CRUNCH TIME: Kolejny super team, podziękujcie Warriors

Już zapewne wszyscy wiecie, że Oklahoma City Thunder wzmocniła się Carmelo Anthonym. W ten o to zaskakujący, ale nie mniej bardzo wyrafinowany sposób, Sam Presti zafundował nam kolejny zespół w szeregach NBA z workiem gwiazd. Następną ekipę, która wypowiada wojnę obecnie panującym Warriors.

Czy sam transfer mnie zaskoczył? Raczej tak, ale bardziej poczułem ulgę, że Melo nie trafił do Houston. Mam swoje osobiste powody (obiektywne i mniej obiektywne jako fan Rakiet), aby negować wszelkie próby sprowadzenia Anthonego z Nowego Jorku do Teksasu. Przyznam się, że miałem ochotę wysłać egzorcystę do Daryla Moreya, kiedy usłyszałem, że obie strony są ponoć blisko finalizacji transferu. Na szczęście sprawa nieaktualna. I dobrze. Co za dużo to nie zdrowo i mógłbym podawać tutaj całą masę przykładów, ale szkoda czasu.

Sam Presti postanowił zaatakować agresywnie rynek, tak samo jak to zrobił Morey, Ainge i tak jak starają się to zrobić w Cavs, aby dotrzymać tempa aktualnych mistrzów. Dojście Kevina Duranta do i tak galaktycznych Wojowników (brzmi jak tytuł filmu s-f) pociągnął za sobą w konsekwencji tendencje budowania następnych superteamów, które mogłyby w jakikolwiek sposób konkurować z zespołem Steve’a Kerra. Mamy istny wyścig zbrojeń

Nie chce oceniać czy Thunder z Melo są lepsi, bo to pokaże czas. To jest sport, a więc coś czego nie da się przewidzieć. Może okazać się, że otrzymaliśmy niesamowitą mieszankę trzech talentów, które będą ze sobą współpracować tak dobrze, że sięgną po upragnione mistrzostwo. Z drugiej strony może to być jeden wielki niewypał.

Zwiększone salary, dominacja zespołu z Oakland, a także niespełnienie starzejącego się pokolenia graczy, wszystko to sprzyja budowie ekip z dwoma, trzema all starami. Gracze bowiem wcale nie tracą na zarobkach, a jednocześnie zwiększają swe szanse na zdobycie tytułu mistrzowskiego. (choć Thunder i tak są nad kreską jeśli chodzi o salary). Można połączyć miłe z pożytecznym.

Szkoda, że w tym całym wyścigu zanika pewien romantyzm, który prezentuje Damien Lillard, czy też Dirk Nowitzki, a do niedawna Tim Duncan. O Lillarda z pewnością powalczyłoby pół ligi, a tymczasem chłopak, który 3 lata temu został zostawiony sam sobie przez kolegów i skazany tym samym na przeciętność, dalej z dumą nosi barwy Blazers.

during the first half of the NBA game at Talking Stick Resort Arena on March 12, 2017 in Phoenix, Arizona. NOTE TO USER: User expressly acknowledges and agrees that, by downloading and or using this photograph, User is consenting to the terms and conditions of the Getty Images License Agreement.

Wszystkie ruchu z tegorocznego offseason na pewno uczynią tą ligę ciekawszą. Dominacja Cavs i Warriors sprawiła, że rozgrywki zrobiły się dość monotonne i przewidywalne. Teraz mamy do czynienia z nowym (odświeżonym) układem sił i ze znacznie większą ilością pretendentów. Prócz wspomnianych Rockets, Cavs, Thunder, Celtics, swoje trzy grosze do rywalizacji mogą dorzucić TimberWovles, Pelicans oraz Wizards. Oczywiście nie zapominam o Spurs, którzy zawsze są czołówką ligi i jak w żadnym stopniu nie wyrzucam ich z topowych ekip.

Myślę, że przed nami jeden z ciekawszych sezonów NBA. Liga dostała impuls, którego potrzebowała, a rywalizacja wstąpiła na wyższy poziom. Wszystko to z korzyścią dla nas, kibiców. Hasło „Where Amazing Happens” wydaje się być jeszcze bardziej aktualne.

.

 

 

 

 

Komentarze do wpisu: “CRUNCH TIME: Kolejny super team, podziękujcie Warriors

  1. Jedno jest pewne-Melo żegna się z Allstars.Za ciasny zachód dla panienek…

    1. nie mów HOP :-) rywalizacja, motywacja, poważne granie. przy Westbrooku i George’u obrona nie musi się skupiać na Melo. Są jeszcze dobrze rzucający z dystansu Patterson czy uwaga, Ferguson (to może być steal). Naprawdę czekam na pomysły Donovana.

    2. @woy oby tak było jak mówisz… żeby tylko dostawał swoje minuty Ferguson…

  2. 5 gwiazdek za użycie słowa „pretendentów”. Jeśli Melo będzie grał / miał funkcje jak w reprezentacji USA to „wielka trójka” powinna się ładnie zazębiać.

  3. Ciekawe, który właściciel odpuści ten wyścig zbrojeń (luxury tax) po tym jak jego superteam nie dojdzie do finału konferencji?

  4. Taki z nich superteam, jak z LAL za czasow Howarda i Nash’a. Sorry, ale ani PG a tym bardziej Melo nie sa liderami. Co zreszta widac po dotychczasowym przebiegu ich karier.

    1. Nie porównuj skontuzjowanego Nasha do Westbrooka czy George’a. Natomiast Howard jaki jest to wiemy, i pokazywał w kolejnych klubach. PG jest jedynym graczem, który jeden na jeden zagra na równi i z Jamesem i z Durantem. Neutralizacja przewag Warriors czy Cavs to właśnie atuty Thunder. OKC na dziś silniejsza niż wicemistrzowie NBA. Dodatkowo Westbrook jest jedynym graczem z pozycji #1 który jest w stanie ograć Curry’ego. Melo może stać z boku i spokojnie dokładać punkty. Obrońców ala Roberson i Adams też nie trzeba specjalnie przedstawiać. A teraz przypominam skład Lakers z Meeksem, Clarkiem czy Blakiem, Evansem czy Goudelockiem.

  5. Szanowny Pawle, tytuł jest… dziwny(? – nie wiem czy to dobre słowo). Obserwuję od zeszłego sezonu tendencję pisania, że Worriors zapoczątkowali tworzenie super drużyn. Jest to oczywista nieprawda i tendencja dla mnie niezrozumiała.

    Zanim nadeszła era GSW powstało wiele drużyn z 3-4 mega zawodnikami np.:
    Houston: Olajuwon, Barkley, Drexler
    Boston: Pierce, Garnett, Allen, Rondo
    Miami: Wade, James, Bosh
    Cavs: James, Irving, Love
    Lakers: Nash, Bryant, Howard, Gasol
    Lakers: Bryant, O’Neal, Payton, Malone, Fox, Fisher
    Chicago: Jordan, Pipen, Rodman

    I jeszcze kilka przykładów można znaleźć. Na długo przed Golden State można było zaobserwować taką tendencję. To, że nie każdemu zespołowi (nawet z tych powyżej) wyszło, to nie wina GSW. Powiem więcej, Golden State to nie drużyna która została 'zbudowana’… ona została wychowana od zera i dobrała tylko jednego gracza, w przeciwieństwie do wszystkich zespołów z listy powyżej.

    I jeszcze taka moja jedna uwaga, którą od dawna mam w głowie i chyba czas ją wyrzucić z siebie… Thunder mieli już super zespół, tylko ten się rozpadł przez fatalne zarządzanie… Tutaj razem grali: Durant, Westbrook, Harden, Ibaka… absolutny top ligi (wiem Ibaka ostatnio odszedł w cień), tylko stawiano na żałosnego Brooksa jako trenera i nie potrafiono się dogadać z Hardenem. Zatem fani Thunder mogą mieć pretensję tylko i wyłącznie do własnej organizacji.

    Oczywiście można powiedzieć, że nie spinałoby się salary… przypominam, że Worriors potrafili tak zarządzać, rozmawiać z zawodnikami i utrzymywać takie relację, że każdy z czegoś mógł zrezygnować i kasy było dla wszystkich… BA!!! pomimo tylu gwiazd nadal byli daleko od topu ligi jeżeli idzie o listę płac.

    Więc ludzie, ludziska, kibice NBA… przestańcie biadolić na Worriors i zadajcie sobię pytanie czego brakuję w Waszej drużynie. I pamiętajcie… to nie GSW rozpoczęli tworzenie super zespołów.

    1. @Woy, napisałem o Bulls z Rodmanem, a tego dobrali w 95 (?) i sięgnęli po tytuł. Poza tym do poprzedniego sezonu GSW też nie dobierali… chyba że policzymy Igłę.

      Tak czy siak… nie jest prawdą, że Worriors zapoczątkowali tworzenie super drużyn… a takie rzeczy coraz częściej do mnie docierają.

    2. Zgoda Drogi 666, ale…
      nie było raczej tylu superteamów na przestrzeni 1 sezonu. Wymieniłeś 6-7 ekip, ale ich geneza jest rozłożona na przestrzeni kilku lat (a nawet kilkunastu). Obecnie mamy 5-7 bardzo mocnych ekip przystępujących do jednych rozgrywek. Taki stan rzeczy, a więc budowanie superteamu w odpowiedzi na: Warriors – ma zdarza się raczej pierwszy raz.

      Nigdzie nie napisałem, że wszystko zaczęło się od GSW, ale to oni są powodem obecnego trendu. Mój tekst traktuj tylko jako ocenę obecnej sytuacji.

      A co do tytułu – semantyka – jeśli założysz moje buty i spojrzysz z mojej perspektywy to załapiesz o co mi chodziło :)

    3. BTW. Dlaczego napisałem tyle razy wOrriors???? What the fuck is wrong with me? . Możecie to zredagować, bo wstyd jak… duży wstyd…:)

    4. Ja tam nie rozumiem dlaczego miałbym jako kibic jednej drużyny nie pobiadolić sobie na inną „wrogą” mi drużynę, naturalna sprawa.

      Wiem że teraz narastają tendencje bronienia Warriors i w ich przypadku indywidualnie zawodnika KD, ale to nie jest tak że „czegoś brakuje mojej drużynie”, jest jak jest i każdy walczy tym co ma w rosterze

      będę narzekał na Warriors tak jak se narzekałem na Heat, Cavs czy inne „wrogie obozy”, nie jestem kibicem „NBA to tylko biznes, trzeba to zrozumieć, mieli do tego prawo…”, nie sram też z rozpaczy jak Spurs przegrają to czy tamto, przegrywa się nie raz ale jak się mi ktoś lub coś nie podoba to się wypowiem i tak jak kiedyś pisałem polecam też innym wypowiadać się wedle swoich „przekonań”

      GSW stworzyli superteam i bezpowrotnie zmienili NBA mają w rosterze 2 zawodników z top 10 + 2 z top 20 powiedzmy, nie widzę powodu dlaczego miałbym dla nich szukać taryfy ulgowej czy usprawiedliwień ;-)

      jeśli ktoś się nie zgadza proszę walić śmiało

    5. @Triple Ex, bez Rodmana i wcześniej byli super teamem. Pistons byli Mistrzami bez dodawnia gwiazd, mając trzech All Starow. O tym się zapomina i spłaszcza osiągnięcia, dorabiając niekoniecznie słuszną teorię.

    6. Triple eX dobrze pisze, Bulls jak wyranie wspomniał z Rodmanem, dodali też wcześniej Kerra (strzelca z wrogich Cavs) czy Harpera – to nie ich wychowankowie. Jeśli kolega wymianił za mało klubów, to są jeszcze Miami (Wade, Shaq, Payton, J.Williams), LaL (dodatek Chamberlaina z Philly); Lakers (Kareem z Bucks); Suns (transfer Barkleya, Ainga, trochę wcześniej KJ); Spurs (sporwadzenie Robaka do Robinsona i A.Johnsona, Elliota), Miami (Tim Hardaway z GSW i Alonzo Mourning z Charlotte)……
      przykładów jest na pęczki, tych długofalowo udanych jak i jendorocznych eksperymantów i porażek…
      czy było tyle klubów na raz…hmm,,lata 90te (2poł) kiedy w jednym sezonie grali Bulls, Heat, Sonics, Rockets, Knicks, Jazz naszpikowani gwiazdami ;)

    7. Nie zmieniaj historii i jak wyżej napisałem nie dorabiajcie historii na siłę.

      Harper przyszedł przed sezonem 1994-95 jako wsparcie dla Pippena i upgrade do słabego Pete’a Myersa.
      Kerr był w Chicago od sezonu 1993-94 i stał się naturalnym zamiennikiem dla odchodzącego Johna Paxsona.
      Kerr nie przyszedł z Cavs, ale z Orlando Magic. Wcześniej grał w Cavs ale mocno grzał ławę przy Marku Price’ie.

      Btw. Pominę już wymysły z Lakers, ala Rick Fox, czyli gracze przychodzący dużo wcześniej przed wielkimi nazwiskami.

      Odkąd pamiętam zespoły z sukcesami opierały drużyny na dwóch gwiazdach (Jordan-Pippen, Porter-Drexler, Thomas-Durmars, dalej nawet Hardaway – O’Neal) bo na tyle pozwalało salary cap , trend się nieco zmienił od czasów przejścia Sir Charlesa do Phoenix Suns. Po nim rozpoczęły się wędrówki gwiazd, np. Rodmana do Chicago, Schrempfa do Sonics do Paytona i Kempa, Hornacka do Utah do Stocktona i Malone’a. Gdzieś po drodze był transfer Drexlera do Houston i Rice’a do Lakers. Niezauważalnie przemknął Mullin do Pacers, ale z Millerem i Jacksonem oraz Rosem doprowadził Pacers do finałów. Warto też wspomnieć o Sacramento i Webberze-Divacu-Williamsie oraz Barkley’u-Drexlerze-Olajuwonie.
      Myślę, że drugim, ale niespełnionym Dream Teamem po wielkich Bulls z lat 1995-98 byli Portland TrailBlazers z Stoudemirem, Smithem, Pippenem, Wallacem i Sabonisem. Ten zespół można nazwać pierwszym zbudowanym tak wyraźnie pod Mistrzostwo. Smith i Pippen doszli w jednym sezonie i byli o krok od występu w finale (gdyby nie rzut Briana Shawa o tablicę i za trzy).

    8. Ej no nie do końca tak było z tymi gwiazdami.
      Bulls brali Rodmana, tak jak teraz bierze się Howarda – wielka niewiadoma i ryzyko. Rodman nie był typem Jamesa czy Duranta – jak jest w składzie to wygrywasz wszystko. W SAS dla przykładu Rodman był tzw.rakiem(poszedł do Bulls za Willa Perdue!!!).

      Z Harperem jest tak, że szedł do Bulls po kontuzjach kolan, które bardzo ograniczyły atletyzm. Wiadomo było, że nie będzie siepał po 25 ptk na mecz. Transformacja Harpera jest taka, jakby dziś Derrick Rose zmienił się w topowego obrońcę na PG. Kukoc wybrany w drafcie a Kerr…no bez jaj, żadna z niego nie była gwiazda jak szedł do Bulls.

      Co do Warriors to nie można mieć z nimi problemu. Jedyne dąsy są w stronę Duranta, że poszedł na łatwiznę.

      W ogóle to jestem przeciwnikiem mówienia o budowie „superteamu” jeśli połowa tego składu to wybrani w drafcie. To po prostu dobre wybory, których organizacja się trzyma. Budowa zaczyna się jak dokładasz Barkleya do pozyskanego wcześniej Drexlera, przekonujesz Bosha i Jamesa, żeby rzucili kochających ich Raptors i Cavs oraz kiedy dostajesz prawie za nic Carmello i Georga.

      Zresztą nieważne, wymieńcie jeden zespół który na przestrzeni ostatnich 15 lat zdobył mistrzostwo bez dwóch all-starów w składzie? Mi tylko Spurs 2014 i Mavs 2011 przychodzą do głowy.

    9. @ Triple eX
      W GSW nikt specjalnie z niczego nie rezygnował poza Durantem. Mają sporo szczęścia że kontrakty ich najlepszych graczy kończyły się w różnych latach a salary w ostatnich trzech urosło niebotycznie, więc te które podpisywali z Klayem, Iguodala czy Greenem po dwóch latach stały się bardzo opłacalne, nie wspominając o poprzednim kontrakcie SC. W tym roku Curry i Iggy nie zrezygnowali z niczego.

    10. @up hmmm, mogę się zgodzić że Spurs wykorzystali sezon bez Robinsona żeby sprowadzić Duncana i to zapoczątkowało ich tłuste sezony, Rodman? sorry ale chyba rozegrał półtora sezonu i wyleciał bo był totalnym dupkiem, Avery Jochnson, nie był gwiazdą, miał charyzmę i solidność, Elliott bardzo dobry (cenię bardzo gościa) ale do statusu gwiazdy jednak brakuje, poza tym zdobywali swoje mistrzostwo już powoli żegnając się z ligą, to nie jest dobry przykład (porównując do Bulls z Rodmanem, Harperem i Kukocem czy Warriors teraz)

    11. Spurs dostali Rodmana za Elliotta przy wymianie z Pistons. dzięki Rodmanowi Robinson bił rekordy strzeleckie, wygrał koronę strzelca wrzucając Clippers 70 punktów w ostatnim dniu sezonu oraz zyskał status MVP. Sprawdź statystyki Rodmana z tego okresu, ok 19 zbiórek na mecz jeśli dobrze pamiętam. Dodał Spurs sporo ikry, czyli czegoś, czego brakowało Robinsonowi.

    12. plus nikogo nie słuchał, miał jazdy psychiczne związane z życiem prywatnym (chyba jakiś rozwód i prawa do widywania dziecka), jasne że miał te zbiórki tego mu nie zabieram, ale to był chyba najbardziej pojebany okres

    13. te „jazdy” to miał ale grając jeszcze w Pistons, wtedy zaczęło się od tatuaży i wycinka imienia córki na włosach. Więcej można wyczytać z jego biografii „Zły do szpiku kości”/ rozwód, ograniczone prawa do widzeń z córką /

    14. wierzę na słowo Woy, nie czytałem, ale dużo wtedy o tym gadano przy okazji jego występów, Popa słuchał mało, Robinsona tylko kapkę tak to zapamiętałem z tamtego okresu, na ile miałem okazję obejrzeć jakiś mecz Spurs w tv…

    15. Pop nie znasz swojej:-) historii. Spurs prowadził John Lucas (potem Bob Hill), który świetnie pracował z trudnymi charakterami oraz wyciągał koszykarzy (jak Richard Dumas czy Lloyd Daniels) z kłopotów przy klinice antynarkotykowej. Akurat styl Lucasa pamiętam, bo wrzucił Spurs na wyższy poziom po legendarnym Sharku Tarkanianie.
      Popovich zszedł ze stołka w najgorszym sezonie Spurs, w 1996 (20-62), z czasów kontuzji Robinsona i z czasów Dominique’a Wilkinsa w Spurs (po powrocie z Grecji).

    16. nie miałem telewizora z kanałami NBA ;-) i byłem gówniarzem ile mogę pamiętać wstecz? można powiedzieć że w miarę dobrze od czasów Dream Team, końcówki „pierwszych” Bulls, finałów Magic Rockets i kapkę wcześniej ale nie streszczę ci tu w szczegółach Olimpiady w Seulu i.t.d.

      ile się tam wtedy zobaczyło? trochę Pacers trochę Pistons mecze były raz w tygodniu i to skróty, chyba nie muszę ci o tym pisać ;-)

  6. szkoda Blazers. W tym offseason olani kilkakrotnie, najpiew Milsap, George i Anthony. Może i Melo to nie byłoby zbawienie ale wkońcu jakiś poważny all star by przyszedł do Oregonu i wkońcu wyszliby z przeciętności. Milsap,

  7. Pop chyba wcale nie miales wtedy telewizora, bo nba leciała wtedy w tvp2 ;)

    1. Kolego @Łowea – w tvp 2 raz w tygodniu godz 16 piątek

      nie wiem nawet co to był Screensport… u mnie tego nie było

      DSF to z tego co wiem późniejsze czasy a nawet jeśli nie to i trak prędzej nie miałem anteny satelitarnej

      nie wiem jak inni ale ja miałem 2 programy w tv na początku lat 90tych a DSF z satelity to tak od 94-95 albo później, proste

  8. Wywołałem małą burzę, która zahaczyła przy okazji piękną historię ligi. Może małe wyjaśnienia z mojej strony bo mam wrażenie, że nie zostałem w 100% zrozumiany. Przede wszystkim nie umniejszam osiągnięć żadnej z wymienionych przeze mnie ekip, piszę tylko że ich istnienie było faktem. Również każda z wymienionych drużyn, dobrała przynajmniej jednego z wymienionych zawodników (nigdzie nie napisałem, że wszystkich), zatem jeżeli np. napisałem:
    Lakers: Bryant, O’Neal, Payton, Malone, Fox, Fisher
    To wcale nie oznacza, że moim wysmoliłem sobie iż LAL dobrali ich wszystkich w tym wspomnianego Foxa, ale jednak kogoś z nich tak, w tym przypadku Payton czy Malone. Podobnie sytuacja ma się do Rodmana w Bulls.

    @Woy, nawiązując jeszcze do Twoje wypowiedzi… GSW również byli wielcy przed transferem Duranta i zdobyli tytuł.

    @Bart, napisanie że polityka kontraktowa GSW to szczęście jest ogromnym nadużyciem. Proponuję dokładnie sprawdzić wartość zawodników kiedy podpisywali kontrakty i ile dostali. Tak z brzegu historia Iguodala’i z tego off-season, za enbiej.pl:
    'Jak poinformował Adrian Wojnarowski z Yahoo! Sports, Golden State Warriors porozumieli się z Andre Igoudalą w sprawie podpisania czteroletniej umowy wartej 48 mln$ …

    Ponoć Sacramento Kings oferowali Iggy’emu czteroletni kontrakt wart aż 56 mln$(…). Nuggets proponowali mu o 2 mln$ więcej, ale również nic z tego nie wyszło.’

    btw. Nie jestem fanem Wariorrs, ale szanuję ich za to jak zostali zbudowani i jak grają. Lubie wbrew wielu tą drużynę i tyle… czuć tam dobrego ducha zespołu.

    1. Jedno Mistrzostwo bez Duranta to wielkość? Bulls zdobyli trzy bez Rodmana i Iguodali. Nadal będę się trzymał, że Warriors więcej kupili niż zrobili. Tercet Green, Curry, Thompson dostał dwóch All Starów, natomiast ich rywali stać maksymalnie na trzech czyli Cavs lub Thunder. Za rok wiele się zmieni, gdy zacznie się podpisywanie nowych umów.
      Tak jak wspominałem, spłaszczasz pewne historie i składy, dorabiając teorię. Przypomnijmy większość drużyn z sukcesami miało w składzie dwóch All Stars. Nie przesadzajmy też z terminami Dream Team lub Big Three (Bulls mieli jedno big three a zeszłorocznego nie można tak porównywać, Celtics już widzą Big3 w Irvingu, Haywardzie i Horfordzie). Jako Big3 widzę też dawnych Rockets z Barkley’em oraz Mistrzów z Heat z DW,CB i LBJ. Natomiast weterani Lakers jak Payton i Malone a dalej Nash to po prostu byli emeryci u kresu kariery i do drużyn nie dołączyli w swoich prime.

    2. Nie pisałem że polityka transferowa GSW to tylko szczęście, ale że sporo go maja w związku ze wzrostem salary, które w ciągu czterech ostatnich sezonów wzrosło o 41mln. Kiedy Klay czy Green podpisywali kontrakty salary wynosiło 70mln a oni podpisali odpowiednio 4 i 5 letnie umowy ze srednim wynagrodzeniem 16-17mln co dziś jest okazją patrząc na kontrakty najlepszych. dodajmy że wtedy SC miał jeszcze ważny kontrakt na 2 lata warty 12mln/sezon.
      A odnosiłem się głównie do twojego zapisu o tym że GSW świetnie rozmawiają z zawodnikami i Ci idą na ustępstwa, co nie jest poparte żadnymi dowodami. Klay i Green wzięli na tamten czas wysokie kontrakty bez specjalnej zniżki, SC wziął teraz maksa bez żadnej zniżki żeby pomoc zatrzymać Iguadole czy Livingstona. Jedynie KD odpuścił dużo ale utaj wpływ zarządu GSW był raczej marginalny. Co do kontraktu Igły to ma 48/3 a nie na cztery lata o czym pisałeś, i tez nie odpuścił kiedy chcieli mu dać 42/3. Jako faworyt do mistrzostwa mają sporo zawodników za grosze którzy ida za pierścieniem więc nie widze tu specjalnych ustępstw zawodników i wspaniałych zdolności negocjacyjnych GM’a GSW.
      Jest to senswonie zarządzana organizacja i dobrze zbudowali skład ale jak każdej innej druzynie dopomogło szczęście w draftach i czas w którym zebrali odpowiednia grupę zawodników.

  9. @Woy,
    'Tercet Green, Curry, Thompson dostał dwóch All Starów(…)’

    Ten tercet dostał jednego All-Stara (w umie już weterana?) tj. AI9 i zdobyli majstra. Sezon później otarli się o mistrza którego ostatecznie zdobyli Cavs, przypomnę że były pewne kontrowersję dotyczące sędziowania (nie mówię czy słuszne czy też nie). Fakt jednak nie zdobyli mistrza. Później dostali Duranta więc nie mieli szansy dalej się wykazywać bez niego. W międzyczasie stracili Barnesa który był dość ważnym zawodnikiem w mistrzowskim zespole.
    Fakt, że określenie ich zespołem wielkim może być nadużyciem, bo wielkości ta trójka nie miała kiedy udowodnić, ale byli już wtedy wybitni… Jeżeli masz wątpliwości, to przypomnij sobie kto stworzył nowy kierunek w którym poszła ta gra… i to właśnie jest wykładnik wybitności…

    '(…)natomiast ich rywali stać maksymalnie na trzech czyli Cavs lub Thunder. ’

    Żartujesz??? Czyja to wina??? Cavs mieli większy wydatki niż Warriors… Podejmowali fatalne decyzję kadrowe. Przypominasz sobie ile zapłacili np. Tristanowi Thompsonowi??? To nie jest żaden agrument… chyba że chcesz pokazać zajebistość zarządzania Warriors to zgoda.

    'Tak jak wspominałem, spłaszczasz pewne historie i składy, dorabiając teorię.’

    Nie oceniłem i nie poddałem w dyskusję żadnych historii, a tym bardziej ich nie zanegowałem. /nie dorobiłem też ŻADNEJ teorii… posłużyłem się czystymi faktami… jeżeli widzisz w moich wypowiedziach jakąś teorię wyssaną z palca… wypisz ją… KONKRET…
    Tylko zanim zaczniesz to proszę przeczytaj dokładnie to co piszę… bo dalej mam wrażenie że przeinterpretowujesz sobie moje słowa, albo nie chcesz zrozumieć tego co piszę. Znając Cię trochę, obstawiam jednak to pierwsze.

    'Natomiast weterani Lakers jak Payton i Malone a dalej Nash to po prostu byli emeryci u kresu kariery i do drużyn nie dołączyli w swoich prime.’

    Jeżeli nawet odejmiemy z mojej listy LAL z Malone’em i Payton’em to dalej lista jest pokaźna. Nash nawet jeżeli był weteranem to jeszcze dość wybitnym, a poza nim byli Gasol, Bryant i dochodzącym Howard. Przypominam, że Howard przychodził do LAL jako fantastyczny zawodnik. Najlepszy center i jeden z najlepszych obrońców ligi.

    Podsumowując:
    – GSW zostali wybornie stworzeni od podstaw,
    – GSW są znakomicie zarządzani,
    – GSW wyznaczają nowe trendy i są wybitni,
    – GSW są tak dobrzy, że dla wszystkich w lidze wydaje się ważniejszym wygrać z nimi niż zdobyć mistrza – w sumie to niby jednoznaczne,
    – GSW nie zapoczątkowali trendu budowania (tym bardziej kupowania) super drużyn.

    1. nie są aż tak dobrzy, mają po prostu 4 bardzo dobrych zawodników co daje możliwość grania dwoma piątkami na równym bardzo wysokim poziomie, ale dopiero przyjście Duranta pozwoliło im na ten luz że są troszkę nie do pokonania. .i jak słusznie ktoś powyżej zauważył to pretensje przeważnie nie są kierowane w stronę organizacji Warriors tylko osoby samego Duranta, dodatkowo dochodzą kolejne smaczki typu polemika Duranta w mediach społecznościowych, Zaza, sędziowanie i.t.d. GSW są superteamem większym niż byli Bulls wtedy bo mimo wszystko wtedy liga była mocniejsza albo może inaczej było więcej koszykarzy wybitnych którzy reprezentowali więcej drużyn i to zamazuje dzisiejszą rzeczywistość

    2. Ściągnęli Iguodalę , gracza All Stars z Nuggets. Dobrali Duranta i chcesz mi powiedzieć, że to sam talent, a nie pieniądze zdecydowały?

      Pisaliśmy na tej stronie kilkukrotnie (i sprawdź w Wikipedii – osiągnięcia, indywidualne dokonania, uczestnictwo z kadrze USA) jak można Iggy’ego uznawać za rollsa lub gracza drugiego planu? Gwiazda nieco mniejszego formatu.

      Czy jakby Kevin miał przyjść za 2.3 mln USD też poszedłby do GSW?

      GSW wygrali dwa tytuły w trzy lata, przy wielkim udziale „najemnika” Igudodali. Dodatkowo kupili kolejnego gracza z topu ligi , Duranta.
      Myślisz , że wygraliby finał bez niego? Obaj MVP finałów.

      GSW rozwalili system, a pozwolił im na to Silver. 2020 następny lock out?

      Wracając do moich ulubionych czasów, ABSTRAKCJA: w 1993 roku nie mamy końca pierwszej ery Jordana. Do Bulls za minimum przychodzi gracz pokroju Iguodali, Isiah Thomas (już nie gwiazda:-);-) Po finałach w 1995 przejmują Shawna Kempa, który chciał wywalczyć upragniony tytuł, ale z Sonics dostał z największym rywalem..
      Mamy Jordana (Curry’ego) Pippena (Thompsona) Granta (Greena) Thomasa (Iguodalę) i Kempa (Duranta).

      Czujesz to?

  10. ’nie są aż tak dobrzy, mają po prostu 4 bardzo dobrych zawodników’

    MROK… To jakieś absurdalne zdanie. Zaprzeczasz sam sobie… logicznie to zdanie jest absurdalne… Drużyna ma 4 bardzo dobrych zawodników, w sumie to top10 ligi wg. wielu… ale to nie czyni ich 'tak dobrymi’… To tak jakbyś napisał, że masło który ma 100% tłuszczu nie jest tłuste tylko zwyczajnie ma dużo tłuszczu.

    1. wiem że brzmi głupio, może powinienem napisać „nie byli aż tak mocni… ale KD dołączył”

    2. ogólnie chciałem zaznaczyć że chyba się jednak zgadzamy, w pierwszym moim wpisie pod tym tematem napisałem: „GSW stworzyli superteam i bezpowrotnie zmienili NBA mają w rosterze 2 zawodników z top 10 + 2 z top 20 powiedzmy, nie widzę powodu dlaczego miałbym dla nich szukać taryfy ulgowej czy usprawiedliwień ;-)”

      Ty piszesz: „Drużyna ma 4 bardzo dobrych zawodników, w sumie to top10 ligi wg. wielu…”

      Tylko że zacząłeś wątek skąd ludzie mają takie pretensje (niepotrzebne) do GSW?

      Nie wiem jak inni, u mnie przeważyła osoba Duranta, nie miałem problemu z GSW kiedy zdobywali mistrza bez jego udziału, tylko tyle…

      a teraz dochodzą kolejne sprawy, i reaguję już z poziomu osoby uprzedzonej do tej drużyny tyle

      ogólnie myślę że w wielu kwestiach się zgadzamy, pozostaje kwestia indywidualnego podejścia, tyle z mojej strony, i tak głupio że znowu się wmieszałem w ten temat ;-) Pozdrawiam Triple eX, to była sympatyczna wymiana poglądów

Comments are closed.