Podsumowania sezonu 2016/17: Memphis Grizzlies

Memphis Grizzlies weszli w nowe rozgrywki z dwoma świeżymi maksymalnymi umowami w payrollu oraz nowym trenerem i mieli nadzieję na poprawę siódmego miejsca z sezonu 2015/16. Choć nowy nabytek zespołu Chandler Parsons od początku sezonu miał problemy z kolanem, to po zmianie pierwszej piątki (kosztem Zacha Randolpha do podstawowego ustawienia wskoczył JaMychal Green) zespół Niedźwiedzi bardzo dobrze wszedł w sezon i z bilansem 17-8 byli piątą drużyną Zachodu. David Fizdale zmienił styl gry drużyny na bardziej „nowoczesny”, nie ucierpiała przy tym obrona będąca przez lata znakiem rozpoznawczym zespołu, kontuzje tym razem nie były aż takim problemem (z trzonu drużyny najwięcej spotkań – 13 – opuścił Mike Conley) i do przerwy na All-Star Weekend Memphis utrzymywali niezłą dyspozycję, choć nie zagrażali czołowym zespołom w konferencji. Potem złapali swój pierwszy poważny dołek i Fizdale był zmuszony po raz kolejny zmienić wyjściowe ustawienie, tym razem wrzucając do niego Vince’a Cartera. Grizzlies stracili szansę na coś więcej niż siódme miejsce, natomiast spokojnie dobili do końca rozgrywek bez obaw o utrzymanie się w playoffach. W nich Grizzlies ponownie wpadli na San Antonio Spurs i pomimo braku kontuzjowanego Allena udało im się napsuć trochę krwi Ostrogom. Świetną rywalizację z Kawhi’em Leonardem odbył Conley, natomiast ostatecznie lepszy okazał się ten pierwszy i Niedźwiedzie wyjechały na wakacje po sześciu meczach.

Mój typ przed sezonem: 44-38, 6. miejsce w konferencji
Sezon 2016/17: 43-39, 7. miejsce w konferencji

Playoffy: 2-4 z San Antonio Spurs


Świetny początek

David Fizdale już na początku swojej pracy zmienił nieco styl gry zespołu, jak i pierwszą piątkę i działało to bardzo dobrze na początku sezonu. W fantastycznej formie był ponownie Marc Gasol, dobrze spisywał się (przed odniesieniem kontuzji) Mike Conley i Niedźwiedzie wygrały aż 17 z pierwszych 25 spotkań sezonu, będąc na początku grudnia piątą drużyną w konferencji zachodniej z minimalną stratą do czołowej czwórki. Mieli w tym czasie zdecydowanie najlepszą obronę w lidze, tracąc zaledwie 99.5 punktu na 100 posiadań i choć ich ofensywa w nowym systemie nie wyglądała jeszcze zbyt obiecująco, to rywale mieli bardzo duże problemy, by przeciwstawić się ich intensywności gry. Dzięki zaliczce uzyskanej w pierwszej części sezonu, Grizzlies pomimo wzlotów i upadków w dalszej części rundy zasadniczej, praktycznie w żadnym momencie rozgrywek nie musieli martwić się o to, czy awansują do fazy posezonowej.

Nowe maksymalne kontrakty

Władze Grizzlies latem nie szczędziły pieniędzy na rynku wolnych agentów i zapłacili aż 153 miliony dolarów za 5 lat gry Mike’owi Conleyowi, by zatrzymać go w drużynie. Oprócz tego wydali także 94 miliony dolarów za 4 lata, sprowadzając w ten sposób Chandlera Parsonsa i poprawiając w ten sposób swoją rotację na skrzydłach. Ten pierwszy bardzo szybko odpłacił się managementowi Niedźwiadków dobrą grą i w końcu relatywnie zdrowym sezonem. Przez uraz pleców nie zagrał w kilkunastu spotkaniach przed All-Star Game i nie dostał angażu w swoim pierwszym meczu gwiazd, ale to były najlepsze rozgrywki w jego karierze. W 69 spotkaniach zdobywał średnio 20.5 punktu, 6.3 asysty i 3.5 zbiórki, trafiając ze skutecznością 46% z gry i 40.8% za trzy punkty. Bez niego na parkiecie Grizzlies zdobywali o 9.2 punktu na 100 posiadań mniej i nie mogli w tym czasie liczyć na drugiego z „maksymalnych” graczy. Parsons od samego początku rozgrywek borykał się z kontuzją kolana, a kiedy wychodził na parkiet był absolutnie nieprzydatny zespołowi. W marcu okazało się, że zerwał łąkotkę i wypadł z gry już do końca rozgrywek. W swoim pierwszym sezonie w Memphis zagrał w 34 spotkaniach, zdobywając w nich 6.2 punktu i 2.5 zbiórki w 19.9 minuty gry, rzucając ze skutecznością 33.8% z gry.

Zmiana stylu Fizdale’a

David Fizdale po raz pierwszy w swojej karierze został pierwszym trenerem w drużynie NBA i w odróżnieniu od Dave’a Joergera, który dość wiernie kontynuował to, co zaczął w Memphis Lionel Hollins, zdecydował się na zmianę stylu gry drużyny na bardziej pasujący do dzisiejszej NBA. Przesunął Zacha Randolpha na ławkę rezerwowych, wrzucając do pierwszej piątki rozciągającego grę na pozycji silnego skrzydłowego JaMychala Greena, Marc Gasol dodał do swojego arsenału ofensywnego rzut za trzy punkty i nagle Grizzlies stali się drużyną często korzystającą z rzutów dystansowych. W samej końcówce sezonu, gdy kontuzjowany był Chandler Parsons, Memphis potrzebowało dodania do pierwszej piątki Vince’a Cartera zamiast słabo rzucającego Jamesa Ennisa, by zachować swoją nową tożsamość. Grizzlies wciąż grali w dość wolnym tempie (28. w lidze), jednak ich atak nie skupiał się już tylko na grze high-low Gasola i Randolpha, ale coraz częściej korzystał z akcji dwójkowych Hiszpana i Mike’a Conleya, który przejął zdecydowanie większą rolę w ataku. Grizzlies przy wszystkich zmianach ofensywnych nie stracili wcale dużo po bronionej stronie parkietu, gdzie wciąż mieli jedną z najlepszych defensyw w całej lidze, tracąc tylko 104.5 punktu na 100 posiadań.

Pan Koszykarz

Drugi z gwiazdorów Grizzlies pozazdrościł Conleyowi jego świetnej formy… i sam zaliczył najlepszy sezon w swojej karierze. Patrząc na pracę, jaką robił po obu stronach parkietu był najważniejszą częścią układanki Davida Fizdale’a i został za to wynagrodzony swoim trzecim angażem w All-Star Game. W ataku stał się jeszcze bardziej kompletnym zawodnikiem – do świetnej gry z high-post jako rozgrywający-środkowy i w low-post jako punktujący dodał w spektakularny sposób rzut za trzy punkty oraz poprawił swoją grę w pick-and-rollu/popie. Gasol oddał aż 268 prób za trzy punkty, trafił aż 38.8% z nich, a łącznie zdobywał career-high 19.5 punktu, dodając do tego 6.2 zbiórki i 4.6 asysty. Bez niego na boisku Grizzlies zdobywali o 4.9 punktu na 100 posiadań mniej. Był też jednym z najlepszych obrońców obręczy w NBA, zaliczając 1.3 bloku na mecz i zatrzymując swoich rywali pod koszem na 52-procentowej skuteczności (przeciwko innym rywalom trafiali stamtąd aż 61.7%).

Playoffs

Po raz drugi z rzędu Grizzlies trafili w pierwszej rundzie na San Antonio Spurs i choć tym razem mieli do dyspozycji Mike’a Conleya i Marca Gasola, to tuż przed playoffami stracili Tony’ego Allena, który miał być głównym obrońcą na Kawhi’u Leonardzie. Bez niego Memphis miało problemy z zatrzymaniem lidera Spurs i przegrali oba mecze na parkiecie rywali. Po słynnej już konferencji prasowej Davida Fizdale’a w Grizzlies wróciły jednak siły i po niesamowitej końcówce i dogrywce w meczu numer 4 udało im się doprowadzić do remisu w serii. Spurs odpowiedzieli jednak w meczu numer 5 u siebie, a w Game 6 zmobilizowali się w końcówce i głównie dzięki postawie Leonarda udało im się pokonać Niedźwiedzie. Gwiazdą pojedynku po stronie Memphis był Conley, walczący niemal jak równy z równym z liderem San Antonio, nieźle spisywał się też Gasol, dobre momenty zaliczał Randolph – ale ostatecznie Grizzlies zabrakło nieco talentu i wsparcia innych graczy, by poradzić sobie z kolektywem podopiecznych Gregga Popovicha.

Offseason

Kontrakty gwarantowane: Mike Conley, Chandler Parsons, Marc Gasol, Brandan Wright, Troy Daniels, James Ennis, Wade Baldwin, Jarell Martin, Deyonta Davis, Andrew Harrison

Kontrakty niegwarantowane: Wayne Selden

Wolni agenci: Zach Randolph, Tony Allen, Vince Carter, JaMychal Green (zastrzeżony)

Przewidywany cap space: brak (uwzględniając cap-holdy Allena i ofertę kwalifikacyjną Greena, do $8.1 miliona po rezygnacji z Allena i Greena oraz z niegwarantowanego kontraktu)

Picki w drafcie: brak

Podpisaniem ubiegłego lata dwóch maksymalnych umów Grizzlies dość znacznie ograniczyli sobie pole manewru w tegorocznym offseason i będą raczej starali się zatrzymać obecny skład. Wolnymi agentami będą czterej gracze ich podstawowej rotacji i nie mają takiego miejsca w salary, ani żadnych picków w drafcie, by móc zrezygnować z nich wszystkich. Prawdopodobnie będą chcieli dogadać się jak najszybciej z JaMychalem Greenem i być może namówić Zacha Randolpha i Tony’ego Allena na niższe bądź krótsze umowy. Ze swoim Mid-Level Exception powinni poszukać wsparcia na pozycjach skrzydłowych, gdzie przydałby im się jeszcze jeden zawodnik potrafiący rozciągnąć grę, który przy okazji nie umierałby też w obronie.