Cleveland Cavaliers mistrzami NBA 2016!

snapshot_20160619_213916

Zrobili to. Cleveland Cavaliers to zrobili. Wielka Trójka to zrobiła. LeBron James wypełnił swoją obietnicę i przyniósł mistrzostwo do Ohio po 52 latach przerwy, a Cavaliers zostali pierwszą drużyną w historii, która wróciła z 1-3 na 4-3 w Finałach NBA. 73 zwycięstwa Golden State Warriors w sezonie regularnym dzisiaj nie znaczą absolutnie nic. Bo liczy się tylko pierścień. A tego, w tym sezonie Stephenowi Curry’emu i jego kolegom nie udało się zdobyć. Cavaliers wygrali siódmy mecz 93-89 i są nowymi mistrzami NBA, a LeBron James po raz trzeci w swojej karierze został MVP Finałów.

LeBron James zdobył 27 punktów (9/24 z gry), 11 zbiórek, 11 asyst, 3 bloki i 5 strat, popełniał błędy w obronie, nie trafił wielu jump-shotów, ale kiedy było trzeba brał piłkę w swoje ręce i robił akcje Cavaliers w końcówce spotkania. Kyrie Irving dodał 26 punktów i 6 zbiórek i trafił największy rzut w meczu. Bardzo aktywny byli także Kevin Love – 9 punktów i 14 zbiórek – i Tristan Thompson – 9 punktów na 3/3 z gry.

Draymond Green był najlepszym zawodnikiem na parkiecie, trafił 6 z 8 rzutów za trzy punkty, zaliczył 32 punkty, 15 zbiórek i 9 asyst, robiąc akcje po obu stronach parkietu. Stephen Curry nie zagrał – jak zapowiadał – najlepszego meczu w swojej karierze, nie był w „attack mode”, zdobył 17 punktów na słabym 6/19 z gry i miał zaledwie 2 asysty. Nie błyszczał także Klay Thompson z 6/17 z gry i 14 punktami.

Dobrą robotę wykonywał znowu poobijany Andre Iguodala (4 punkty, 9 zbiórek, 4 asysty w 38 minut), niezłe minuty z ławki dali także Shaun Livingston i Mareese Speights, ale zabrakło po raz wsparcia od wysokich – Festusa Ezeliego i Andersona Varejao. Harrison Barnes zagrał nieźle – 10 punktów, 3/10 z gry, ale też bez błysku, którego Warriors dzisiaj wyraźnie potrzebowali.

Cavaliers nie tracili dużo w pierwszej kwarcie, jednak od samego początku było widać błędy w komunikacji w obronie, które miały potem ich bardziej zaboleć. W grze trzymała ich świetna postawa Love’a, walczącego o każdą piłkę (7 zbiórek w pierwszej odsłonie), zbierającego w ataku i niszczącego w bezpośrednim match-upie Ezeliego (który szybko zszedł na ławkę na rzecz Iguodali. Poza nim nieźle w izolacjach grał Irving, a James powoli rozpędzał się po dość słabym starcie (3 straty, brak agresywności) i ostatecznie, Cavs mimo zostawiania gospodarzy otwartych na obwodzie (5 trójek Warriors), prowadzili jednym punktem po pierwszej kwarcie, łatwo dostając się pod kosz (16 z 23 punktów zdobyli w paint).

Dobre minuty z ławki Wojowników dali potem Speights, Livingston i Barbosa, a swój one-man-show zaczął także Draymond Green. James kilka razy zaspał na zasłonach, czasem jego koledzy nie czytali kiedy powinni zmienić krycie, a Green nie miał dla nich litości. W samej pierwszej połowie miał 22 punkty, w tym 5/5 za trzy punkty i praktycznie w pojedynkę powiększał prowadzenie Dubs przy przeciętnej postawie Curry’ego (3. faul w końcówce kwarty) i słabej Klaya Thompsona. Świetna postawa Greena obudziła także obronę i ball-movement Warriors (10 trójek w pierwszej połowie), którzy wyciszyli dobrze grających do tej pory LeBrona oraz Irvinga i prowadzili siedmioma punktami do przerwy.

Trzecia kwarta była kwartą małych, indywidualnych „runów”. Najpierw osiem kolejnych punktów zdobył J.R. Smith, trafiając z otwartych pozycji i wyrównując stan meczu. Potem fantastyczną aktywnością po obu stronach parkietu wykazał się Curry, powiększając przewagę gospodarzy do 5 „oczek”. Cavs nie spanikowali i prowadzeni przez świetnie atakującego w izolacjach i w szybkim ataku Irvinga, zdołali wypracować sobie 6-punktową przewagę. Zaraz potem jednak do głosu doszedł ponownie Draymond Green, trafiając trzy wolne po faulu LeBrona, a potem otwartą trójkę i przy bardzo aktywnej postawie Livingstona w ataku, Warriors odzyskali prowadzenie.

W trzeciej kwarcie Steve Kerr popełnił błąd graniem dużych minut Ezelim i Varejao, którzy kompletnie nie radzili sobie z kryciem pick and rolli, stąd m.in. tak dobra postawa Irvinga. Z drugiej strony, gdy ich zabrakło, bardzo aktywny na ofensywnej tablicy był Tristan Thompson, nieco oszczędzany w pierwszej połowie. W ostatnią kwartę, Warriors wchodzili z punktem przewagi.

Wszystko trzymało się na granicy do samego końca. Na trzy minuty przed końcem na tablicy widniał wynik 89-89, który utrzymał się przez kolejne dwie minuty, bowiem po świetnych akcjach w obronie Cavs, James nie potrafił tego wykorzystać w ataku. W końcu, po izolacji Irving trafił trudną trójkę nad Currym, a w odpowiedzi, Kevin Love zaliczył fantastyczne posiadanie w obronie na jednogłośnym MVP, przez co Cavs dostali piłkę i około 30 sekund.

James w końcówce akcji wszedł pod kosz i przy próbie wsadu został ostro sfaulowany przez Draymonda Greena. Mocno poobijany poszedł na linię, trafił jeden z dwóch rzutów, a w odpowiedzi Warriors nie potrafili znaleźć już dobrego rzutu. Ball-game i mistrzostwo.

MVP Finałów: LeBron James

cavaliers

Mistrzowski skład:

#0 Kevin Love
#1 James Jones
#2 Kyrie Irving
#4 Iman Shumpert
#5 J.R. Smith
#8 Matthew Dellavedova
#9 Channing Frye
#12 Jordan McRae
#13 Tristan Thompson
#14 Sasha Kaun
#20 Timofey Mozgov
#23 LeBron James
#24 Richard Jefferson
#30 Dahntay Jones
#52 Mo Williams
Trener: Tyronn Lue

Komentarze do wpisu: “Cleveland Cavaliers mistrzami NBA 2016!

  1. No i brawo, LeBron. Teraz należy oddać LeBronowi to, co lebronowskie i już bez żadnych wątpliwości usadowić go w panteonie tych największych.

    Chociaż to naprawdę mogło się inaczej skończyć, nawet pod koniec tej czwartej kwarty, gdzie nie wchodziło mu nic. Z wyjątkiem tego jednego osobistego.

    Mimo wszysto cieszę się, że mistrzostwo zdobyło Cleveland. Jakoś Warriors zaczęli mnie irytować. Chyba wkurzyli mnie pobiciem rekordu Byków.

    1. O mistrzostwie Cleveland zadecydowała fatalna skuteczność Kury i Thompsona

  2. Brawo Cavs, co za historia😃 muszę ochłonąć 😁

  3. W 1990 drużyna Cincinnati Reds zdobyła World Series (MLB), więc drużyna z Ohio zdobyła mistrzostwo po 26, a nie po 52 latach przerwy.

    1. Dlatego po meczu LBJ mówił o tytule dla north-east Ohio :)

  4. I rekord sezonu zasadniczego już tak wartościowy się nie wydaje gdy nie jest przypieczętowany mistrzostwem. Po przegranej GSW zostanie tylko statystyką okraszoną złośliwym komentarzem, że GSW jest pierwszą drużyną która zrobiła 73-9 w sezonie jednocześnie zostając pierwszą drużyną która przegrała mistrzostwo prowadząc 3-1 w finale.

    1. … i wciąż to Chicago Bulls z pamiętnego sezonu 72-10 jest najlepsza w historii z racji udokumentowania tej rozpierduchy w fazie zasadniczej mistrzostwem :)

    2. I jeśli dobrze pamiętam to Bulls przegrali tylko 3 mecze w PO 96 :) a GSW 9. Słowa Rodmana że Bulls by wysweepowali GSW chyba są zgodne z prawdą :) Nie lubie LBJ ale zagrał na poziomie nie osiągalnym dla zwykłych ludzi.

    3. @wierzba
      Tak, słuchaj Rodmana – prawdziwy intelektualista i wzór ;)

    4. Stare i zapomniane pryki co jakiś czas szukają uwagi i lubią sobie poteoretyzować o tym jaka to obecna koszykówka jest słaba i że ich drużyna to by każdego zlała. Zasada jest taka, że trzeba na to patrzeć z przymrużeniem oka.
      BTW. Pippen chyba mówił, że GSW by ich pokonało ;-)

    5. Pippen mówił, że GSW nie mają szans pobić rekordu Bulls :)

    1. ten silver to ma moc. KAzał GSW ceglić w meczu numer 5, rzucić 11 pkt. w meczu numer 6 oraz nie rzucić punktu przez ostatnie 3 minuty ostatniego meczu. No przepotężny gość.

    2. Gościu, miałeś rację! Król płakał! Tylko, że z radości… A ty pewnie płaczesz z żałości jak reszta hejterów? ;)

    3. Nie płaczę. GSW przegrali na wlasne życzenie. Głupie decyzje z kryciem Bronka przez Eziliego, debilna końcówka w wykonaniu Kury. W tym meczu zawdzięczają to tylko sobie porażkę. Co do Bronka ok, zagrał dobre zawody, ale te patetyczne przemowy są śmieszne, patrząc na jego płaczki w tej serii.

  5. Co za sezon rekord w RS GSW powrót w CF z 1-3 a potem powrót Cavs z 1-3 wow
    A LeBron pokazał wszystkim że wielkim wojownikiem jest czy się go lubi czy nie
    No i ta trojka Irvinga teraz czekam na IO

  6. Brawo Lebron!!! Brawo Cavs! Co wy na to hejterzy? Jak wielu z was nienawidziło Jamesa, a jak wielu z was teraz zacznie go szanować?

  7. Hhahaha! !!!!
    Walić hejterow Bronka!!!
    Cavs zrobili to co niemożliwe. … co za finały. .. wszystkie 6 meczy bez zacięcia, jednostronne , a taki gamę 7!!!
    Masakra!

  8. Syn Ohio nie rzuca trójek, syn Ohio gra w koszykówkę… CAVS!

  9. Brawo Lebron, teraz ma już 3/7 :). Co do statystyk, pierwszy raz udało mu się zdobyć tytuł, gdy tylko 3 jego partnerów miało minimum 10 ppg.

  10. NBA dostało to co chciało. Kasa sztymuje, stacje telewizyjne i sponsorzy zadowoleni z 7 meczów. LeBron uratował legacy i może odejść z Cavs na duży rynek tak jak mówił Stephen A.

    1. No, Silver wszechwładny wydał odpowiednie rozkazy, a GSW grzecznie posłuchali i przegrali. Może w końcu oddaj królowi to co królewskie? ;)

    2. Człowieku ja oglądam NBA regularnie od sezonu 91/92, więc nic nikomu nie muszę oddawać a raczej to mi powinni oddać, zwłaszcza po aferze Donaghy zmarnowany wówczas czas.
      Natomiast to, co napisałem jest faktem a mecze na styku można bardzo łatwo przepchnąć w jedną lub drugą stronę – wystarczy jak mówi Donaghy wydać dyspozycje jak gwizdać ważnych momentach.
      Teraz czekam na kolejny sezon, transfery licząc, że wreszcie wróci koniec „telenowel” w NBA, bo ta liga nie powinna być brazylijskim serialem.

    3. do autora
      „jak gówno nie umie pływać, to mówi że woda jest za rzadka”
      idź się wypłacz gdzieś w samotności. Jak na kogoś kto ogląda NBA 25 lat niewiele rozumiesz.

    4. @Autor
      Abstrahując od kwestii „ustawiania” finału (ze swojej strony temat wyczerpałem w długim komentarzu), Warriors mogli wygrać w game 6 i game 7. Trzeba się pogodzić z wynikiem. Może po prostu Warriors nie byli aż tak zmotywowani, jak Cavs?

      @darek
      Może daruj sobie komentarze o poziomie podwórkowej pyskówki w stylu „idź się wypłacz”. Dyskutujmy na poziomie :-)

  11. Taki słaby ten wschód, a pokonał galaktyczny zachód :) jak skończyła się pobłażliwość sędziów dla rekordzistów, to spuchli i nie udźwignęli tematu mistrzostwa, pomimo tego, że mieli wszystkie atuty w rękach.

    Zabrakło im jednak Boguta w końcówce serii, co brutalnie wykorzystali Cavs.

    Rekord Dubs z sezonu zasadniczego kosmiczny, ale bez pierścienia, to tylko cyferki. We believe in numbers w tym sezonie się nie udało.

    Wielki LeBron! Piekna seria :)

  12. 73-9 doesn’t mean a thing without a ring.

    Nie ukrywam, kibicowałem GSW w playoffs 2016 i byłem pewien ich dominacji, a teraz – uwierzcie, z wielkim bólem serca – muszę przyznać, że LeBron jest obecnie najlepszym koszykarzem na świecie. Z bólem, bo za Jamesem nie przepadam – sposób, w jaki ściąga za sobą gwiazdy i buduje „drużyny mistrzowskie” po prostu mi nie odpowiada. Natomiast styl, w jakim zdobył pierścień w roku 2016 zasługuje na oddanie mu honoru. Od stanu 1:3 rozegrał kilka wielkich meczów, choć Cavaliers byli na deskach, zagrał jak lider z prawdziwego zdarzenia, wziął na siebie presję i odpowiedzialność i… wygrał.

    Nie mogę jednak przemilczeć fatalnych decyzji ligi, które miały spory wpływ na przebieg playoffs. Sprawa Draymonda Greena kładzie się cieniem zarówno na finały konferencji jak i finał NBA. W ramach żartu co poniektórzy chcą przyznać MVP finałów Adamowi Silverowi. I wcale nie mam na myśli wyłącznie kwestii zawieszenia w meczu nr 5 ale również kwestię niezawieszenia w serii z OKC. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że gdyby została podjęta (słuszna) decyzja już wtedy, w finale oglądalibyśmy starcia LeBrona z Kevinem. Czuję ogromne zniesmaczenie tym, jak władze ligi postanowiły „posterować” nie tylko składem finału jak i samym finałem.

    Zapewne dużo osób zacznie sobie teraz zadawać pytania o Warriors – co się stało z tą drużyną? Czyżby Steve Kerr nie był jednak cudotwórcą? A może wyścig po rekord odbił się tak mocno na zawodnikach, że nie mieli siły na playoffs?
    Moim zdaniem rzeczywiście rekordowy sezon musiał odbić się na dyspozycji podopiecznych Steve’a Kerra. Rockets byli dla nich raczej rozgrzewką ale seria z Portland pokazała, że nie będzie lekko. Pamiętajmy, że Curry i Thompson to nie są tylko zawodnicy do gry z piłką, oni by punktować muszą również wykonywać ogromną pracę bez piłki, na ścięciach, zasłonach i wychodzeniu do pozycji rzutowych. Dodatkowo, splash brothers już od serii z Blazers musieli wysilać się podwójne, bo w zespołach przeciwnych mieli mocnych rywali na swoich pozycjach. I tak wymordowani serią z OKC dotarli do finału, gdzie czekali wypoczęci Cavaliers.

    O zwycięstwie Cavs zadecydowała pewność siebie, którą Warriors stracili wraz z zawieszeniem Greena. Można gdybać i zastanawiać się, jak potoczyłyby się losy serii gdyby liga nie zareagowała. Ale to puste spekulacje – faktem jest, że Cavs w tym właśnie momencie poczuli, że są w stanie wygrać w Oakland i wrócić do Ohio. Ta sama pewność siebie pomogła przed własną publicznością zdominować Warriors i tak oto dochodzimy do game 7.
    W tym momencie jeśli ktoś nadal chce pisać, że Cavaliers wygrali dzięki NBA, niech może znajdzie sobie inny sport do oglądania :-). Cavs mieli przewagę psychologiczną, a z Warriors po prostu uszło powietrze. Doradzam sobie i wszystkim, którzy kibicowali w tej serii GSW – wygrał zespół lepszy, pogódźcie się z tym.
    Gratulacje, Cleveland. Well done, LBJ.

    I słowo o lidze – sędziowanie w tym sezonie, jak w poprzednich 2 lub 3, było skandaliczne. Nie mówię wyłącznie o finale, nawet nie o playoffs. Mówię o pełnym obrazie: sędziowie, choć mają komfort o jakim mogą pomarzyć arbitrzy w wielu innych dyscyplinach sportowych, popełniali MASĘ błędów. Technologia pomaga podjąć odpowiednie decyzje ale przy wielu decyzjach w kluczowych momentach sędziowie zapominają z niej skorzystać. Lub nie chcą, nie zamierzam tego analizować. Gra jest obecnie szybsza niż w latach 90, rozumiem, że w wielu sytuacjach ciężko jest podjąć natychmiastową i dobrą decyzję. Ale w tym sporcie ogromne znaczenie mają szczegóły, odnoszę wrażenie że ignoruje się je.
    Dla NBA był to finał marzeń. Wynik? W mojej ocenie nie miało znaczenia kto wygra, najważniejsze że nie skończyło się 4:1. Niesmak pozostał.

    Kibicu Golden State Warriors – nie martw się. Warriors wrócą w kolejnym sezonie silniejsi i (być może tego zabrakło w 2016) głodni rewanżu.
    Kibicu Cleveland Cavalier – ciesz się i raduj! Wyjście z 1:3 na 4:3 potwierdza, że tytuł trafia do Ohio zasłużenie, a LBJ i Kyrie wspaniałymi występami zerwali z siebie sporo łatek. Kevin Love chyba jednak musi z tym poczekać ;)

    Wszystkich czytelników pozdrawiam bardzo serdecznie, dziękuję za możliwość podyskutowania o koszykówce :-)
    A ekipie enbiej.pl dziękuję za wytrwałość, konsekwencję, wysoki poziom tekstów i dbanie o równie wysoki poziom komentarzy. W dobie walki o „lajki” i „fanów” mało jest miejsc w sieci, w których dba się o kulturę kosztem niektórych czytelników. Dzięki Wam widać, że da się.

    1. Moim zdaniem to „sterowanie” NBA finałem wyszło zupełnie nieopatrznie. Uważam, że podobnie jak wszyscy, władze ligi też myślały że jest już po finałach. Stwierdzili, że zawieszą go teraz żeby po sezonie nie musieć się tłumaczyć z faworyzowania kogokolwiek bo pewnie i tak nie będzie to miało znaczenia dla przebiegu serii. I patrząc na pierwsze cztery mecze nie było to bezpodstawne bo kto tydzień temu sądził, że Cleveland wygra trzy mecze pod rząd w tym dwa na wyjeździe? Strzelam, że taki był główny powód – chęć uniknięcia trudnych pytań po sezonie. A jak to teraz wygląda z perspektywy czasu to wiadomo. Władze ligi mają nauczkę, że trzeba reagować od razu gdy jest ku temu powód. Otwartą pozostaje kwestia czy wyciągną z tego jakieś wnioski…

    2. do Marcin
      sterowanie finałem rozpoczął z premedytacją James w meczu numer 5. Zrobił to w 100 świadomie i przejął serię. My kibice tego potrzebowaliśmy. I jesteśmy szczęśliwi, że tak James poprowadził stery.
      Płaczkom nie umiejącym się pogodzić z wygraną Cavs dziękujemy.

    3. @Marek
      W mojej ocenie takie decyzje w ogóle powinny być podejmowane w trakcie gry. Sędziowie analizują powtórki, mają narzędzia i doświadczenie umożliwiające podjęcie takiej decyzji na parkiecie.
      Gdy nagle, 2 dni po meczu liga ingeruje i zmienia kwalifikację czynu, to naturalne, że zaczną rodzić się pytania, kontrowersje, domysły – czyli to, co przebija się z postów większości komentujących, również z Twojego – możemy się tylko domyślać, dlaczego liga podjęła taką decyzję, w takim momencie. A to już jest szkodliwe dla wizerunku całej organizacji.
      Co innego, gdy liga wyłapuje sytuacje nie będące przedmiotem analizy w trakcie meczu – uderzenie, którego nie zauważyli sędziowie, flopy itp. – wtedy jak najbardziej powinno być dopuszczalne nałożenie kary po spotkaniu.

  13. No, trochę ochłonąłem. Dawno nie pamiętam tak emocjonujących finałów. Nie jestem kibicem Cleveland, ale trzymałem kciuki za Jamesa. Naprawił swoje błędy z młodości, wrócił do Cleveland niczym syn marnotrawny. Dojrzał, choć do dziś ludzie będą pamiętać „The Decision”. Zarzuca mu się, że buduje wokół siebie „big three”, że nie potrafi sam nic ugrać. Ale kogo on miał w Cleveland? Trenera – nowicjusza. JR Smitha, który do tej pory zdawał się grać bez żadnego celu, przepłaconych Love’a i Tristana. Takie tuzy jak Jefferson, Mozgov czy Dellavedova… Poza Irvingiem to była niemal grupka losowych koszykarzy. Ale to, jak James ich motywował, jak wyciągał z nich to co najlepsze, jak złączył ich wspólnym celem, z jakim sercem grał, z jaką niezłomnością, wolą walki. James dzisiejszej nocy musiał zamknąć usta wielu krytykom i hejterom. To już nie jest gówniarz, bufon… po jego wyczynach w finałach pokazał, że jest wielki. Prawdziwy wzór. Każdemu życzę takiej pasji, takiej walki o swoje marzenia.
    Jeszcze słówko o GSW. Szczerze wątpiłem po G5 i G6, czy w G7 zagrają lepiej. Ba, moim zdaniem (to gdybanie), ale gdyby nie masakryczna celność za trzy koszykarzy z Ohio, to wynik nie musiałby być wcale na styk. GSW nie miało pomysłu na grę – poza rzucaniem nieprzygotowanych trójek z połowy boiska. Ale na szczęście to wciąż za mało, by wygrać finały. No i Greenowi trzeba oddać, że w końcu zachował klasę. Nie widziałem, by Curry podszedł pogratulować Jamesowi, za to Shrek się nie zawahał.

  14. Szkoda GSW. Mieli kapitalny sezon zasadniczy drużynowo i indywidualnie. Gdy szli na rekord RS napisałem, że będzie wielki ból jak mimo rekordu nie zdobęda mistrza. Widać było u nich brak świeżości. Za bardzo uwierzyli w swój rzut 3 punktowy. Ponadto pewnie myśleli, że jak prowadzą 3-1 to spokojnie jeden z ewentualnych 3 kolejnych meczów wygrają. Może zgubiła ich trochę pewność siebie.

  15. Brawa dla Lebrona, pokazał charakter prawdziwego lidera i dał Cavs tytuł. To w dużej mierze dzięki niemu Irving grał rewelacyjnie, jak i cała reszta drużyny dawał z siebie ile mogła. Po stronie Cavs było widać ogromną determinację, natomiast GSW wyglądali jakby na przekonanych że trójki ich uratują, a zabrakło im waleczności w końcówce. Patrząc na całe finały to Cavs zasłużyli, a LBJ pokazał że wciąż jest najlepszy wbrew statystykom, może mniej rzucać, zbierać czy asystować ale nikt nie ma takiego wpływu na drużynę jak on.

  16. Jestem zmęczony tą zarwaną nocą ale szczęśliwy, że obejrzałem ten historyczny mecz :) Powiem szczerze, że nie wiem co się stało z Warriors w ostatnich 2-3 minutach, rzucali na siłę, kombinowali i nie potrafili zdobyć punktów. Z drugiej strony to Cavaliers mieli szczęście bo też nie potrafili nic rzucić i nagle Irving ni z tego ni z owego rzuca 3 punkty i daje takie też prowadzenie. I Warriors i Cavaliers grali nerwowo i nieskutecznie, szczególnie pod koniec, a jednak wygrali pretendenci. No i ten moment na 10 sekund przed końcem: James chciał przypakować taki niszczący, kończący wsad i nagle został sfaulowany. Leżał, zwijał się. Pewnie czuł przytłaczający ciężar, który na nim ciążył. Ba, sam się zobowiązał go udźwignąć. Niezłe to było. Myślałem, że Warriors ich zmiotą w tym meczu jakąś szybką serią 15-0 albo coś. :)

    1. Szok! Czyli rzeczywiście w ostatnich 5 minutach przez 3,5 minuty żadna z drużyn nie zdobyła punktu. Też niesamowita sytuacja, że rzucali same cegły ;)

  17. LBJ swoją postawą pewnością i determinacją preykladem poprowadził druzyne do zwycięstwa , tak było w każdym z trzech ostatnich meczy , w każdej trudnej sytuacji stawał lub starał się stawać na wysokości zadania, i choc oglądałem 4 tytuły MJ’a na żywo i pasjonowałem sie jego grą , dla mnie to LBJ jest GOAT.

    1. @mack
      Ochłoń z tym GOAT ;)
      Już kiedyś pisałem, nie ma najmniejszego sensu porównywanie LBJ do MJ. Jordan wypracował to, z czego garściami teraz czerpią koszykarze NBA, z LeBronem włącznie.

  18. On też z kogoś czerpał i ani tej ligi nie załozył, ani nie sformalizował, obaj są niesamowici , natomisat tak jak pisze dla mnie LBJ jest niepowtarzalny.

    1. @mack
      W takim razie polecam przeczytać biografię MJ. To od niego zaczęły się najpierw większe, a później gigantyczne kontrakty reklamowe. To na jego wizerunku NBA stała się globalną maszyną do zarabiania miliardów dolarów. I piszę to w dużym uproszczeniu.
      Zgadzam się, LBJ jest niepowtarzalny. Tak samo, jak kiedyś był MJ. Powtórzę: porównania nie mają sensu ale pisanie o LeBronie jako GOAT, to eufemistycznie ujmując przesada :)

  19. Jak trafiał trójki seriami w RS to kogut się z niego zrobił przyszły finały i się okazało że to kurczaczek zaledwie!
    Czym jest nieprzespany ostatni miesiąc jak wczoraj o 5 rano dziki szał radości mnie opętał
    LeBron jest wielki i poczekajcie aż zakończy karierę Miśkiem na Zachodzie bo bo talentu serca i ambicji ma do tego w nadmiarze.
    Pozdrawiam wszystkich smutnych dzisiaj Fanów GSW.

  20. Co do ogromnych pieniedzy w NBA kontarktów reklamowych i niesamowitej medialności globalnej jak najbardziej w 100% sie z Tobą zgadzam. swoją drogą jeśli chodzi o biografie koszykarzy NBA to polecam Magica. Ja nawet przyznam szczerze że to bardziej serce mi dyktuje takie oceny niż sucha gra, napewno są do siebie zbliżeni poziomem, Mj to killer LBJ poniekąd tez , oraz poza BIG O najbardziej kompletny wielki koszykarz w dziejach NBA. Natomiast w przypływie euforii i podziwu dla czlowieka który zawsze szedł pod prąd i wreszcie osiągnał to czego pragnął w swoim „domu” , od dziś jes dla mnie bardzo subiektywnie ale GOAT, pozdrawiam serdecznie mrph.

  21. ciekawe tylko co teraz Cavs zrobią z Lovem, bo jak pokazały ostatnie 2 sezony i PO, wcale go nie potrzebują.

    1. Jeszcze ciekawsze pytanie co zrobią Warriors. Uderzą po Duranta?

  22. Nie przepadam ani za Cavs ani za Lebronem ale tytuł im sie nalezy za to co zrobili.
    Mimo sympatii do GSW to uwazam że Curry zawalil im ten mecz w samej koncowce najpierw glupia strata a potem dwie cegly ze zlych pozycji.
    GM ktory da maxa Barnesowi z miejsca zasluzy na tytuł idioty roku. GSW powinni go puscic bez mrugniecia okiem i poszukac kogos na jego pozycje Batum Crowder ?
    Tak samo powinni pozbyc sie Ezeliego bo gość rusza sie jak wóz z węglem, byl sam na sam z koszem zanim sie zebral to go zablokowali i tak kilka razy. Na ich miejscu dzwoniłbym od razu do Sixers po Okafora albo Noela

  23. Czas pokazał, że warto było zaryzykować i powierzyć prowadzenie drużyny Tyronnowi Lue. Taki niedoświadczony szczyl na ławce trenerskiej i już zdobył majstra. Przypomina mi to sytuację z Zinedinem Zidanem i zdobyciem przez prowadzony przez niego Real Madryt Ligi Mistrzów w maju.
    —————–
    Rzeczywiście ciekawe co będzie z Lovem. Niby do Cavs nie pasuje, ale teraz po takim heroicznym triumfie może jednak włodarze Clevland zostawią go w zespole. Sam Love na pewno by tego chciał, bo gdzie będzie mu lepiej niż u Pana LeBrona za piecem? ;)

Comments are closed.