Game 4 zdecydowanie dla Warriors, którzy wyrównują serię

Steve Kerr odrobił pracę domową. Tak w skrócie można podsumować dzisiejsze spotkanie. Trener najlepszej drużyny regular season konsekwentnie trzymał się niskiego składu. Od początku spotkania zagrał czarny koń i MVP dzisiejszego spotkania – Andre Iguodala, który ograniczył LeBrona Jamesa do 20 punktów i bardzo niskiej skuteczności. Z rotacji praktycznie wypadł Andrew Bogut przebywający na boisku niecałe 3 minuty! Warriors postanowili żyć z miażdżącą przewagą Cavs na deskach i jak widać opłaciło się. Wynik 103-82 dla gości mówi sam za siebie. Warriors odblokowali się z dystansu i trafili 12 z 30 rzutów zza łuku wobec 4 z 27 Cavs. Do tego ograniczyli liczbę strat do zaledwie 7 w całym spotkaniu i mamy receptę na sukces!

Recap

Duże zmiany w składzie Warriors. Zamiast Boguta w wyjściowym składzie zobaczyliśmy Andre Iguodalę. Bardzo niski skład i już pierwsza akcja zwiastowała charakter tego spotkania, gdyż punkty po dobitce zdobył Tristan Thompson. LeBron nic nie robił sobie ze zmian w kryciu i podwojeń. Szybka asysta do Mozgova, trójka Shumperta i wczesne 7-0 dla Cavs. Na pewno nie na taki początek liczył Steve Kerr. Zaraz po przerwie na żądanie trójkę trafił Steph Curry i gra nieco wyrównała się. Do stanu 16-9 Cavs utrzymywali wypracowaną na początku meczu przewagę. Potem jednak Warriors zaczęli stopniowo odrabiać. Trójkę trafił Barnes (w ostatnim meczu 0/8 z gry). Warriors zaczęli zbierać w ofensywie i w dwa razy z rzędu zdobyli punkty po ponowieniach, co nie zdarzało się we wcześniejszych spotkaniach (trójka Curry’ego i dobitka Barnesa). Gdy dodamy do tego akcję 2+1 Greena i punkty Thompsona, nagle zrobiło się 20-22 dla GSW. Pierwszym rezerwowym, którego zobaczyliśmy na boisku w drużynie z San Francisco był David Lee (tak apropo naszej dyskusji w wątku po Game 3 ;)). W krycie LeBrona zaangażowani byli wszyscy. Gracze Warriors switchowali go przy większości okazji i podwajali gdy przechodził w post-up. To był znacznie inny team niż w  pierwszych trzech spotkaniach. Punkty z transition, aktywny Lee, skonsternowani Cavs i pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 24-31! W drugiej części pierwszej kwarty Warriors zniszczyli Cavs 22-8 i autentycznie czasem przecierałem zaspane ze zdumienia oczy.

Niski unit bardzo ciekawie radził sobie przeciwko wysokim Cavs zwyczajnie ich podwajając. Początkowo Mozgov wyraźnie został przez to wybity z rytmu i pudłował pod koszem (później jednak się rozkręcił, ale o tym zaraz). Po trójce Klay’a Thompsona było już 28-38 i gra po obu stronach parkietu gospodarzy wyglądała słabo. Nie szło najlepiej również LeBronowi, który bliżej kosza sukcesywnie był podwajany, a z dystansu trafiał na słabej skuteczności i dłuuugo nie miał żadnych rzutów wolnych. Przewaga Warriors osiągała kolejne maksima (po wolnych Greena 30-41 na 6:51 do końca, 32-44 po trójce Greena). Na 4:43 po faulu Boguta LeBron zderzył się z kamerą i rozciął sobie głowę. Nie wydaje się jednak, żeby to wydarzenie miało jakoś znacznie odbić się na jego grze, chociaż trafił w krótkim czasie tylko 1/4 z linii. Cavs wyglądali jakby nie wiedzieli co się dzieje. Na 3:38 do końca przewaga gości wynosiła 33-48. W końcówce kwarty przewagę warunków fizycznych zaczął wykorzystywać Mozgov, a kilka głupich przewinień złapał Bogut szybko wracając na ławkę (jak się później okazało na boisko już nie wrócił). Warriors wygrywali do przerwy 42-54. Defensywnie Warriors udało się ograniczyć LeBrona do 10 punktów przy skuteczności 4/12. Small ball Warriors odbił się dorobkiem wysokich Cavs – liderem w punktach był Mozgov z 13 oczkami na koncie, a Thomspon dołożył 10 i 7 zbiórek. Warriors zagrało najlepszą ofensywnie pierwszą połowę (zaledwie 2 straty!) mimo słabej skuteczności Curry’ego (8 punktów, 3/9 z gry). Największe dorobki mieli gracze drugiego planu – Green 13 i Iguodala 9. Świetne minuty dali rezerwowi – Lee i Livingstone. Po stronie Cavs katastrofalnie grał J.R. smith (1/5 z gry i 3 faule). Ofensywnie nie miał swojego dnia Dellavedova – 1/7 z gry.

Trzecia kwarta zaczęła się od trójki Iguodali, na którą dwiema trójkami odpowiedział Dellavedova. Australijczyk musiał jednak szybko zejść z boiska z powodu skurczy. Cavs udało się nieco wybić z rytmu gości. Warriors nie trafili z kilku otwartych pozycji, a LeBron świetnie wykorzystywał przewagi fizyczne Mozgova. Gospodarze wykorzystywali również większą liczbę strat przeciwników i zanotowali run 12-2 doprowadzając do wyniku 62-65. Szczególną presję na gościach wywierali wysocy Cavs poprzez pick&rolle Jamesa z Mozgovem, ale mimo tego Kerr trzymał się konsekwentnie small ballu. Na deskach przewaga Kawalerzystów była miażdżąca. Rekrod punktowy play-off śrubował Mozgov, ale GSW przetrwało kryzys i utrzymywało prowadzenie w granicach 3-6 punktów. Po trójce Curry’ego Warriors wygrywali po 36 minutach 70-76.

Z LeBronem na ławce rozpoczęli ostatnią kwartę Cavs. Niestety nie wyglądało to dobrze. Dwoma wspaniałymi podaniami popisał się Steph Curry, a stratę zaliczył James Jones. Powrót do dwucyfrowych rozmiarów przewagi 70-80 na początku kwarty nie wróżył dobrze. LeBron musiał wrócić do gry. Mimo kolejnych ofensywnych zbiórek Mozgova, Cavs nie potrafili zbliżyć się do gości. Po trójce Curry’ego i trójce Iguodali było już 74-88. Na boisku pojawił się David Lee nieco z przymusu, gdyż 5 przewinienie zarobił Green. Po dunku Lee Warriors wyrównali najwyższe 15-punktowe prowadzenie  w spotkaniu. Blatt próbował zmotywować swoich graczy, ale po timeoucie trójkę trafił dzisiejszy MVP – Andre Iguodala (77-93). Do końca było jeszcze ponad 5 minut, ale był to dla mnie kluczowy moment spotkania. Do tej chwili Cavs jeszcze walczyli. Potem coś w nich puściło. Warriors totalnie panowali na boisku. Świetną zmianę dał Shaun Livingstone. W końcówce Cavs posypali się zupełnie i gdy po świetnej indywidualnej akcji Curry’ego było 79-98 na 3:06 do końca było jasne, że seria zostanie wyrównana. Ostatecznie spotkanie dograli rezerwowi, a Steve Kerr dał pograć przez chwilę nawet Jamesowi McAdoo, którego niektórzy kibice nie mieli okazji wiele razy zobaczyć w tym roku ;). Wynik 82-103 zakrawa o blowout, chociaż losy spotkania ważyły się mniej więcej do połowy 4 kwarty.

Podsumowanie

MVP dzisiejszego spotkania należy się Andre Iguodali autorowi 22 punktów i 7 zbiórek. Dobre spotkanie rozegrał Steph Curry – 22 punkty i 4/7 zza łuku, 6 asyst. Iguodali przy pomocy całego zespołu udało się ograniczyć LeBrona Jamesa do 20 punktów i skuteczności 7/22 z gry. Najlepszym zawodnikiem Cavs był dzisiaj Timofey Mozgov, który zaliczył rekord kariery 28 punktów i 10 zbiórek. Cavs nie potrafili wykorzystać kolosalnej przewagi na desce (16-5 w ofensywnych zbiórkach). Zawiódł J.R. Smith (tylko 2/12 z gry), a po dobrych występach słabsze spotkanie miał Dellavedova – 3/14 z gry. Warriors trafiło w końcu 12 z 30 trójek, a Cavs tylko 4/27. To tak tytułem liczbowego podsumowania.

Co może zrobić teraz Blatt? Problemem Cavs jest to, że nie mają zbyt wiele możliwości do zmian. Z całą pewnością mogą zagrać lepiej w defensywie, no i wypadałoby uruchomić J.R. Smitha, ale z tym od zawsze jest problem (patrz play-offy Knicks z 2013 roku). Kiedy ma dzień jest nie do zatrzymania, ale potrafi się kompletnie zablokować jak teraz. Na pewno najsilniejszą stroną Cavs były dzisiaj pick&rolle Jamesa z Mozgovem. Być może warto by było tego jeszcze więcej. Rosjanin prawie wyautował w ten sposób Greena. David Lee jako zmiennik nie broni tak obręczy. Mimo wszystko to tylko jeden mecz, chociaż dający do myślenia. Być może słabszy dzień LeBrona spowodowany był rozciętą głową, chociaż bardziej wyglądało mi to na zmęczenie. Przepychanie się z Iguodalą już od początku spotkania było świetnym ruchem Kerra na dodatkowe podmęczenie rywala. Widać, że James i Dellavedova jadą już na oparach.

W ekipie Warriors zagrało praktycznie wszystko. Świetne spotkanie rozegrał Barnes, który szczególnie w Game 3 grał fatalnie. Niezwykle wartościowe zmiany dali Livingstone i Lee. Zadziałały zmiany w kryciu Jamesa. Small ball dał więcej swobody Curry’emu. Wszystko na plus. Teraz tylko wypada powtórzyć te wyczyny w Game 5 i 6. Jedyne co może powstrzymać Warriors to jakaś blokada rzutowa i kolejny mega występ LeBrona.

Komentarze do wpisu: “Game 4 zdecydowanie dla Warriors, którzy wyrównują serię

  1. Kto waszym zdaniem powinien zostać MVP całych finałów? Oczywiście bazując na tych 4 meczach. I pytam bardziej gdyby wygrało GSW bo w Cavs to wiadomo ;)

    1. pomimo słabszego 3 meczu(już samo to, że słabszy mecz to 20/12/8 o czymś świadczy) to LBJ po tych 4 meczach jest MVP serii. Jeśli dalej tak pójdzie to może będzie drugi raz w historii kiedy MVP finałów zostanie gracz drużyny która przegrała(pierwszy Jerry „logoman” West w 1969

  2. Moim zdaniem Lebron James nawet mimo porażki, a w GSW ciężko powiedzieć, ale napewno narazie Curry nie zasłużył na MVP

  3. ” Co może zrobić teraz Blatt? ” to teraz najważniejsze pytanie. Nie mogę się doczekać G5 i jego odpowiedzi, zajebisty finał jak na razie. Szkoda Irvinga i Love’a dodali by smaku tej rywalizacji.

  4. Im dłużej się zastanawiam – tym bardziej myślę że Spurs by spokojnie wygrali finaly gdyby nie te chwilę słabości z Clippers. Warriors nie są aż tak dobrzy jak się wydawało, problem że inne ekipy nie grają lepiej/ są osłabione

  5. Widać było zmęczenie LBJ’a, gra zbyt wiele minut i tutaj widać jak krótką ławkę mają Cavs. Kerr w końcu gra Davidem Lee który obi różnicę w offensywie, ale wciąż trzyma się wąskiej rotacji co jeszcze może się odbić na grze GSW, jak ma się szeroka ławkę to trzeba zamęczyć i zabiegać przeciwnika.

  6. To teraz ja moge sie zapytac gdzie to doswiadczenie i obwod po stronie Cavs?? Teraz wyszlo na moje i na moje wyszlo Mozgov i Thompson jako kluczowe postacie!!! Pozdrawiam!!!

  7. A nie zmęczenie , urazy i krótka ławka? Coś milczałeś Mike przez 2 spotkania;-)…btw. Small ballowe granie przewidywalismy po g3 także obserwacje Marka i kilku innych osób się sprawdzają m.in. Lee:-) jeśli sprawdzasz typera to obaj finaliści postawili wczoraj na Warriors. Piłka w grze, huśtawki nastrojów nadal trwają!

  8. „Wyszło na moje” – „nie, akurat wyszło na moje”. „Wyszło na moje bo…” – „nie, akurat wyszło na moje bo…”,”ale ja to przewidziałem”- „nie to ja to przewidziałem” – tak wygląda ogromna części postów, podczas „huśtawek nastrojów”.
    Mam nadzieję, że mistrzem NBA a.d. 2015, zostaną Milwaukee Bucks i wyjdzie na „niczyje” :)))).

  9. @Sow, typ jest typ, obstawiałem 4:2 GSW i się trzymam. Jednak jeśli czytasz relacje, wpisy i komentarze – na pewno zauważyłes analizę gry i meczowych faktów (mecz po meczu)

  10. Albo Smith zaskoczy i trafi z 6 trójek, albo będzie ciężko coś zdziałać.
    Cavs nie mają ławki niestety.
    Jeszcze nadzieja, że Jones albo Miller wrzucą jakąś serię trójek.
    Bo grać tam w kosza w Cleveland nie ma komu.
    Szkoda.
    Jest jeszcze jedna ewentualność. Obrona na 150%. Odpoczną 2 dni i może będzie więcej sił.

  11. Mieć pretensje do internetowych komentarzy to jak wyrzucanie garbatemu, że ma dzieci proste. Mam nadzieję, że Spurs obronią tytuł ;-)

  12. Jak dla mnie ten mecz w znacznym stopniu wygrał Igła, który zarówno zagrał świetny mecz w ofensywie {wychodził do piłek Kury jak cień} a z drugiej strony zagrał bardzo dobrze w defensywie, co sprawiło że nieco pogłębił słabszy występ Lebrona.
    Co do Jamesa to widać było w tym meczu zmęczenie – choćby bardzo duża nieskuteczność na linii osobistych – a owe zmęczenie pogłębił uraz głowy, który na pewno powodował dodatkowy dyskomfort.
    Jednocześnie już w wygranych meczach z Bulls łatwo było zauważyć, że jeśli Lebron gra wybitny mecz to reszta gra dobrze a gdy Lebron ma gorszy dzień to reszta niewiele mu pomaga – zwłaszcza J.R., Shumpert, czy Delladeva {to są dobrzy zawodnicy, ale mają na razie to, co Thompson, czyli są niestabilni w poziomie gry} – co potwierdziło się również w tym meczu z GSW {wykluczyłbym bym z tego Mozgova, który na tle centrów w obecnym NBA jest dobrym zawodnikiem i jest w stanie grać na stabilnym poziomie}.
    Z tego względu uważam, że kluczem w reszcie meczów będzie postawa Lebrona, bo po kontuzji Love’a a zwłaszcza Irvinga nikt nie jest w stanie pociągnąć Cavs, gdy on ma nieco gorszy mecz. Lebron, jeśli zagra nawet 2 na 3 wybitne mecze to Cavs mają szansę wygrać. Jeśli zagra tylko 1 to Wojownicy nie będą mieli problemów z wygraniem mistrza.

  13. Heh nie zawsze mam czas to fakt ale i faktem jest ze mecz 2 i 3 w 60%-70% potwierdzily Twoje @Woy przewidywania/przemyslenia i sugestie co do przebiegu spotkania i obwodu Cavs. Ale i tak upieram sie ze solidniej i z wieksza regularnoscia graja podkoszowi Cavs niz obwod. Mozgov z Tristanem to dwa czarne konie ktore daja znacznie wiecej niz np. taki Smith. No ten mecz z fouled outem to mistrzostwo niczym w NY! Delly przeblyski Shumpert srednio gra. Za to defensywa bardzo solidna i podoba mi sie Delly i to co robi z Currym w obronie. @Sow wlasnie taka mozliwsoc wymiany pogladow,opinii lub zwyczajnych przemyslen i takie drobne psztyczki i uwagi:) jak i mozliowsc napisania wyszlo na moje daje mi ogromna frajde!!! Dziekuje @Woy i calej reszcie ekipy i wszystkim ktorzy udielaja sie w komentarzach bo to rowniez dzieki Wam czlowiek zbiera cenne uwagi i ma roznie przemyslenia i patrzy na mecz rywalizacje pod roznym katem!!!! To jest swietne dzielic sie tym z innymi!! BIG UP NBA NATION!!!!

  14. Jak zawsze świetny opis spotkania.
    Tak jak wspominaliśmy przy okazji ostatniej relacji, Kerr w końcu odrobił zadanie i zmienił kompletnie taktyke. Nie spodziewałem sie takiej 5 starterów, szczególnie widzac, że w Game 3(jeśli się nie mylę) pod koniec próbował grać bardzo niskim składem i defensywnie jak i ofensywnie chłopaki biegali trochę zagubieni. Widać że udało im sie podzielić zadaniami na boisku i świetnie się spisali. Tak jak mówił Woy, dominacja Cavs ba tablicach jest oczywista, ale GSW świetnie spisali sie w ofensywie i nadrabiali tam stracone piłki na bronionej tablicy. Grając niższym składem mogli sobie też bardziej pozwolić na podwajanie, bo cały team był w stanie dużo szybciej switchować w obronie.
    No i oczywiście świetne zmiany Lee i Livingstona. Obaj panowie pomimo że wzrostem odbiegaja od podkoszowych Cavs, świetnie radzili sobie pod koszem. Livingston jak zawsze w post zdobywal punkty, a Lee z łatwością ogywał defensywe Cavs pod koszem.
    Z niecierpliwością czekam na kolejne spotkanie, co wymyśli Blat i jaką 5 starterów wystawi Kerr. Świetne finały.
    Zapomniał bym o Lebronie. Oglądając go w Game 4 okazało się że on też jest człowiekiem. Powiem szczerze że było mi go żal. Był zajechany jak kobyła, a zespół go specjalnie nie wspierał. Co prawda Mozgov i Thompson dawali radę, ale Delly też szybko odpadł. Mimo że chciał bym oglądać te finały jeszcze długo, to mam wrażenie, że jeśli LBJ nie odpocznie w następnym meczu, to o Game 7 nie ma mowy.
    Przepraszam za ewentualne błędy, pisane z telefonu.

Comments are closed.