Nocne granie (5) – spacing

Detroit Pistons v Boston CelticsSpacing to pojęcie doskonale znane fanom koszykówki. Pojęcie z którym spotykamy się bardzo często. Jednak w ostatnim czasie zostało ono mocno spłycone. Do tego stopnia, że w komentarzach czy na forach koszykarskich dochodzi do sytuacji, iż fani basketu mocno są przekonani o jednej rzeczy; spacing to przede wszystkim dobry rzut za trzy punkty i posiadanie w zespole kilku wybitnych strzelców dystansowych. Otóż nic bardziej mylnego.

Space czyli przestrzeń, spacing czyli tworzenie przestrzeni. Do czego? do wolnych pozycji dla graczy, którzy zaraz zaatakują kosz rywala, poszerzania strefy ataku by otwierać nowe możliwości/opcje w grze, by uruchomić kolejnych graczy. Ogólnie rzecz biorąc, poprawianie możliwości ofensywnych każdego zespołu poprzez rozciąganie obrony przeciwnika. Wpływanie na ruch obrony, rozbijanie jej na różne sposoby.

Zaczynamy od własnej , mocnej obrony, opanowaniu deski, wywalczeniu zbiórki i uruchomienia szybkiego ataku. Wówczas nie dajemy szans rywalowi na skuteczne ustawienie defensywy. Jedno dobre podanie potrafi zniechęcić rywala. Takich sytuacji i okazji mamy w meczu parę lub kilka. Najłatwiej zdobywane punkty. Schody zaczynają się , kiedy nie uruchamiamy szybkiego ataku.

Po pierwsze, możemy robić to poprzez odpowiednie ustawienie drużyny w ataku np. czterech graczy szeroko ustawionych, poza linią trzech punktów oraz jeden poruszający się w polu podkoszowym. W innej opcji , pięciu graczy poruszających się wysoko i szeroko na obwodzie, wyciągających obrońców na wysokość linii trzech punktów. Im więcej zaangażujesz w atak, tym lepiej. To tylko teoria. W praktyce, każdy z pięciu wspomnianych graczy musiałby być świetnie wyszkolony technicznie; solidnie rzucać z dystansu lub półdystansu, umiejętnie wchodzić pod kosz, opierać grę w ataku o penetrację w strefę podkoszową rywala. Potrafić grać na koźle. Dziś najlepiej w lidze prezentują to Golden State Warriors w oparciu o small-ball , bez Zazy Pachulii , z Draymondem Greenem na centrze i Kevinem Durantem czy Andre Iguodalą na skrzydłach. Jeśli pamiętacie ostanie Igrzyska Olimpijskie lub Mistrzostwa świata koszykarzy, wiecie, iż Mike Krzyzewsky lubi grać szeroko w ataku, używając jednego typowego podkoszowego. Pozostali gracze są bardziej wszechstronni i podejmują grę 1 na 1 czy szukają akcji dwójkowych.

Po drugie, na spacing wpływ ma wysoka wszechstronność graczy, a dalej wykorzystywanie przewag wśród graczy. Mając przed sobą wszechstronnych zawodników jak LeBrona Jamesa czy Kevina Duranta , możesz być zdemolowany w pierwszym kroku. Minięciem, podaniem za plecy obrońcy czy wspomnianą trójką (sprzed nosa defensora). W grze jeden na jeden wykorzystywane są izolacje. Dochodzi do zamiany krycia, różnicy wzrostu, siły czy masy i tworzymy przeagę. By do niej też doszło, inni gracze muszą stworzyć przestrzeń i odpowiednio absorbować obronę rywala, odpowiednimi ruchami. Dochodzimy do zagrań dwójkowych czy trójkowych.

Najlepszą bronią na każdą obronę , są szybkie podania z ręki do ręki lub wzdłuż i wszerz boiska, wymuszające błędy w linii obrony rywala, tworzące luki w defensywie (podaj i idź). W końcu przecież ktoś zaśpi lub nie zdąży i otworzy miejsce do gry przeciwnikowi. By to zrobić zawodnicy stosują ucieczkę za plecy obrońcy, ścięcia pod kosz, obiegnięcia gracza. Wszystkie te podstawy koszykarskiego abecadła chwytają młodzi gracze na etapie młodzika lub kadeta. Potem mamy do czynienia z automatyką ruchów, nawykami. Im bardziej sprawni (dynamiczni , skoczni) gracze ataku, tym lepiej dla naszej drużyny.

Następnie wykorzystujemy zagrania dwójkowe, czyli pick’n’roll czy pick’n’pop. Pierwsze oznacza zasłonę na obrońcy kozłującego, po której to podkoszowy ścina w kierunku kosza (idealnie robili to legendarni Jazz-mani , John Stockton i Karl Malone) . Drugie oznacza również zasłonę, a następnie odejście od kosza wysokiego, czy to na półdystans czy na daleki dystans, by w końcu oddać skuteczny rzut. Świetnym tego typu zagraniem popisywali się przez lata Tim Duncan czy Kevin Garnett. Obok dwóch głównych aktorów zagrania, rzucający obrońca czyha na podanie na skrzydle, niski skrzydłowy przebiega pod koszem , obaj tworzą dodatkowe zagrożenia (na wypadek podwojenia w obronie lub przekazania krycia , albo pomocy w obronie).

Dalej można wykorzystywać grę w trójkątach , co usilnie przez lata trzyma w taktyce swojego niejednego zespołu, Phil Jackson. Ruch piłki kontroluje trzech graczy, z czego każdy powinien stanowić zagrożenie rzutem (wydaje się, że najlepiej swego czasu funkcjonowało to w Chicago Bulls, gdy Michael Jordan i Scottie Pippen zapraszali do gry Horace’a Granta czy Luca Longley’a). To było jeszcze w czasach , kiedy NBA nie zezwalała na obronę tzw. strefą. Później już , po 2010 roku, trójkąty nie dawały Mistrzostwa…Ten mit obalili Dallas Mavericks (mając na obwodzie strzelców pokroju Dirka Nowitzkiego, Predraga Stojakovića czy Jasona Terry’ego). Dziś coraz częściej elementy taktyki są prostsze i szybsze, tak naprawdę pierwsze 8-10 sekund to pierwsza szansa na zdobycie punktów.

Każda praktycznie taktyka i zagrywka jest skonstruowana by kontrolować ruch piłki, angażować większą liczbę graczy (w ataku, ściągając obrońców) narzucać styl gry przeciwnikowi, szukać wolnych pozycji dla graczy ataku oraz tworzyć przestrzeń do gry. W tym przypadku wykorzystywane są statystyki , począwszy od efektywności graczy, kończąc na słabych punktach przeciwnika. Sztab trenerski stale szuka nowych i potencjalnych możliwości ogrania rywala.

Wydaje się, że wzorem optymalnego grania w ataku i uruchamiania kolejnych graczy był Boston Celtics (2008-2010). Wówczas kierowani przez Rajona Rondo, z wykorzystaniem Ray’a Allena i Paula Pierce’a , a dalej Kevina Garnetta – Zieloni – grali podręcznikowo , biorąc zwycięstwa nad kolejnymi rywalami. Dalej , świetnie prowadzony spacing był wręcz podręcznikowym przykładem w drugiej erze Jasona Kidda w Dallas, kiedy Mavs zdobyli Mistrzostwo (2011). Bardzo dobrze, rozciągając obronę rywali, prezentowali się San Antonio Spurs, podczas dwóch kolejnych wizyt w finałach NBA (2013, 2014). Jak widać dziś, Gregg Popovich nadal łączy rozwiązania taktyczne ze świetną egzekucją ich na parkiecie.  Co ważne , na sam koniec, bardzo wiele zależy od inteligencji graczy, od zdolności czytania gry oraz przewidywania ruchów przeciwnika.  Stąd też piekielnie ważne dla trenera jest, aby jego rozgrywający świetnie czytał wydarzenia na boisku i reakcje obrony, a następnie uruchamiał wcześniej przygotowane elementy taktyki. W przeciwnym razie nie mamy co myśleć o sukcesie naszej drużyny…

Komentarze do wpisu: “Nocne granie (5) – spacing

  1. Poproszę o więcej takich artykułów. Mecze staja się bardziej „zrozumiałe”

Comments are closed.