Bulls wygrali z osłabionymi Heat, przebudzenie Dunleavy’ego

Bez narzekającego na uraz łydki Chrisa Bosha, przystąpili do prestiżowej konfrontacji z Chicago Bulls, podopieczni Erika Spoelstry. Miejsce Bosha w pierwszej piątce zajął Justin Hamilton (10 pkt) i zmiennik Żaru mocno się dawał we znaki Pauowi Gasolowi, zdobywając łatwe punkty. Hiszpan kompletnie nie mógł znaleźć swojego rytmu gry i przy pomocy innych zawodników gospodarzy tracił piłkę za piłką, w pierwszej i drugiej kwarcie meczu. Ostatecznie zanotował aż 6 zgub. Bulls w pierwszej połowie nie mogli też liczyć na Derricka Rose’a, który kryty blisko i agresywnie przez Norrisa Cole’a oraz Mario Chalmersa trafił tylko 1 z 6 rzutów i miał problemy ze swoimi przewinieniami. Na szczęście Tom Thibodeau mógł liczyć na swoich strzelców, którzy znaleźli właściwy rytm i luki w obronie wicemistrzów NBA.

Po pierwszej nieudanej odsłonie (tylko 14 pkt w kwarcie), w której to Bulls nie mogli liczyć ani na skuteczność Rose’a , ani na celność podań Gasola Tom Thibodeau zdecydował się na standardowy już dla drużyny wariant gry, z Aaronem Brooksem. Obrońca szybko znalazł swoje klepki na parkiecie florydzkiej hali i serią dwóch trójek dał gościom prowadzenie. Własną serię 8 z rzędu punktów zakończył wysokim rzutem lobem ponad rękami defensorów Heat. Solidną zmianę dał również Nikola Mirotić, dla nieradzącego sobie przy Chrisie Andersenie – Taju Gibsoni, Hiszpan (ale nie chorwackiego pochodzenia Panie Michałowicz, ale czarnogórskiego) popisał się wsadem piłki do kosza obok Dwyane’a Wade’a czy trójką z prawego rogu boiska. Jeszcze przed przerwą Bulls wyszli na 7-punktowe prowadzenie (39-32).

Meczowym momentum okazała się trzecia odsłona – szturmowa w wykonaniu przyjezdnych. Wówczas to uaktywnili się obwodowi Bulls, mający w pierwszej i drugiej kwarcie wyraźne problemy z agresywną defensywą Heat. Bohaterem spotkania i trzecich 12 minut okazał się Mike Dunleavy. Ex gracz Bucks, Pacers i Warriors oddał 8 rzutów w 12 minut, zamieniając je na 19 pkt i notując 3 celne trójki przy 4 wykonywanych próbach. Swóją czwartą próbę trafił na starcie finałowej odsłony po której goście objęli prowadzenie 75-50! Obrona Heat niue istniała…

Trzeci fragment gry przyjezdni wygrali 33-16 i swoim wysokim tempem gry oraz imponującą skutecznością na dobre uciekli gospodarzom, mimo nie najlepszych występów Gasola (3/14) oraz Rose’a (4/16). Heat najzwyczajniej zabrakło atutów i Chrisa Bosha by prowadzić równie wyrównaną grę co w pierwszej połowie. Zabrakło im też – przy podkoszowej walce – Josha McRobertsa – który leczy kolejną drobną kontuzję i stłuczone kolano…

Wśród Heat zawodzili niską skutecznością – Mario Chalmers (4/12), Norris Cole (3/10) a także Danny Granger (1/6). Ten ostatni tak naprawdę zaimponował tylko przy powrocie do obrony, blokując kontrę i rzut niezdecydowanego Tony’ego Snella…

Bulls mają świetny bilans spotkań wyjazdowych 11-3 i po wygranych z Blazers oraz Heat notują serię trzech zwycięstw. Rewanż Heat z Bulls nastąpi 25 stycznia, w United Center, w Chicago.

Chicago Bulls (15-8) – Miami Heat (11-13) 93:75

Najlepsi strzelcy: Dunleavy 22, Butler 17, Gibson 15, Rose 14 oraz Wade 17, Deng 17+10zb i Chalmers 11.

Komentarze do wpisu: “Bulls wygrali z osłabionymi Heat, przebudzenie Dunleavy’ego

  1. Heat poki co nie sa zespolem. Poza fragmentami gdzie gra sie klei, to wiekszosc meczu kazdy gra sobie. W PO trzyma ich tylko to, ze sa na wschodzie, Wade z Boshem jak graja to poziom trzymaja oraz pozostalosci defensywy z zeszlego sezonu. Wiadomo, ze w zgraniu przeszkadzaja im kontuzje, ale Pat musi cos wymyslic przed deadline jak chca walczyc o cos wiecej niz 1 runda.

    1. podzielam opinię, jakoś to tak niemrawo wygląda, oprócz Wade’a i Bosha przebłyski mają Chalmers, Deng i w sumie to tyle, nie ma dalej nikogo kto by pociągnął grę w ataku… co do Pata, to nie wiem co on kombinuje i się zastanawiam nad wysłaniem Napiera i Hassana do D-League – po co? o ile Napier będzie mógł pograć trochę więcej o tyle Hassana przecież niedawno ściągnęli do składu, chłopak zagrał parę garbage time i znów wyjazd… dziś 15 grudnia, więc transfery są w pełnej wersji, ale tak się zastanawiam kim Miami mogą w ogóle handlować?

  2. MIA musza koniecznie ściągnąć kogoś kto poprawi grę w defensywie i dorzuci kilka oczek w ofensywie bo to zaczyna zle wyglądać. Kompletnie nie rozumiem pchnięcia Napiera i Whiteside’a do D-League. Pierwszy radzi sobie lepiej niż chociażby Cole a drugi dopiero co wrócił z zaplecza. W takim razie nie rozumiem po cholerę podpisali go kosztem Browna?! Jak dla mnie Cole, Hamilton, i chyba Granger sa do pchnięcia dalej. Lepiej bylo by na poczatku podpisac chociazby Jordana Crawforda i Beasleya który gral calkiem przyzwoicie niż płacić za Dannego któremu zdrowie nie dopisuje, a szkoda. Wierze w Rileya ze bedziemy cieszyć sie w fazie Playoff! Go Heat!

Comments are closed.