Bulls rozbili Bucks, 54 punkty różnicy

Chicago Bulls zdemolowali Milwaukee Bucks pokonując ich 120:66 w meczu numer sześć pierwszej rundy tegorocznych play-offów. Tym samym popularne „Byki” wygrały całą serię 4:2 i awansowały do półfinału Konferencji Wschodniej.

Ten mecz nie powinien trwać 48 minut. Już w przerwie było jasne, że to Chicago Bulls wygrają to spotkanie i awansują do kolejnej rundy, gdzie już na nich czekają Cleveland Cavaliers.

– Oni mieli kilka momentów w tej serii. Dzisiaj wyszliśmy na parkiet i zdominowaliśmy naszych rywali. Jeśli byłeś wcześniej w tej serii to jest to na pewno frustrujące. Rozumiem to – stwierdził Mike Dunleavy, który zdobył dla Bulls najwięcej, bo 20 punktów.

Dunleavy, mimo dobrej postawy w ataku będzie po tym spotkaniu zapamiętany jako gość od „brudnej gry”. Najpierw odepchnął Micheale Cartera-Williamsa, doprowadzając do jego kontuzji, w wyniku której rozgrywający Bucks udał się do szatni. Natomiast w drugiej kwarcie kolejnym odepchnięciem sprowokował Giannisa Antetokounmpo i ten zrewanżował mu się tym samym zostając wyrzuconym z parkietu za niesportowe zachowanie.

Trener Bucks, Jason Kidd postawę swojego podopiecznego i jego faul zrzucił na brak doświadczenie i skwitował jednym, krótkim zdaniem. – To nie było zbyt inteligentne z jego strony.

– Czasami musisz zdecydować się na twarde faule. Wszyscy byliśmy na to gotowi. To był czas i miejsce na to – stwierdził Dunleavy.

– To na pewno była ciężka walka dla nas w tej serii. Wygrana w takim meczu jak dzisiejszy była tym czego najbardziej potrzebowaliśmy. W kolejną rundę wkraczamy z dużą pewnością siebie. Musieliśmy włożyć dużo serca w tę rywalizację – powiedział Joakim Noah.

Chicago pokonując Milwaukee Bucks różnicą 54 punktów osiągnęli czwarty wynik w historii zmagań w fazie play-off. Do tej pory najwyższe zwycięstwo odnieśli koszykarze Minnesoty pokonując w 1956 roku graczy St. Louis 133:75.

– To wygląda dużo lepiej, kiedy piłka jest w ruchu. Rzecz w tym, że czasami na nie masz wpływu na to czy piłka wpadnie do kosza czy też nie. Jeśli masz dobre pozycje to chcesz rzucać. To my mamy kontrolę nad swoją intensywnością gry i koncentracją – tłumaczył po mecz szkoleniowiec drużyny z Chicago, Tom Thibodeau.

Pau Gasol zdobył 19 punktów, 16 oczek dołożył Jimmy Butler, natomiast wspomniany wcześniej Noah zakończył mecz z 11 punktami. Dobrze spisał się również Derrick Rose (15 pkt., 7 as., 5 zb.), powoli łapiąc rytm meczowy i wchodzący od czasu do czasu na swój najwyższy poziom. Do perfekcji jeszcze jednak trochę mu brakuje.

Wśród pokonanych ciężko wyróżnić kogokolwiek za dobrą postawę zarówno w ataku jak i w obronie. Jeśli rzucasz 66 punkty, tracąc przy tym 120 to na pewno nie był to dobry mecz w Twoim wykonaniu. Dość powiedzieć, że żaden z graczy Bucks nie zaliczył dwucyfrowego wyniku punktowego.

Ciekawostki:

– 54 punkty przewagi to czwarty najwyższy wynik w historii NBA jeśli chodzi o mecze w play-offach.

– 33 punkty zdobyte przez Bucks w pierwszej połowie czwartkowego meczu to wynik lepszy tylko o jeden punkt od ich najgorszej pierwszej połowy w play-offach. W 2004 roku przeciwko Detroit Pistons w ciągu pierwszych 24 minut rzucili jedynie 32 punkty.

***

Milwaukee Bucks – Chicago Bulls 66:120 (16:34, 17:31, 19:26, 14:29)

Milwaukee Bucks: Z. Pachulia 8 (pkt.), E. Ilyasova 7, J. Bayless 7, K. Middleton 6, J. Dudley 6, J. O’Bryant 6, G. Antetokounmpo 5, T. Ennis 5, O.J. Mayo 4, J. Henson 4, M. Carter-Williams 3, M. Plumlee 3

Chicago Bulls: M. Dunleavy 20 (pkt.), P. Gasol 19, J. Butler 16, D. Rose 15, J. Noah 11, T. Gibson 9, A. Brooks 8, K.Hinrich 5, T. Snell 5, D. McDermott 5, E. Moore 3, N. Mirotic 2, N. Mohammed 2

Stan rywalizacji: 4:2 dla Bulls

Komentarze do wpisu: “Bulls rozbili Bucks, 54 punkty różnicy

  1. Po 2 kwartach na myśl rzucał się ten oto cytat: „Nic kurde nie wiem o Angoli, ale Angola ma problem”

  2. Twardy faul a chamskie zagranie to 2 rozne rzeczy
    Dla mnie dunleavy powinien byc zawieszony na 1 mecz

  3. Parę uwag z gry Bulls, motywacja na największym poziomie, odpowiednia selekcja rzutów i nie było w pierwszej połowie forsowania gry Rose’a. Zamiast tego mieliśmy aktywnego w ataku Mike’a Dunleavy, który pokazał charakter i skuteczność.
    Tom Thibodeau odrobił lekcje po dwóch porażkach i obniżył skład, w ogóle nie wpuszczając Mirotića w pierwszej połowie (bodajże 50 końcowych sekund 2Q) na trójce.
    Zamiast niego obejrzeliśmy Hinricha na dwójce (wywoływane we wcześniejszych komentarzach) i nawet Brooksa przy Rose’ie. Bulls mocniej dzielili się piłką, rozciągali grę po obwodzie i korzystali w końcu z przewag wysokich (coś czego brakowało od G3).
    Swoją drogą warto powiedzieć , że był to mecz w którym jednym – Bulls – wychodziło prawie wszystko , natomiast Bucks – nic.

    Co do Dunleavy’ego – jeśli ktoś oglądał poprzednie mecze to Mike również był poniewierany przez rywali, a wczoraj pokazał „cojones” i oddawał fizycznie grającym rywalom. Na początku serii to właśnie Bucks prowokowali taką grę i wpływali na słabą jakość widowiska. Wczoraj jeden Byk się postawił i nie róbmy z niego złego charakteru. Giannis najwyraźniej dał się ponieść emocjom i kiedy drużyna dostawała ponad 30 pkt zakończył serię wędrówką do szatni.

    Szykuje się ciekawa seria z Cavs:-)

    1. „Szykuje się ciekawa seria z Cavs:-)”, o ile nie pozwolą Derrickowi, na łapanie swojego „rytmu meczowego”. Jeszcze jeden defensywny rzeźnik na obwodzie i postawiłbym znak =. No i JB też musi grać z tej strony.

    2. podczas 1 połowy spałem. W drugiej wszystko zależało praktycznie tylko od 2 rzeczy: pewności siebie i motywacji. Bucks po fatalnej 1 połowie ich nie mięli. Rzucali niepewnie i nie wierzyli że uda się dogonić byki. Nie wiem jak było w 1 połowie ale w drugiej nie mięli za bardzo chęci do obrony. Nie było tej waleczności. Tak byli zdruzgotani. To tyle.

  4. Niemniej bardzo martwi mnie taka nierówna gra Bulls. Jeśli są w stanie wygrać 54 punktami, to dlaczego przegrywają mecze z tą samą ekipą? To skrajności, których nie rozumiem.
    A Tibs nie jest wybitnym trenerem. Strategia to jego słaba strona. Bazuje na dobrej obronie, przygotowaniu fizycznym ekipy i indywidualnych możliwościach zawodników. Nie potrafi tak ustawić gry jak POP, czy kiedyś Chuck Daly.

    Cavs bez Love’a są oczywiście słabsi, szczególnie na tablicach, ale i tak Bulls nie mają kogoś tak mocnego, żeby zatrzymać Bronka. Przydał by się k. Leonard albo ktoś podobny. Pewnie będzie za Bronkiem ganiał Butler, a to nie dobrze, bo on jest potrzebny w ofensywie. Analogicznie jest z Irvingiem. Kto za nim będzie biegał? Rose? Derrick to słaby obrońca, a Brooks za mały i za słaby. Hinrich, choć potrafi bronić jest za stary. Chicago nie ma odpowiedzi na dwa najważniejsze trybki w Cavs. Jest się czego bać… i liczyć, że Chicago wyjdzie na każdy mecz tak skoncentrowane i zmotywowane jak w ostatnim meczu z Bucks :)

    Czuję się jak 13-stolatka przed pierwszą randką czekając na drugą turę Byków.

    1. @Saturn , akurat Rose potrafi grać z Irvingiem i mecze przeciwko niemu mu wychodzą. Tak samo jest , kiedy staje naprzeciwko Stepha Curry. LeBrona będą kryć Butler, Snell i Dunleavy, będą podwojenia i przekazy z Gibsonem i Noahem. Bulls na Cavs wyjdą bardzo zmotywowani , a jeśli jakimś cudem udałoby się wygrać serię to droga do NBA Finals jest wtedy bardzo bliska.

    2. Tony Snell, musi pokazać odpowiedni level. Nie wiem, czy jest w stanie, ale musi.

    3. Faktycznie moim zdaniem Tom się po prostu pogubił. Jego atut to tylko i wyłącznie obrona. Nie rozumiem czemu tak trudno mu nauczyć zawodników gry piłką. Wydaje sie to przecież banalnie łatwe. Tym bardziej ze trzeba tylko obserwować innych i wprowadzać z drobnymi zmianami do siebie. CO więcej – przecież oni już to kiedyś robili. Wystarczy tylko odpowiednio ustawić nowych.
      Trochę zawiodłem sie na Mcdermocie. Oczekiwałem że będzie drugim Korverem tzn będzie robił kółka, uwalniał sie spod krycia, robił tym przy okazji małe zamieszanie i ustawiał się na lini z 3 a tymczasem próbuje wchodzić pod kosz gdzie się potem gubi. Niech robi to co wychodzi mu najlepiej. Szwaczką nie jest by szyć na bieżąco. Rols gra rolę.
      Wspominając wcześniej o nim i Hinrichu myślałem że są szykowani pod kilka konkretnych zagrywek by wejść i zrobić różnice a w tym meczu mi na to nie wyglądało. Nie wyglądało jakby byli szykowani na jakiś plan.

  5. @Woy, ale nie szukajmy tłumaczenia dla Dumleavy i to jeszcze w poprzednich meczach. Dzisiaj sędziowie moim zdaniem dali dupy. W tym przypadku moe to jednak nie wpłynęło na wynik, ale jednak niesmak pozostał. Mike najpierw uderzył w Twarz MCW, później rzucił o parkiet Antka, a później znów 'stawiał zasłonę’ z ręką w okolicach twarzy MCW. W efekcie tego Antek dostał Flagrant 2 (słusznie), MCW dacha (słusznie), Dunleavy NIC, i to jest skandal bo należały mu się dwa dachy jak psu buda.

    1. A w krocze MCW nie uderzył MD? Sędziowie analizowali akcje na video więc chyba wiedzieli, co robią…

    2. „później rzucił o parkiet Antka” – no bez jaj, odepchnął go ale to, że gość poleciał na parkiet to już było niezłe aktorstwo, dobrze, że kilku koziołków nie fiknął. Mike grał twardo i faulował, ale to nie znaczy, że można jak jakiś debil gonić go przez całe boisko i zaatakować jak w rugby. Tym meczem Kozły straciły mój szacunek, który powstał po ostatnich dwóch spotkaniach.

  6. Jestem kibicem Bucks.

    Wyłączyłem transmisję po 2 kwarcie.

    Miałem jeden wniosek. Bulls wychodziło wszystko,Bucks nic.Byki przez to zaczęły się nakręcać , Bucks irytować. Forma dnia zadecydowała bo poprzednie mecze nie pokazywały tak kolosalnej różnicy .

    Jestem kibicem Bucks.

    1. Nie masz się czego wstydzić. Tak jak piszesz, Bulls wychodziło wszystko. Większość spodziewała się gładkiego 4:0 lub 4:1 (dla Chi), a Bucks pokazali charakter! Mają świetnego trenera i ciekawą drużynę. Przyszłość przed nimi !!!

  7. Wielu z was to zawodnicy i macie to na co dzień więc sie spytam:
    Czy tak trudno jest nauczyć się przeszkadzać przeciwnikowi?
    Ja widząc grę Butlera uważam ze to banalnie łatwe.
    Wystarczy tylko na niego naciskać. Być ciałem jak najbliżej niego i lekko go odpychać ręką (wpływać na jego równowagę). To działa na psychikę ale również będąc tak blisko utrudniasz mu ruchy (minięcie) i łatwiej ci zablokować jego rzut lub chociaż mu w nim przeszkadzać.
    Więc czemu do licha krycie wielu koszykarzy sprowadza się do stania naprzeciwko rywala w odległości 1,5 metra i machanie łapami i rozpaczliwym skoku do przeciwnika gdy ten już rzuca?

    1. Odpowiedź jest banalnie łatwa. Kluczem do świetnej obrony jest świetna praca nóg. Przyjrzyj się takim graczom jak Michael Finley, Bruce Bowen, Mike Conley czy Tony Allen. Oni świetnie nadążali/nadążają na nogach. Nie da się pilnować przeciwnika ciało w ciało jeżeli jesteś od niego wolniejszy na nogach, ponieważ albo Cię banalnie minie, albo co gorsza zamarkuje crossa i pogubisz kapcie. Drugą kwestią jest rozpiętość ramion, bez długich rąk ciężko jest utrzymać należyty dystans. Ręce pomagają wyczuć dystans coś jak lewy prosty u boksera, który dystansuje całą walkę. Jednak możesz mieć długie łapska, a jak nie nadążysz na nogach, to zaraz oglądasz jego plecy. Po za tym praca na nogach w obronie i ataku znacząco się różni, w ofensywie głównie jesteś naprzeciwko przeciwnika i to ty decydujesz jak blisko jesteś przeciwnika krokiem w przód/tył lub lewo/prawo. Dodatkowo to ty decydujesz jaką akcję zagrasz. W obronie zawsze musisz dokonać wyboru czy odsłonić przeciwnikowi słabszą stronę i próbować wypchać go np na zewnątrz albo jesteś jego odbiciem lustrzanym tj. on w lewo ty w prawo i tak dalej. Ostatnia kwesita. Przy kryciu ciało w ciału w momencie postawienia zasłony jesteś w czarnej dupie, nie masz praktycznie czasu, aby się cofnąć, gdyż stawiający zasłone stawia Ci ją zarówno z boku jaki z tyłu, więc żeby wrócić do krycia musisz się obrócić na barku, a taka akcja trwa dłużej niż zejście na prawo/lewo. Nie jest przypadkiem, że zawodnicy, którzy świetnie grają na kontakcie (Allen, Conley, Leonard, Beverley) również fenomenalnie unikają zasłon. Paradoksalnie proces obrony jest dużo trudniejsz, niż ataku bo tu większość zależy od zagrania kozłującego.

    2. A taki przykładowy Rose jest wolny na nogach czy nie umie obejść zasłon?

    3. Zauważ, że jeszcze w 2011 roku czyli przed kontuzjami Derrick był naprawdę dobrym obrońcą, może nie świetnym ale trzymał poziom. Teraz unika kontaktu, trzeba pamiętac, że każda zasłona to ryzyko kontuzji, łatwo jest nadepnąć na stopę czy zderzyć się kolanami. Po za tym Obrona to także styl charaktery, są to często niedoceniani gracze, zawzięci, tacy którzy potrafią przełożyć sukces drużyny nad swoje ambicje i ostatni czynnik czyli ciężko o gracza, który jest świetny po obu stronach parkietu. Ilu mamy takich w lidze powiedzmy w top10 na obwodzie? Jest Russell, może Paul (solidny defensor).

    4. Niekoniecznie;)
      Pamiętasz co rok temu Tony Allen zrobił z Durantem?
      KD zakończył rywalizację z Miśkami na 43% z gry przy 51% z sezonu regularnego. Gdzieś widziałem statystykę, że na Allenie grał ze skutecznością 35-36% tyle, że nie mogę znaleźć teraz tego artykułu.

  8. Szkoda Kozłów. Piękny sezon uwieńczony świetną postawą w playoffs. Za rok wrócą kontuzjowani, oraz liczę że Jabari podczas rekonwascelencji nie opierdzielał się tylko pracował nad sobą by pokazać kto jest najlepszym zawodnikiem swego draftu. Tak długo jak będzie tam J-Kidd tak długo będę kibicował Bucks.

  9. Ale Panowie jakie „szkoda Kozłów”. Toć to jedna z piękniejszych historii w ostatnich latach. Najgorszy zespół ligi z poprzedniego sezonu zagrał fenomenalne 88 spotkań w tym roku. Był moment, że zajmowali 4 miejsce w lidze i byli nad Cavaliers! Pomimo kontuzji Parkera, Marshalla i idiotyzmu Sandersa nie poddawali się, a tacy gracze jak Middleton czy Giannis rozwijali się z każdym meczem na naszych oczach. Dla mnie Ci Bucks to piękna przygoda i dowód na to, że chcieć to móc. Dodatkowo jak świetną robotę zrobił Kidd, toć to istny geniusz. Wydawało się, że jego 'zsyłka’ do Bucks będzie katastrofą, a on zrobił fenomenalny wynik z Bucks.

  10. Może dlatego ze jak stanie bliżej to go minie pierwszym krokiem jak tyczkę ?? :)

  11. Lordam
    Nam tu wykład z podstaw obrony zrobił, swoją drogą łatwość w jaki sposób piszesz o rzeczach trudnych jest zdumiewająca Panie Redaktorze. Niektórzy trenerzy nie potrafią tak czytelnie sprzedać o co im chodzi!
    Może nowy cykl po zakończeniu sezonu „Podstawy koszykówki”!?

    1. nom. Gdyby można było oceniać komentarze to by plusa złapał

  12. Dlaczego Tibs grał tak długo pierwszą piątką? 50 punktów przewagi. 4 minuty do końca 3 kwarty i ani razu w tej ćwiartce żaden bench się nie pojawił na parkiecie.
    Whyy?

    1. Bo to Tibs i on już tak ma. Nikt nie siedzi w jego głowie a wywiadu na ten temat chyba nie udzielił.

  13. Lordam dziękuję.
    Miałem coś podobnego napisać, ale brakło mi czasu (i pewnie Twojej łatwości w pisaniu).
    Obrona zawsze była moją domeną, ponieważ ze względu na mizerny wzrost (i spory zasię ramion) wchodziłem na parkiet jak PG. Nie mając na tę pozycję talentu Play-Makera (na przekór najlepiej czułem się jako PF lub C) zawsze skoncentrowany byłem na obronie nie chcąc być całkowicie bezproduktywny dla zespołu.

    1. Koncentracja na rywalu jako części zespołu, a nie jednostce. Wielu zawodników robi to całkowicie bezmyślnie patrząc tylko na obronę w izolacji. A dobry obrońca to przede wszystkim dobry obserwator. Musi poznać rywala i jego najlepsze zagrywki i przewidywać jego ruchy. Musi znać mechanikę ruchu rywala, wtedy jest gotowy na utrudnianie mu życia i nie spóźnia się na nogach. Każdego broni się inaczej. Dlatego dobry trener przygotowując swoich zawodników powinien w nieskończoność pokazywać im mecze rywali i ich zagrywki.
    2. Dobry obrońca skoncentrowany musi być na grze zespołu, a nie na własnym ego. Efektowne bloki czy zbiórki wcale nie świadczą o obronie. Czasem ważniejszy jest ten co zastawia rywala przy zbiórce, albo ten, co zastąpi mu miejsce do jego ulubionej klepki na parkiecie. Dlatego dobry obrońca to często niezauważalny na boisku facet, który za to sprawia, że ktoś inny, kto nie będzie błyszczeć.
    3. Zaangażowanie. Dobry obrońca gra w obronie cały czas na 100%. W ataku są przestoje, bo często inni mają piłkę. W obronie nie ma przestojów i walczy się o każdą piłkę.

    W obronie też trzeba być liderem i kreatorem obronnej gry zespołu. Często kimś takim jest Duncan, był Jordan, itp.

    Rose mimo atletyzmu nigdy nie był mocnym obrońcą, bo większą uwagę przykłada do ataku. Teraz jak słusznie zauważyliście boi się o kolana i unika konfrontacji, dlatego jest słabszy w obronie.

    Jak ktoś się chce nauczyć obrony, to ja polecam dwie osoby, których grę można analizować.
    1. Joe Dumars. Facet mierzył 190 cm wzrostu i musiał grać przeciwko najlepszym obwodowym graczom w historii NBA = Jordanowi, Magicowi, Drexlerowi, Millerowi. Każdy miał nad nim przewagę fizyczną i każdy wspominał go jako upierdliwego i trudnego do przejścia. Patrzcie na jego nogi, ręce i oczy.
    2. Michael Jordan. Genialny obserwator. W obronie wyglądał jak drapieżnik, który czyhał na jeden gorszy ruch ofiary.

Comments are closed.