To nie był mecz Spurs, będzie Game 7

Pierwsza piątka złożyła się na 48 punktów i skuteczność 19/51 z gry, a Spurs nigdy nie byłoby w tym meczu, gdyby nie dwie romantyczne europejskie dusze grające z ławki. Francuz i Włoch trzymali gospodarzy w tym spotkaniu, ale ostatecznie bohaterami byli Blake Griffin i Chris Paul. Czerwony z nerwów Steve Ballmer dzisiaj nie zszedł na zawał, zrobi to dopiero w sobotę. I przyczyną tego bynajmniej nie będzie walka Mayweather vs. Pacquiao.

Clippers doprowadzili do Game 7 po kolejnej wielkiej batalii i crunch-time, a kluczowe akcje należały do Griffina i Paula. CP3 był w pierwszej połowie 0/7 z gry, ale w drugiej zdobył 15 punktów, w tym kluczowy floater na 21 sekund przed końcem, dający Clippers 5-punktowe prowadzenie i ostateczną wygraną. Spurs byli w końcówce bardzo blisko po trafieniach Diawa i Belinellego, ale Kawhi Leonard spudłował trójkę na remis na 40 sekund przed końcem, a Borisowi został odgwizdany offensive goaltending przy 1.6 sekundy na zegarze. Tamten rzut mógł zmniejszyć różnicę do jednego punktu i Spurs wciąż mogli coś zrobić (bo w tej serii wszystko jest możliwe), a po nielegalnym zbiciu piłki przez Diawa było już po meczu.

Blake Griffin zagrał kolejny świetny mecz, z 26 punktami, 12 zbiórkami, 6 asystami i 4 blokami (!) na koncie. Tiago Splitter grał 28 minut i znowu oddawał rywalowi półdystans (Griffin był stamtąd 5/9), za to ograniczył go w post. Swoje najlepsze momenty Blake miał na początku trzeciej kwarty, kiedy zdobył 8 punktów w 6 minut. Potem do gry włączył się Paul, który zdobył 8 punktów w ciągu kolejnych 6 minut, i gdyby nie tamten run, Clippers już prawdopodobnie byliby na rybach.

Paul w pierwszej połowie pudłował proste rzuty, ale nadal był maestro pick’n’rolla, z 8 asystami na koncie. W drugiej dołożył do tego 7, a mecz skończył z 19 punktami, 15 asystami i 4 przechwytami. Ostrogi zagrodziły mu drogę do kosza na tyle ile mogły, na co CP3 odpowiadał swoimi rzutami po koźle z prawego łokcia albo pick’n’popem z Griffinem. Mimo tego w niektórych posiadaniach zadziwiała łatwość, z jaką potrafił obsłużyć gracza rolującego do kosza.

Paul i J.J. Redick (19 punktów, 7/12 z gry) wykorzystywali słabszy dzień obrońców obwodowych. Danny Green znowu miał problemy z płynnym przechodzeniem po zasłonach, a Kawhi Leonard był wczoraj raczej standardowym Mattem Barnesem niż zdobywcą nagrody Defensive Player of the Year. Był to najgorszy mecz Leonarda od długiego czasu, Kawhi nie był „tym gościem” w obronie, a w ataku spudłował 12 z 15 rzutów i miał 4 straty. Bardzo mu pomógł w tym Barnes, który zagrał lepiej niż zwykle w obronie, a Clippers mieli w tym meczu Defensive Rating 82.2 z nim na parkiecie.

Mimo tych problemów Spurs wciąż mogli wygrać, dzięki fantastycznemu Marco Belinellemu, który zdobył 23 punkty z ławki i trafił 7 z 11 trójek, momentami będąc kimś między Stephem Currym a Klayem Thompsonem. Boris Diaw miał 17 punktów i 5 asyst, grając świetne zawody w ataku. Francuz i Włoch rządzili na boisku w drugiej kwarcie, kiedy wypracowali dla Spurs jedyną w tym meczu dwucyfrową przewagę, ale z rytmu wybiło ich hack-a-Jordan stosowane przez Gregga Popovicha. Clippers odrobili tamtą stratę jeszcze przed przerwą.

Tony Parker był -17 i chociaż dobrze zarządza grą (wczoraj 7 asyst i tylko 2 straty) to wciąż w wielu momentach spotkania pozostaje niewidoczny. Na parkiecie jest tylko dlatego, że musi być na nim pięciu graczy i ktoś musi stać przy Barnesie. Szans na breakout game nie widać, podobnie jak u Manu Ginobiliego – tylko 3 punkty i 1 asysta w 15 minut, nic w pick’n’rollu i nic jako spot up shooter (1/6 z gry i 1/3 zza łuku). Na Tima Duncana nikt nie ma prawa w tej serii narzekać, ale wczoraj i on miał cichą noc, tylko z 12 punktami i 13 zbiórkami. Przez długie fragmenty spotkania nie było go widać. Przy tak słabej dyspozycji reszty liderów to on będzie musiał jeszcze raz wziąć Spurs na barki i pociągnąć ich w kluczowym – i być może ostatnim w karierze – meczu.

Z innych statystyk – Spurs mogli ten mecz wygrać już w pierwszej połowie, ale zepsuło ją hack-a-Jordan i aż 15 punktów DeAndre (w drugiej połowie nie zdobył żadnego „oczka”). J.J. Redick miał 14 punktów w pierwsze 14 minut spotkania. Chris Paul i Blake Griffin w pierwszej połowie grali słabo i gdyby nie kontry, z których w całym spotkaniu Clippers mieli 18 punktów z szybkiego ataku i z których żyli w pierwszej połowie, to nigdy w życiu nie mieliby 51-51 na tablicy wyników schodząc na przerwę.

Po meczu Gregg Popovich powiedział o swojej drużynie, że była „soft”. I ma rację. Spurs nie byli Spurs i popełnili zbyt dużo prostych błędów, żeby to wygrać. Mimo tego, trzymali się w meczu do końca. Game 7 w sobotę o 2:00 i szykuje się tam mecz sezonu, w którym o wyniku zadecyduje każdy pojedynczy detal. Nikt nie może sobie pozwolić na błędy, każdy zagra na 100%. Game Seven. GAME SEVEN.

Komentarze do wpisu: “To nie był mecz Spurs, będzie Game 7

  1. Game 7 Baby!
    Swoją drogą, która para będzie ciekawsza Waszym zdaniem?
    Houston vs San Antonio
    czy
    Houston vs Los Angeles?

    1. Wydaje mi się, że dla Houston łatwiejszym rywalem będą LAC i widowiskowo również byłoby ciekawsze bo bardziej ofensywne i mniej szachowe… z drugiej strony końcówki mogłyby wyglądać Hack-a-Jordan vs. Hack-a-Howard ;). Ja jednak i tak proszę Clipps… nie będzie miał kto dobrze siąść na Hardena, a Howard dobrze powalczy z Jordanem… Na Griffina też się znajdzie recepta typu Smith albo Jones i jedyne co będzie pozostawiało cień szansy drużynie z LA to brak Pat’a.

  2. Szkoda że wielka dynasta Spurs dobiega końca. Chciałbym żeby wygrali mistrza. Dla Duncana, ten ostatni raz….

  3. Trzymam za Crissem Paulem i spółką. A Spurs na ryby, wygrali rok temu mistrza i tyle już im wystarczy. Czas na zmiany

  4. Trzeba przyznać, że trafiły na siebie dwie równorzędne ekipy. Z tego co pamiętam to chyba żadna drużyna nie prowadziła różnicą większą niż 10. Ciekawy będzie z soboty na niedziele. :)

  5. Prawda jest taka że obecnie zagrozić Spurs mogliby tylko Clippers i Warriors. Akurat trafili na tych pierwszych i jest nieciekawie dla nich.
    Griffin jak na razie chyba najlepszy zawodnik w tegorocznych PO.

  6. No i fajnie. Z pktu widzenia kibica Rakiet. Niech se graja w sobote i 4 dogrywki :)

    1. Czy dla rakiet taka super sprawa? A jak zardzewieją? Taka przerwa od rytmu meczowego nie zawsze dobrze wychodzi drużynom.

  7. myśle, ze jak lac odprawia san antonio w pierwszej rundzie to dostana takiego mentalnego kopa, ze z hardena i spółki zostanie tylko kurz i pył.

    1. Nie lekceważyłbym Houston. Sam posypuję głowę popiołem, bo typowałem ich porażkę w serii z Dallas 2:4. Udowodnili jednak, że potrafią wyjść po za I rundę. Kevin McHale jednak nie jest tak złym trenerem jak niektórzy sądzili. Bez wątpienia to on wygrał rywalizację z Rickiem Carlisle.
      Co do samej ewentualnej serii z Lac, problemem będzie pokrycie CP.
      O ile w serii z Dallas nie było widać braku Pata Beverley’a, to teraz może być to decydujące. Co nie zmienia faktu, że walka pod koszem DJ z Howardem byłaby ekscytująca!
      Trzeba tylko spełnić jeden, mały warunek czwarty raz pokonać mistrzów…

    2. ja jestem nieobiektywny ale mysle ze Houston z LAC nie mieliby wiele ciezej niż z Dallas 4-2 to max co Clippers moga wyciągnąć.

  8. Trzymam kciuki za Paula i wierzę że wygrają. Mam tylko obawy, czy drużyna, która przejdzie dalej będzie miała parę na mecze w kolejnych rundach z wypoczętym przeciwnikiem.

  9. W ostatnich 4 meczach wygrywali goście. Swoją drogą to rzadkie rozstrzygnięcie będące w takim ciągu.
    W 7 meczu faworytem z niewielką przewagą będą Clippersi, przynajmniej w mojej ocenie. Tak jak rozpoczęli rywalizację tak powinni skończyć.
    I choć typowałem awans San Antonio to chciałbym aby drużyna z LA zagrała w drugiej rundzie.

  10. Niech Clippers awansują. Niech Paul i Griffin prowadzą ich do finału konferencji przeciwko Warriors.
    Paul ma świetną serię i oby zakończyła się wygraną w siódmym meczu.

  11. Z całym szacunkiem dla LAC, którego dla nich nie miałem nigdy prawdę mówiąc, to oni sa świadomi, że to będzie inne san Antonio i nikt, włącznie z LAC, nie chciałby grac meczu nr.7 ze Spurs. Psychika im wysiądzie.

    1. Nie wysiadła im teraz psychika, to i w 7 meczu nie wysiądzie. Paul chyba w zeszłym roku zrobił wszystkie błędy jak miał wykonać w swojej karierze (seria z OKC).

    2. Zdecydowanie w lepszej sytuacji, pomimo utraty swojego parkietu jest SAS. Blake się zagotuje.

  12. Jeśli ktoś wierze że Rockets wygrają z kimkolwiek awansuję – to kibice ROckets albo fantaści. Rockets to najsłabsza ekipa 2 rundy niezależnie kto awansuję w tej serii.

  13. Może i byli „soft” ale to Doc Rivers wygrał tą partię szachów. Bardzo sprytnie przeprowadził swoją I piątkę przez Q II taktyka hak Jordan sprawiła że mieli wreszcie spory zapas sił by sprostać naporowi Spurs w Q IV. Nie rozumiem jak można było schładzać grę w Q II? Ławka Cllipers znowu zagrała szrot jeśli to się powtórzy to jadą na ryby, ale może w końcu pokażą za co S. Balmer płaci im dolary. Wierzę że Greg nie wejdzie drugi raz do tej samej rzeki Spurs rulez!!!

  14. Rockets z Howardem w takiej formie (najlepszy center ligi) mogą zmiażdżyć każdego.Co prawda rzucał Dallas tylko 17 punktów, ale był prawdziwą bestią. Gracze Mavericks srali w gacie na samą myśl o wejściu w pomalowane.

  15. @Adrian89
    „Rockets to najsłabsza ekipa 2 rundy niezależnie kto awansuję w tej serii.”
    Ogólnie jesteś bardzo irytującym i nieudolnie sarkastycznym typem, za którym nie przepadam. Czasami masz przebłyski normalności i wtedy nawet jak się z Tobą nie zgadzam to czytam Cię z przyjemnością. Jeżeli chodzi o wiedzę na temat NBA to szanuje Cię za nią. Jednak w cytowanym przypadku to zwyczajnie (sorry cenzura) PIERDOLISZ.

Comments are closed.