Telegram z Zachodu – 9/12/14 – MVP Gasol , wielki mecz Bosha, Kobe dogania Jordana, Pop wyleciał…

GRIZZLIES (17-4) – MAVERICKS (16-7) 114:105 (34:37, 22:25, 36:17, 22:26)

Mimo, że naprzeciwko siebie stanęły czołowa defensywa NBA z najlepszą ofensywą NBA to na niedobór punktowy nie mogliśmy narzekać. W pierwszej kwarcie obie ekipy zapomniały o obronie i rzuciły łącznie 70 punktów! Trwał też pojedynek strzelecki Marca Gasola (12 w niej) z Chandlerem Parsonsem (11 w niej). Jeszcze podczas drugiej odsłony obaj gracze balansowali przed granicą 20 punktów a ich drużyny nie mogły znaleźć ucieczki od rywala (+6 dla Mavs po 24 min). Sytuacja się diametralnie odmieniła po przerwie. Dave Jorger włączył „defense mode” a uwaga obrońców Grizzlies skupiła się wokół Dirka Nowitzkiego (4/17 z gry tylko!) oraz Monty Ellisa (1/11!). Tony Allen, Marc Gasol i John Leuer decydowali o obliczu niezwykle efektywnej strategii Joergera. Co gorsza dla Mavs, Miśki wyłyskały 16 piłek z rąk Teksańczyków , samemu grając niezwykle uważnie, przy ledwo 5 stratach. Cholernie efektywnie w ofensywnie prezentował się Marc Gasol ; autor 30 pkt, który przy zejściu do zmiany otrzymał gromkie „MVP!MVP!!” Hiszpan zaliczył 9 z 14 rzutów oraz rozdał 6 asyst a do niego świetnie dopasował się Mike Conley, zdobywca 22 pkt i autor 9 celnych rzutów przy 13 próbach. Efekt, 36 oczek Niedźwiedzi w III kw. Na usprawiedliwienie ofensywy Mavs trzeba dodać, iż Monta Ellis zmaga się z bólem łokcia, ale z drugiej strony Rick Carlisle ma wiele opcji ataku i potencjalnych zastępców przy zniżce formy któregokolwiek z graczy. Aha i Tyson Chandler zagrał na zero punktów, przy jedynym niecelnym rzucie/dobitce.

PKT: Gasol 30, Conley 22, Randolph 17+13zb oraz Parsons 30, Nelson 18, Barea 17

PELICANS (10-10) – KNICKS (4-19) 104:93 (28:27, 26:25, 23:21, 27:20)

Anthony Davis? Nie tym razem. Przeciwko Knicks Mr. Brew zagrał na poziomie 18pkt i 8zb i nie był najlepszym Pelikanem na parkiecie. Tym razem x-factorem okazał się Tyreke Evans, z najlepszym występem w sezonie, notujący 27 pkt przy skuteczności 11/15 (WoW). Ex gracza Kings fantastycznie wspierał podkoszowy lider Pels – tego meczu – Omer Asik. Turek popisał się dubletem z 16pkt i 14zb oraz wyraźnie wpłynął na wygraną przez miejscowych zbiórkę (43-30). Nawet 1/9 Ryana Andersona oraz 4/15 za trzy gospodarzy nie popsuło dobrej gry zespołu Monty’ego Williamsa podczas drugiej części meczu, wygranej 9 oczkami. Po stronie Knicks świetnie prezentował się Amar’e Stoudemire (11/18 z gry oraz 26 pkt) ale jego obwodowi koledzy znów rzucali cegłami w stronę kosza…(Iman Shumpert 1/6) i JR Smith 6/18). Knicks notują bilans 0-6 przy back-to-back games oraz 9 przegranych spotkań w serii. 1-10 to też bilans NY na wyjazdach…

PKT: Evans 27, Davis 18, Asik 16+14zb oraz Stoudemire 26, Anthony 17, J.R. Smith 17

THUNDER (8-13) – BUCKS (11-12) 114:101 (26:31, 35:21 26:26, 27:23)

Powoli kończy się dobra seria Kozłów i na zachodnim wybrzeżu nie są oni w stanie zahamować ataków kolejnej siły ofensywnej. Tym razem po Mavs , trafili na Thunder, którzy to okazali się kolejnym wymagającym przeciwnikiem. Tylko pierwsza kwarta , wygrana przez gości 5 punktami, dawała nadzieję na końcowy sukces Jasonowi Kiddowi. Jego chłopaki wyraźnie stracili kontrolę nad meczem i dali się zaskoczyć rywalowi w drugich 12 minutach, kiedy to Russell Westbrook wyciągnął broń największego kalibru. Po złamanej ręce ani śladu a Russ przed przerwą miał już na koncie 19 oczek i 9 pkt przewagi dla miejscowych. Chwilę po przerwie oglądaliśmy już przejęcie spotkania przed duet Durant-Adams a ich dwójkowe akcje osłabiały defensywę Bucks. W całe show w OKC wmieszał się jeszcze Reggie Jackson (18) , goszczący z czołową akcją w dzisiejszym TOP10. Zespół Scotta Brooksa wraca na właściwe tory – kolejnych zwycięstw – mające zaprowadzić go do play off. Pytanie czy starczy czasu i spotkań na dogonienie ścisłej czołówki Western Conference? Bolączką Kozłów była 40% skuteczność (10% niższa od Thunder) oraz goście nie potrafili skorzystać z 20 strat rywali. Największy ból trenera Kidda to przegrana rywalizacja na jedynce, przez Brandona Knighta (2/10 z gry oraz 9pkt i 3as). Trzy mecze z rzędu wygrali Thunder i liczą na wydłużenie serii w kolejnych spotkaniach.

PKT: Westbrook 28, Durant 23, Jackson 18 oraz Mayo 18, Antetokounmpo 17, Parker 15

SUNS (12-11) – HEAT (10-11) 97:103 (25:28, 26:18, 21:27, 25:30)

Suns po dogrywce w Staples Center wyglądali jakby uszło z nich powietrze. Dobitnie o tym świadczyła dyspozycja Erica Bledsoe (2/11 z gry oraz 5 zb -> sprawdźcie triple double z Clippers) czy druga połowa przegrana przez zawodników Jeffa Hornacka 11 oczkami. Żar jednak miał dwa wielkie atuty, w osobach Luola Denga i Chrisa Bosha. Deng wrócił z niemocy strzeleckiej i trafił 9 z 13 rzutów (w tym 3-4 za trzy). Bosh znów był bestią z początku rozgrywek, zaliczając 34 oczka i 14 z 21 (4-6 za trzy) rzutów. Obaj bohaterowie z Florydy oddawali kluczowe trafienia w końcówce czwartej kwarty, a gdy ważyły się losy spotkania, celnie mierzyli zza łuku. Bosh był świetny , trafiając lay upa czy kolejne osobiste. Ogólnie Heat b.dobrze czuli się w Arizonie, trafiając na 54% skuteczności z gry oraz 53% za trzy pkt. Słabym punktem Słońc okazali się wysocy i centrzy. Miles Plumlee zakończył mecz z 2pkt i 5zb, a Alex Len z zerowym dorobkiem pkt oraz 4 zb. Zabrakło też pauzującego Isaiaha Thomasa… Suns fatalnie dysponowali piłką , notując 23 straty (niemal dwukrotnie więcej niż rywale).Warto podkreślić dobrą pomoc w obronie oraz asysty Josha McRobertsa , coraz lepiej czującego się w roli back upu dla CB-1. McRob miał tym razem 10pkt-7as-4zb.

PKT: Marcus Morris 25, Green 19, Marieff Morris 17oraz Bosh 34, Deng 23, Wade 16

JAZZ (6-16) – SPURS (15-6) 100:96 (21:22, 23:21, 34:29, 22:24)

Bez Tony’ego Parkera Mistrzowie zostali pobici w Salt Lake City. Team Quinna Snydera przerwał pasmo 9 porażek i zatrzymał Manu Ginobiliego na poziomie 3 celnych rzutów przy 17 próbach! Jazz-meni polegali na swoich Młodych Wilkach i tercecie Hayward-Favors-Kanter. Gordon zaliczył 20pkt i 7zb, Derrick dołożył 21pkt i 8zb, a Enes popisał się dubletem z 12pkt i 15zb. Każdy z nich rzucał na minimum 50% z pola gry, w spotkaniu gdy obu drużynom nie siedział rzuty dystansowy (po 4 próby celne). Ciśnienia meczowego nie wytrzymał Gregg Popovich i w trzeciej kwarcie pożegnał się kłótnią z sędziami…Nic dziwnego , skoro przed rokiem Spurs urządzili sweepa niżej notowanej ekipie (4-0).

PKT: Favors 21, Hayward 20, Burks 14, Kanter 12+15zb oraz Duncan 23+14zb, Leonard 16, Green 13, Belinelli 13

LAKERS (6-16) – KINGS (11-11) 98:95 (24:29, 22:26, 32:26, 20:14)

11/27 z gry miał zbliżający się na 30 pkt do Michaela Jordana na liście wszech czasów, Kobe Bryant, a mecz zakończył z 32. Już w następnym spotkaniu Kobe może przegonić największą legendę NBA lat dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku. To jednak nie Kobe ale niska liczba strat – 5 najmniej w sezonie dla LAL – zdecydowała o końcowym sukcesie Jeziorowców. Lakers nadal fatalnie spisują się pod względem skuteczności (39%) oraz nie mają zbyt wiele pomocy od swoich jedynek (2/10 z gry to dorobek pary Price-Lin). Posadzenie na ławce przez Byrona Scotta – Carlosa Boozera – zmotytowało ex Byka, kończącego mecz z 15 pkt i 9zb. Wcale nie gorzej wypadł już starter Ed Davis zachowujący 100% skuteczność z gry (5/5). 26 punktów Darrena Collisona nie przyniosło Kings wygranej, mimo, iż to team z Sacramento prowadził do przerwy 9 oczkami. Niestety brak DeMarcusa Cousinsa jest coraz bardzie widoczny a Rudy Gay nie zawsze ma swój dzień na dystansie czy w półdystansie (7/18).

PKT: Bryant 32, Boozer 15, Young 12 oraz Collison 26, Gay 23, McLemore 15

Komentarze do wpisu: “Telegram z Zachodu – 9/12/14 – MVP Gasol , wielki mecz Bosha, Kobe dogania Jordana, Pop wyleciał…

  1. Trochę zabawne są te dywagacje na temat szans awansu Thunder do playoffs – tj. robienie dramatu w stylu pogoni Lakersów czy Knicksów do PO :D. Ile minęło tydzień, dwa od kiedy wrócił Durant? I ich strata zmalała do ósmych Phoenix z bodajże 7,5 do 3 meczy ,a mamy prawie 3/4 sezonu jeszcze do rozegrania. Trzy ekipy Sacramento, Pelicans oraz Phoenix, realni rywale, raczej nie uzyskają bilansu wyższego niż 0.50%. Ogromnie kibicuje Mewie i Cousinsowi, ale patrząc obiektywnie nie mają jakieś ogromnej siły rażenia – oprócz tych gwiazd w tych zespołach to mamy samych średniaków, a na mocnym zachodzie to za mało.
    Do tego po cichu myślę, że któraś z ekip z czołówki się wykruszy jeszcze, ale to raczej z powodu kontuzji.

    1. OK, ale zobacz, że Kings grali już 4 mecze z rzędu bez Cousinsa.

Comments are closed.