Zapowiedź sezonu 2018/19: Golden State Warriors – Three-Peat albo blamaż

Wygrali Mistrzostwo NBA w tym roku i w poprzednim. W ostatnim Finale nie przegrali żadnej gry. Jednak nie zostawili całego składu (jak wielu Mistrzów sprzed lat), aby w tej samej ekipie powalczyć o trzeci pierścień z rzędu. Nie. Zmienili łącznie 7 zawodników sprzed roku – ale dlatego, że dodali do składu kolejnego All-Stara. I chociaż wielu ich za to znienawidziło, to jednak, jak to mówią, cel uświęca środki. W tym roku Warriors muszą wygrać, albo staną się pośmiewiskiem.

Tak było rok temu…

To, że ich pierwsza piątka jest „OP”, widać na pierwszy rzut oka. Może to nie do końca miarodajne, ale np w NBA 2K19 mają takie ratingi:

Z kolei w NBA Live następujące:

Durant 95

Curry 94

Klay 91

Boogie 90

Draymond 88

Czy jednak ich sukces jest taki oczywisty? Czy można, jak to niektórzy żartobliwie mówią, „anulować sezon i przyznać Warriors Mistrzostwo”? Jasne, że nie. Problem w tym, że obecne rozgrywki są liczeniem, że jedna konkretna drużyna będzie zaliczała potknięcia. I to jest głównym problemem – ich wygrana jest tak oczywista, że wszyscy będą liczyli, że coś im nie wyjdzie. Dla wielu kibicujących będzie obojętnie, kto wygra z Warriors – ale żeby tylko Dubs nie zdobyli Mistrzostwa. Nie mówię, że sezon nie będzie ciekawy, bo będzie. Sporo drużyn ma przed sobą interesujące rozgrywki oraz plany na przyszłość, które zaczną wcielać w życie. W następne lato świetne Free Agency, które ten sezon uwarunkuje. Jest zatem na co czekać. Ale jednak jest pewien niedosyt, że nie widać realnego kandydata do zdetronizowania Mistrzów. Realnego – bo jednak Rakiety i Celtowie odstają o klasę. A reszta ekip zdaje się w ogóle nie być konkurencją.

 

Ale wracając stricte do Warriors – ich roster i depth chart przedstawiają się następująco:

PG: STEPHEN CURRY / SHAUN LIVINGSTON / QUINN COOK

SG: KLAY THOMPSON / JACOB EVANS / DAMION LEE

SF: KEVIN DURANT / ANDRE IGUODALA / ALFONZO MCKINNIE

PF: DRAYMOND GREEN / JONAS JEREBKO / KEVON LOONEY

C: DEMARCUS COUSINS / DAMIAN JONES / JORDAN BELL

 

Jeśli odjąć pierwszą piątkę (uwzględniając, że DMC będzie zaczynał na centrze, gdy wyzdrowieje), to rezerwowi nie przedstawiają się zachwycająco. Andre Iguodala jest ich najjaśniejszym punktem na ławce – ale młodszy i zdrowszy już raczej nie będzie. Jego obrona na pewno się przyda (zakładając, że Hampton 5 dalej będzie grało) – a i fakt, że może z powodzeniem rozgrywać, nie jest bez znaczenia. Bo Warriors cierpią z powodu niedoborów na pozycjach obwodowych. Shaun Livingston to oczywiście pewny punkt (mimo, że w poprzednim rok miał nieco gorszy niż wcześniejsze). Quinn Cook dopiero wyrabia sobie nazwisko i zbiera doświadczenie. Jacob Evans i Damion Lee będą musieli sprostać sporym oczekiwaniom. Co prawda istnieje szansa, że Warriors zakontraktują jeszcze jakiegoś rzucającego (chcieli Jamala Crawforda, ale on wybrał Suns). Może powrót Nicka Younga? Jednak, nawet jeśli nikogo teraz nie ściągną, to Iggy może grać jako dwójka, zatem odciąży nieco młodych. Jeśli, oczywiście, zdrowie mu dopisze. Ogólnie „szału nie ma”, ale mając tak dobrych podstawowych graczy, ciężko znaleźć dobrych rezerwowych – zwłaszcza przy tak napiętym budżecie.

Andre Iguodala

Na pozycjach skrzydłowych sytuacja wygląda nieco lepiej. Chociaż naturalnym zmiennikiem Duranta jest właśnie Iggy, to z powodzeniem na trójce może grać kolejny nowy nabytek, Jonas Jerebko (chociaż najpewniej dostanie więcej minut jako PF). Zaś u góry jest jeszcze lepiej, bo za Draymonda i Cousinsa wchodzić będą także Kevon Looney, który z roku na rok gra coraz lepiej, a także Jordan Bell Damian Jones, którzy może gwiazdami nie są, ale powinni solidnie wywiązać się ze swoich zadań.

Tak naprawdę kluczowe jest pytanie: czy S5 Dubs będzie tak potężna, że wchodząc, spokojnie będzie wychodziła na +20, dzięki czemu rezerwowym będzie dużo łatwiej? Nie jest to wykluczone, jednak nie przesadzałbym. Są wszechstronni i mogą wygrać z każdą piątką na świecie, a nawet odrabiać duże straty. Jednak nie zawsze wypracują tak wielką przewagę. Czasem więc mecze Warriors będą niespodziewanie zacięte, bo o ile ich podstawowi gracze nie powinni nawet przy nieco słabszej dyspozycji jednego czy dwóch zawodników odstawać od przeciwnika, to jednak ławka może mieć problemy z utrzymywaniem wyniku. Jednak w końcówkach, gdy na parkiet wróci wiadomy zestaw, będą wygrywali. Oczekuję zatem względnie sporo (jak na oczekiwania niektórych) zaciętych końcówek, ale w większości z nich ze wskazaniem na Dubs.

Jonas Jerebko

Wątpliwości rodzi fakt, czy DeMarcus Cousins, znany z wybuchowego charakteru, wkomponuje się w zespół, w którym trudny charakter ma już przecież chociażby Draymond Green. Już rok temu Warriors byli na czwartym miejscu w ilości fauli technicznych. Teraz mogą wskoczyć na pierwszą lokatę. Jeśli ktoś śledzi ich od kilku lat, to na pewno zauważył już w poprzednich rozgrywkach, że stali się nieco innym zespołem. Stracili pewną „klasę”, którą mieli, gdy np robili 73 wygrane w sezonie. To oczywiście odnośnie zachowania, nie samej gry. Tym niemniej – mam wrażenie, że Steve Kerr będzie w stanie okiełznać wybuchowy temperament Boogie’ego. Wszyscy przecież grają po to, by zdobyć Mistrzostwo – po to połączyli się w taki zespół. Zatem w tym wypadku nie powinno być problemów w szatni. Chociaż to NBA, więc niczego pewnego być nie można. Jednak nie bez znaczenia jest fakt, że nawet w przypadku absencji Cousinsa Dubs mają piątkę zdolną wygrać w każdym.

Czy na boisku też będzie widać, jak tryskają radością?

Oczywiście będą rzucać dużo trójek (mają przecież najlepszy duet strzelców w Lidze: Stephena Curry’ego Klaya Thompsona). Ale punktują również w inny sposób – z półdystansu, z kontr, po ładnych, zespołowych akcjach… Zarówno Curry, jak i (a może przede wszystkim) Kevin Durant są niesamowicie uzdolnieni ofensywnie i są w stanie zdobywać oczka seryjnie, i to w różnoraki sposób. Zaś KD, Klay i, naturalnie, Draymond, tworzą świetny tercet obronny. DMC również powinien ich w tym wesprzeć. Steph co prawda nieco odstaje w tym względzie, ale nie jest też tak tragicznym defensorem, jak niektórym się wydaje. Po prostu, kiedy gra się obok czterech rewelacyjnych obrońców (Draymond, Klay i Iggy to co roku kandydaci do All-Defensive Team, zaś Durant świetnie ich uzupełnia np obroną obręczy), to jeśli jest się na poziomie „akceptowalnym”, to i tak, na zasadzie kontrastu, widać wyraźną różnicę. Oczywiście przeciwne zespoły będą starały się atakować Curry’ego – ale nie są to automatyczne punkty, nawet przy izolacjach.

 

Co może zatrzymać Warriors? Kontuzje albo kłótnie, czyli to, co wszystkie zespoły. Na to pierwsze nie mają dużego wpływu (poza tym, że, nauczeni doświadczeniami z pamiętnego sezonu 2015/16, będą więcej odpoczywać, zamiast starać się śrubować rekordy). Zaś o drugim już pisałem – i powinno być dobrze. Jednak sen Dubs nie będzie trwał bardzo długo, bo już niebawem ta ekipa może się rozpaść z powodu pieniędzy. Zerknijmy na Salary Cap:

Po sezonie trzeba będzie podpisać Klaya, zaś niemal na pewno weźmie więcej niż te 19 mln $, które zarabia teraz. Być może odejdzie Livingston, także Cousins najpewniej nie zostanie. Zaś za dwa lata dojdzie umowa Draymonda – a wygaśnie też kontrakt Iggy’ego. Co prawda Andre niemal na pewno weźmie mniej – ale Green, podobnie jak Klay, wskoczy wyżej. Już teraz płacą bardzo duży podatek od luksusu. Co roku Durant traci po kilka milionów, żeby móc utrzymać większość składu i nie brać samych minimalnych umów – więc w końcu przestanie mu to odpowiadać, bo jednak na pewnie chciałby mieć te 5 milionów więcej co sezon (w końcu należy do najlepszych zawodników w NBA).

Steph dostał super-maxa rok temu i, chociaż mu się należało, zwłaszcza, że poprzedni kontrakt był śmiesznie niski, to pieniędzy z jego umowy może brakować za dwa lata. Jednak Dubs wyraźnie w ten sposób zaznaczyli, że to Curry jest najważniejszy dla organizacji. Być może za dwa lata KD odejdzie, a w Warriors pozostanie ich trójka wydraftowanych gwiazd. Może wówczas ściągną kolejnych świetnych graczy. Ale odejście Duranta powinno przywrócić równowagę w NBA. Zatem najpewniej zostały dwa lata nierównej walki.

W Preseason Dubs nie zachwycali, ale z drugiej strony – nie musieli

Cóż, o Dubs może by mówić dużo, ale prawda jest taka: zobaczymy, co będzie, już za chwilę, gdy ruszy sezon. Boogie musi jeszcze dojść do zdrowia, ale gdy wróci, to powinniśmy w końcu móc podziwiać pełnię talentu prawdopodobnie najlepszej drużyny w historii Ligi (co prawda mówiono to o składzie z 2015/16 i tym sprzed dwóch lat, ale to w tym roku zdecydowanie mają najwięcej gwiazd). Zresztą – na takie określenia trzeba zasłużyć, a i tak „przyznaje się” tego typu „łatki” dopiero po latach. Tak czy siak:

 

Mój typ: 1 miejsce na Zachodzie

 

Jasne, nie będą przesadnie walczyli o jak najwięcej zwycięstw kosztem zdrowia. Ale jednak, mając taki talent, po prostu nie powinni przegrywać dużej liczby spotkań. A ich główny rywal, Rockets, również nie chcą przesadzać w walce o pierwsze miejsce. Przewaga własnego parkietu jest ważna, ale nie kosztem urazu wśród kluczowych zawodników. Zaś w samych Playoffs – po prostu muszą wygrać. Każdy inny wynik niż Mistrzostwo będzie odebrany jako porażka, zaś przez resztę Ligi – jako powód do śmiechu. Zatem nie mają wyjścia, po prostu muszą by najlepsi w tych rozgrywkach.

 

A wy, jak oceniacie? Warriors dadzą radę wygrać w tym roku kolejny tytuł i skompletować Three-peat? A może ktoś ich zatrzyma? Rockets na Zachodzie, Celtics na Wschodzie? I jak będzie to funkcjonowało w końcówkach, Hampton 5 czy All-Star 5? Oraz czy długo będą takimi dominatorami, na jakich się zapowiadają – czy jednak pieniądze ich zatrzymają już za te 2 lata (albo nawet za rok)? Dajcie znać, co myślicie. I miłego sezonu, który przecież zaraz rusza!

Komentarze do wpisu: “Zapowiedź sezonu 2018/19: Golden State Warriors – Three-Peat albo blamaż

  1. Chyba pierwszy raz mam spore wątpliwości. Skład jest generalnie wąski. Pierwsza piątka może i jest silniejsza, ale na ławce szału nie ma. Jeżeli tylko przytrafią się ze dwie kontuzje, to okaże się, że pierwsza piątka musi grać sporo minut. Oczywiście są faworytami, ale w zeszłym roku mógł wypaść na jakiś czas Curry, Durant, Dray i specjalnie nie było widać różnicy. W finałach zabrakło Iguodali i głębia składu była taka, że Cavs nie było w stanie wygrać nawet raz pomimo fenomenalnej dyspozycji LBJa. Tym razem tak nie będzie. Każda kontuzja ważnego gracza będzie dawać się mocno we znaki. W RS to nie będzie miało większego znaczenia, ale w play-offach muszą być zdrowi inaczej może być krucho.

  2. Najważniejsza będzie rotacja, żeby nie zmęczyć starterów. Ciekawe jak to Kerr poukłada? Co najmniej 2-3 starterów powinno być zawsze na parkiecie, żeby rezerwowi nie gubili przewagi. Może też dostaną więcej minut? Zwłaszcza Bell, bo jest przyzwoitym obrońcą.

  3. DMC nie będzie grał przez jakiś czas, ale w przypadku GSW to niczego nie zmienia, nawet gdyby w ogóle go tam nie było, niezdobycie mistrzostwa przez GSW będzie blamażem.

    Curry i Thompson wynieśli grę na inny poziom, w sensie ciepania trójkami, nawet najlepsi w tej kategorii Ray, Korver czy inni przedtem, to było coś innego. To tak jakby porównywać rzut granatem do nalotu dywanowego. Poza tym Thompson jest graczem absolutnie wybitnym, tylko przyczajonym/zredukowanym, wierzcie mi gdyby tylko chciał byłby w tym samym szeregu co LBJ, KD, Harden, Westbrook

    Nie ma żadnych, absolutnie żadnych wymówek dla Warriors w razie porażki.

  4. W tym roku po raz pierwszy widać cień szansy dla innych druzyn na pokonanie Warriors. Po prostu mają za wąską ławkę. W GSW zawsze grało kilku solidnych weteranów oprocz Iggiego i LIvingstona rzecz jasna. Wystarczy jedna kontuzja i będą problemy.
    Zgadzam się co do Thompsona chłopak bez problemu mogłby siepać po 30 pkt na mecz ale jest oraniczany.
    Na ogranie GSW wieksze szanse daje Celtic niz Rockets ktorzy delikatnie pisząc nie wzmocnili się za bardzo a wrecz osłabili

  5. Wydaje mi się, że każdy trener w ciemno wziąłby takie „problemy”. Przy takiej paczce, rezerwowi, ławka, zadaniowcy będą jak to się mówi o młodych, rośli na robocie. Z samej kultury organizacji, otoczenia, treningów, warunków, nic tylko grać.
    Poza tym GSW zwykle wrzucają wyższy bieg i odjeżdżają w trzecich kwartach, a cała pierwsza piątka na ławce nie będzie siedzieć. Kerr na pewno znajdzie optymalne ustawienie, to nie jest Thibodeau ;-)

Comments are closed.