Telegram ze Wschodu: Skuteczni Pacers, jubileusz Gortata, zwycięstwo Byków.

Charlotte Hornets 74:93 Indiana Pacers

Nie da się wygrać spotkania grając dobrze jedną kwartę co udowodnili w meczu z Pacers Szerszenie. Po 12 minutach prowadzili 25:22, a ich gra wyglądała naprawdę dobrze. Świetnie dzielili się piłką w ataku, a skuteczny był Marvin Williams. Cały czar prysł już w drugiej kwarcie. Solidna obrona graczy z Indianapolis w połączeniu z katastrofalną grą w ataku Hornets zbierała swoje żniwo. Zawodnicy Hornets co chwilę pudłowali dając gospodarzom wiele okazji do skutecznych kontrataków.  Tak naprawdę już po 1 połowie spotkanie było zamknięte. Hornets mieli 11 punktów straty, a biorąc pod uwagę ich grę w ataku nic nie świadczyło, że wynik mógłby się odwrócić. I tak też było. Charlotte po katastrofanlej 2 kwarcie, w której zdobyli tylko 13 punktów, w 3 odsłonie jeszcze poprawili ten wynik notując imponujące 9 punktów przy 22 straconych. Well done! Mecz dla Pacers okazał się formalnością. Nie robili oni niczego niesamowitego, po prostu rozłożyli zdobywanie punktów na wielu zawodnikó i każdy dołożył coś od siebie. Kolejne świetne spotkanie rozegrał Rodney Stuckey. W Hornets klasą samą dla siebie był Kemba Walker (1-9 z gry) i Al Jefferson (4 pkt, 2-6 z gry, 1 zbiórka). Nie wierzę jak ta dwójka w ciągu sezonu potrafiła zrobić tak olbrzymi regres. Oczywiście jestem świadomy kontuzji, które wyłączały ich drukrotnie z gry, ale pewnych rzeczy nie można wybaczyć.

Hornets

New York Knicks 87:101 Washington Wizards

Kolejny mecz bez historii. Czarodzieje już po 12 minutach prowadzili 30:10 i tylko sobie znanym sposobem potrafili lekko roztrwonić tę przewagę. Klasą samą dla siebie byli Marcin Gortata (300 mecz w roli startera, kiedy to zleciało?), Otto Porter (Tay Prince?) i John Wall, który zanotował career-high z 18 asystami. Po raz kolejny się powtórzę, ale brak Nene jest korzystny dla Wizards. Bez niego gra jest dużo bardziej dynamiczna, obwodowi mają więcej miejsca i nikt nie przetrzymuje piłki 10 sekund w post-up. Moim zdaniem Nene nie powinien grać razem z Gortatem. O ile w zeszłym sezonie przy dynamicznym Trevorze Arizie cały plan jakoś był realizowany, o tyle teraz przy statycznym Paulu Pierci’e wszystko pryska. Wracając do meczu, należy pochwalić dwóch ex graczy Mavericks Shane’a Larkina i Ricky’ego Ledo, którzy uzbierali razem 35 punktów i ich grę naprawdę przyjemnie się oglądało. Wracając do Portera, ten gość ma naprawdę potencjał, ale musi grać w s5. Porter na ławce jest marnowany poprzez statyczny styl gry rezerowwych Wizards. W momencie kiedy wskakuje do s5  i ma możliwość gry z Wallem, a gra jest napędzana kontratakiem jest niemożliwy do powstrzymania. Ma solidną trójkę, dobrze broni (tak wiem jest nieogarnięty czasami), a w dodatku dobrze zbiera w ataku. Zastanawiałbym się nad zostawieniem go w s5, a wpuszczaniem Pierce’a w roli 6th-mana. Słówko odnośnie gry Marcina, generalnie robił wszystko to co musiał. Dostał p&r i kończył, dostał izolację i kończył. W obronie klasa sama w sobie, oczywiście trzeba właczyć filtr o nazwie New York Knicks ale i tak był to naprawdę fajny mecz naszego rodaka.



Wizards

Detroit Pistons 82:88 Chicago Bulls

Dre Drummond zebrał 22 piłi w meczu, jednak tej najważniejszej mu się nie udało… Bulls rozegrali świetną drugą kwartę, broni twardo i pozwolili Pistons rzucić tylko 9 punktów. Wydawało się, że spotkanie będą mieli pod pełną kontrolą.  Jednak Pistons w trzeciej odsłonie wyraźnie przyśpieszyli, a Byki grali tragicznie w ataku. Serie nietrafionych rzutów raziły w oczy. Co prawda Joahim Noah rozdał, aż 10 asyst ale moim zdaniem czasami za bardzo spowalnia grę (Via Nene?). Najciekawsze, że 6 z 12 punktów Bulls, już w pierwszych 100 sekundach kwarty rzucił Pau Gasol. Ostatnie 12 minut miały się okazać decydujące dla losów spotkania, a na tablicy widniał wynik po 59. Na 30 sekund przed końcem spotkania celny rzut Drummonda zniwelował przewagę Bulls do 1 punktu, a wtedy po niecelnym rzucie Taja Gibsona, Gasol wyszedł przed Drummonda w pomalowanym, zebrał piłkę i wsadem zakończył całą akcję. Tony Snell zagrał tylko 9 minut, co prawda nie trafił żadnego z trzech rzutów, ale jak można tak zabijać potencjał młodego zawodnika? Raz dajesz mu 40 minut w meczach back to back i katujesz go do granic, a następnie wpuszczasz na 10 minut w spotkaniu i nie ufasz mu gdy spudłuje kilka rzutów.. Tragedia Thibs!

Bulls

 

Komentarze do wpisu: “Telegram ze Wschodu: Skuteczni Pacers, jubileusz Gortata, zwycięstwo Byków.

  1. Ja mam wrażenie, że przy nieobecności Nene zyskuje przede wszystkim MG.

  2. Nene często gra tylko pod siebie. Bardzo mało podaje i nie widzi kolegów. Gortat solidny występ. Wkradło się ogólnie kilka literówek jak np „katastrofanlen” i „histori” , ale ogólnie artykuł świetny jak zwykle ;)

  3. No widać:P Poprawione na trochę mniej źle xd Tak,jestem stukniety na tym punkcie .

Comments are closed.