród zawodników z tegorocznych Playoffs. Poprzednie zestawienie tutaj: https://www.enbiej.pl/2019/04/15/druzyna-pierscienia-playoffs-2019/ (w nim również i zasady wyboru). Część graczy jednak już pożegnała się z zawodami – zatem czas uzupełnić „braki” w Drużynie.

Bez zmian:

Frodo & Sam -> Steph Curry & Klay Thompson

Zastanawiałem się, czy by nie wrzucić tu innego duetu (Lillard/CJ dalej bardzo tu leży) – ale postawą na początku serii z Rockets pokazali, że to oni zasługują na to miejsce.

Gandalf -> Al Horford

Game 1 przeciwko Bucks dobitnie pokazała, dlaczego to on jest Gandalfem. Nie ma co tu tłumaczyć.

Aragorn -> Damian Lillard

Myślałem nad Durantem – ale KD tak naprawdę nie ogranicza się i cały czas jest dowódcą i liderem; mam wrażenie, że Dame jest nieco bardziej subtelny – kiedy trzeba bierze odpowiedzialność, ale częściej niż Durant potrafi dać pole do popisu innym; to jednak w sumie sporny wybór

Legolas -> Nikola Jokic

Nie pokazywał się z dobrej strony na początku serii ze Spurs, ale ostatnie trzy spotkania (szóste, siódme i pierwsze z Blazers) ponownie zwróciły uwagę na Jokicia. Niby nie jest przebojowy, ale potrafi zachwycić oraz „dowodzi” – choć nieco inaczej, niż np. Lillard czy Durant. Dla mnie nadal najbardziej on tu pasuje.

Gimli -> Draymond Green

Już 4 przewinienia techniczne, do tego niesamowita walka (jak dzisiaj w nocy z Rockets). Głośny, silny, ma pewne ograniczenia… Beverely może by bardziej pasował, ale, cóż, odpadł. Zostaje Draymond.

Boromir -> Jimmy Butler

Nadal nie widzę, kto miałby go w tej roli zastąpić. Harden? Nie, drużyna jest mu oddana. Bledsoe? Nie, w Bucks się odnalazł. Zostaje Jimmy.

Nowe twarze:

Merry & Pippin -> Andre Iguodala & Boban Marjanović

Nadal nie ma w grze Smarta, więc nie mogę go tu wstawić. Siakam mógłby być, ale on stał się już prawdziwą opcją nr 3 (a czasem i nr 2) w Raptors, więc niezbyt tu leży. Iggy z kolei nadal jest „tylko” numerem 4/5 w ataku Warriors, ale potrafi dawać bardzo duże wsparcie (zwłaszcza, gdy jest zostawiany bez krycia albo dostaje świetne podania od Draymonda). A Boban… Cóż, robi robotę, gdy Embiida nie ma na boisku. A i aspekt humorystyczny nie jest bez znaczenia (w końcu Marry i Pippin odpowiadają po części za humor w trylogii Jacksona) – a Boban jest jednym z najbardziej „memicznych” graczy w lidze. Iggy zaś również miewa świetne momenty (na przykład takie). Zatem wybieram tę dwójkę.

Gollum -> James Harden

Tu, powiem Wam, miałem sporą zagwozdkę. Przejrzałem listę wszystkich pozostałych w rozgrywkach zawodników. Z Warriors – nikt. Boogie może po części, ale nie do końca – a poza tym już nie gra. Rockets… Raczej też nikt. Może Harden? Ale nie, on pasuje przecież do ich systemu. Blazers? Nuggets? Nie… Z kolei na Wschodzie: z Bucks nikt: Bledsoe świetnie się wpisał w ich system. Celtics… Tu może Tatum lub Kyrie z początku sezonu, z racji zbytniej rywalizacji o bycie samcem alfa. Ale teraz się dogadali… Raptors albo Sixers? Też nie ma tam nikogo pasującego do opisu…

Wybrałem Hardena. Nie sabotuje zespołu. Nie zależy mu tylko na statystykach. Chodzi bardziej o to, że tak jak Gollum nie jest przyjemną czy lubianą postacią. Nie tylko wśród innych grających. Hardena bardzo źle się ogląda przez jego styl, oparty na wymuszaniu fauli. Pisałem już o tym w innym artykule. Wyróżnia się – tak jak Gollum. Można go nie lubić – ale nie da mu się odmówić, że jest skuteczny. W nietypowy sposób. Gollumowi ostatecznie prawie udało spełnić swój cel – oszukał Hobbitów, doprowadził ich do Szeloby, na koniec nawet zdobył na krótko Pierścień. Prawie wygrał. Tak jak Harden prawie wygrał z Warriors rok temu. A naszymi Frodem i Samem są… Splash Brothers. Pasuje idealnie.

I jeszcze: Brodacz (zwłaszcza ostatnio) gra pokrzywdzonego. „Sędziowie mu nie gwiżdżą, są przeciwko niemu…”. A on sam przecież korzystał z gwizdków przez cały RS (i to nie tylko ten ostatni). Przypomina mi to trochę postawę Golluma, który również zachowywał się, jakby to zawsze on był krzywdzony. Jakby to zawsze była wina kogoś innego. Dlatego zostaje tu Brodacz.

Czyli to on jest Sauronem? Czy może jednak Bill Russell?

Jak oceniacie zestawienie? Kogo byście wymienili? Dajcie znać – i to następnego.