W drodze po tytuł #5 Gollum

Utah Jazz w drodze na koszykarski Olimp, wybrała się w końcu w składzie, którego nie przerażał Giewont. Koszykarskich Bogów zaniepokoiło natomiast zuchwalstwo ekipy Quina Snydera i bombardowali regularnie zdrowie uczestników mormońskiej wyprawy, sprawiając że L4 w gabinecie Dennisa Lindsaya było widywane częściej niż Pan Kanapka w Mordorrze na Domaniewskiej.

Trochę ponad 150 minut w 14 spotkaniach, to suma czasu, który spędzili razem Hill-Hood-Hayward-Favors-Gobert na parkiecie. 2,5 godziny w pół roku! Sources donoszą, że chłopaki założyli prywatną grupę na facebooku w której publikują swoje zdjęcia (w ubraniach świntuchy!) by nie zapomnieć jak wyglądają, w razie gdyby jeszcze kiedyś mieli spotkać się na parkiecie.

Starania Sił Wyższych mocno osłabiły zapędy śmiałków, jednak wyprawa pod okiem kokainowego Quina dotarła w miejsce, w którym na połaciach śniegu widoczne były mocno zatarte ślady poprzedniej wyprawy, która wyruszyła z Salt Lake City. Play-offy w Salt Lake City nie są wyłącznie legendą jak w Minneapolis, niemniej 5 lat minęło od kiedy ostatni raz wspinaczka na szczyt nie kończyła się przed pierwszą bazą.

51 zwycięstw osiągniętych przez Nutki w tym sezonie, a mimo to czuć w szeregach Jazz spory niedosyt, bo o ile okazalej mógłby prezentować się ten bilans gdyby wcześniej wspomniana S5 spotykała się częściej na parkiecie niż w gabinetach lekarzy? Z drugiej strony, leżenie na biuście Alicii Vikander to wciąż milsze doświadczenie niż spanie w nogach Jima Carreya. Cóż, zauważył to już Owidiusz, że wraz ze wzrostem bogactwa rośnie i zachłanność.

Niemniej.

Dziś Jazz rozpoczynają właściwą część podróży, jak pewien Nizołek, tylko że w tej przygodzie nie są Frodem, lecz Gollumem, którym kieruje żądza zdobycia pierścienia. Dziś,fani Jazz, którzy przez ostatnie 5 lat rozpoczynali w tym czasie kibicowskie wakacje, będą mieli oczy zwrócone w jedno miejse, na parkiet w Los Angeles. Dziś, Jazz będą mogli zaspokoić największe pragnienie swoich fanów. Pragnienie zrodzone przez ostatnie 5 lat było tak wielkie, że mogłoby zamienić Pacyfik w Saharę. Pragnienie tak obrzydliwie wielkie, że mogłoby zamienić 7 grzechów głównych w cnoty.

Pragnienie zwycięstwa, które już dawno przeobraziło się w obsesję. Obsesję dążenia do doskonałości. Dziś pora postawić kolejny krok w drodze do mistrzostwa.

Plejoffy 2017 Nadchodzimy.

Go Jazz!

Komentarze do wpisu: “W drodze po tytuł #5 Gollum

  1. cała jazzu-lekcja miażdży – ta jest bez wyjątku. Brawo i powodzenia. Wesołego alleluja całej rodzinie enbiej!

  2. Pierwszy krok zrobiony …świetny mecz Jazz i to bez Goberta

  3. Qcin jak zwykle w formie 😉 warto było wstać na ten mecz. Mam nadzieję, że kontuzja Goberta nie jest poważna.

  4. Do pełni szczęścia zabrakło wygranej Pacers, szkoda. Jazz zaimponowali ale Clippers nie zagrali zbyt dobrze, nie mniej zaskakujące zwycięstwo w game 1.
    Bucks – pięknie bardzo przyjemna koszykówka, Raps – Lowry jak zwykle się spalił
    Spurs – zagrali nawet lepiej niż bym tego sobie życzył „statement win” brawo

  5. Utah zrobiło więcej niż oczekiwano od nich w game 1. Zaliczkę mają, oby wrócił na game 3 w takim razie.

Comments are closed.