Nocne granie (9) – chemia w drużynie

Ostatnie dni w NBA obfitują w sensacje. Co ciekawe, część z nich wypływa w mediach społecznościowych – głównie na Twitterze. Czytamy i śledzimy sytuację w New York Knicks, oglądamy się i patrzymy na doniesienia z Cleveland Cavaliers, w końcu jesteśmy świadkami burzy w obozie Chicago Bulls. Kiedyś, w przeddzień „doby internetu”, przenoszenie problemów drużyny do mediów było nie do pomyślenia. Panowała „tajemnica szatni”, nic nie wychodziło poza nią. Czy wyobrażacie sobie sytuacje, w których Pat Riley na tyle miesza w drużynie, że próbuje pozbyć się z dawnych Knicks Patricka Ewinga? Dalej, by Michael Jordan – wylewałby dziennikarzom – swoje żale na temat słabości drużyny i potencjalnych wzmocnień mistrzowskich Bulls?? W końcu, by legendarni Pistons – Isiah Thomas, Dennis Rodman, Bill Laimbeer – obrzucali się problemami i dawali pożywkę mediom???

MANAGEMENT

Startujemy od góry; Phil Jackson (który w moim przekonaniu w ogóle nie sprawdza się w roli Prezydenta klubu; nigdy nie wierzyłem w jego zdolności managerskie) utrudniający życie Carmelo Anthony’emu (który z kolei miał być podstawą trójkątnej ofensywy) i za pośrednictwem mediów i przy asyście swojego ulubionego dziennikarza, próbuje znaleźć „nowy dom” dla Melo. Jackson, którego każdy kolejny plan rozbija się w pył (trener Fisher, trójkąty, trener Rambis, trener Hornacek, lider Carmelo, reaktywacja Rose’a i Noaha) próbuje przekonać Clippers na przejęcie swojej największej gwiazdy. Melo wcale nie chce opuszczać Knicks , a tym bardziej rezygnować ze swojego przywileju i klauzuli „no trade”. Co z tego wyjdzie?
Z kolei LeBron James wylewa żale w stronę Davida Griffina, o braku rezerwowego rozgrywającego. Wartościowego zmiennika dla Kyriego Irvinga. Podważa jakość gry swoich rezerwowych kolegów, mówi o braku wartościowych rezerwowych (Liggins, Fedler), wyglądając kolejnego – po Kyle’u Korverze – transferu. Być może LeBronowi „zajrzał strach w oczy” w kilku porażkach z zachodnimi rywalami? James za pomocą mediów społecznościowych punktuje (z sensem lub bez) swoich przełożonych i zmusza ich do działania. Swoją drogą obraża rezerwowych…
W pobliskim Chicago, gdzie zaryzykowano z eksperymentem z dawnymi gwiazdami Celtics i Heat, po prostu się gotuje. Zarząd milczy i wlepia kary finansowe kolejnym zawodnikom (Rondo, Wade, Butler etc.) , pozwala na wiele – nierobiącemu wiele – Fredowi Hoibergowi i w efekcie otrzymuje zespół pikujący, być może zaraz wypadający poza TOP8 Wschodu! Efekt, sytuacja jest na tyle napięta, iż nie wiadomo od kogo zacząć zmiany (zarząd, trener, gwiazdy, rezerwowi). Chaos.

TRENERZY

Prowadzący Knicks, Cavs czy Bulls (i każdej innej drużyny) powinni być autorytetami dla swoich podopiecznych i współpracowników. Powinni budzić szacunek oraz najważniejsze, mieć swobodę działania. Jak pokazują realia, wcale tak się nie dzieje; w Knicks nie raz słyszeliśmy, iż słynny Jax wchodzi w buty pierwszego i rzuca uwagi odnośnie gry drużyny czy właściwych / niewłaściwych zachowań ofensywnych (znów te trójkąty). Dodatkowo , patrząc na wyniki poszczególnych spotkań , następnie analizując zachowania zawodników – podczas gry czy końcówek spotkań – można odnieść wrażenie, iż nie ma w tym wszystkim spójności z planem. Taktyka i wykonanie / korzystanie z niej nie mają odbicia (najczęściej gdy patrzymy na Derricka Rose’a i ilość asyst lub czekających na piłkę).
W Cavs, byliśmy już świadkami sytuacji, iż zachowania LeBrona Jamesa doprowadziły do zmiany trenera z Davida Blatta na Tyronna Lue; pamiętamy o uwagach w stronę taktyki drużyny (LBJ chciał grać podobnie do Warriors, w wieloma rzutami z dystansu i mniej trzymać się schematów proponowanych przez Blatta). Ostatecznie Lue przejął drużynę i na swój sposób został „marionetką” Jamesa. Teraz główny lider Kawalerzystów bierze się za managerkę i po transferze Korvera, szuka zmiennika dla Irvinga (Deron Williams?Rajon Rondo??). Ciekawe co na to Lue?
No i Bulls; bohaterowie ostatnich dwóch nocy; Fred Hoiberg skorzystał z przydomka the Mayor i ukarał mocnych kumpli, Jimmy’ego Butlera i Dwyane’a Wade’a ,”ławką”, za komentarze w stronę Rajona Rondo. Rondo odpowiedział ciętą ripostą, porównując niedojrzałe zachowanie kumpli z właściwym Kevina Garnetta, Paula Pierce’a i Ray’a Allena. Trener potraktował weteranów jak juniorów, tracąc resztkę autorytetu oraz budując sobie wrogów, zwłaszcza przy osobie Butlera (Jimmy „odwalił pańszczyznę” i zagrał 1/13 z pola…). Zawodnik nie uszanował decyzji trenera, nie pokazał charakteru (lidera?) i „walnął focha”! Niewyobrażalne na kogoś, kto aspiruje do roli lidera, dodatkowo staje się ikoną drużyny, mającą prowadzić Bulls do przyszłych sukcesów. Dodatkowo zarabiającą krocie , bo transferem Rose’a do Knicks, sternicy klubu postawili właśnie na Jimmy’ego… Wydaje się dziś, że wcześniejsze komentarze Rondo o zachowaniu pary Wade-Butler wcale nie były przesadzone (aczkolwiek kąśliwe), oni grają, mają piłkę i decydują, a reszta drużyny tylko się przygląda, nie wchodząc w drogę rzekomym dowodzącym… na dziś Bulls wydają się teamem dwóch graczy, gdzie reszta gra poniżej oczekiwań oraz stara się nie przeszkadzać gwiazdom.

LIDERZY

Powinni być wzorami do naśladowania, opokami drużyn, mentorami młodszych graczy i wzorem dla „raczkujących” koszykarzy. Powinni jednoczyć drużynę, poprawiać atmosferę w niej, być inspiracją dla innych oraz brać odpowiedzialność na swoje barki w ważnych momentach meczu czy sezonu. Niestety im dalej w „dobę internetu” , tym mniej liderów „z krwi i kości”…Nie są nimi ani Carmelo Anthony ani Derrick Rose (jego nieplanowany wylot do Chicago nie wiadomo jak pojąć!). Nie są też nimi ani Jimmy Butler (kto wie czy nie ostatni tydzień nie zaważy na jego transferze do innej drużyny?) ani starzejący się, coraz szybciej, Dwyane Wade. Flash przestaje przypominać siebie i można odnieść wrażenie, że Pat Riley czuł i widział jego zmierzch (sam brak powołania na Mecz Gwiazd zrodziło frustrację w Wadzie). Również jako lider, traci w naszych oczach, James. LeBron, który był niezniszczalny, który w dwóch ostatnich finałach ciągnął wózek Cavs, który w końcu brał odpowiedzialność za wynik na swoje barki i nie przelewał goryczy porażki do mediów i na sterników klubu. Teraz, po kilku meczach bez dłuższego wypoczynku przypomina śmiertelnika, którego można ograć, dodatkowo głośno prosi o pomoc. Znów nawiążę do lat dziewięćdziesiątych i wzorców LBJa , Flasha czy Melo – Michaela Jordana, Magica Johnsona i Larry’ego Birda – Czy oni podobnie się zachowywali (wychowanie w innych realiach chyba robiło swoje)?

ZESPÓŁ

Bez mającego autorytet i szacunek w oczach zawodników – trenera – nie wytrwa żadna drużyna . No chyba, że jesteśmy zespołem bez ambicji. Bez lidera „z krwi i kości” nie będzie postępu. Chyba, że myślimy o tankowaniu. Bez mocnego wsparcia i jasnego planu managementu nie będzie sukcesu. Choć różnie to bywa w różnych organizacjach. Nawet, gdy postacie drugoplanowe będą się starać najbardziej jak potrafią i włożą w trening czy mecz największe serce a sztab trenerski będzie korzystał z najnowszych rozwiązań (szkoleniowych, technicznych czy medycznych) nie zawsze pisany jest nam sukces. Jeśli popatrzymy na ostatnie dwie czy trzy dekady to wiemy, iż ciężko uzyskać sukces z dnia na dzień (choć dream teamów rodziło nam się kilka…ale bez wyników). We wszystkim kluczem jest plan, jego wykonawcy, a pośród tego oczywiste rzeczy jakimi są wzajemny szacunek, odpowiednia komunikacja, budowanie relacji , dalej dbanie o atmosferę w drużynie i ciężka praca na treningach. Chwilę później przychodzą wyglądane wyniki, budowa systemu gry i w końcu zwycięstwa…ale ku nim muszą być solidne podstawy. Niestety, im dalej w sezon, tym mniej można zrozumieć większość organizacji i  trzeba przyznać, że na próżno wyglądać długofalowych planów, a o sukcesie nie wspomnę. Warto dziś , kiedy jeszcze można, brać przykład z organizacji z Bostonu, San Antonio oraz Oakland (przed transferem Duranta), gdzie na wyniki pracowano przez kilka lat.

P.S. Z innej strony, spoglądając na częste roszady (zawodników, trenerów i managerów) na Brooklynie, w Phoenix oraz Sacramento zastanawiam się „co tam się dzieje?”? Natomiast komentarze twitterowe i zwierzanie się mediom potraktuję z uśmiechem niedowierzania i jako przejaw nowych czasów (oby nie mody).

Komentarze do wpisu: “Nocne granie (9) – chemia w drużynie

  1. Dobry artykuł. Podbijam raz jeszcze, że ten sezon jakoś mnie nie jara. Sporo konfliktów, rzucania błotem. Prawie każda drużyna zalicza jakieś dziwne dołki. Harden i Westbrook zaliczają kosmiczne staty, ale obu zespołów jakoś nie mogę oglądać.

  2. Ciekawe spojrzenie, ale oczywiście było mniej możliwości dzielenia się informacjami, co przekłada się na brak możliwości korygowania wypowiedzi przez PR drużyny. Inaczej się odpowiada tlumowi reporterów , inaczej piszę się w necie. Luźniej, bardziej ludzko. Media społecznościowe sprawiły, że to nie są ludzie na piedestale daleko, tylko znajomi z gry internetowej. Nowy świat, inny ale chyba prawdziwszy. To tylko ludzie. Do tego zarabiają rzucając kawałkiem skóry do obręczy z metalu, czy może być smieszniejszy talent¿ Ciekaw jestem czy następne pokolenie jeszcze będzie się tym podniecać jak my.

  3. Super artykuł normalnie dzieki tobie nie musze wylewać tych żali w komentarzach bo wszystko opisałeś:D

    Wade był dla mnie w pewnym sensie wzorem chociaż mu nie kibicuje, teraz u mnie stracił..powinien ukrucić Butlerowe gwiazdorstwo bo pod taki charakter cięzko zbudować team.

    LBJ zawsze wydawał mi sie troche egoistycznym królem ligi ale fakt broniły go wyniki.. a teraz mówiąc że chce być lepszym od MJ staje się troche pośmiewiskiem.. szkoda młodych chłopaków z Cavs gdzie z LBJ nie mają szans się wykreować w jakikolwiek sposób..

    Rondo.. myślałem że on jest głównym powodem braku zjednoczenia drużyny w Chicago ale widać jest inaczej.. jest Wade/Butler vs reszta..

    Carmelo.. szkoda chłopa jest twarzą Knicks od lat a przyjdzie pajac i stara się zniszczyć klubową legendę.. to nie wina Melo że przez lata ciagle tą organizacje, poprostu roster Knicks są strasznie układani, a gdyby tak przytankowali jeden z tych sezonów.. młodych i amibitnych trzeba bo poza Porzingisem to lipa tam troche a dodanie Rose i Noah to strzał w kolano… brawo Phil.. dobrze że nie prowadzisz drużyny której kibicuje:D

    I fakt spurs, boston to wzory… i ciągną to przez lata.. ludzie tam mają poukładane w głowach i dlatego ich się szanuje, każdy wie że tam rządzi sztab a nie pojedynczy gracz:) mam nadzieje że w Bucks zrobią coś podobnego, tylko Jabari przytemperować i dajcie Makerowi grać:D

  4. Woy, dzięki za genialny artykuł :) Dawno nie czytałem czegoś z tak dużą przyjemnością :)

    1. Ja też więcej wkrótce, bo temat ciekawy. A teraz żona w ciąży, dziecko chore i nie ma czasu na kosza :)

  5. Woy… bomba! Tego brakuje, czyli chłodnego przemyślenia. .. Temat Rondo – wszyscy na nim psy wieszają ze psuje chemię w Bulls, a oglądając ich mecze to chłopak gra dla drużyny. . Temat Melo juz meczy… a LBJ pokazuje kto rządzi w Cleveland! !! W latach 90 tych nie było Twittera Facebooka itd… może dlatego? ??

  6. Brawo Woy! Swietnie sie czytalo.
    Ja rowniez skrece delikatnie w strone Rondo.
    A James takim placzem tylko mnie utwierdza ze nie jest godzien Jordanowi zawiązac butow

  7. Popieram przedmówców – znakomity artykuł.
    Co do Lebrona, to chciałbym zobaczyć jego grę pod Majorem Popovichem w Tokio =) Chyba po raz pierwszy w karierze zetknąłby się z trenem, który nie pozwoliłby sobie dmuchać w kaszę.

  8. Świetny art! Jestem z rocznika 79 więc wychowany na nba lat 90, całkowicie podpisuje się pod Twoimi słowami. Dzięki

  9. Cavs najdroższa druzyna i jeszcze im wzmocnien trzeba? Było nie załatwiac wielkiej kasy swoim kumplom panie James.
    Przez działania GM-ów trenerów i zawodników opisywane zespoły wpadną albo juz wpadły w czarną dziurę z ktorej sie nie wygrzebią przez dekadę. Kto normalny zechce grać w Chicago z taką atmosfera czy w NY gdzie Pan Zen wciska jakieś swoje dziwne trojkąty?

  10. Pisalem ze w wypowiedzi Rondo musi byc cos na rzeczy. Mowilem tez o prawdziwych liderach Pierce KG i ze taki Wade nie ma sily przebicia i moze sie tylko uczyc od w.w. graczy C’s. Z tym trzeba sie urodzic, trzeba udowodnic i zasluzyc na miano lidera. Chicago chyba sa sami sobie winni. Zamiast tankowac i odbudowac zespol od podstaw to chwycili Wade’a i Rondo z mysla o PO. Chicago z Paxonem na czele obiera kurs podobny do tego ktory obralo Sacramento. Toksyczny zespol za grube miliony. Gratuluje klod rzucanym pod nogi Tibsa.

  11. Świetny art Woy ! Rzeczowy i obiektywny. Oto dlaczego wolę zaglądać tutaj niż na konkurencyjne portale o koszykówce. A to co zrobił Butler w meczu z Hawks obnaża jakim jest graczem i w jak bardzo ciemnej du^&ie są Bulls. Ciężko mi patrzeć na to co dzieje się w tej organizacji.

  12. No cóż wydaje mi się że drużyny powinny kłaść duży nacisk na wprowadzanie t.zw. rodzinnej atmosfery, czyli zawodnicy powinni spędzać razem więcej czasu, nie na zasadzie wybrańcy z wybrańcami, tylko dosłownie wszyscy jako drużyna. Liderzy nie powinni obarczać winą „słabych rezerwowych” tylko pomagać im, rozmawiać, dzielić się doświadczeniem. Faktycznie media nie pomagają, co rusz jakiś gwiazdor z wybujałym ego postanawia wylać swoje żale, często nie patrząc obiektywnie na własną postawę. James akurat kompletnie mnie nie zaskakuje, zawsze był dupkiem pod tym względem, chociaż wg mnie przesadza, sam doskonale sobie zdaje sprawę że Cavs mają otwartą drogę do ścisłego finału, nie wiem czy zagrożenie ze strony konkurencji na wschodzie nie oscyluje na poziomie góra 15 %. Melo drama – NBA musi czymś żyć, kiedyś Howard teraz Melo, tylko popatrzcie na sytuację Howard trafia do drużyny (dobrze prowadzonej) w której może ustąpić miejsca liderowi (i zgadza się ze swoją rolą) i od razu wszystko wygląda lepiej, nie ma wskazywania palcem ja jestem liderem, tylko grajmy jako kolektyw, wygrywajmy. Żeby was nie zanudzać ciągłymi zachwytami „popatrzcie na Spurs”, powiem „popatrzcie na Grizz” to jest ekipa, znają swoją wartość, gadają ze sobą czuć pozytywną atmosferę i chęć walki z każdym, wspólnej walki.

  13. Od byczkow wyplywaja kolejne infi. Taj Gibson powiedzial ze zawodnicy oczekuja wiecej treningu od Wade’a

  14. Woy, fajny artykuł… tylko na sam koniec nie rozumiem przytyku w stronę Nets? Stawiać ich teraz na równi z Suns i Kings.
    Nets rok temu w końcu poszli do rozum do głowy, zorientowali się, że robią źle trzymanie Billy’ego Kinga i Lionela Hollinsa. Zmienił się GM, doszli nowi skauci i nowy trener. Wiem, że drużyna teraz wygląda słabo, ale Marks ma trudne zadanie po tym co zrobił King (oddawanie masowe picków drafcie). Kultura w Nets się zmienia o czym napisał sam Wojnarowski, a nawet wielki Pop powiedział, aby kibice Nets byli cierpliwi. Sean Marks w końcu wyszedł od SAS, to samo coach Atkinson który pracował z Budem.
    Kings i Suns nie poszli tą drogą. Idą w zaparte robiąc dziwne ruchy, marnują młode talenty i na siłe chcą wygrywać choć im to nie wychodzi.

    1. Przecież Marks czy Atkinson to nadal znaki zapytania, a trzy wymienione drużyny kilkukrotnie już w ostatnich latach zmieniały GMów i trenerów. Czasami jak rękawiczki. To, że ktoś pracował z Popem nie czyni go od zaraz świetnym fachowcem. Poza tym Pop zmienia trendy i od paru lat korzysta z kanonów europejskich patrząc na taktykę dzielenia się piłka oraz asystentów z Europy. Czy Nets poszli po rozum do głowy ocenimy za dwa lub trzy lata. Na razie nie widać ani systemu gry i muszą znaleźć lidera oraz wartościowych zawodników. Na razie off season wyglądało jak zbieranie z łapanki i strzały typu Johnson 50 mln i Crabbe 75 mln. Nets roztrwonili i kasę i picki, są z niczym, a cała pompa by zbudować wielką konkurencję dla Knicks pękła…

  15. Odnośnie Bulls to gdyby była okazja oddałbym Butlera do Bostonu za ten pick od Brooklynu i młodych graczy. Widać, że odkąd on tam jest co chwile afery w Bulls… może to jednak Rose nie był tym najgorszym.

  16. Ja tylko nie rozumiem prztyku w stronę transferu Duranta, jak był dostępny to każdy chciał go mieć w swojej drużynie, GSW wygrało i pewnie zdobędą mistrzostwo.

    1. Napisałeś, że należy podziwiać politykę GSW przed transferem Duranta cyt. „oraz Oakland (przed transferem Duranta),” a akurat transfer ten to jakby ukoronowanie takiej polityki, bo dzięki tej polityce mieli miejsce w salary na niego.
      Poza tym bardzo spoko artykuł:)

    2. To źle interprerujesz. Jeśli ktoś ogląda NBA tylko przez dwa ostatnie sezony to widzi kolejny Dream Team, z Durantem na dostawkę. Jeśli ktoś śledzi NBA dłużej, jak np.urodzeni 30 lat temu i wcześniej, to pamiętają jak Lacobowie mówili w 2012 że mają potencjał na Mistrza. Śmiano się z tych słów. Doszli do sukcesu dzięki wspominanym planowi, wizji, systemowi i cierpliwości. Postawili na trenera Jacksona, któremu do szczęścia zabrakło mniej kontuzjowanego Curry’ego. Jackson oparł linię obrony o sprowadzonego z Bucks za Ellisa, Boguta. To Jackson postawił na Thompsona i postawił na defensora Greena (plastra na Griffina) ponad All Starem, Lee. Dalej Jackson pracował nad Currym i dodawał mu pewności siebie, przez swoje doświadczenia boiskowe i wysokie IQ. Kerr przypomina mi trochę Phila Jacksona z ery Bulls, który poprawił pracę Marka (Jax – Douga Collinsa). Puenta jest taka, gdyby nie było planu, świetnej pracy i chemii oraz perspektyw, na które zapracowały sztaby ludzi, to Durant nie miał by wielkiej chęci przenosin. Warriors mają już kolejny krok przed sobą, dynastia NBA oraz powrót do źródeł czyli San Francisco, z halą Madison Square Garden, Zachodu.

  17. Tym razem Woy sama czysta prawda, ciężko z czymkolwiek polemizować…
    Ja jestem chyba jeszcze starszy niż Ty i takim rocznikom ciężko zrozumieć podejście dzisiejszych zawodników. Dla wiekszości teraz przede wszystkim liczy się lans a ciężka praca nad swoimi słabościami tylko przeszkadza. Wyciągnąć tłusty kontrakt na kilka lat i można się bujać..A i dla niektórych właścicieli ważne jest ilość sprzedanych koszulek zawodnika a w dalszej kolejności to czy pasuje do drużyny, smutne to czasy. Jako stary kibic GSW pamiętam czasy gdy byli ekipą na poziomie Kings, jeśli chodzi o podejmowane decyzje i wizję zespołu.
    Gratuluje znakomitego artykułu, dobra robota !!!

  18. A ja pozwolę się nie zgodzić. Według mnie, to spłaszczanie problemu. Od zawsze nie rozumiałem nagonki na Jamesa. Porównajmy mistrzów, niech bedzie Jordan, Shaq, i wielbiony przez Rondo – KG. Nikomu z wymienionych nie przyszło grać z takimi tuzami jak Mo Wiliams czy Zydrunas Ilgauskas. Shaq poprobował w Magic, się nie udało, poszedł do Lakers, KG to samo w Wolves. KG – mistrz chamskich i nieczystych zagrań. Jordan to trochę inne czasy ale nie wspominając o Pippenie to Grant też należał do czołowki ligi na swojej pozycji. Myślę, że trochę mało wiemy, potrafię zrozumieć, że jeśli ileś lat ciągniesz ten wózek a twoi koledzy tylko dostają podwyżki bez progresu to może wkurzać. Taki Butler od lat to ogląda. I jak wrócił Rose ze swoją formą były konflikty. No bo jak to, MVP musi holować piłkę. W Cleveland dzięki zapaści po odejści Jamesa, trafił im się Irving. Miał zmiennika ale oddali do Bucks. Nikogo wartościowego w zamian. Moim zdaniem tam jest ta sama taktyka co przed laty. Strach przed wymianą. Twój przeciwnik ściągnął Duranta a ty Korvera. To moim zdaniem może być wkurzające. A social media wytwarzają nieporównywalnie większą presję. A jak nie będzie mistrza to kto odpowie? James.

    1. W skrócie, James jest takim graczem, że powinien zadbać o swoją formę i motywować kolegów do poprawy gry. Szukać ze sztabem rozwiązań, bo rok temu to zrobił z powodzeniem. Jest z Cavs pewniakiem do finału. To mało? Ma wokół siebie bardzo dobrych graczy i doświadczenie. Część z nich to nadal All Stars. Drużynę zbudowano szybciej niż Warriors.

      Nawiązujesz do pierwszego występu Brona w finałach, ale zapominasz, że jego życzenia później spełniali kolejni GM Cavs: Ben Wallace i Wally Szczerbiak, do Shaqa dochodzili Anthony Parker i Antawn Jamison (to był bardzo wymuszony transfer przez LBJa).

      Powinien rozmawiać z managementem 1:1 a nie przez media, to kojarzy się z płaczem z Heat. Wydaje się, że wróci JR Smith, zaraz dojdzie Shelvin Mack i będzie pełny roster. Obok Korvera, jest też Frye i naprawdę silny obwód by stworzyć równowagę dla ataku Warriors.
      Trzeba wyjść i walczyć, szykować formę na najważniejsze mecze sezonu. Szukać przewag, Tristan Thompson. Poza tym, pamiętajmy o kontuzjach. Warriors czy Cavs mogą mieć jeszcze krętą drogę.

      Butler, Jimmy to młody gracz z wysokim kontraktem. Dostał miliony szybciej niż Deng, dużo szybciej niż Pippen. Scottie na swoje miliony czekał do czasów gry w Rockets i sign and trade…Butler niewiele osiągnął, ma pozycję lidera, a zachowaniem pokazuje, że do niej nie dorósł. Wczoraj stracił sporo w oczach fanów Bulls.

      Btw. nikt nie oddawał zmiennika Irvinga do Bucks, James sam go żegnal życząc powodzenia na twitterze. 38 mln nie wyrównali…

      Garnett miał dobry skład, był MVP sezonu i obok niego grali Joe Smith, Sam Cassell czy Lattrell Sprewell. Było WCF przegrane z Lakers a potem śmierć Malika Sealy. Drużyna się posypała…Garnett z Wolves osiągnął maxa.

      Shaq od początku kariery w NBA marzył o Hollywood. Treningi z Magic Johnsonem czy numer 32 nawiązywały do Lakers. Shaq w Orlando więcej by nie osiągnął, bo brakowało tam trenera z planem(płaczący Brian Hill w finałach 1995). Organizacja raczkowała i była małym rynkiem, którym zostaje do dziś. Shaq chciał rozwoju i sławy . Jerry West wiedział co robi rysując Shaqowi wizję następcy Kareema i Wilta. Lakers w dzień transferu Shaqa mieli już uznanych graczy jak Van Excel oraz Eddie Jones. Zaraz doszedł Horry. A Magic tracili przy kontuzjach Penny’ego.

  19. Wyobrażacie sobie, że np. Manu albo Mills skarżą się w internecie, że wchodzą z ławki, że zła taktyka, itp. Przecież Pop i generalnie cała organizacja zrobiła by im z dupy jesień średniowiecza. Coś nie do pomyślenia. Ale to jest siła SA: kultura organizacji. Mogą grać lepiej, gorzej, ch***wo, ale nikt publicznie nie wylewa szamba.

Comments are closed.