Wyścig po MVP

Nagroda indywidualna MVP przyznawana jest najbardziej wartościowemu zawodnikowi sezonu regularnego NBA i nie bez powodu razem z nagrodą MVP Finałów uznaje się ją jako najbardziej prestiżową statuetkę za osiągnięcia indywidualne. Najpiękniejszy w tym wszystkim jest brak określonych szczegółowych kryteriów, którymi należałoby się kierować przyznając komukolwiek ten zaszczyt. Przeważnie w walce o tytuł najlepszego zawodnika (chociaż jak pokazuje historia nie zawsze chodzi o najlepszego) liczy się maksymalnie dwóch graczy, z czego jeden ma mniej lub bardziej wyraźną przewagę nad tym drugim, co pokazuje jak trudno jest utrzymać się na najwyższym poziomie przez okres 82 spotkań. Ten sezon jest wyjątkowy, nie tylko ze względu na niesamowitą walkę o playoffy Konferencji Zachodniej, czy liczne niespodzianki (chociażby Atlanta Hawks wygrywający 78% swoich meczów). Wyjątkowy jest także wyścig po MVP, gdzie dyskusja robi się naprawdę ciekawa, a solidne argumenty za i przeciw można przedstawić mówiąc o co najmniej czterech zawodnikach. Honorując ten najrówniejszy wyścig od lat, przyjrzyjmy się zatem bliżej głównym pretendentom w rozgrywkach 2014/15.

1. Stephen Curry – Golden State Warriors
Statystyki:
23.4 pkt, 4.4 zb, 7.9 a, 2.1 p, 48% z gry, 42% za 3, 90,9% z osobistych

Argumentem przemawiającym na korzyść Stephena Curry’ego jest bycie najlepszym zawodnikiem w najlepszym zespole, co w oczach osób lubiących starą szkołę powinno być podstawowym kryterium przy wyborze MVP. Golden State Warriors byli i są najlepszym zespołem NBA z bilansem 54-13 pomimo faktu, że grają w Konferencji Zachodniej. Steph wystąpił w 65 spotkaniach swojego zespołu grając na równym, wysokim poziomie. Jest liderem jeżeli chodzi o skuteczność zza linii rzutów wolnych i oscyluje bardzo blisko magicznej granicy rzucania 50% z gry, 40 % za trzy i 90% z osobistych – Kevin Durant uczynił to rok temu i to on został wybrany najabrdziej wartościowym zawodnikiem poprzedniego sezonu zasadniczego.
Rozgrywający Golden State Warriors plasuje się jako numer jeden w liczbie trafionych trójek (218), oraz realnym plus-minus (+8,90). W poprzednich sezonach mankamentem 27-letniego zawodnika była gra w obronie. Ten atrybut został poprawiony, o czym przekonuje liczba przechwytów (2.1) oraz fakt, iż jego zespół może szczycić się mianem najlepszej defensywy w lidze.
28 z 30 ostatnich wybranych MVP należało do zespołu znajdującego się na pierwszym, bądź też drugim miejscu w swojej konferencji, co jeszcze bardziej umacnia pozycję tegorocznego zwycięzcy konkursów rzutów za 3 punkty podczas weekendu All Star w Nowym Jorku. Steph jest prawdopodobnie najlepiej rzucającym zawodnikiem po koźle w historii tej ligi, a to w połączeniu z niesamowitą kontrola piłki i wizją parkietu czyni go niepowtarzalnym zawodnikiem, którego obrona musi dokładnie pilnować od razu po przekroczeniu atakowanej połowy. Podczas tegorocznych rozgrywek pokazał nam dosłownie wszystko o co mogliśmy prosić, trafiając między innymi 51 punktów przeciwko Dallas Mavericks 4 lutego 2015 i daje mu to 4. miejsce indywidualnych osiągnięć punktowych w sezonie 2014/15. Sam zawodnik stwierdził ostatnio, że nie dba o statuetkę MVP i najważniejsze jest dla niego poprowadzenie Warriors do mistrzostwa, jednak na dany moment to on razem z Jamesem Hardenem przewodzi w tym jakże zaciętym wyścigu.

2. James Harden – Houston Rockets
Statystyki:
27.1 pkt, 5.9 zb, 7 a, 1.9 p, 44,2% z gry, 37,3% za 3, 86,4% z osobistych

Dosłownie kilkanaście godzin temu Harden ustanowił swój rekord kariery trafiając aż 50 punktów w spotkaniu przeciwko Denver Nuggets. Zawodnik wyraźnie chce podkreślić, że powinien być uznawany za czołowego kandydata w drodze po MVP i po ostatnim występie najprawdopodobniej się mu to udało.
Podobnie jak Curry, James Harden gra na niesamowitym poziomie na przełomie całego sezonu. Brak Dwighta Howarda, z którym Broda miał stworzyć zabójczy duet nie przeszkadza mu w niczym i w historycznie trudnej Konferencji Zachodniej gwiazdor zapewnia Rakietom trzecie miejsce (46-22) z dwoma wygranymi przewagi nad Portland Trail Blazers. Fakt, że Rockets bez swojego drugiego najlepszego zawodnika są na drodze ku polepszeniu bilansu z roku poprzedniego jest wręcz nie do pomyślenia i ustawia Jamesa w czołowej pozycji w walce o honor najlepszego zawodnika ligi.
Drugi najlepszy strzelec w obecnych rozgrywkach stał się łatwo najbardziej wartościowym zawodnikiem dla swojego zespołu za czym przemawia najwyższa nota w udziale w wygranych swojej drużyny (13.7). James Harden do tej pory oddał i trafił najwięcej rzutów wolnych (580 na 671) wyrabiając sobie tym samym różnicę ponad 150 osobistych nad zajmującym drugie miejsce Russelem Westbrookiem. Wisienką na torcie jest najwyższa przewaga produktywności nad zmiennikiem (+6.6), Broda stał się niezastąpiony.
James Harden zauważalnie skorzystał z doświadczenia gry podczas Olimpiady w kadrze USA gdzie wyraźnie poprawił zarówno grę w obronie jak i zdolność bycia liderem na parkiecie. Obrońca rozgrywa najlepszy sezon w swojej karierze opuszczając jak dotąd tylko jeden mecz – z powodu zawieszenia za słynne kopnięcie w genitalia LeBrona Jamesa. Na uznanie zasługuje przede wszystkim konsekwencja formy gracza Rockets, zawsze gdy zespół potrzebuje czy punktu, czy asysty, czy nawet akcji w obronie, właściciel najsłynniejszej brody w NBA staje na wysokości zadania.

3. Russell Westbrook – Oklahoma City Thunder
Statystyki:
27.6 pkt, 7.2 z, 8.4 a, 2.2 p, 43% z gry, 29,5% za 84% z osobistych

Dokładnie pamiętam jak podczas zeszłorocznych playoffów powiedziałem, że Russell Westbrook będzie MVP sezonu 2014/15 i jeszcze lepiej pamiętam jak każdy z moich znajomych patrzył na mnie jak na nienormalnego. Dziś moja przepowiednia wygląda trochę bardziej realistycznie, choć ja sam nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę dzieje.
Russell Westbrook od początku lutego dosłownie siłą wdarł się do czołówki NBA rozgrywając historyczny sezon pod względem statystycznym. Tylko jeden zawodnik w historii może poszczycić się statystykami na tym poziomie – Michael Jordan w sezonie 1988/89. Nawet masterowi triple-double Oskarowi Robertsonowi pomimo wyższych osiągnięć jeżeli chodzi o zbiórki i asysty nigdy nie udało się w tym samym sezonie przekroczyć granicy 2 przechwytów.
Od 1 lutego 2015 obrońca Thunder notuje średnio 32.5 pkt, 9.6 zbiórek oraz 10.1 asyst i chociaż Thunder mogli grać lepiej, to wciąż te liczby są wręcz niewiarygodne. Russ aż dziewięć razy w przeciągu tego sezonu przełamał barierę triple-double (4 z rzędu) czym dopisał swoje nazwisko do grona sław takich jak Michael Jordan, Magic Johnson, Wilt Chamberlain, Oscar Robertson i Maurice Stokes. Przeciwko Philadelphi 76ers Westbrook przeszedł samego siebie osiągając 49 punktów, 16 zbiórek i 10 asyst (!). Statystyki takie są ciężko osiągalne nawet w grając w NBA 2k15…
Nie jest sekretem, że rozgrywający Oklahoma City Thunder na stałe zapisał się w historii (łamiąc przy tym kilka jeżeli nawet nie kilkanaśćie rekordów o których długo by pisać) i tym samym wspiął się na szczyt dyskusji jeżeli chodzi o nagrodę najbardziej wartościowego gracza.
Westbrook rzuca najwięcej punktów na mecz w obecnym sezonie, przeganiając dosłownie swojego byłego kolegę z drużyny Jamesa Hardena. Russell jest najczęściej używanym zawodnikiem w zagrywkach swojego zespołu (38,3% akcji Thunder) asystując przy tym blisko 50% punktów swoich kolegów będąc na boisku. Wszystko to staje się jeszcze bardziej niewiarygodne, gdy przypomnimy sobie, że supergwiazda Thunder przeszedł 3 (!) operacje kolan.
Zawodnik nigdy nie wygląda na zmęczonego i w każdej akcji jest gotowy do ataku niezależnie od konsekwencji. Spokojnie można go nazwać najbardziej atletycznym rozgrywającym w historii ligi (przykro mi D-Rose) mającym przy tym instynkt zabójcy przypominający ten Kobego Bryanta, czy samego Jordana – Russ za każdym razem chce dosłownie poniżyć przeciwnika. W obliczu takiego splotu wydarzeń trudno ignorować osobę Westbrooka w rajdzie po MVP, jedyną przeszkodą może okazać się niska pozycja Thunder na Zachodzie, którzy nieustannie walczą z Pelicans o ostatnie, 8. miejsce. Kolejnym argumentem przeciw może okazać się liczba opuszczonych spotkań, było ich aż 15. Gdyby tak się jednak stało, nie dość że mógłbym się uważać za jasnowidza, to Westbrook i Durant staliby się pierwszymi kolegami z drużyny sięgającymi po statuetkę MVP w kolejnych sezonach od czasu lat 1957-1958, gdy uczynili to Bob Cousy i Bill Russell z Boston Celics.

4. LeBron James – Cleveland Cavaliers
Statystyki:
25.8 pkt, 5.7 zb, 7.4 a, 1.5 p, 49% z gry, 35,1% za 3, 71,5% z osobistych

Mówiąc o MVP nie można zapomnieć o Królu, LeBronie Jamesie. Lider Cleveland Cavaliers po dwutygodniowej przerwie, która lepiej niż na jego ciało podziałała na jego psychikę, sprawił, że Cavs typowani są jako zespół do reprezentowania Konferencji Wschodniej w Finałach NBA.
Pomimo opuszczenia największej liczby spotkań w swojej karierze w sezonie regularnym (do tej pory 10) i spadku w kilku znaczących kategoriach (np. skuteczność z gry), nikt w historii nie notował w sezonie przynajmniej 25 punktów, 5.5 zbiórek, 7 asyst i 1.5 przechwytów więcej niż raz – James robi to po raz siódmy w karierze! Nie tyle indywidualne, co statystyki zespołowe powinny przyciągnąć naszą uwagę. Cavaliers bez Jamesa w składzie wygrali zaledwie 2 z 10 spotkań, natomiast z nim mogą pochwalić się bilansem 42-18. Idźmy dalej, z LeBronem na parkiecie zespół z Ohio staje się najlepszą ofensywą ligi (ofensywny ranking 111.6) natomiast bez niego statystyka ta spada do 102.4 (miejsce 14). Być może nikt poza Jamesem Hardenem i Anthonym Davisem nie ma aż tak wielkiego wpływu na wygrywanie spotkań jak LeBron i wszystko to gdy obok w składzie jest utalentowany Kyrie Irving i Kevin Love.
Szanse Jamesa na zdobycie piątego w karierze tytułu MVP wydają się być jednak stosunkowo słabe. Dlaczego? To proste. Jak pokazuje historia, głosujący mają tendencję honorowania nowych gwiazd i mogą być po prostu zmęczeni obecnością LeBrona. Nie ujmuje to jednak w żadnym stopniu osiągnięciom, którymi może się popisać w obecnym sezonie. Zresztą, i tak jasne jest, że na tym etapie kariery dla Króla Jamesa znacznie bardziej liczą się tytuły MVP Finałów…

5. Anthony Davis – New Orleans Pelicans
Statystyki:
24.6 pkt, 10.4 zb, 1.9 ast, 1.4 p, 2.9 blk, 54,2% z gry, 10% za 3, 82,9% z osobistych

Podobnie jak LeBrona w rozmowie o MVP nie wolno pominąć Anthonego Davisa. Skrzydłowy New Orleans Pelicans pomimo młodego wieku (22 lata) zapisuje na swoim koncie historyczny sezon. W oczy aż razi statystyka mówiąca o efektywności zawodnika PER (łączy w sobie wszystkie aspekty gry, punkty, zbiórki, bloki, itd.), która w przypadku skrzydłowego Pelicans wynosi aż 31.3! Dla porównania, najwyższym w historii wynikiem może poszczycić się zdobywca 100 punktów w meczu Wilt Chamberlain, który w sezonie 1962-63 (gdy wskaźnik ten nie był jeszcze znany), osiągnął PER na poziomie 31.82. Już chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego Anthony Davis mianowany jest na przyszłego najlepszego zawodnika na globie…
Tylko trzem graczom w historii udało się utrzymać osiągnięcia na poziomie 23 punktów, 10 zbiórek, 1.5 przechwytów, 2.5 bloków i byli to Hakeem Olajuwon, David Robinson Kareem Abdul-Jabbar. Najmłodszy w tym gronie uczynił to Olajuwon, a i tak był 2 lata starszy od gwiazdy z Nowego Orleanu. Nie sposób jest opisać wkładu jaki Davis ma w grę i przede wszystkim w zwycięstwa Pelicans. Bez niego w składzie podopieczni Monty’ego Williamsa ofensywnie spadają z 5 lokaty aż na 22., podobnie jest w obronie – z 15 na ostatnie 30. miejsce. Davis jest jednym z tych zawodników, którzy wygrywają mecze każdą możliwą statystyką i nie tylko. Jego wszechstronnosć jest niespotykana wśród wysokich graczy i tak samo jak ofensywę, ceni on sobie defensywną stronę koszykówki, jest tak zwanym pełnym pakietem.
Problem w sięgnięciu po MVP jest podobny jak w przypadku Westbrooka, Pelicans po prostu są słabym zespołem (obecnie 9 miejsce w Konferencji Zachodniej). Davis opuścił do tego zbyt dużo spotkań, do tej pory pauzował 13-krotnie i obecnie boryka się z kontuzją kostki. Od 1979 roku tylko jeden zwycięzca opuścił więcej niż 7 spotkań swojego zespołu – Allen Iverson w sezonie 2001.

Komentarze do wpisu: “Wyścig po MVP

  1. Witam. Troszkę skopiowałeś cykl Łukasza, jednak opisy są kompletne, dobrze i chyba bezbłędnie napisane. Nie wiem, czy to debiut, czy transfer;), ale podoba mi się.

    Jedna uwaga. Nie dowiadujemy się z tekstu, kogo jako MVP widzi autor, może to celowy wybieg, aby nie sugerować. Zakładam, że Curry, jako 1. na liście ma największe szanse.

    Pozdrawiam

    1. Debiut:-) Paweł ma sporą wiedzę i parę dni temu sam się do nas zgłosił. Mimo młodego wieku ma już niejedno doświadczenie z NBA także miejmy nadzieję , że na stałe u nas zagości.

  2. Westbrook MVP. To co robi ten gość jest niesamowite. Kolejne TD. Dla mnie LBJ odpada na starcie bo za bardzo leciał w kulki w pierwszej połowie sezonu, pamiętacie jak zrobił sobie wolne 2 tyg? a w międzyczasie wszyscy się podpalali żeby królowi dokoptować pomoc „bo nie idzie”. Westbrook wkłada tyle w swoją grę, że czegoś takiego w NBA jeszcze chyba nie było. Curry jest kozak ale ma obok siebie cały zespół i nie błyszczy tak indywidualnie na tle innych poza pojedynczymi występami. Jedynie Harden jest rywalem, który ma odpowiednie argumenty żeby bić się o MVP ale to nie on zapisał swoje wyniki w tym sezonie obok takich nazwisk jak Jordan, Magic czy Robertson. Przecież to jest absolutna elita wszechczasów i za takie osiągnięcie MVP powinno być przyznawane z automatu. Coś niesamowitego i cieszę się, że mogę być tego świadkiem bo jak Jordan wyprawiał takie cuda to byłem gówniarzem i nie było mi dane rozumieć skali tych cyferek.

  3. Wszyscy skupiamy się na tym kto dostanie MVP(wg mnie każda inna decyzja niż Curry to będzie skandal), tymczasem w wyścigu o ROTY jak dla mnie Mirotic wyprzedził Wigginsa. Natomiast podejrzewam że nagrodę i tak dostanie Kanadyjczyk…

    1. Noel też wrzucił wyższy bieg i po odejściu MCW bierze na siebie bardziej odpowiedzialność za grę ^ N

  4. kochani,
    nauczcie sie raz na zawsze:
    olimpiada – okres pomiedzy igrzyskami
    igrzyska olimpijskie – zawody.
    harden na olimpiadzie to gra teraz.

  5. West powinien dostać
    Morze i Curry na pierwszy rzut oka wydaję się lepszy ale on ma przy sobie thomsona a westbrook ma morrowa i robertsona także bez porównania.
    Na sf mamy duranta ale on nie gra cały sezon i wychodzi Lamb czy inne cudo gdzie w GSW jest Iggy i Barnes czyli znowu bez porównania
    Na Pf i na C to samo GSW ma lepszych zawodników.

    I teraz powinien sobie każdy uświadomić że każdy mecz OKC przeciwna drużyna broni na zasadzie wszyscy na Westbrooka a on i tak potrafi zniszczyć każdą obronę.
    Z kolei w GSW trzeba mimo wszystko bronić wszystkich skupią się na Currym to Thompson sieknie, iggy, barnes albo green a jeszcze w obwodzie zostają się Lee, Barbosa i Livengston (który niedawno game-high rzucił jak Curremu nie szło).
    Z drugiej strony mamy Turka (tak wiem poprawił się no ale nie róbmy gwiazdy z niego…) Adamsa a na obwodzie Morrow (strasznie jednowymiarowy, Lamb co miał być gwiazdą ale się nie zanosi, Ibaka ma kantuzję, KD to samo…
    Bez Westbrooka OKC biłoby się o TOP5 daftu a bez Cureego GSW spokojnie by do Playoffów weszło i to powinno najbardziej za WestBrokiem przemawiać.

    a tak wogóle jak kolega wyżej napisał Mirotić rzeczywiście się rozkręta i tylko szkoda że gra w Chi gdzie go Thibs sadza na ławkę a nie gdzieś gdzie by grał 30min na mecz bo przypadkiem wtedy dyskusja kto bedzie ROTY mogłaby być dawno zakończona ;)

    1. Uwielbiam wróżbitów.

      Nawiązując do Twoich głupot, to Gsw bez Currego w PO. A Z Currym jako najlepsza drużyna NBa – to jednak spory upside.

      Curry to zawodnik który gra bardziej dla drużyny niż dla indywidualnych statystyk. Gdyby chciał to by średnią punktową miał 30+ ale wtedy nie rozwijałby się i ekipa nie byłaby aż tak dobra. Curry Wiadomo nie będzie tyle zbierał co Westbrook.

      W ogóle cyferki pomiędzy zawodnikiem samograjem a trybikiem z machiny to jak porównywanie jabłek z pomarańczą.

      Millsap mega cyferek nie ma, Mirotić ostatnio rzuca więcej punktów, to czyni go lepszym zawodnikiem? Dla mnie analogicznie z Currym.

      Ktoś kto czyni dobrą drużyną najlepsza jest wystarczającym argumentem za Currym

    2. Z tego co napisałeś wynika że Westbrook nie czyni drużyny lepszej.
      Wystarczy zobaczyć bilans OKC bez niego i Duranta jak mieli kontuzję…

    3. NYCU popraw ten błąd, oczy bolą jak się to czyta. Ortografia poległa ;)

    4. Pare literówek się wkradło, ale o Westbrooku nic nie pisałem w sumie. A na pewno nie pisałem że nie czyni drużyny lepszej. Skupiłem się na głupiej tezie że GSW byłoby dobre bez Currego – ergo nie jest on MVP. Moja teza że dzięki niemu dobra drużyna staje się najlepszą.

      Hipoteza też dalej idąca Harden , Westbrooka za Currego i GSW by nie było tak dobre.
      Dlaczego? Bo drużyna gra pod tych dwóch zawodników a GSW jest kompletnie inaczej budowane.

  6. MVP dostanie i tak zawodnik, którego drużyna wyżej będzie w PO, Jak OKC odpadną w I rundzie Curry dostanie MVP.

  7. Z innej beczki- ktoś wie co się stało ze stroną nbafullreplay.com (powtórki meczy NBA)??? W ogóle jakby jej nie było. Gdy wpisujesz ich adres przekierowuje cie do nba.com

  8. Ciężki wybór Curry wymiata ale on nie jest jednoosobowym oddziałem jak West czy Broda. Mimo wszystko postawiłbym na Hardena

  9. Dla każdego z nas ktoś inny powinien dostać statuetkę, bo dla każdego inny argument jest najważniejszy, dlatego wg. Mnie ciężko powiedzieć, kto powinien być MVP.

  10. Chyba jednak Curry.
    Ciekawe jest też zestawienie % wygranych zainteresowanych drużyn Cavs, Rockets, Warriors, Thunder z walczącymi o MVP i bez nich.
    Tutaj największą różnicę robi James.
    Choć ta nagroda nie zawsze pada łupem najlepszego koszykarza. Wystarczy powiedzieć jak rzadko dostawał ją SHAQ, który zdominował finały i ligę na kilka ładnych lat.

Comments are closed.