Podsumowania sezonu 2016/17: Brooklyn Nets

Nikt nie lubi sprzątać bałaganu zrobionego przez kogoś innego. To co zastał w lutym ubiegłego roku Sean Marks, przejmując posadę generalnego menedżera Brooklyn Nets trudno nawet nazwać bałaganem, ale były współpracownik Gregga Popovicha dobrze wiedział, w co się pakuje. Jego pracę będziemy mogli zacząć oceniać dopiero za kilka sezonów, ale na razie można powiedzieć – pierwsze koty za płoty. W pierwszym sezonie urzędowania Marksa, a także trenera Kenny’ego Atkinsona Nets mieli być czerwoną latarnią ligi i absolutnie nie zawiedli oczekiwań. Szkoda tylko, że przez nieudolne działania Billy’ego Kinga z przeszłości nie będą mogli nawet na tym skorzystać w loterii draftu.

Mój typ przed sezonem: 17-65, 15. miejsce w konferencji

Sezon 2016/17: 20-62, 15. miejsce w konferencji


Nowy początek

Sean Marks został rzucony w Nets na głęboką wodę, mając widmo zamiany picków w drafcie 2017 na korzyść Boston Celtics oraz oddania już bez zamiany wybór w roku 2018 i w sytuacji Nets naturalnym było poszukiwanie wymian, które dałyby im możliwość wyboru w drafcie. Generalny menedżer Brooklynu zareagował jeszcze przed draftem 2016, kiedy wymienił Thaddeusa Younga do Indiany Pacers w zamian za pick w pierwszej rundzie, z którym Nets wybrali Carisa LeVerta. W trakcie sezonu za to wykorzystał fakt, że Washington Wizards poszukiwali wzmocnień ławki rezerwowych i za Bojana Bogdanovicia otrzymał wybór w pierwszej rundzie tegorocznego draftu. Oznacza to, że Nets posiadają w naborze 2017 dwa wybory w pierwszej rundzie (Bostonu i Waszyngtonu), a w zanadrzu jest jeszcze Brook Lopez, którego być może będą starali się wymienić, tak jak w trakcie sezonu.

Oprócz Marksa pracę na Brooklynie rozpoczął także trener Kenny Atkinson, dla którego był to pierwszy w karierze sezon w roli głównego trenera drużyny NBA. Przybyły z Atlanty Hawks od samego początku kazał swoim podopiecznym grać bardzo szybko i chciał mieć jak największą liczbę strzelców za trzy punkty na parkiecie w jednym momencie. Obaj centrzy używani przez niego w rotacji – Brook Lopez i Justin Hamilton – sami rzucali zza łuku średnio 8 razy w każdym meczu, a łącznie cały zespół zaliczał 31.6 prób na mecz (4. miejsce w lidze) i trafiał 10.7 z nich (6. miejsce). Młodzi gracze Nets grali także w najszybszym tempie w lidze (101.3).

Młodzież

W obecnej sytuacji, Nets powinni sprawdzać jak największą liczbę młodych graczy i liczyć na to, że rozwiną któregoś z nich na porządnego zawodnika rotacji. Przed sezonem chcieli także zatrudnić Allena Crabbe’a oraz Tylera Johnsona, jednak obaj panowie zdecydowali się zostać w swoich macierzystych klubach. Nets w trakcie sezonu powierzali coraz większą rolę młodym zawodnikom do tego stopnia, że by zrobić miejsce dla nowych graczy zwalniali po kolei Greivisa Vasqueza, Anthony’ego Bennetta oraz Luisa Scolę. Problemem Nets jest jednak chyba brak graczy perspektywicznych w dłuższym okresie i było to widać już w tym sezonie. Gracze tacy jak Isaiah Whitehead, Sean Kilpatrick czy Spencer Dindwiddie miewali niezłe momenty, ale nie widać u nich możliwości nagłej poprawy tak dużej, że staliby się ważnymi elementami przyszłości drużyny. Drugoroczny Rondae Hollis-Jefferson nie prezentował się w tym sezonie aż tak dobrze w defensywie i nie poczynił postępów strzeleckich, przez co nadzieje co do jego rozwoju do roli gracza pierwszej piątki w zespole walczącym o play-offy nieco się zmniejszyły.

W swojej roli sprawdził się za to odrzucony wcześniej z Cleveland Cavaliers Joe Harris, który jednak poza rzutem za trzy punkty nie ma zbyt wiele do zaoferowania drużynie. Z debiutantów wyróżniał się po powrocie po kontuzji Caris LeVert, który pokazał, że może być solidną opcją jako combo-guard. Dzięki umiejętnościom strzeleckim, wzrostowi i długości ramion Nets mogą go wychować na zawodnika 3-and-D i w kolejnym sezonie powinni dawać mu więcej szans na grę. Brooklyn miał przez chwilę także innego zawodnika z potencjałem, ale zdecydowali się go zwolnić po zaledwie 10 meczach. Mowa oczywiście o Yogim Ferrellu, który po tym, jak klub z Nowego Jorku zrezygnował z niego, zawojował w swoich pierwszych meczach Dallas i został wynagrodzony kilkuletnim kontraktem.

Transfer Bogdanovicia

Jak każdy zespół, który nie walczy o play-offy i dodatkowo nie posiada własnego, wysokiego picku w nadchodzącym drafcie, Brooklyn starał się znaleźć dla siebie wymianę, która poprawi ich sytuację na przyszłość. Niemal idealnie złożyło się to z poszukiwaniami Washington Wizards, którzy bardzo potrzebowali w owym czasie wzmocnienia ławki rezerwowych. Transfer Bogdana Bogdanovicia do Waszyngtonu, razem z Chrisem McCulloughem w zamian za chroniony w loterii wybór w pierwszej rundzie draftu 2017 (Wizards już wtedy byli bardzo odlegli od wypadnięcia z play-offów, więc można tej protekcji w ogóle nie liczyć), Andrew Nicholsona oraz Marcusa Thorntona można śmiało określić jako sytuację win-win dla obu stron. Pozbywając się Bogdanovicia, który po tym sezonie będzie zastrzeżonym wolnym agentem Nets nie będą mieli problemu z decyzją, czy wydawać spore pieniądze by zatrzymać Chorwata i zyskali oprócz picku Andrew Nicholsona. 27-letni silny skrzydłowy pokazał w swoim czasie w Orlando, że ma zadatki na dobrego all-around zawodnika, choć w Wizards nie potrafił się odnaleźć. Wybór od Czarodziei to całkiem niezły asset do wymiany, jeśli będą chcieli przesunąć się w drafcie powyżej trzeciej dziesiątki, w której obecnie mają dwa wybory (Wizards oraz Celtics).

Brook dalej na Brooklynie

Choć praktycznie od offseason do samego końca okienka transferowego Brook Lopez pojawiał się w plotkach o wymianach, to ostatecznie cały sezon rozegrał w barwach jednej drużyny. Być może cena za jaką chcieli go sprzedać Nets – najpierw 2 pierwszorundowe picki, następnie pick w 1. rundzie + pick w 2. rundzie – była zbyt wysoka, a może Marks uważa, że tuż przed draftem drużyny będą skłonne przepłacić za Lopeza. Tego się nie wiemy, natomiast Lopez swoją grą w ostatnich rozgrywkach nie zawiódł, a nawet przerósł oczekiwania. Po raz trzeci z rzędu był zdrowy właściwie przez całe rozgrywki (75 spotkań), zaliczał średnio 20.5 punktu i 1.7 bloku (i jak zwykle u siebie, przeciętne 5,4 zbiórki) na mecz, a przede wszystkim dodał do swojego arsenału rzut z dystansu, który dobrze pasował do szybkiej gry Kenny’ego Atkinsona. Lopez oddawał aż 5.1 rzutu za trzy punkty na mecz i trafiał 34.7% z nich, co jest niezłym wynikiem jak na wysokiego – tym bardziej, że w pierwszych ośmiu sezonach w karierze oddał takich rzutów zaledwie 31, trafiając 3 z nich. Bez niego na parkiecie atak Nets praktycznie nie istniał (99.9 punktów na 100 posiadań).

Optymistyczny marzec

Z 27 spotkań rozegranych pomiędzy 28. grudnia a 25. lutego Nets wygrali tylko jedno z nich (zdobywając 143 punkty w Nowym Orleanie) i niewielu oczekiwało, że znacznie poprawią jeszcze swój bilans 9-49 wchodząc w marzec. W tym miesiącu zaliczyli jednak bilans 7-10 (taki sam jaki w tym czasie mieli Cleveland Cavaliers), wygrywając z zespołami walczącymi o play-offy, takimi jak Memphis Grizzlies, Detroit Pistons, czy Atlanta Hawks i łącznie od 1. marca do końca rozgrywek wygrali o jedno spotkanie więcej niż przez całą resztę sezonu. W poprawie dyspozycji pomógł im powrót po kontuzji i dobra dyspozycja Jeremy’ego Lina, równa gra Brooka Lopeza oraz postawa w ataku Carisa LeVerta i Seana Kilpatricka oraz w obronie Rondae Hollisa-Jeffersona. W marcu ich defensywa była 11. w lidze.

Offseason

Kontrakty gwarantowane: Brook Lopez, Jeremy Lin, Trevor Booker, Andrew Nicholson, Justin Hamilton, Caris LeVert, Rondae Hollis-Jefferson, Isaiah Whitehead

Kontrakty niegwarantowane: K.J. McDaniels, Quincy Acy, Archie Goodwin, Sean Kilpatrick, Joe Harris, Spencer Dinwiddie

Wolni agenci: Randy Foye

Przewidywany cap-space: $26 milionów (do $37 milionów, po rezygnacji z wszystkich niegwarantowanych kontraktów)

Picki w drafcie 2017:

  • 1. runda od Bostonu (27. pick)
  • 1. runda od Waszyngtonu (22. pick)
  • 2. runda od Bostonu (57. pick)

W drugim kolejnym offseason głównym celem Nets na lato będzie zatrudnienie młodego zawodnika i będą w stanie go nawet przepłacić. Tym razem na ich celowniku znajdą się m.in. Kentavious Caldwell-Pope oraz Otto Porter, jednak ponownie na koniec dnia mogą zostać z niczym. Zarówno Porter, jak i Caldwell-Pope są ważnymi elementami układanek swoich zespołów i być może i Wizards i Pistons będą skłonni wydać duże pieniądze, by zostawić ich w składzie. Ważnym dniem dla Brooklynu Nets będzie także draft-day, w którym na pewno będą szukać wymiany – jeśli nie Brooka Lopeza za któryś z wysokich wyborów, to swoich dwóch niskich picków z pierwszej rundy za jeden wyższy.