Podsumowania sezonu 2016/17: Miami Heat

Po niespodziewanym zakończeniu ery Dwyane’a Wade’a, pogodzeniu się z brakiem Chrisa Bosha, stracie Joe Johnsona i Luola Denga w trakcie wolnej agentury i zapełnieniu składu – wydawało się – przypadkowymi zawodnikami na krótkich umowach, Miami Heat mieli potraktować ten rok jako przejściowy, przed latem 2017 roku, kiedy to mieli postarać się o pozyskanie topowego wolnego agenta. Sezon rozpoczął się jeszcze gorzej niż się tego spodziewano – Heat zaliczyli kilka wielomeczowych serii porażek, w dodatku z kontuzjami borykali się Josh Richardson, Dion Waiters czy Justise Winslow i z bilansem 11-30 byli drugą najgorszą drużyną ligi oraz jednym z głównych kandydatów do zatankowania reszty rozgrywek. Wówczas jednak coś kliknęło w drużynie Heat, w życiowej formie znaleźli się Goran Dragić, James Johnson, Waiters, a później także Hassan Whiteside i kompletnie niespodziewanie podopieczni Erika Spoelstry zaliczyli 13-meczową serię wygranych, a następnie kontynuowali swój zwycięski marsz goniąc, a następnie wskakując do playoffowej ósemki. W końcówce sezonu jednak kolejnego urazu doznał Waiters, a Miami przegrało kilka meczów na własnym parkiecie, które mogły zapewnić im awans do fazy posezonowej. Sezon zakończyli z takim samym bilansem co Chicago Bulls, jednak przegrali z nimi serię w rundzie zasadniczej i ich comeback w drugiej części sezonu nie zakończył się pełnym sukcesem.

Mój typ przed sezonem: 32-50, 11. miejsce w konferencji
Sezon 2016/17: 41-41, 9. miejsce w konferencji


Kontuzje

Urazy nie oszczędzały podopiecznych Erika Spoelstry od samego początku sezonu między innymi przez brak pełnej kadry ich sezon rozpoczął się tak fatalnie. Nie wspominamy tu już nawet o Chrisie Boshu, który nie zagrał w ostatnim sezonie ani jednej minuty, a zajmował zarówno miejsce w składzie, jak i pokaźną część payrollu drużyny. W sezon wchodzili bez Josha Richardsona oraz Josha McRobertsa, a już po 9 meczach urazu nadgarstka doznał kluczowy obrońca zespołu, Justise Winslow. 21-letni skrzydłowy wrócił do gry po miesiącu, jednak zerwał ścięgno w prawym ramieniu i musiał przejść kończącą sezon operację. Wspomniani już Richardson, jak i McRoberts co prawda wrócili do gry już w listopadzie, ale obaj mieli w trakcie sezonu problemy z urazami i szczególnie brak tego pierwszego – w aż 29 meczach – sprawiał problemy sztabowi trenerskiemu ze skonstruowaniem rotacji. Jego minuty przejąłby w głównej mierze świetnie spisujący się Dion Waiters, ale on opuścił jeszcze więcej spotkań – najpierw przez uraz pachwiny pauzował 20-krotnie, a pod koniec rozgrywek zatrzymała go kontuzja kostki, przez którą nie zagrał w 13 ostatnich meczach.

Nowa twarz organizacji?

Celem numer jeden Pata Rileya na offseason 2016 było zatrzymanie Hassana Whiteside’a i choć kosztowało to pewnie nieco więcej niż życzyłby sobie tego prezydent Heat, udało się to osiągnąć. W nowy sezon środkowy Miami wszedł ze słabszym wsparciem ofensywnym niż przed rokiem, przez co dostawał więcej szans na grę tyłem do kosza, czy w pick-and-rollu. W obu tych aspektach gry Whiteside poczynił spory postęp i zaliczał w całym sezonie średnio 17 punktów na mecz, na skuteczności 55.7% z gry. Najbardziej przydawał się jednak swojemu zespołowi po bronionej stronie parkietu i choć jego średnia bloków spadła do 2.1, to wciąż siał postrach pod obręczą, gdzie jego rywale trafiali zaledwie 49.8% swoich rzutów (jego obecność pod koszem obniżała ich średnią skuteczność o 10.2%). 27-latek był też najlepszym zbierającym w całej lidze, ze średnią 14.1 zbiórki na mecz. Whiteside po dobrym początku sezonu nie utrzymywał jednak swojej dobrej dyspozycji w czasie, gdy Heat spadali coraz niżej w tabeli konferencji, a lepiej grać zaczął dopiero w trakcie 13-meczowej serii zwycięstw, jaka przydarzyła się drużynie Spoelstry na przełomie stycznia i lutego i miał bardzo udaną końcówkę sezonu.

7-Eleven

Dość nieoczekiwanie, kluczem do powrotu Heat do gry o playoffy była postawa zawodników grających z numerami 7 i 11, a więc backcourtowego duetu Goran Dragić – Dion Waiters. Słoweniec po odejściu Dwyane’a Wade’a został niejako uwolniony w ofensywie i był najrówniej grającym i najlepszym graczem Miami przez całe rozgrywki (przez co zastanawiano się nad jego transferem, by pozwolić drużynie spokojnie tankować). W styczniu wszedł na jeszcze wyższy poziom i to on był liderem drużyny w trakcie najpierw 13-meczowej serii wygranych, a później pościgu za czołową ósemką. Zaliczał średnio 20.3 punktu, 5.8 asysty i 3.8 zbiórki, trafiając ze skutecznością 47.5% z gry i 40.5% za trzy punkty, co było niemal kopią jego statystyk z sezonu 2013/14, kiedy to grając w barwach Phoenix Suns zdobył nagrodę Most Improved Player. W trakcie niesamowitego runu Heat Dragić nie był jednak osamotniony, a nieoczekiwanie duże wsparcie dał mu Dion Waiters, z którym bardzo dobrze dzielił zadanie prowadzenia gry – obaj gracze bardzo dobrze spisywali się zarówno w grze z piłką, jak i bez niej. Waiters zagrał tylko 43 spotkania, ale zaliczał w nich 15.8 punktu i 4.3 asysty, trafiając 39.5% swoich prób zza łuku, a highlightem jego sezonu jest game-winner trafiony nad Klayem Thompsonem, który dał Heat wówczas czwartą kolejną wygraną. Ostatecznie ta seria Heat zakończyła się dopiero na 13 meczach, a ich backcourt spisywał się w niej fantastycznie – duet Dragić-Waiters zaliczał razem średnio 43.4 punktu, 11.5 asysty, trafiając 51.6% rzutów za trzy punkty.

The Comeback

Przez kontuzje oraz zwyczajny brak talentu w drużynie, Miami Heat rozpoczęli sezon od bilansu 11-30 i mieli wówczas drugą najgorszą ofensywę w całej lidze. Mówiono o wymianie Gorana Dragicia, o tankowaniu i o tym, jakich wolnych agentów postarają się przyciągnąć latem. Wtedy jednak Heat wygrali kilka meczów z rzędu, w tym m.in. z Golden State Warriors i po prostu nie mogli przestać wygrywać, prawie aż do samego All-Star Game. Erik Spoelstra wyciągał z graczy takich jak James Johnson czy Rodney McGruder cały ich potencjał, odkrywając czasem nieznane wcześniej talenty – takie jak Johnsona do gry jako rozgrywający-skrzydłowy, czy McGrudera w defensywie, fantastycznie spisywali się Dragić oraz Waiters, a Heat zajeżdżali swoich przeciwników intensywnością i świetnym przygotowaniem fizycznym. Żar kontynuował swoją dobrą passę także po meczu gwiazd, dostając się nawet do playoffowej ósemki, ale w samej końcówce przegrali cztery mecze na własnym parkiecie i przez przegrany wcześniej tie-breaker z Chicago Bulls o mały włos ominęła ich walka w playoffach. Nie zmienia to jednak faktu, że w drugiej połówce sezonu Heat wygrali 30 z 41 spotkań, mając w tym czasie 3. obronę (tracone 103.3 punktu na 100 posiadań) oraz 8. atak (zdobywane 109.7 punktu na 100 posiadań) i z bilansem 30-11 byli drugim najlepszym zespołem ligi (za Golden State Warriors) i najlepszym w konferencji wschodniej.

Johnson&Johnson

Jedną z historii offseason dla Heat było zatrzymanie za cenę 50 milionów dolarów w 4 lata gry Tylera Johnsona. Z takim kontraktem miał stać się kluczowym graczem Miami z ławki rezerwowych i oczekiwań tych nie zawiódł. Przede wszystkim rozgrywki 2016/17 były dla niego pierwszymi w karierze, w których był praktycznie w pełni zdrowy, co w tak wypełnionym kontuzjami sezonie Heat było bardzo ważnym aspektem. W aż 29.7 minuty gry zdobywał średnio 13.7 punktu, trafiając 37.2% swoich rzutów za trzy punkty, jednak mimo wszystko to nie on był najlepszym rezerwowym w tym sezonie Heat. To wyróżnienie musi trafić bowiem do gracza o tym samym nazwisku, który w wieku 30 lat stał się nagle rozgrywającym grającym na pozycji skrzydłowego lub środkowego, dawał zespołowi solidne wsparcie po bronionej stronie parkietu i stał się jednym z kandydatów do nagród Sixth Man of the Year oraz Most Improved Player. James Johnson stał się zupełnie innym graczem – kimś, kto kreuje ogromne problemy dla defensywy rywala – i był nie tylko asem z rękawa Spoelstry, ale także kluczem do sukcesu Miami w minutach ustawień rezerwowych. Johnson zdobywał średnio 12.8 punktu. 4.9 zbiórki i 3.6 asysty, trafiając 47.9% z gry i był najbardziej plusowym zawodnikiem Heat (Net Rating zespołu poprawiał się o 3.4 punktu na 100 posiadań, gdy był na parkiecie).

Offseason

Kontrakty gwarantowane: Chris Bosh, Hassan Whiteside, Goran Dragić, Tyler Johnson, Justise Winslow

Opcje zawodnika: Josh McRoberts, Dion Waiters, Willie Reed

Kontrakty niegwarantowane: Wayne Ellington, Josh Richardson, Rodney McGruder, Okaro White

Wolni agenci: Udonis Haslem, James Johnson, Luke Babbitt

Przewidywany cap space: $27.0 miliona (przy uwzględnieniu wyczyszczenia wynagrodzenia Bosha, odrzuceniu opcji przez Waitersa oraz Reeda, przyjęcia jej przez McRobertsa i cap-holdu Waitersa i J. Johnsona, do $45.6 miliona przy rezygnacji z Waitersa i Johnsona oraz wszystkich niegwarantowanych kontraktów)

Picki w drafcie:

  • 1. runda

Bardzo ważnym aspektem dla Heat będzie wyczyszczenie wynagrodzenia Chrisa Bosha, bowiem bez tego nie będą mieli wystarczająco pieniędzy na zatrzymanie zarówno Diona Waitersa, jak i Jamesa Johnsona, a to wydaje się celem numer jeden Heat na ten offseason. Jeśli jednak pojawi się na horyzoncie możliwość zatrudnienia jednego z topowych wolnych agentów (plotki mówiły o Gordonie Haywardzie), to będą zmuszeni zrezygnować z kogoś z tej dwójki, a być może nawet z obu. Heat mają także wybór w loterii draftu, z którym powinni się zainteresować zawodnikiem na pozycję numer 3 lub 4, który potrafiłby rozciągnąć grę.

Komentarze do wpisu: “Podsumowania sezonu 2016/17: Miami Heat

  1. Miami utarło nosa wielu krytykom. Sam byłem pod wrażeniem ich waleczności i chęci awansu do PO

  2. Ostro pracują na dużą kulturę organizacji w lidze, dzięki temu leserzy będą ich omijać, a uda się pozyskać zawodników z charakterem, różowa przyszłość przed Heat.

  3. Miami z obecnym skladem moga powalczyc o top4. Do tego dojdzie Winslow, jakis talencik z draftu i pewnie jakis weteran, wiec sklad zle nie bedzie wygladal. Tyle, ze wiekszosc graczy ma juz sufit, wiec czekamy dalej na wielkie nazwisko z FA lub wymiany

Comments are closed.