Telegram: Grizzlies odrobili 24 punkty straty i po raz drugi pokonali Warriors, 41 punktów Wigginsa

Washington Wizards 112-105 Minnesota Timberwolves

Pomimo tego, że gwiazdą nocy w Waszyngtonie był Andrew Wiggins, to John Wall i jego najlepsze w sezonie 18 asyst okazały się zwycięskie w starciu z Timberwolves. Oprócz Walla wszyscy pozostali starterzy Czarodziei zapunktowali w double-figures, a Marcin Gortat trafił wszystkie dziewięć ze swoich rzutów z gry. Wizards prowadzili 14 punktami na początku trzeciej kwarty, ale wówczas Wiggins (16 punktów w tej kwarcie) poprowadził comeback Wolves, który dał im nawet 5-punktowe prowadzenie wchodząc w czwartą kwartę. Potem inicjatywa należała do Waszyngtonu, ale na 3 minuty przed końcem spotkania młody gwiazdor Wilków dał gościom prowadzenie. Potem błyszczał już rozgrywający gospodarzy, który w samej czwartej kwarcie miał 8 punktów i 6 asyst. Pozbawiony pomocy kolegów w crunch-time Wiggins nie dał rady dobrze pracującej ostatnio maszynie ze stolicy USA. Ofensywa Wizards miała się bardzo dobrze przeciwko dostarczającej wiele pytań obronie Leśnych Wilków i trafiła aż 58.2% swoich rzutów. Wizards wygrali 10 z ostatnich 15 spotkań, natomiast dla Timberwolves była to szósta porażka w ostatnich 8 meczach.

Wizards (17-18): Beal 22 (5/7 3PT), Gortat 19 (9/9 FG, 10 zb, 3 blk, 5 TO), Wall 18 (18 ast), Porter 17 (6 zb), Morris 15 (6 zb)
Timberwolves (11-25): Wiggins 41 (16/30 FG), Towns 18 (10 zb, 5 ast), Dieng 15 (11 zb)

Orlando Magic 93-100 Houston Rockets

W starciu pomiędzy trzecią ekipą Zachodu a borykającymi się z problemami Magic był tylko jeden faworyt i choć nie był to blow-out, to Rockets udało się wygrać siódmy kolejny mecz. Rakiety przegrywały ośmioma punktami schodząc na przerwę, natomiast świetną trzecią kwartą zniweczyły przewagę gospodarzy. Orlando nie poddawało się jednak i na 4 minuty przed końcem Aaron Gordon wyrównał stan meczu. Od tamtego czasu Houston dzięki swojej defensywie i trójkom trafianym przez Ryana Andersona (wszystkie 19 punktów w drugiej połowie) i Erika Gordona zrobili run 12-5, który ostatecznie dał im zwycięstwo. Magikom udało się zatrzymać w tym meczu Jamesa Hardena, jednak ostatecznie Rockets odpalili zza łuku po przerwie i Orlando przegrało już czwarty z ostatnich pięciu meczów. Goście oddali 49 prób zza łuku, trafiając 15 (rzutów za 2 punkty oddali tylko 37).

Magic (16-22): Augustin 19, Gordon 18 (7 ast, 6 zb), Ibaka 16 (12 zb), Payton 12, Fournier 10 (9 zb)
Rockets (29-9): Anderson 19, Beverley 17 (9 zb, 3 stl), Gordon 17 (4 ast), Harden 14 (10 ast, 7 zb, 6 TO), Ariza 13 (6 zb)

Boston Celtics 110-106 Philadelphia 76ers

Celtics trafiając 19 rzutów za trzy punkty pobili rekord organizacji i uratowali zwycięstwo nad Sixers, którzy jeszcze w drugiej kwarcie prowadzili 14 punktami (17 punktów w pierwszej połowie Joela Embiida). Gospodarze wrócili do spotkania na początku czwartej kwarty, jednak na mniej niż minutę przed końcem to Embiid dał gościom prowadzenie rzutami wolnymi. W kolejnym posiadaniu koledzy znaleźli Ala Horforda niekrytego w rogu boiska i trafił on ważną trójkę, która – jak miało się potem okazać – dała Celtom zwycięstwo. Ersan Ilyasova nie trafił potem dwóch rzutów i Boston dokończył dzieła na linii rzutów wolnych. Rozgrywający Sixers T.J. McConnel zaliczył career-high 15 asyst. Isaiah Thomas po raz 20. z rzędu zdobył 20+ punktów.

Celtics (22-14): Bradley 26 (9 zb), Thomas 24 (4 zb, 7 TO), Horford 19 (12 zb, 4 ast), Smart 14 (8 ast), Johnson 13 (5 zb, 4 blk)
76ers (9-25): Embiid 23 (8 zb), Ilyasova 20, Henderson 18 (4 zb), Noel 13 (8 zb)

Brooklyn Nets 108-116 Cleveland Cavaliers

Kyrie Irving i Kevin Love wrócili do gry, jednak to LeBron James musiał wziąć sprawy w swoje ręce, by zapewnić Cavs zwycięstwo na Brooklynie. Dzięki swojemu liderowi (10 punktów w ostatnich 3 minutach drugiej odsłony meczu) goście zbudowali w drugiej kwarcie prowadzenie, podczas gdy zarówno Irving (1/8 do przerwy), jak i Love (1/7) mieli swoje problemy ze skutecznością. W trzeciej kwarcie odpalił Love, a po zmniejszeniu prowadzenia Cavs do tylko 6 punktów, w czwartej kwarcie inicjatywę przejął Irving i mistrzowie NBA doprowadzili do piątej z rzędu porażki Nets. W składzie Cavaliers wciąż brakuje Kyle’a Korvera, którego spodziewają się mieć w zespole od dzisiaj.

Nets (8-27): Bogdanović 23 (9/14 FG, 4 ast), LeVert 19 (5 ast, 4 zb), Lopez 17 (5 TO), Booker 13 (12 zb, 4 ast), Whitehead 10 (10 zb, 4 TO)
Cavaliers (27-8): James 36 (14/20 FG, 9 zb, 6 ast, 5 TO), Irving 32 (10/26 FG, 4 ast), Love 17 (13 zb)

Milwaukee Bucks 111-116 New York Knicks

Knicks wykorzystali szansę rewanżu na Milwaukee Bucks za porażkę dwa dni wcześniej w Nowym Jorku (game-winner Giannisa Antetokounmpo) i pokonali gospodarzy po pościgu w ostatnich minutach spotkania. Goście runem 12-0 zniwelowali 13-punktowe prowadzenie Kozłów w czwartej kwarcie, a na minutę przed końcem spotkania bardzo ważną trójkę dającą prowadzenie trafił Carmelo Anthony. W kolejnej akcji Lance Thomas zabrał piłkę Antetokounmpo, punkty po drugiej stronie parkietu zdobył Courtney Lee i Knicks udało się przerwać sześciomeczową serię porażek. Po trzech meczach absencji z powodu kontuzji ścięgna Achillesa powrócił Kristaps Porzingis. Był to 14. z rzędu mecz Giannisa Antetokounmpo na ponad 20 punktów.

Bucks (18-17): Parker 25 (5 ast, 4 zb), Antetokounmpo 25 (6 zb, 5 blk, 5 TO), Monroe 19 (7 zb, 4 ast), Snell 13
Knicks (17-19): Anthony 26 (10 ast, 6 zb), Porzingis 24 (6 zb), Rose 12 (4/14 FG, 8 ast)

Los Angeles Lakers 127-100 Miami Heat

Główną historią meczu była kłótnia Jordana Clarksona i Gorana Dragicia w trzeciej kwarcie, po której obaj zawodnicy zostali wyrzuceni z boiska. Lakers mieli przed nią ośmiopunktowe prowadzenie, które bez najlepszego strzelca gości na parkiecie zaczęli natychmiast powiększać i w czwartej kwarcie (16 punktów w niej Lou Williamsa) już spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń, robiąc run 19-4 i uciekając Heat na bezpieczną różnicę. Dla Jeziorowców była to czwarta wygrana w ostatnich 20 spotkaniach, a dla Miami siódma porażka w ostatnich 8 meczach. 127 punktów to najlepszy w tym sezonie wynik Lakers. Swoje career-high w punktach zaliczyli także Willie Reed (22, wyrównany rekord kariery) oraz Brandon Ingram (17).

Lakers (14-26): Williams 24, Deng 19 (14 zb), Russell 19 (6 zb, 5 ast, 3 stl), Ingram 17 (6 zb, 4 ast), Randle 15 (6 zb), Black 10 (11 zb)
Heat (11-27): Reed 22 (10/15 FG, 12 zb), J. Johnson 20 (5 zb), Dragić 16, T. Johnson 11 (5 zb)

Golden State Warriors 119-128 Memphis Grizzlies /OT

Gospodarze prowadzili już 24 punktami w drugiej połowie, Stephen Curry zagrał jeden z najlepszych meczów w sezonie… a i tak nie wystarczyło to do pokonania Memphis Grizzlies, którzy już po raz drugi w tym sezonie stali się pogromcami najlepszej drużyny w lidze. Decydująca dla powrotu Niedźwiedzi była czwarta kwarta, w której obrona podopiecznych Davida Fizdale’a zatrzymała Wojowników na skuteczności 2/13, wymusiła 5 strat. Pierwszy rzut z gry w ostatniej odsłonie meczu wpadł do kosza Memphis dopiero na 3 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Do dogrywki na siedem sekund przed końcem doprowadził Mike Conley, a Curry przy świetnej defensywie gości nie dał rady zakończyć spotkania w regulaminowym czasie. W dodatkowych pięciu minutach Grizzlies trafili swoje pierwsze pięć rzutów, a daggera na niewiele mniej niż minutę przed końcem rzucił ponownie nie kto inny, jak Mike Conley. Goście zakończyli tym samym dziewięciomeczową serię zwycięstw Golden State na własnym parkiecie.

Warriors (31-6): Curry 40 (15/27 FG, 6 ast, 4 zb, 4 TO), Durant 27 (13 zb, 4 ast, 3 blk, 4 TO), Thompson 17 (6 zb), Green 11 (8 zb, 4 ast, 3 stl)
Grizzlies (23-16): Conley 27 (12 ast, 4 zb), Randolph 27 (12/17 FG, 11 zb, 6 ast) Gasol 23 (5 zb), Daniels 12

Sacramento Kings 98-106 Los Angeles Clippers

Chris Paul powrócił do gry i z dużym wkładem Austina Riversa (4 trójki, 9/15 z gry) Clippers udało się wygrać trzeci mecz z rzędu. W czwartej kwarcie lider zespołu z Miasta Aniołów miał 6 ze swoich 12 asyst i trafił sześć kolejnych rzutów wolnych, które przesądziły o zwycięstwie. W samej końcówce DeMarcus Cousins i Darren Collison zmniejszyli jeszcze prowadzenie gości do dwóch punktów, ale wolne Paula i nieefektywna ofensywa Kings w ostatnich akcjach zakończyły ich marzenia o wygranej. Sacramento po raz dziewiąty z rzędu musiało uznać wyższość Clippers u siebie w domu i od czasu czteromeczowej serii zwycięstw przegrali cztery z ostatnich pięciu spotkań. Chris Paul z 7994 asystami jest już 10. w historii zawodnikiem w NBA po tym, jak wyprzedził na tej liście Roda Stricklanda.

Kings (15-21): Cousins 25 (11 zb, 7 ast, 3 stl), Collison 20 (5 zb), Gay 18 (7 zb), Lawson 17 (6 ast, 4 zb)
Clippers (25-14): Rivers 24 (6 zb), Jordan 20 (9 zb), Redick 19 (4 zb), Paul 14 (12 ast, 6 zb)

Komentarze do wpisu: “Telegram: Grizzlies odrobili 24 punkty straty i po raz drugi pokonali Warriors, 41 punktów Wigginsa

  1. Wydaje mi się, że career high w asystach Walla to 19 asyst.

    1. Po meczu amerykańscy komentatorzy mówili, że jest to Season High.

  2. Ja tylko z gratulacjami dla fanbazy Grizz, czasami jeszcze dobro zwycięża ;-) Curry strasznie wkurza tymi fikołkami, i mądrością… gry w „ostatniej akcji” na wygranie meczu wybiera wycofanie się do połowy boiska i rzut zamiast szybkie podanie do niepilnowanego kolegi, już samo (w tej sytuacji) podanie piłki do niego oznaczało przegraną. Nie ukrywam bardzo mnie ten wynik raduje.

  3. Jestem zaskoczony, że Warriors przegrali. Ściślej rzecz ujmując cieszy mnie to bo kibicuję po cichu Spurs ;)

  4. Od siebie dodam, że Marcin Gortat – trafiając 9 na 9 rzutów z gry – stał się pierwszym zawodnikiem Wizards od prawie 18 lat, któremu udało się dokonać tej sztuki. Ostatnim był Ben Wallace w kwietniu 1999 roku w meczu z Cavaliers. :)

  5. W Warriors następuje rozprężenie nie po raz pierwszy gdy mają duże prowadzenie. Niestety jak się jest tak silnym to pojawia się problem z motywacja. Jedyny, który był mocno wkurzony wynikiem to Draymond, który nawet zaczął krzyczeć do Duranta, bo Warriors zaczęli grać w drugiej połowie 4 kwarty niemal same ISO a przestali dzielić się piłką.

    Jeszcze o Rakietach. Natomiast postawa Hardena coraz bardziej mi się podoba. Facet coraz bardziej bierze sobie do serca wynik i grę zespołu a nie swoje własne staty i zabawę w koszykówkę, którą wcześniej uskuteczniał. Rakiety naprawdę robią się poważnym rywalem na Zachodzie i tak grając mogą zamieszać w PO.

  6. Wkradł wam się mały błąd, TJ McConnel miał career-high, ale 17, a nie 15 asyst ;)

  7. GSW przegrali tak na dobra sprawę przez Duranta. Nie wykorzystał 3 wolnych pod rząd, później zamiast grać jeden na jeden, to oddał niepotrzebny rzut za 3. Nie dziwię się, że Green był po tej akcji mega wkurzony.
    Oddając jednak sprawiedliwość to Miśki zasłużyły na tą wygraną za niesamowita ambicję. I Tony Allen kapitalny. Grizzlies to chyba jedyna ekipa na którą nikt w PO z faworytów nie chciałby trafić.

  8. Grizz wygrali zasłużenie. Wkurza za to stronnicze sędziowanie pod GSW

Comments are closed.