Los Angeles Clippers, w połowie drogi do końca Lob City

Odszedł Chris Paul, odszedł Blake Griffin. Nie ma też Jamala Crawforda ani JJ Redicka. Matta Barnesa również. Ze „starego” składu został tylko DeAndre Jordan. A najpewniej jego dni w Clippers również są policzone. Być może podczas najbliższego Off-season ostatecznie zakończy się rozdział Lob City w historii tego klubu.

 

Nie da się ukryć, że po odejściu w lato Chrisa Paula wartość Clippers jako drużyny mocno spadła. W zamian ekipa z LA dostała sporo graczy, którzy jednak w większości są co najwyżej zadaniowcami, a nie poważnymi zawodnikami (Sam Dekker, Montrezl Harrell, DeAndre Liggins). Na ich szczęście otrzymali również dwójkę wartościowych obwodowych: bardzo dobrego obrońcą Patricka Beverley’ego oraz rezerwowego strzelca Lou Williamsa, który otarł się w tym sezonie o Mecz Gwiazd.

Największa obecnie gwiazda LAC – Lou Williams

Niedawno pozbyli się swojej drugiej wielkiej gwiazdy – Blake’a Griffina. W zamian otrzymali: Avery’ego Bradleya, Tobiasa Harrisa i Bobana Marjanovicia. Czy to dużo? Dla jednych tak, dla drugich nie do końca. Tak czy siak: nowi Clippers to już fakt (niezależnie od tego, czy wymienią po sezonie DeAndre Jordana, czy też nie). Można więc rzec, że Lob City już się częściowo skończyło – chociaż ostatni, ważny element dalej tam jest. Jak zatem prezentuje się ten zespół i czego można po nim oczekiwać?

 

Tak wygląda ich roster:

 

Po kontuzji Beverely’ego był problem na obwodzie. Co prawda Lou Williams grał i nadal gra wybitnie, ale jednak dużo tracili w obronie, mając w rotacji jego, Austina Riversa i Milos Teodosicia. Bardzo pomogło im przyjście świetnego obrońcy, jakim jest Avery Bradley. Co prawda nadal szuka on swojego rytmu w ataku, ale to tylko kwestia czasu, aż będzie ważnym punktem po obu stronach parkietu. Do tego sporo energii wnosi Tyrone Wallace, który notuje ponad 10 oczek na spotkanie. W razie czego jest także CJ Williams, który jest niby dalekim rezerwowym, ale w razie czego kilka punktów może dać.

Na pozycjach skrzydłowych, mimo odejścia Griffina, nie czuć większej pustki. Przede wszystkim swoje gra Tobias Harris (najwięcej minut w drużynie, 18 pkt i 7 zb na mecz). Wspomaga go, jeśli jest zdrowy, Danilo Gallinari – zaś w rezerwie są jeszcze Wesley JohnsonMontrezl Harrell Sam Dekker. De facto na tych pozycjach zamieniono po prostu Griffina na Harrisa, zatem problemy ze średnimi zmiennikami nie zniknęły. Ale z drugiej strony – nie jest tak tragicznie, jak mogłoby się wydawać. Tobias rozgrywa świetny sezon, a zdrowy Danilo również potrafi porządnie grać (średnio 16 oczek na spotkanie, ale tylko 19 rozegranych spotkań). Zaś wśród rezerwowych do zdobywania punktów mają Lou Williamsa – co pomaga ukryć pewne ofensywne braki skrzydłowych z ławki.

Tobias Harris – wielka nadzieja Clippers

 

Pod samym koszem, poza DeAndre Jordanem, który co prawda świetnie zbiera (14.9 RPG), to nie dominuje w strefie podkoszowej. Trafia 65% swoich prób – co jest bardzo dobrym wynikiem. Ale notuje tylko 12 punktów co spotkanie. Tu właśnie upatruję największy problem – Clippers coraz mniej grają „na Jordana”. A on nie jest w stanie zapewnić im solidnego punktowania. Nigdy w karierze nie notował więcej niż 13 PPG – co pokazuje, że, mimo warunków fizycznych, nie jest dominatorem. Ponadto notuje najmniej bloków od sezonu 2009-10. Poprawił znacząco rzuty wolne – najlepsze w karierze 60%, ma też najwyższą średnią asyst – 1.4 (w poprzednich dwóch latach – 1.2). Tylko właśnie – mimo popraw te liczby dalej wyglądają źle. DeAndre jest zawodnikiem archaicznym, który ma bardzo ciężko w dzisiejszej koszykówce. Podobnie Andre Drummond – który notuje 15 oczek i 15.7 zbiórki na mecz, ponadto ma 3.5 asysty i 1.6 bloku na mecz. Wolne na 63%. Jest lepszy od Jordana we wszystkim oprócz skuteczności – trafia 53.5% rzutów. Ale mimo, że obaj są najlepszymi zbierającymi i (w teorii) postrachem strefy podkoszowej, to nie pojawiają się w dyskusjach o nagrodzie MVP. Jest tam za to Anthony Davis, który jest bardziej mobilny i częściej rzuca z półdystansu – a ponadto jest pewniejszy z wolnych oraz czasem trafia też za 3. Chociaż figuruje jako PF, to spokojnie może grać na centrze (zwłaszcza teraz, pod nieobecność Cousinsa i z Miroticiem u boku). I właśnie on jest przyszłościowym wysokim NBA. On bije się o nagrodę MVP. Ma wzrost, skoczność, siłę, ale też szybkość i ułożoną rękę. Dlatego właśnie uważam, że Clippers powinni wytransferować DeAndre. Ma za wysoki kontrakt porównując wartość, jaką przedstawia. Oczywiście, zbiórki bardzo się przydają – a i dobrze, gdy trafia spod kosza. Ale jeżeli LAC myślą o byciu realnym zagrożeniem dla najlepszych (a myślą), to muszą się zdecydować na zmiany.

Jako zmiennika DJ ma bardzo podobnego zawodnika – Bobana Marjanovicia, który jest jeszcze większy, ale też bardziej niezgrabny. Tym niemniej – jako rezerwowy center jest dla mnie jak znalazł. Dobrze rzuca wolne, a jeśli się rozwinie, nauczy się pewnie punktować i dominować niższych rywali. To jest jak dla mnie przepis na solidny zestaw podkoszowy – wszechstronny, mobilny starter oraz gracz pokroju Bobana, który może w odpowiednim momencie wejść i pewnie zdobywać punkty spod kosza przeciwko słabszym rezerwowym centrom lub „oszukanym” środkowym.

 

Rozpisałem się trochę na temat ostatniej pozycji, ale chciałem nieco wyjaśnić mój punkt myślenia. Poprę go czymś, co osobiście bardzo lubię analizować, czyli Salary Cap. Tak oto przedstawia się obecny rozkład kontraktów w Clippers:

Jak na razie wygląda na to, że strzałem w stopę było podpisanie tak wysoko Gallinariego – nie dlatego, że jest słabym graczem, bo nie jest. Powód jest prosty: kontuzje. Co prawda nie traci tyle, co Derrick Rose, ale i tak jest to fatalny (na razie) kontrakt dla Clippers, gdyż Włoch dostaje po 20 mln $ rocznie (drugi najwyższy kontrakt). Ale spójrzmy na pozostałe umowy – DeAndre Jordan może odejść już po, tym sezonie, ale najpewniej będzie chciał wynegocjować maxa. Co nie jest zbyt dobrym prognostykiem dla ekipy z LA. Dużo bardziej opłacalne byłoby dla klubu wytransferowanie go po tym, jak skorzysta z opcji zawodnika. Pytanie też, czy dużych pieniędzy nie zażąda Austin Rivers – chociaż patrząc na to, na jakim poziomie gra, nie uważam, by mógł dostać dużo więcej, niż ma teraz. Najpewniej odejdzie wówczas Avery Bradley – zwłaszcza, że podpisano na dłużej Lou Williamsa. Chociaż Clippers opłacałoby się go utrzymać, bo obronny zestaw Beverely – Bradley brzmi bardzo zachęcająco. Tylko skąd wziąć na to pieniądze? Albo oddać DeAndre, albo zrezygnować z Riversa. Albo jedno i drugie. Po odejściu Jordana warto by jakoś załatać dziurę pod koszem. Może Brook Lopez? Bo na DeMarcusa Cousinsa raczej szans nie ma. A potrzebny by był, jak pisałem, wszechstronny zawodnik, najlepiej z rzutem.

To oczywiście gdybanie, bo wiele może się zmienić. Clippers są w trakcie przebudowy, a mam wrażenie, że niedługo dokona się ona całkowicie. Osobiście widziałbym na wylocie Doca Riversa, co poskutkowałoby zmianą filozofii i sposobu gry. Może David Fizdale? Z Beverelym i Bradleyem mógłby zrobić z Clippers elitarną ekipę defensywną. Chociaż inny trener również powinien dać radę. Po prostu Doc już więcej z tego zespołu nie wyciśnie – to, co robił, nie sprawdziło się, a teraz potrzeba kogoś z nowym, świeżym pomysłem. Potencjał jest, bo za Griffina dostali kilku młodych, perspektywicznych graczy. Trzeba to wykorzystać – a tego Rivers, mam wrażenie, zrobić nie potrafi.

DeAndre Jordan – odejdzie czy nie?

W tym sezonie LAC będą się bili o ostatnie miejsca w Playoffs. Nie sądzę, by Anthony Davis był w stanie grać na takim poziomie do końca sezonu i by osłabione Pelikany utrzymały się w ósemce – czuję za to, że wrócą do niej Nuggets. Clippers widzę nadal na ósmym miejscu – zatem czeka ich w pierwszej rundzie starcie z Warriors lub Rockets. Chyba wszyscy woleliby Rakety, głównie ze względu na Chrisa Paula i niesamowitą atmosferę, którą miałaby ta seria. I kto wie, może nawet mielibyśmy coś więcej niż sweep/4-1. Ale to też jedynie pobożne życzenia. Kluczem jest w ogóle dostać się do PO. Środki do tego mają. Zrobili (wg mnie) świetną wymianę, która dobrze rokuje na najbliższe lata. Trzeba jednak dopełnić przebudowy. I to może być najważniejsza misja zarządu Clippers w ciągu ostatnich lat. Wiele mogą wygrać, ale jeszcze więcej stracić. Ja jestem nastawiony pozytywnie, ale czy tak się zakończy – pożyjemy, zobaczymy.

 

PS. Z góry przepraszam za literówki.

Komentarze do wpisu: “Los Angeles Clippers, w połowie drogi do końca Lob City

  1. Ciekawy felieton
    Zabrakło może małej analizy draftu, ponieważ maja 2 wybory w okolicach końca loterii i osobiście ciekaw jestem, czy je zostawia, czy spróbują wymienić za jeden np z miejsca w pierwszej piątce.
    Nie jestem fanem Riversa, ale w moich oczach trochę zyskał w tym sezonie i broni się wynikami przy tym składzie i kontuzjach
    Zobaczymy jak wyjdzie przebudowa, ale póki co Jerry robi bardzo dobrą robotę

Comments are closed.