Telegram: ofensywne popisy i niespodzianki

San Antonio Spurs (44-13) 107 – 79 Orlando Magic (21-38)

Pierwszy mecz Magic po wymianie Serge’a Ibaki, lecz różnicy nie widać. Pozyskany w tejże wymianie Terrence Ross nie zagrał. Magic już po pierwszej odsłonie byli niemalże zdublowani przez gości, grających skutecznie w ataku oraz defensywie. Szybko uzyskana przewaga pozwoliła SAS na kontrolę nad spotkaniem. Spurs nie mogli znaleźć rytmu zza łuku, ostatecznej trafiając tylko 8 z 31 trójek, ale narobili to dominacją na zbiórce oraz świetną defensywą. Zmuszali Magic do indywidualnej gry, co było ich gwoździem do trumny. Swoje zrobiła także ławka SAS.

Spurs: Aldridge 23, Leonard 22, Mills 13
Magic: Vucević 16 (10 zb.), Watson 11, Green 11

Indiana Pacers (29-27) 104 – 113 Cleveland Cavaliers (39-17)

Gorzkie walentynki i utrata zespołowej miłości tylko wybudziły LeBrona Jamesa. Choć to Pacers lepiej zaczęli spotkanie, tak od drugiej kwarty z każdą kolejną minutą to Cavs zaczynali przejmować inicjatywę. Dominował wspomniany James, trafiając raz za razem, a w defensywie wyłączając niemalże całkowicie Paula George’a. Pod „nieobecność” PG13 zabłysnął Glenn Robinson III, rzucając najwięcej punktów dla Indy. Spotkanie ostatecznie rozstrzygnęło się na początku czwartej kwarty, kiedy Cavs wyrzucili wyższy bieg i z 4 punktów przewagi zrobili 17.

Pacers: Robinson III 19, Turner 15, Teague 15 (11 ast.)
Cavs: James 31, Irving 26, Korver 22

Philadelphia 76ers (21-35) 108 – 116 Boston Celtics (37-19)

Nie ma Joela, nie ma procesu. Mimo absencji Joela Embiida Sixers walczyli zażarcie, po pierwszej połowie remisując. Celtics byli bardzo nierozważni z piłką, ostatecznie notując season high w stratach. Kluczowym dla losów spotkania okazał się być run Celtics 12-2 na początku trzeciej odsłony. Pozwoliło to C’s na odrobinę wytchnienia, gdyż Sixers grali bardzo dobrze i dogonili gospodarzy po paru minutach. Sprawy rozstrzygnęły się w czwartej kwarcie, a tam królował The King In the Fourth – Isaiah Thomas. Dzieła dopełnił run 13-2 C’s.

Sixers: Sarić 20 (11 zb.), Covington 18, Noel 16
Celtics: Thomas 33, Smart 21, Crowder 18

Charlotte Hornets (24-32) 85 – 90 Toronto Raptors (33-24)

Szalone spotkanie, pelne runów, powrotów i kolejnych runów. Zaczęło się od Raptors, którzy po Q1 mieli już 11 punktów przewagi. W drugiej odsłonie gospodarze jednak się zacięli, a Hornets odrobili straty. W trzeciej kwarcie Raptors dalej byli zacięci, a Hornets absolutnie dominowali. Końcowy wynik kwarty wyniósł 34-14 dla Szerszeni. Sytuacja jednak uległa diametralnej zmianie w Q4, a Hornets przegrali decydującą odsłonę 10-32.

Hornets: Kaminsky 27, Walker 24, Batum 10
Raptors: Lowry 21, Powell 17, Carroll 13 (11 zb.)

New Orleans Pelicans (23-34) 95 – 91 Memphis Grizzlies (34-24)

Najlepszy mecz w barwach Pelicans w wykonaniu Solomona Hilla. Pels i Hill przez trzy kwarty sumiennie budowali przewagę, która na otwarcie Q4 wyniosła 16 punktów. Grizzlies jednak nie zamierzali odpuszczać, czego wynikiem był prawie udany comeback. Pelicans udało się obronić.

Pelicans: Hill 23, Holiday 19, Davis 18
Grizzlies: Conley 17, Randolph 16, Gasol 15 (12 zb.)

Milwaukee Bucks (25-30) 129 -125 Brooklyn Nets (9-47)

Tej nocy zapomniano o istnieniu defensywy. Już w pierwszej odsłonie byliśmy świadkami ofensywnych popisów. W następnych dwóch kwartach Nets przystopowali co nie co, a Bucks w tym momencie się urwali. Jak się okazało, Nets ładowali tylko siły. Rzucili oni 43 punkty w decydującej odsłonie, ale było to za mało, gdyż defensywa nie potrafiła zatrzymać Bucks, którzy rzucili 34. Mimo ostatnich problemów, Bucks są tylko spotkanie od PO.

Bucks: Antetokounmpo 33, Monroe 25, Middleton 20
Nets: Lopez 36, Dinwiddie 19, Booker 18

Dallas Mavericks (22-34) 91 – 97 Detroit Pistons (27-30)

Świetna pierwsza połowa Pistons, być może ich najlepsza w całym sezonie. Zatrzymali Mavs na zaledwie 35 punktach, budując 27 punktów przewagi. W drugiej połowie ich gra się jednak posypała, a Dallas stale odrabiało straty. Okazały się być one jednak zbyt duże.

Mavericks: Nowitzki 24 (10 zb.), Barnes 16, Curry 13
Pistons: Jackson 22, Leuer 20, Caldwell-Pope 16

Miami Heat (25-32) 117 – 109 Houston Rockets (40-18)

Po chwilowej zadyszce Heat wracają do gry o PO. Nie bez powodu łączy się to z powrotem Fiona Waitersa. Heat przez trzy kwarty spokojnie budowali przewagę, dzięki czemu mały zryw Rockets w Q4 nie popsuł im szyków. Heat są dwa spotkania od PO w tym momencie.

Heat: Whiteside 23 (14 zb.), Waiters 23, Johnson 16
Rockets: Harden 38 (12 zb, 12 ast.), Anderson 17, Gordon 12

Minnesota Timberwolves (22-35) 112 – 99 Denver Nuggets (25-31)

Takich Wolves wszyscy oczekiwali przed sezonem. Świetnych po obu stronach parkietu. Prowadzeni przez duet Wiggins/Towns, przez całą drugą połowę narzucali swoje tempo, a Denver mimo rozproszenego na wielu zawodników ataku, nie mogli im dotrzymać kroku. Bardzo cichy w tym spotkaniu był Nikola Jokić.

Wolves: Wiggins 40, Towns 24 (19 zb.), Muhammad 15
Nuggets: Harris 22, Barton 18, Nelson 16 (11 zb.)

Portland Trail Blazers (23-33) 88 – 111 Utah Jazz (35-22)

Wraz z każdą minutą oba zespoły się rozkręcały. Zarówno Blazers, jak i Jazz z każdą kwartą zdobywały więcej punktów. Po bardzo defensywie pierwszej połowie oba zespoły znalazły rytm, zwłaszcza Jazz. Nutki rzuciły 71 punktów w drugiej połowie, na co Blazers nie mieli żadnej odpowiedzi. Solidny występ Jusufa Nurkicia, który trafił wszystkich 5 rzutów z gry.

Blazers: McCollum 18, Lillard 13, Nurkić 13
Jazz: Hayward 22, Hill 19, Ingles 18

Lakers w walce o pick wyciągają swoje największe armaty. Po pierwszej kwarcie było już ustalone kto wygra. Suns odskoczyli natychmiastowo, osiągając nawet 22 punkty przewagi przeciwko nędznej ofensywnie LAL. Ostatecznie stanęło na 17 punktach, co Suns sumiennie i tak powiększali, a dzieła zniszczenia dopełnili w Q4.

Lakers: Russell 21, Williams 21, Clarkson 15
Suns: Bledsoe 25 (10 zb, 13 ast.), Booker 23, Chriss 15

New York Knicks (23-34) 105 – 116 Oklahoma City Thunder (32-25)

Miłe złego początki dla Knicks. Prowadzeni przez Melo, który został nazwany all-starem w miejsce Kevina Love, Knicks po pierwszej odsłonie mieli na koncie 39 punktów oraz 12 punktów przewagi. Tyle było dobrego, bo po Q2 tej przewagi nie było, a w drugiej połowie Russell Westbrook odjechał.

Knicks: Anthony 30, Rose 25, Lee 16
Thunder: Westbrook 38 (14 zb, 12 ast.), Oladipo 21, Grant 13

Atlanta Hawks (32-24) 84 – 99 Los Angeles Clippers (35-21)

Rezerwy Clippers żyją i mają się dobrze. Przechwycili oni Hawks aż 18 razy, przy zaledwie 5 rywali. Kluczową okazała się druga kwarta, w której Clippers odskoczyli. W trzeciej tylko powiększyli przewagę i przy indolencji ofensywnej Hawks w czwartą wchodzili z dużym spokojem.

Hawks: Schroder 15, Hardaway Jr. 11, Howard 11 (15 zb.)
Clippers: Griffin 17, Redick 15, Rivers 13

Sacramento Kings (24-33) 86 – 109 Golden State Warriors (47-9)

Przez 24 minuty Kings walczyli jak równy z równym w Oracle Arena. Ba, nawet prowadzili po niej. Wtedy Warriors się obudzili i absolutnie zdemolowali Kings, 42-15 w trzeciej odsłonie. W drużynie z Sacto nie było już czego zbierać, a szansę gry dostali młodzi – m.in. Georgios Papagiannis.

Kings: Barnes 15, Collison 14, Cousins 13
Warriors: Thompson 35, Durant 21, Curry 13

Komentarze do wpisu: “Telegram: ofensywne popisy i niespodzianki

  1. Akurat w meczu Mavs z Pistons to tragiczna skuteczność w pierwszej połowie tych pierwszych zadecydowała

    Pudło goniło pudło

    A wstałem przed robota żeby obejrzeć ehh szkoda tej godzinki snu ;(

    1. zgadzam się oglądałem i Mavs mieli naprawdę sporo czystych pozycji.

  2. Co oni robią w Miami? Chyba sami nie wiedzą – Wymienić tego dużego centra i tego białego rozgrywającego, który nie potrafi bronić za jakieś picki. Zatankować póki jest możliwość bo potem będzie już po ptokach.

Comments are closed.