#HelloBrooklyn: Znów blisko, a jednak daleko

D-Will, D-Will… eh, D-Will. Nets przegrywają spotkanie w Atlancie 91:96 i tym samym po dwóch meczach stan rywalizacji wynosi 2:0 dla faworyzowanych Hawks. Mimo, że kolejny raz Hawks nie zachwycali tak jak to miało miejsce w sezonie regularnym, to znów odnieśli zwycięstwo. Nets mieli kilka okazji by „ukraść” im ten mecz i wyrównać stan rywalizacji, ale zabrakło tego czegoś. A mogło być tak pięknie… D-Will, D-Will.

Nie będzie dziś relacji kwarta po kwarcie ponieważ nie udało mi się nic spisać na żywo, bo padały mi baterie w klawiaturze, a zanim by się akumulatorki podładowały to ho ho.

Mecz już od początku wyglądał nieco inaczej niż spotkanie numer jeden tej serii. Przede wszystkim ze względu na dyspozycję Paula Millsapa, który w porównaniu z poprzednim spotkaniem wypadł znakomicie. Thadd Young zupełnie nie radził sobie z w pełni zdrowym zawodnikiem Atlanty. Millsap dominował pod tablicami, odskakiwał mu w ataku co przeradzało się w otwarte pozycje rzutowe z których gracz Hawks korzystał trafiając 7-11 z gry w tym 4-4 za trzy punkty. Mecz zakończył z 19 punktami, 7 zbiórkami, 2 asystami i 2 blokami. Przejął nieco rolę DeMarre Carrolla, który w tym meczu trafił tylko raz, ale za to bardzo ważny rzut w końcówce meczu, kiedy to odpuścił go Williams.


I tym oto powyższym wideo możemy w pewien sposób podsumować mecz w wykonaniu D-Willa. Ale od początku – najpierw plusy. Williams zakończył ten mecz zbierając najwięcej piłek w karierze z tablic – 10. Dorzucił do tego 8 asyst, w tym jedną bardzo ważną w końcówce meczu do Alana Andersona, która przeszła miedzy dwoma graczami Hawks. Jednak to by było na tyle. To znów był TEN D-Will. Pudłujący rzut za rzutem, oddający w wielu ważnych momentach piłkę do Joe Johnsona (19p/9z/3a), by ten ja rozegrał czy kończył izolacją. Trafił 1-7. Spudłował najważniejszą piłkę meczu, na 20 sekund przed końcem meczu, która wyrównała by stan meczu. Na tablicy było 91:93 dla Hawks, gdy D-Will dostał piłkę od Joe Johnsona, zamarkował trójkę, wszedł na czwarty metr i spudłował. Ja wiem, że D-Will nie jest głupim zawodnikiem i jak mu nie idzie w ofensywie i nie trafia to szuka parterów i asystuje, stara się pomagać ekipie na inny sposób niż zdobywanie punktów, no ale takie rzuty trzeba trafiać.

„Będę miał nad czym myśleć” – powiedział po meczu – „Nie tylko o tym rzucie, ale o całym meczu ogólnie. Mieliśmy dużo szans i czuję, że mogłem zagrać dużo lepiej, jednak mamy teraz dwa mecze w domu i musimy powalczyć”.

W tym meczu jednak rezerwowy Jarrett Jack „robił robotę” w zdobywaniu punktów. W większości jego mecze wyglądają tak, że rzuca wszytko byle jak i byle gdzie, jednak raz na jakiś czasu ma dzień konia. Nets przegrywali już 10 punktami w pierwszej kwarcie, kiedy to Jack wszedł i w minutę pyknął sześć punktów. W drugiej kwarcie kolejny raz przejął stery, gdyż Williams ucierpiał w walce o piłkę i siedział z ręką w lodzie. Cztery kolejne trafione rzuty Jacka i run 12:0 i Nets prowadzą sześcioma punktami z Hawks. Przez trzecią kwartę ofensywa Nets była zbyt statyczna jednak gdy Jack znów pojawił się na parkiecie wszystko odżyło. Skończył mecz z dorobkiem 23 punktów (9-13), 5 zbiórkami i 2 asystami.

Nets wyciągnęli wnioski z poprzedniego spotkania i częściej uruchamiali Lopeza w ataku mimo iż na krok nie odpuszczał go Al Horford, który był MVP swojej drużyny w tym meczu z 14 punktami, 13 zbiórkami, 7 asystami, 2 blokami i przechwytem. Był wszędzie i robił wszystko. Wracając do Lopeza – pierwszą piłkę od kolegów dostał już po trzech minutach meczu, a nie tak jak poprzednio w końcówce drugiej kwarty. Na 15 oddanych rzutów trafił 8, nieco ponad połowa, ale niektóre to były wymuszane post-upy i w pośpiechu, pewnie przed uniknięciem podwojenia. Do tego 7 zbiórek i 3 bloki. Mecz zakończył z 20 punktami. Ciekawym faktem jest to co mówił Hollins po meczu #1 – wspominał o tym, że gdyby Nets pozwolili oddać w tamtym meczu Brokowi około 20 rzutów to porażka była 25 punktowa. Ciekawa teza zwłaszcza, że po ASG gdy Lopez rzucał po około 20 razy w meczu Nets zanotowali bilans 7-0.

Warte odnotowania jest też to, że Bojan Bogdanovic (8p/3z/2a) rozpoczął ten mecz w wyjściowym składzie, a Markel Brown nawet nie powąchał parkietu. Dodatkowo do zespołu wrócił po trzech miesiącach Mirza Teletovic. W 4 minuty na parkiecie zdołał zebrać dwa razy piłkę, jednak nie trafił żadnego z dwóch rzutów (obie próby za trzy). Brakuje mu jeszcze świeżości i rytmu meczowego, ale jeśli Young będzie grał jak gra to zdrowy Mirza będzie dużym wzmocnieniem.

Hawks mimo częstego dochodzenia do czystych pozycji nie zakończyli tego meczu na dobrej skuteczności. 38.9% przy 44.9% Nets. Przegrali także walkę pod tablicami i w punktach w pomalowanym. Mimo to dobra obrona i wymuszanie strat na gościach z Brooklynu dało efekty i mogą cieszyć się z prowadzenia 2:0 w serii. Jednak w meczach na Brooklynie może być zupełnie inaczej. Już tutaj niewiele zabrakło by Nets sprawili niespodziankę.

Kolejny mecz w sobotę o 21 naszego czasu. Ale z mojej strony chyba nie będzie recapu (chyba, że bardzo chcecie hehe ;)) bo jestem w pracy.

 

 

Komentarze do wpisu: “#HelloBrooklyn: Znów blisko, a jednak daleko

  1. Fajny opis, lepiej tak niż kwarta po kwarcie. Bzdurę Hollins powiedział, jak najwięcej do Lopeza powinni grać, on jest dla Nets jedyna nadzieja.

Comments are closed.