CRUNCH TIME: Tykająca bomba w Nowym Orleanie

Gdybym miał się zabawić w sapera i wskazać najbardziej zagrożone wybuchem miejsce na mapie NBA, to na dzień dzisiejszy wskazałbym klub z Luizjany. Pelikany obrały dość specyficzną drogę budowania zespołu, bardzo ryzykowną, ale nie mówię, że nie wartą ryzyka. Wręcz przeciwnie. Podoba mi się to, że poszli pod prąd.

Tylko martwe ryby płyną z prądem, do takiego wniosku musieli dojść w zeszłym roku w Nowym Orleanie. W czasach, kiedy gra ucieka ze strefy podkoszowej, Dell Demps postanowił zebrać dwóch najlepszych środkowych ligi. Kiedyś w takim zamyślę długo lubowali się Houston Rockets, a potem ich rywale zza miedzy postanowili do Davida Robinsona dobrać młodego środkowego Wake Forest, niejakiego Tima Duncana, którzy szybko zwojowali ligę.

Demps poszedł tym tropem i do niemiłosiernie eksploatowanego w ekipie Pels Davisa, postanowił dokomponować DaMarcusa Cousinsa. W taki o to przebiegły sposób mamy w lidze kolejny duet Twin Towers, który niejako jest w kontrze do współczesnej koszykówki.

Jeśli taki był zamysł GM’a Pelicans, to chyba lepszego kandydata znaleźć nie mogli. Akurat Cousins to współczesny „Enfant terrible” ligi. Zatem w całym tym szaleństwie jest metoda… chyba.

Obaj panowie grali w Kentucky, a John Callipari potrafi wychować koszykarzy. Dwójka ta ma zatem dobre referencje na owocną współpracę. Pochodzą z tej samej szkoły basketu, Davis był następcą DMC, a więc dziś to powinno świadczyć na ich korzyść.

Tutaj jednak pojawia się moim zdaniem pierwszy zgrzyt. Pelicans to ekipa Davisa. Jak zatem Cousins ma zaakceptować rolę „pomocnika” skoro, do tej pory on też był tym pierwszym. Powszechnie wiadomo, że ego DaMarcusa może nakryć na mapie cały Texas ( i pewnie jeszcze spory kawałek Meksyku). Koniec poprzedniego sezonu nie był zbyt owocny i jeśli w tym sezonie znów nie będzie dobrych wyników atmosfera może się lekko popsuć (delikatnie mówiąc).

Gdyby jednak Davis z Cousinsem znaleźli wspólny język, to reszta ligi powinna zacząć z większym szacunkiem patrzeć na team z Luizjany. Nawet mimo sporych braków w składzie (brak jakości na pozycji 2-3), są w stanie sporo namieszać.

Potrzebny do tego jest jednak trener z autorytetem, a nie wiem czy Alvin Gentry takowy ma. Jeśli Cousins nie miał szacunku do George’a Karla, to czemu ma niby w trudnych momentach ufać trenerowi, który sukcesów jak na razie nie odnotował.

 

NEW ORLEANS, LA – OCTOBER 28: Anthony Davis #23 of the New Orleans Pelicans dunks against the Orlando Magic on October 28, 2014 at Smoothie King Center in New Orleans, LA. NOTE TO USER: User expressly acknowledges and agrees that, by downloading and or using this photograph, User is consenting to the terms and conditions of the Getty Images License Agreement. Mandatory Copyright Notice: Copyright 2014 NBAE (Photo by Layne Murdoch/NBAE via Getty Images)

 

Na sam koniec zostawiłem sobie jeszcze jednego rodzynka – nazywa się Rajon Rondo. Ostatnio zmienia kluby jak Charlie Sheen kobiety i to nie dlatego, że jest tak olbrzymie zapotrzebowanie na jego usługi. Rondo jest graczem nietuzinkowym, ale i kapryśnym. Nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać. Jeśli będzie chciał, to moim zdaniem będzie fajnym uzupełnieniem tej układanki (jako backup dla Jrue Holiday’a). Może dać wiele temu zespołowi, ale może też sporo napsuć krwi.

Z szatni Chicago dochodziły słuchy, że ponoć młodzi gracze bardzo chwalili sobie współpracę z RR, a narzekali na brak zaangażowanie m.in ze strony Wade’a.  To daje nadzieje, na to, że jednak Rondo nie musi być taki straszny jak go malują. Być może w całym tym zamieszaniu odnajdzie właściwe miejsce do kontynuowania swej kariery. Ma doświadczenie, ma sukcesy, ma umiejętności, teraz musi zrozumieć jeszcze swoje położenie.

Ciekawostką jest fakt, że w trakcie swego pobytu w Sacramento, Rondo zaliczał 11,9 asysty na mecz, a spora część tych podań lądowała w dłoniach wspomnianego Cousinsa. Teraz drogi obydwu koszykarzy łączą się ponownie. Pytanie: z jakim skutkiem tym razem?

Patrząc na obecną sytuację Pelikanów to widać gołym okiem, że są tykającą bombą. Opcje są dwie, albo wybuchnie ich talent i zespół zacznie iść w górę, albo wszystko skończy się kompletną ruiną. Nie widzę tu szans na status quo do poprzednich rozgrywek. Rywalizacja na Zachodzie jest znacznie trudniejsza, a to tylko obrazuje jak wielkie ryzyko podjęto gromadząc obok siebie trzech samców alfa.

PS.

Pamiętam też o Jrue Holiday’u, ale nie sądzę, żeby on był zarzewiem jakiegokolwiek konfliktu. On akurat powinien być tym pozytywnym energizerem zespołu, co widać w mediach społecznościowych.

 

Komentarze do wpisu: “CRUNCH TIME: Tykająca bomba w Nowym Orleanie

  1. Pawle kiedy w Houston przywitamy Melo i Josha Smitha? :)

    1. Josh trenuje z chłopakami z Hou. Melo jest tu zbędny. Potrzebny dobry backup dla CP3 bo całego sezonu bez urazu nie ugra…

  2. po co? jak sie posypie to Harden wskoczy na jego miejsce.

    1. żeby zrobić postęp w odniesieniu do ubiegłorocznych rozgrywek :)

  3. prosze cię… musiałoby się GSW posypać by zrobili postęp. więc nie widze tego na dzień dzisiejszy (nawet tro z MIAMI zdobyło tytuł w 2gim roku gry razem, wiec zakladam, ze teraz GSW będzie nie do zatrzymania)

  4. Warto jeszcze wspomnieć o Ianie Clarku, moim zdaniem rozwinie skrzydła w Nowym Orleanie i będą z niego ludzie, ale nie rozumiem czemu go sprowadzili skoro jest Rondo i Holiday, na ich miejscu bardziej bym poszukiwał kogoś na trójkę.

  5. wspaniały popis oratorstwa ;-) podobało mi się, szczerze

  6. mają dupowatego trenera i to zepsuje wszystko. nie wiem co on jeszcze tam robi.

  7. Trochę a propos – No i właśnie tego nie rozumiem w Chicago – młodzi (na których niby stawiają) chwalą RR – Butler i Wade proszą włodarzy Bulls by nie wykorzystywali opcji w kontrakcie RR bo trzech samców alfa to za dużo – ci odpuszczają Rondo a potem JB do z Minnesoty i jeszcze chodzą słuchy, że Wade’a tak naprawdę nie chcą i mają wykupić jego kontrakt.

    O co tam chodzi???????

  8. Dlaczego Holiday miałby nie być pozytywny? Za 25 baniek dla kontuzjogennego drugoplanowego rozgrywającego, kto by nie miał bezustannego banana na twarzy.
    Pelicans mają dwa podstawowe problemy. Pierwszy to chęć natychmiastowego otoczenia Davisa solidnymi zadaniowcami, a wychodzi im dawanie grubych baniek ligowemu szrotowi typu Asik, Hill, Moore, Ajinca i uwaga Holiday zarobi więcej niż Davis. Brakuje cierpliwości i uważam, że Davis jest asem w rękawie i wielu weteranów chciałoby grać z takim młodym kocurem za rozsądne pieniądze. Drugi to trener murzyn. Mogliby pójść po rozum do głowy i zatrudnić białego.

    1. Jrue Holiday to nie jest jakiś tam ligowy szrot, zarobi bo postanowiono na niego postawić, ktoś tam w niego wierzy, wg mnie może być jednym z lepszych zawodników w najbliższych latach i tego mu życzę, po raz kolejny powtórzę takie asy jak KAT czy Davis zarobią jeszcze swoje pieniądze, nie ma co robić z tego problemu

  9. Nie napisałem i nie uważam, że szrot, ale często jest kontuzjowany i można łatwo znaleźć rozgrywających na podobnym poziomie zarabiających wiele mniej. Rubio, Teodosic, Rose, Bledsoe, Jackson, Teague, Schroeder, Walker, Dragic, Hill. Jest wiele opcji, wymiany, free agenty, draft, więc dlaczego aż tak przepłacili.
    Bardzo chciałbym się mylić, ponieważ kibicuję drużynom z peryferii dużej ligi. Fajnie jak Timberwilki, Bucksy, Pelicansy, Nuggets czy Blazers ogrywają Lakers, Celtics, Bulls, Knicks, Rockets.
    A co do zarobków KATa i Davisa, uważam że są liderami i nie powinni mieć w drużynie ogórów zarabiających więcej od nich, tak dla zasady i jasności kto jest liderem. Holiday powinien dostać 85/5, a Orleans mieliby fundusz na solidnego zadaniowca, np. cj miles, tony snell, patrick mils, pj tucker.

  10. Widzę ze tu nikt nie wie ze J Holiday będzie grał na SG obok Rondo. Ja jako kibic Pels uważam ze to dobry pomysł. Bo jest dobrym graczem ale ma slaby przegląd pola.

Comments are closed.