Johnson prawdopodobnie zostanie w Nets po odejściu Williamsa

Pamiętasz jeszcze te czasy, kiedy część fanów i ekspertów nazywała Derona Williamsa najlepszym rozgrywającym ligi? Nie Chrisa Paula, a Derona Williamsa? Wydaje się, że było to tak dawno temu. Williams, który dogadał się z Nets w sprawie wykupienia kontraktu stara się teraz ratować jeszcze to, co zostało z jego kariery i przeniósł się do swojego rodzinnego Dallas. Podpisał dwuletnią umowę za 10 milionów dolarów.

Nie zmieni to co prawda nic w układzie sił na Zachodzie, ale lepiej mieć Williamsa niż nie mieć, tym bardziej, że Mavs pozyskali go promocyjnej cenie. To akurat nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę jego chroniczne problemy ze zdrowiem.

Ten ruch ma jednak przede wszystkim większe znaczenie dla Nets, którzy już od jakiegoś czasu szukali sposobu na jego oddanie. Chętnych jednak brakowało. Na szczęście dla nich również Williams chciał zamknąć ten rozdział w swoje karierze i zgodził się na wykupienie swojego kontraktu i z 43,2 mln dostanie 27,5, które zespół z Nowego Jorku rozbił od razu na pięć lat z pomocą strech-provision. Oznacza to, że Deron będzie jeszcze na ich liście płac do sezonu 2019/20, ale jego kontrakt będzie zajmował tylko 5,5 mln dolarów w salary cap, a biorąc pod uwagę jego gwałtowny wzrost w przyszłym roku nie wydaje się to aż tak wielkim obciążeniem dla budżetu.

Ten ruch ma jeszcze trzy następstwa. Pierwszy to taki, że Nets będą mieli dużo więcej wolnych pieniędzy w przyszłym off season. Drugi, chyba najważniejszy, że zeszli poniżej progu luxury tax i nie będą musieli płacić podatku, co ma tym większe znaczenie, ponieważ groziło im płacenie tej najwyższej stawki – repeater tax. Już w zeszłym sezonie zapłacili 19,98 mln podatku, a teraz ta stawka byłaby jeszcze większa. Właściciel Michaił Prochorow nie chce płacić podatku za drużynę, która nie ma jakichkolwiek szans na zdobycie mistrzostwa w następnym sezonie i nie można mu się dziwić.

Najlepszym wyjście dla Nets byłoby oczywiście rozpoczęcie przebudowy, ale ich pick w przyszłym sezonie wędruje do Cetics, w 2017 roku ci ostatni mają prawo do zamiany wyborami z Brooklynem, jeśli ten będzie niższy, z kolei w 2018 roku pick Nets ponownie wędruje do Bostonu. To efekt wymiany, w której Nets pozyskali Paula Piece’a, Kevina Garnetta i Jasona Terry’ego.

Pozbawiony tej możliwości zespół z Nowego Jorku może próbować przebudować się tylko i wyłącznie na rynku wolnych agentów, dlatego też gwałtowny wzrost salay cap to dla nich błogosławieństwo. W przyszłym off season mogą mieć na liście płac tylko 45,4 mln dolarów, co oznacza, że na nowych zawodników będą mieli do wydania jeszcze raz tyle, ponieważ według wstępnych prognoz salary cap wyniesie ponad 90 mln dolarów.

W końcu trzecim następstwem zwolnienia Williamsa jest to, że w składzie na kolejny sezon zostanie prawdopodobnie Joe Johnson o czym poniformował Mac Stein z ESPN.

Nets szukali wcześniej możliwości jego wymiany i pojawiały się doniesienia o tym, że mogą dogadać się z Cavs pozyskując niegwarantowany kontrakt Brendana Haywooda i Andersona Varejao.

Handlowanie Johnsonem miało oczywiście pomóc w uniknięciu płacenia tego wysokiego podatku, ale kiedy udało im się to w końcu osiągnąć, dogadując się w sprawie wykupienia kontraktu Williamsa, mogą już nie być na to aż tak chętni.

Głównie dlatego, że to ostatni rok umowy Johnsona i nie wydaje mi się, żeby Nets chcieli brać na siebie kontrakty dłuższe niż te kończące się po nadchodzącym sezonie. Ograniczyłoby to trochę ich możliwości na rynku wolnych agentów w następnym off season.

Nie oznacza to oczywiście, że Johnson nie będzie dostępny dla innych drużyn. Jestem przekonany, że odpowiednia kombinacja młodych zawodników lub jakiś picków w drafcie za ostatni rok jego umowy, która przyczyniałby się do szybszej przebudowy na Brooklynie na pewno zostałaby rozważona. Pytanie tylko, czy znalazłby się chętny, by coś takiego Nets zaproponować?