Off-season 2017: Stan, Drumm i Little Caesars…

Kiedy trzy sezony wstecz, za sterami byłych Mistrzów NBA stawał Stan Van Gundy, fani drużyny z Detroit mieli nadzieję na powrót do play off i regularną walkę o II rundę. Trener, który miał dłuższą przerwę od momentu opuszczenia Orlando Magic wziął na swoje barki podwójną funkcję, po pierwsze by przebudować zespół w kierunku swojej taktyki, po drugie by wyjść ze stanu w jakim tkwili Pistons i pchnąć ich na nowe, szybsze tory prowadzące w lepszą przyszłość. To tak w skrócie, bowiem ostatni sezon okazał się znów rozczarowaniem, a kolejne ruchy w zespole nie wlały optymizmu. Z pewną dozą niedowierzania oraz przy braku głębszej koncepcji patrzę na ruchy Tłoków podczas kończącego się off-season.

STAN…

Od razu na wstępie zaznaczę, iż nie jestem fanem Stana Van Gundy’ego. Uważam, że jego pomysły i wizje koszykarskie skończyły się wraz z upadkiem dawnego Orlando Magic, z jeszcze all-starowym Dwightem Howardem. W Detroit ten sam Van Gundy próbował wrócić do koncepcji grania inside-outside (Howard – Anderson vs Drummond – Harris) i znów próbował opierać drużynę o rzucającą jedynkę (duet Nelson – Alston vs Jennings – Jackson). Ogólnie założenia były podobne, system zbliżony do dawnych Magic, a koncepcja gry niewiele odbiegała od pewnych schematów na stałe tkwiących w głowie SVG. Z ważnymi detalami.

Andre Drummond nie jest takim atletycznym monstrum, ani nie garnie się aż tak do gry ofensywnej, jak to miało miejsce przy orginalnej wersji najlepszego Howarda. Dodatkowo, kiedy Jameer Nelson ocierał się o mecz gwiazd, Reggie Jackson tylko marzył by tam wystąpić. Na dodatek Reggiemu przytrafiła się kontuzja i po jego powrocie chemia w zespole z Mo-Town została zaburzona. (znacznie lepiej prezentował się Ish Smith, który bardziej efektywnie prowadził ekipę). Do dziś nadal nie wiemy i nie jesteśmy przekonani, czy za chwilę RJ nie poleci w inną część Stanów Zjednoczonych, przy potencjalnej wymianie. Efekt, niepewność w drużynie i niejasna sytuacja przed startem sezonu.

DRUMMOND

Dokładnie rok temu, zawodnik, który zapowiadał się na podkoszową bestię i dominatora osiągnął 5-letnie porozumienie z klubem na mocy którego zainkasuje 130 mln USD. Umowa spodziewana, umowa zakładana wśród sterników Tłoków i w końcu umowa która ostudziła moblizację w ciele Drummonda (przynajmniej z mojego punktu widzenia). Historia NBA pokazuje, że długie i wysokie umowy działają różnie – a czasami gorzej – na graczy młodego pokolenia. Po złocie z Mistrzostw świata z 2014 roku oraz awansie do All Star Game 2016 zostały wspomienia, a sam bohater wielkiego kontraktu wrócił do poziomu sprzed ASG (1.1 blk najniżej w karierze, 13.6 pkt – trzeci najniższy wynik w karierze oraz niemal o 3 oczka mniej od poprzedniego a zarazem najlepszego sezonu). btw. osobiste? nadal na poziomie przedszkolaka (38%).

Sam zastanawiam się czy Pistons nie powinni zaryzykować i poszukać możliwości wymiany ciągle młodego – bo 24-letniego centra – wstawiając do pierwszej piątki Bobana Marjanovića oraz pójść bardziej w stronę ofensywy. Dziś przy small-ballowym graniu, z nastawianiem na wyższe tempo i sporą liczbę rzutów trzypunktowych można zbadać rynek pod kątem zainteresowania centrem. Coś nierealnego co jeszcze przychodzi mi do głowy, może spróbować wyrwać z Memphis samego Marca Gasola (również czyniącego postępy na dystansie) w zamian za bohatera ostatnich akapitów?

BRAK WYRAŹNYCH WZMOCNIEŃ

Niestety drużyna z Michigan więcej straciła niż zyskała. Aaron Baynes jest już rezerwowym Boston Celtics, a w tym samym klubie – w ramach wymiany za Avery’ego Bradley’a – znalazł się topowy defensor SVG – Marcus Morris. Oczywiście te dwie zmiany otwierają większe i częstsze możliwości gry dla Stanley’a Johnsona oraz wspomnianego Bobana Marjanovića. Dobrze dla nich, ale czy to właśnie ci gracze dadzą powiew świeżości czy obudzą nowe pomysły nie tylko w głowie trenera, ale i w ligowej rzeczywistości – na boisku?

Kolejny ubytek, Kentavious Caldwell-Pope nie mógł doczekać się nowej, długiej i wysokiej oferty ala Drummond i wyemigrował (19 mln USD za jeden sezon gry) do gorącej Kalifornii i Los Angeles Lakers. Oczywiście, w jego miejsce, wskoczy do piątki pozyskany z Bostonu Bradley. Wszyscy jednak dobrze pamiętamy, że za 10 miesięcy działacze Tłoków staną przed bliźniaczą sytuacją : dać Bradley’owi maxa czy nie?

Bardzo optymistycznie patrzę w stronę Luke’a Kennarda, typowego shootera i absolwenta Duke. Leworęcznego 21-latka, który może być kimś na miarę JJ Redicka (zwłaszcza przy Van Gundym) albo jeśli nie dostanie zbyt wielu szans na grę i rozwój – może skończyć jak ex zawodnik Tłoków Kyle Singler. Pierwsze odpowiedzi na temat roli dla Kennarda otrzymamy w nadchodzącym pre-season.

CO Z JACKSONEM?

Reggie Jackson miał być liderem Pistons, wychodząc z cienia Russella Westbrooka. Po transferze do Detroit sam zawodnik mocno pracował na miejsce startera, dystansując (również przez kontuzję rywala do składu) Brandona Jenningsa (BJ został wymieniony do Magii, ustępując wyraźnie miejsca nowemu liderowi na obwodzie Tłoków). Jackson poczuł wiatr w żagle, zyskał pewność siebie również będąc ważnym elementem układanki SVG. Drugi sezon Jacksona w Mo-Town równał się awansowi do play off drużyny. Po 6 latach nieobecności fani Tłoków przeżyli „deja vu”. Znów Cavs i znów sweep niczym klątwa. Czy fani Pistons znów poczekają 6 lat na play off?

NOWA HALA, NOWE NADZIEJE

Little Caesars Arena, którą budowano 2 lata i nakładem 863 mln USD stała się nowym domem Pistons. 21 tysięcy fanów Tłoków nie będzie musiało wyjeżdżać aż 50 km poza miasto – do Palace of Auburn Hills – a na mecze koszykówki uda się do centrum miasta. Pistons dzielą Arenę wraz z hokeistami Detroit Red Wings i obie ekipy mają nadzieję na lepsze lata i regularną walkę o wyższe cele (w przypadku Czerownych Skrzydeł ostatnie lata w NHL to albo brak awansu do play off, albo eliminacja w pierwszej rundzie).

Podsumowanie: Detroit Pistons zakończyli ostatni sezon na poziomie 37. zwycięstw. Byli od 4 zwycięstwa od play off, które przegrali z Chicago Bulls. Biorąc pod uwagę ruchy i odejścia z Chicago oraz sytuację w Atlancie Hawks możemy znów sondować, iż Tłoki powalczą o miejsca 7-8 na Wschodzie. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakty, iż Charlotte Hornets i Miami Heat wzmocniły swoje składy, to Stan Van Gundy & Spółka znów mogą obejść się z play offowym smakiem…

Tak naprawdę wiele zależy od wkomponowania się w zespół nowych trybików – jak Bradley czy Kennard oraz ułożenie współpracy na linii Jackson-Drummond. Osobnym tematem jest rozwój Stanley’a Johnsona. Czas pokaże jaką receptę na sukces (awans do play off) znalazł Stan Van Gundy, czy w ogóle ją znalazł/znajdzie?

Komentarze do wpisu: “Off-season 2017: Stan, Drumm i Little Caesars…

  1. Drummond z mentalnością nastolatka, jeśli tego nie zmieni to nic z niego nie będzie. Jackson do wymiany, psuje chemię w ekipie. SVG do zwolnienia – raz bo nowy trener = nowe pomysły, może to coś rozrusza zawodników, dwa – bo nie daje grać młodym. Cieszyłem się z przyjścia SVG, ale efektów nie widać. Bradley – wierzę w niego, gość jest poukładany, może inni wezmą z niego przykład, powinien być liderem w szatni i na boisku. Jeśli będą jednak grali tak jak w zeszłym sezonie to nie pozostaje nic innego jak zaorać Motown

  2. Cleveland-Boston-Toronto-Washington-Milwaukee – tej piątki Detroit na pewno nie przeskoczy. DO tego uważam że Miami i Charlotte też raczej poza ich zasięgiem. Philiadelphia czy nawet NY mają też większy potencjał moim zdaniem. Nie będzie play-offów i w sumie nie widać też szansę na rozwój skoro ich lider już przestał się rozwijać w wieku 24 lat. Bradley to fajny gość, ale to nie jest półka na lidera drużyny (przynajmniej nie na boisku) – to fajny 3&D player. Brać przykład z Sacremento czyli wrzucić granat i rozpocząć od nowa.

  3. Wow ;-D Marc Gasol w Detroit to faktycznie coś nierealnego, to chyba dosłownie ostatnia drużyna w której bym go widział, chyba by musieli do Drummonda srogo dołożyć, tak mniej więcej połowę Pistons żeby można było zacząć pertraktacje ;-)

  4. A może postawią na obronę i zrobią ze swojego kosza fortece ? Ciekawy jestem czy takie coś by wypaliło i jak by to wpasowało się w dzisiejszą NBA. Zawsze by było ciekawie zerknąć jak tłoki żelazną obroną niszczą zapędy ofensywne poszczególnych ekip jak kiedyś.

  5. I tak, i nie, bo w Memphis strasznie siadła chemia, o czym Gasol nie omieszkał wspomnieć na eurobaskecie. Niedźwiadki się sypią i nie wiem czy sam Gasol nie będzie chciał zmienić miejsca jak tak dalej pójdzie. Ma tylko 2 sezony ważny kontrakt i jak włodarze uznają, że Gasol nie podpisze przedłużenia mogą chcieć go opchnąć za młodzieniaszka, chociaż kierunek Pistons również uważam za bardzo mało realny i atrakcyjny.
    SVG moim zdaniem ma bardzo słaby roster. Jest moim zdaniem jednym z lepszych fachowców w branży, ale po prostu nie ma kim grać. W tym zespole brakuje siły ognia. Bradley świetnie się sprawdza jako shooter, ale on nie potrafi sam wygenerować czegokolwiek. Jackson w formie jest do przyjęcia, ale pewnego poziomu nie przekroczy. Moim zdaniem SVG wpadł, bo jest zbyt ambitny, żeby odpuszczać i tankować, ale ma zbyt słaby zespół na play-offy. Klasycznie utknął w trzeciej ćwiartce wschodu (pozycje 10-13) i nie odbuduje się przez draft.

  6. Myślę, że ogólnie prognoza zbyt pesymistyczna i takie były też 2 lata temu a potem jednak dobry sezon wyszedł. W zeszłym roku wszyscy spodziewali się przynajmniej 2 rundy PO a wszyło wielkie fiasko i jakiś kuriozalny sezon z fatalnym wynikiem. Moim zdaniem on się nie powtórzy i jakiś progres będzie. Jest kilka zmian w składzie, strata KCP owszem bolesna ale też pamiętajmy jak on grał, 2 mecze dobre i zaraz 3 słabe a to rzutowało często na wynik całego zespołu. Liczę, że Bradley jednak zmieni oblicze drużyny a SVG coś zmieni w swojej głowie a propos młodzieży. Szkoda, że nie udało się wymienić Jacksona ale daję mu czystą kartę na ten sezon, zobaczymy, GO PISTONS!

  7. Moim zdaniem Andre jest kluczem. Przy takich warunkach, sile i motoryce Pingwina uważam, że powinien być rok w rok typowany do Defensive Player of the Year. Zawsze myślałem o nim „drugi Ben Wallace” – od jakiegoś czasu wychodzi, gra, zbiera te piły ale nic poza tym. Cisza.

    Druga rzecz czyli poprawienie ofensywy. Trafianie 50% z linii to podstawa. Inaczej mamy z Drummonda drugiego Biedrinsa, któremu fatalna skuteczność rzutów z linii zniszczyła karierę. Nie o samą skuteczność chodzi ale też o psychikę. Biedrins w pewnym momencie kariery zaczął unikać kontaktu fizycznego z obawy rzutów osobistych. 7 stopowy center… Niestety historia pokazuje, że osobistych wysocy nie sa w stanie się nauczyć. Nie znam jednego przykładu zawodnika, który z 40% wskoczył na np.60%. DeAndre, Biedrins, SHAQ, C. Dudley, Ben Wallace, Howard i kilku innych całą karierę zmagali się z horrorem na linii. To siedzi głęboko, Drummond tego też nie pokona.

    Trzecia rzecz. Drummond nie gra nawet 30 minut w meczu. Jest to bardzo niepokojące jak na gościa z olbrzymim kontraktem, będącego twarzą organizacji. Nie oglądam Pistons więc nie wiem, czy to przez osobiste(nie gra w końcówkach), czy przez to, że ofensywnie nadaje się tylko do dobitki po zbiórce i ogranicza SVG opcje. Nie powinno tak być.

    Wszystko to sprawia, że budowanie wokół Drummonda drużyny to robienie z Pistons co najwyżej średniaka na następną dekadę.

Comments are closed.