I’ll be missing You…

kevin garnettJeden dzień. Zostały 24 h do rozpoczęcia 71. sezonu NBA. Wyjątkowego sezonu, bowiem rozpoczyna się nowa era. Nie tylko wielkich , gigantycznych kontraktów ale również era bez dinozaurów. Odejścia wielkich gwiazd, ligowych ikon symbolizuje koniec dużej epoki. Tak było w przeszłości, kiedy „dość” mówili Julius Erving, Larry Bird, Kareem Abdul Jabbar, Michael Jordan, Hakeem Olajuwon, Charles Barkley, Karl Malone czy Shaq O’Neal oraz Allen Iverson. Każdy z nich był symbolem stylu, ikoną pewnego okresu oraz wzorem do naśladowania dla nowych pokoleń.

Poprzedni, jubileuszowy sezon zasadniczy zakończył przygodę i długą podróż z ligą dwóch wielkich nazwisk. Nazwisk na których wielu z nas się wychowało : Kobe Bryant i Kevin Garnett. Play off nie zakończyły się szczęśliwie dla Tima Duncana. Multimedaliści światowych imprez, Mistrzowie NBA, najwięksi z wielkich, odeszli z tej ligi, choć każdy z nich z pewną nutką niedosytu. Garnettowi nie udało się wejść do play off z Wolves, Bryant nie zagrał ostatniego meczu w play off, Duncan nie spełnił marzenia o powrocie do wielkiego finału. Nie każde zakończenie jest happy endem…

Nadchodzący sezon może okazać się zmierzchem kolejnych gwiazd; blisko końca kariery (chcąc nie chcąc) jest Chris Bosh, siły i energii powoli brakuje Dirkowi Nowitzkiemu, a z każdym dniem spada motywacja do gry Paula Pierce’a. Przykłady można mnożyć, możemy szukać kolejnych – bardziej lub mniej – spełnionych nazwisk.

Nowy sezon to również nadzieja, na powrót do wielkich występów klubów – Knicks, Lakers, Bulls. Powrót do gry i do walki o play off kolejnych graczy po poważnych kontuzjach – Derricka Rose’a , Joakima Noaha, Brandona Jenningsa, Blake’a Griffina, Marca Gasola czy Johna Walla. Część z tych zawodników jest nadzieją na lepsze czasy swoich klubów, ale równie dobrze kolejna poważna kontuzja może zakończyć przygodę z parkietem niektórych z nich (Rose, Noah, Griffin, Gasol). Nikt jednak z nich nie zastąpi nam Kobego, Kevina oraz Tima.

Game over co?
Game over co?

Gdzie zatem i w kim upatrywać następców legend? LeBron James i Steph Curry walczą o swoją markę, o kolejny tytuł do kolekcji, ciągną swoje organizacje. W Dwighta Howarda przestajemy wierzyć, Andre Drummond musi jeszcze wiele poprawić, DeMar DeRozan być może jest w swoim momentum, a każdy z nas zastanawia się na ile więcej stać jeszcze Paula George’a ? Gdzieś w Filadelfii wypatrujemy kolejnego Ralpha Sampsona / Joela Embiida. W Milwaukee szykują nam wielką niespodziankę na miarę ponad dwumetrowego rozgrywającego – Giannisa Antentokuonmpo. Po drugiej stronie, czekamy na pełne 80 spotkań najbardziej utalentowanego – Anthony’ego Davisa. Po cichu czy wielkimi krokami (?) , po tytuł MVP skrada się Damian Lillard, goni go Kahwi Leonard ! No i w końcu , kiedy w końcu największy Kuzyn NBA (DMC) zagra na miarę oczekiwań (play offowych , all starowych)?!! Są jeszcze dwie perełki , brylanty z zimnej Minnesoty, w której zaraz może być bardzo gorąco – Karl Anthony Towns i Andrew Wiggins. Obaj dostali do siebie wielkiego stratega i mistrza obrony, ale czy starczy obu młodym gwiazdom zdrowia na pełen sezon…

Nazwisk jest co najmniej 20ścia, a do tych wszystkich dodajmy oczekujących na zespołowe sukcesy Chrisa Paula, Jamesa Hardena oraz Mike „154 miliony” Conley. Dorzućmy jeszcze do nich trenerów i ex zawodników prowadzących drużyny – Jeffa Hornacka, Freda Hoiberga, Nate’a McMillana, Jasona Kidda, Scotta Brooksa, Luke’a Waltona. Każdy z nich od jutra zacznie żyć w innych realiach, z marzeniem na spełnienie oczekiwań swoich graczy i ich fanów. Byśmy każdej kolejnej nocy oglądali niezapomniane show. NBA is back! Wracamy do gry Panie i Panowie:-) Trochę się naczekaliśmy.

Komentarze do wpisu: “I’ll be missing You…

  1. To będzie sezon tęsknoty z sentymentem za „starą gwardią” i patrzenia z nadzieją na nowe gwiazdy, a ten artykuł świetnie to oddaje :)

    PS.:
    Dwa drobne błędy się wkradły, które kłują w oczy „Każdy z nich był symbolem stylu, ikoną pewnego okresu czasu (…)” słowo 'czasu’ jest tu zbędne, to jak mówienie o cofaniu się wstecz :) „Nie play off nie zakończyły się też szczęśliwie dla Tima Duncana.” – niezbyt zrozumiałe zdanie.
    Aaaa… i to nie hejt w kierunku autora, żeby nie było wątpliwości ;)

  2. Nadchodzi sezon, w którym po raz pierwszy będę się cieszyć, że w LAL nie ma już Bryanta.

    1. Heheh – „Kobe, I’ll be missing You… not really” ;-)

  3. A ja na starość chyba robię się sentymentalny. Nie przepadałem za żadnym z wymienionych wielkich. Niemniej jednak po kilku, kilkunastu latach i doświadczaniu z Nimi bólu istnienia. Po oglądaniu Ich zmagań, w ostatnich sezonach, głównie z samymi sobą…Będzie mi Ich brakowało. Podobnie było gdy odchodził Charles czy Allan… Oni odchodzą, przyjdą następni…i tak bez końca :). Najważniejsze, że startuje nowy sezon.

  4. Mało kto będzie tęsknił za Bryantem, niemal wszyscy jego wielbiciele podniecają się teraz LBJames, łot kolejny byt marketingowy, który przestał być promowany, a tęsknić mozna za zawodnikami z charakterem – Garnett, Duncan itp

    1. Znaczy że nie umiał grać w kosza ;) ?
      To duże i niesprawiedliwe uproszczenie – wkurzał wszystkich sympatyków LAL, odszedł beznadziejnie i to jest teraz świeże ale też dał pierścienie, walkę i zaangażowanie, nawet te słowne potyczki z MJ były ekscytujące, wypełnił niejako pustkę po jego odejściu. Jeżeli lubiłeś Kobe za ruchy, styl w jakim się poruszał po parkiecie to nigdy nie spodoba Ci się gra LBJ i mało tu jest ważny marketing. Jedyne do czego można się przyczepić tak obiektywnie to częsty brak zaangażowania na 100 % w obronę.

    2. Serio? Kibicowałem długo Bryantowi, a LBJ nigdy. Takie uogólnianie jest dość groźne, bo opiera się chyba wyłącznie na Twojej opinii ;)

Comments are closed.