Enbiej Power Ranking 2014/15 – vol.1

1. Memphis Grizzlies (8-1)

Na dziś numer 1 drużyna ligi to ekipa Dave’a Joergera, charakteryzująca się świetną współpracą graczy, tradycyjnie już – mocną defensywą oraz znakomitą chemią. Marc Gasol znów walczy o DPOY , Zach Randolph o kolejny ASG, natomiast sam coach Joerger może być poważnym kandydatem do COY. W poniedziałek Memphis czeka prawdziwy test jakości przeciwko Houston Rockets. Grizzlies imponują i zaczęli z wysokiego „C”.

2. Houston Rockets (7-1)

Wicelider rankingu, drużyna mająca w składzie dwóch wielkich liderów Dwighta Howarda oraz Jamesa Hardena, podparta solidnym transferem Trevora Arizy. Ex skrzydłowy Wizards wydajnie wypełnił lukę po odejściu Chandlera Parsonsa i znów ma się świetnie w Toyota Center, w której już grywał regularnie kilka lat temu. Przed Rockets trzy spacerki – z Thunder, Sixers i Lakers oraz test prawdy z w/w Grizzlies. Tydzień zapowiada się luźno.

3. Golden State Warriors (6-2)

Stephen Curry włącza się do wyścigu po MVP sezonu. Klay Thompson już spłaca swój kredyt zaufania, który kosztował klub niemal 70 mln USD, trafiając trudne rzuty w końcówkach meczów. Steve Kerr ciągle bazuje na sile Splash Brothers ale nie zapomina o swoich walczakach jak Draymond Green czy Harrison Barnes. Cztery następne spotkania, z Charlotte, Lakers, Jazz i Thunder mogą przynieść komplet zwycięstw w Oakland.

4. Portland Trailblazers (6-3)

Siła ataku drużyny Terry’ego Stottsa rośnie z każdym meczem, o czym dobitnie przekonali się fani Nuggets . Coraz regularniej trafia do kosza przeciwników Damian Lillard, a coach S. ma wiele pociechy z usług rywalizujących o minuty środkowych – Robina Lopeza oraz Chrisa Kamana. Standardem zeszłego sezonu zostaje wysoka dyspozycja LaMarcusa Aldridge’a. Blazers w przeciwieństwie do wyżej notowanych drużyn mają trudniejszych rywali na nadchodzące spotkania – Nets, Pelicans i Bulls. Blazers mają w nogach trzy wygrane z rzędu – najlepszy na dziś wynik NBA obok Hawks.

5. Toronto Raptors (7-2)

Bardzo groźni dla każdego rywala i na dziś najmocniejsi obok Chicago Bulls na Wschodzie. Trener Dwyane Casey znów wszystko opiera na solidnej, zespołowej obronie a następnie na indywidualnych możliwościach tercetu Lowry-Ross-DeRozan. Jak na razie efektywność tego zlepka jest na tyle wysoka , iż pozwalają nam uwierzyć, że zeszły sezon i wyniki zdobyte w nim nie były przypadkowe. Plus dla drużyny za to, że potrafiła sobie radzić bez kontuzjowanych Amira Johnsona i Jonasa Valanciunasa (m.in. wygrywając z Celtami). Testy prawdy na kolejny tydzień to mecze z Grizzlies oraz Bucks.

6. Chicago Bulls (7-2)

Wynik lepszy od gry, bowiem Bulls męczyli się w starciach z Sixers oraz Celtics, ostatecznie przegrywając to drugie spotkanie. Kolejny tydzień powienien nam powiedzieć zdecydowanie więcej o czołowej ekipie Wschodu, gdyż Thibsa i spółkę czekają konfrontację z Clippers oraz Kings. Wiadomo, że do Chicago świetnie wprowadził się Pau Gasol i coraz lepiej prezentuje się wracający do formy po kontuzji Jimmy Butler. Nie do końca jeszcze wykorzystywani są debiutanci jak Doug McDermott i Nikola Mirotić (więcej minut ze słabszymi rywalami), ale na plus należy zaliczyć postawę Aarona Brooksa. Siłą Bulls znów jest front court oraz głębsza ławka, używana częściej przez trenera aniżeli w poprzednich dwóch sezonach (Gibson ciągle kandyduje do zmiennika roku). Problemem Byków jest stan zdrowia Derricka Rose’a.

7. Dallas Mavericks (6-3)

Lepszy atak i gorsza obrona to charakteryzuje team Marka Cubana i Ricka Carlisle. Dirk Nowitzki gra swoje, ale Chandler Parsons bawi się w ceglarza (1/9 , 1/11 etc i 38% z pola gry). O ile Tyson Chandler spisuje się pod koszami bez zarzutów , o tyle obwód i obrona na niskich pozycjach pozostawia jeszcze do życzenia. Drużynę z Texasu charakteryzuje huśtawka formy i zmienne – falowe granie podczas tego samego spotkania. Trzeba zatem pracować na stablizacją…

8. Phoenix Suns (5-3)

Nie mówcie , że nie lubicie ich oglądać?! Trzech krasnoludków napędzających zespół Horny’ego. W dodatku nie zwalniający tempa Gerald Green, który w tym sezonie powalczy o jakąś indywdualną nagrodę z Tajem Gibsonem. Isaiah Thomas też ją chce i na razie mówi nam , że pozyskanie jego było strzałem w dziesiątkę! Hornets i Clippers to najbliżsi rywale Suns i wydaje się, że jeden mecz Słońca wygrają na pewno.

9. Washington Wizards (6-2)

Czarodzieje znów są ekipą własnej hali (3-0) i gorzej radzą sobie na wyjazdach (3-2). Mecze z Dallas i Cleveland pokażą nam na ile procent Wizards znajdują się w ligowym czubie, lub ile im jeszcze brakuje. Na razie widać brak Bradley’a Beala i pewnego strzelca, bo nie jest nim nieskuteczny Paul Pierce. Porażka z Raptors była wysoka i mocno dała Randy’emu Wittmanowi do myślenia.

10. Miami Heat (5-3)

Ciągle wielka zagadka, z jednej strony świetnie grający i dublujący statystyki Chris Bosh (może poza Pacers), z drugiej skaczący z dobrego meczu na zły. Dziura po LeBronie jest widoczna gołym okiem, ale jeszcze bardziej Heat brakuje pewnego strzelca dystansowego (Ray jakiś tam…) czy stopera (Shane ktoś tam…). Zmian i ubytków w składzie było zbyt wiele, by nie odbijały się one na huśtawce wyników. Formę Żaru w następnym meczu sprawdzą niepokonani od trzech spotkań Hawks.

11. San Antonio Spurs (4-3)

Gdyby nie odpuszczony przez Gregga Popovicha mecz z Rockets to być może przy zwycięstwie Mistrzów układ tego całego rankingu byłby inny. Tymczasem dobre wieści dla Spurs to powrót do formy (mimo problemów z okiem) Kawhiego Leonarda. Spurs powoli wchodzą w sezon i w następnym tygodniu rozpędzą się dzięki meczom z Lakers lub Sixers. Prawdziwe testy formy przyjdą na potyczki z Kings i na hit z Cavs. Mecz w Cleveland jest z gatunku MUST BE WATCHED.

12. L.A. Clippers (4-3)

Zespół Doca Riversa nie wygląda jak na razie jak contender (czytaj nasze 5-na-5). Pod kreską jest forma Blake’a Griffina, który lubuje się w imprezach wieczorno – nocnych. Chris Paul znów boryka się z drobnymi urazami, a Clippersom brakuje wartościowego niskiego skrzydłowego oraz dodatkowej siły pod koszem (Spencer Hawes nią nie jest). Kto wie czy przed trade deadline nie dojdzie do wymiany z udziałem niektórych zawodników Clippers, bowiem samym atakiem Rivers daleko nie zajedzie. Suns, Bulls czy Heat to trzy mocne spotkania na nadchodzący tydzień. Ile z nich wygrają Klipery?

13. Cleveland Cavaliers (3-3)

Kevin Love jest gorszą wersją silnego skrzydłowego z Minnesoty, który jeszcze kilka miesięcy temu był siłą napędową Wolves. Kyrie Irving przeplata mecze skuteczne z nieskutecznymi. David Blatt szuka właściwej roli dla Shawna Mariona (awansował do S5) oraz Diona Waitersa (widziałby w nim strzelca , grającego mniej na koźle i pierwszego rezerwowego). Jedno jest pewne, Cavs słabo bronią, a bez obrony nie mogą marzyć o NBA Finals. Po dwóch z rzędu wygranych czekają ich spotkania ze Hawks, Spurs, Wizards czy Raptors. Będzie ciekawie LeBron!

14. New Orleans Pelicans (4-3)

Anthony Davis to All Star pełną gębą, również kandydat do MVP sezonu. Gdyby tak równy poziom prezentowali Tyreke Evans oraz Jrue Holiday to moglibyśmy być spokojni o play off w Nowym Orleanie. Uwaga, Ryan Anderson znów rywalizuje o miano pierwszego zmiennika w całej NBA. Do zwycięstw z Dallas i Memphis ekipie Monty’ego Williamsa nieco zabrakło, ale już jednym punktem udało ograć się Spurs. Jak będzie w kolejnym tygodniu, kiedy dojdzie do starć z Portland czy Sacramento? Ważne, Omer Asik się sprawdza i zwiększa swoją rolę w drużynie.

15. Sacramento Kings (5-4)

Powoli schodzi powietrze z zespołu w którym baardzoo wiele zależy od duetu – Cousins – Gay. DeMarcus ma bardzo dobry początek sezonu, natomiast Rudy wraca do swojej stałej formy, czyli oddawanie wielu rzutów na przeciętnej skuteczności. Ekipa Mike’a Malone’a ma przed sobą 5 spotkań z zachodnimi rywalami i praktycznie w moim przekonaniu wygrać może tylko 2 pierwsze (Wolves, Pelicans, Rockets, Spurs, Grizzlies). Mike Malone potrzebuje ognia z pozycji numer 2 (Stauskas i McLemore muszą dostać większą rolę i poprawiać spacing drużyny).

16. Atlanta Hawks (5-4)

Trzy wygrane z rzędu dzięki wielkiej formie rzutowej Paula Millsapa i Kyle’a Korvera stały się faktem. Do pełni szczęścia Jastrzębiom zabrakło zwycięstwa nad Spurs. Hawks podobnie jak Wizards świetnie grają u siebie (3-0) i mają pod górkę w wyjazdowych meczach (1-3). Kolejne 2 potyczki to iście mocne konfrontacje z Heat i Cavs. Czy zespół Mike’a Bundenholzera stać na zwycięstwo? Uwaga, Jeff Teague mógłby być bardziej regularny i skuteczniejszy.

17. Brooklyn Nets (4-4)

Druga wschodnia zagadka NBA, która dysponuje dużym potencjałem, ale wyniki wcale tego nie odzwierciedlają. Lionell Hollins ciągle układa swoje puzzle, natomiast jako pocieszenie pozostaje fakt, iż Deron Williams ma się całkiem dobrze. Bolączką Siatek są mecze wyjazdowe (1-3) i nierówna forma Bojana Bogdanovića oraz Joe Johnsona. Dwa starcia wagi ciężkiej na nadchodzący weekend to mecze z Blazers i Heat. W mojej opinii Netsom ciągle czegoś i kogoś brakuje by walczyć o coś więcej.

18. Milwaukee Bucks (4-4)

Jason Kidd ma identyczny bilans jakim legitymuje się jego ex drużyna. Bucks są zdrowsi, bo już z duetem Ilyasova – Sanders oraz z lepiej prezentującym się O.J. Mayo. Swoje minuty dostaje Jabari Parker, a dobre mecze z nieskutecznymi przeplata Brandon Knight. Jedno jest pewne Kozły nie patrzą w stronę tankowania tylko liczą się w wyścigu o wschodnie play off. Orlando Magic, Miami Heat i New York Knicks to kolejni rywala i co najmniej 2 szanse na wygrane Bucks. Ważne, Kozły da się oglądać (*widziałem już 2 mecze w całości i czekam na więcej;-)

19. Charlotte Hornets (3-5)

Najdziwniejszy zespół w lidze , albo prowadzą i dają się dogonić, albo przegrywają i gonią by w końcu przegrać (Dallas). Kemba Walker kocha być na ustach fanów i decydować o obliczu drużyny, ale przyznajemy szczerze, że nie odbija się to pozytywnie na drużynie. Al Jefferson nie gra jeszcze na poziomie All Star, a pod koszem brakuje mu wsparcia choćby trzymanego na dalekim miejscu ławki Bismacka Biyombo. Lance Stephenson nie jest sobą i walczy z nieskutecznością oraz systemem Steve’a Clifforda (kocha holować piłkę ale nie jest spot up shooterem). Czy szykują się kolejne trzy porażki z Suns, Warriors i Mavs?

20. Boston Celtics (3-4)

Rajon Rondo postawił na zabieg wyciągnięcia śrub, dzięki czemu ma to poprawić jego komfort w grze. Celtowie wprawdzie wygrali z Pacers i Bulls ale dali sobie wyrwać wygraną z Raptors (gdzie Kanadyjczycy zagrali bez starterów A. Johnsona i J. Valanciunasa). Przebłyski dobrej gry mają Avery Bradley oraz Jeff Green ale najsolidniej wypada coraz bardziej wszechstronny Jared Sullinger. Przed Zielonymi trudne mecze z Cavs, Suns czy Grizzlies. Spotkanie typu ‘MUST WIN’ przeciwko Sixers. W Bostonie marzą o play off. Być może sen się spełni.

21. Indiana Pacers (3-6)

Ostatnia wygrana z Heat potwierdziła nam , że ekipa Franka Vogela nie walczy o najwyższy numer draftu. Roy Hibbert czeka na wsparcie Davida Westa oraz George’a Hilla a jak na razie czuje pomoc Chrisa Copelanda oraz Donalda Sloana. Pacers ciągle potrafią bronić co udowodnili przy dwóch ostatnich wygranych. Mecze z Denver lub Charlotte mogą przynieść czwartą wygraną.

22. Oklahoma City Thunder (3-6)

Reggie Jackson i Anthony Morrow, przy wsparciu kontuzjowanego już Perry’ego Jonesa wyrwali trzy wygrane. Po następnych 2 tygodniach powinni już mieć na pokładzie Kevina Duranta i piąć się w tabeli konferencji zachodniej. Warto dodać, że większość spotkań Grzmot grał dotyczas na wyjeździe i przegrał 5 z 6 takich meczów. Na cztery następne mecze mają trzech godnych siebie rywali – Pistons, Jazz i Nuggets. Dwie wygrane są w ich zasięgu i pozwolą nadal myśleć o dobrym wyniku sezonu przy powrocie KD.

23. Utah Jazz (3-6)

Muszę przyznać , że dobrze ogląda się drużynę Quinna Snydera, gdyby nie nieskuteczny Trey Burke. Tercet Hayward-Favors-Kanter gra coraz lepiej, łapie schematy i zagrywki Snydera i nie przypadkiem wygrał z Cavs lub Pistons. Jazz-menom brakuje jeszcze jednego , regularnie trafiającego, strzelca. Favors się rozkręca a będzie jeszcze lepszy.

24. Minnesota T’Wolves (2-5)

Nowy trener i coraz słabsze wyniki. Na dodatek kontuzji nabawił się Ricky Rubio. Czar Andrew Wigginsa jeszcze nie działa, ale dajmy mu trochę czasu. Anthony Bennett też nie błyszczy (a miał?). W Cleveland nie mają kogo żałować. Pachnie wymianami jakby nie patrzeć (może z Nuggets lub Pistons?).

25. Orlando Magic (3-6)

Jacques Vaughn twierdzi, że jest nieźle, a będzie jeszcze lepiej. Czekamy na Victora Oladipo, bo Elfrid Payton jak na razie zawodzi. Na plus Tobias Harris. Solidnie Nikola Vucević, grający coraz pewniej na dystansie. Play off ciągle na wyciągnięcie ręki tylko trzeba ustabilizować formę.

26. Detroit Pistons (2-6)

Tercet Brandon Jennings-Josh Smith-Andre Drummond od jutra dostępny na OLX.pl (wymienię, zamienię, oddam w dobre ręce za picki w drafcie lub trade exception). Chłopaki nie pasują do siebie i czas realnie pomyśleć o wymianach Stan! Filozofia inside-outside została gdzieś w samolocie z Florydy.

27. New York Knicks (2-7)

Trójkąty w modzie, nie ważne za jaką cenę / czy wynik. Mission impossible (play off) Dereka Fishera trwa. Melo się męczy, J.R. Smith gubi. Pod koszami ciągle dziura. Aha i czekamy na powrót Calderona.

28. Los Angeles Lakers (1-7)

Kobe Bryant to numer jeden cegła NBA – oficjalnie przebił Johna Havlicka. O innych nie ma co pisać; liczy się tylko KB24 i jego kolejne rekordy ;-):-) dobre – złe – WHO CARES?!

29. Denver Nuggets (1-6)

Dostać 84 punty w dwie kwarty?! Brian Shaw powoli pakuje walizki…Danilo Gallinari strzela ślepakami na poziomie 18 %.

30. Philadelphia 76ers (0-8)

Tony Wroten to nieco za mało by wygrać jedno spotkanie, choć dwukrotnie był blisko.

Komentarze do wpisu: “Enbiej Power Ranking 2014/15 – vol.1

  1. Uwielbiam grę Grizzlies. Tony Allen dla mnie to główny kandydat do DPOY. Jest on najlepszym obrońcą obwodowym w lidze, ogranicza poczynania rywali w sposób niesamowity. Oczywiście nie dostanie tej nagrody, ale naprawdę na nią zasługuje jak nikt inny. Powiedzmy sobie szczerze, Miśki to team grający świetnie w PO, jeśli prezentują tak dobrą formę w regular-season to przy utrzymaniu składu w zdrowiu w play-off mogą być nie do powstrzymania. Świetnie.
    Cieszą staruszki ze Spurs oraz Wizards.

  2. Prawda jest taka ,że postawa Grizzlies na pewno nie dziwii. W 4 ostatnich latach byli w PO i na pewno 2 razy doszli do 2 rundy. Mieli 4 i 5 miejsce na zachodzie, rok temu 7 ale kontuzje miał chyba Gasol i mieli z tym problem. Teraz zanosi się na jeszcze bardziej udany sezon. Mimo wszystko jest to dopiero początek sezonu i nie wiadomo co dalej będzie. Mogą dowieźć 60+ wygranych bo na pewno stać ich na to ale mogą przedobrzyć jak Pacers rok temu. Gdyby mieli miejsce w pierwszej trójsce na koniec regular sezon to przy obecnej formie final konferencji mieliby pewny. No ale zobaczymy.co będzie bo przecież nie minęło jeszcze 10 meczów więc nie ma co gdybać. Aczkolwiek chciałoby sië zobaczyć Miśki w NBA Finals pierwszy raz w ich niedługiej historii.

  3. „ale jeszcze bardziej Heat brakuje (…) stopera (Shane ktoś tam…).”
    To kimś takim nie jest Luol Deng? Nawet fajniejsza wersja, bo młodsza, bardziej wybiegana i jeszcze coś tam w ataku pogra oprócz czajenia się w rogach.

  4. Chciałbym zobaczyć Randolpha podnoszącego puchar za mistrzostwo :) Miśki obok Dallas są moim ulubionym zespołem w NBA, poza tym kocham twardy defence z Memphis są jego kwindesencją. Gdy ich oglądam to przypominają mi się trochę Detroit z początku tysiąclecia. Jeżeli Conley(gra fantastycznie) i Lee utrzymają swoją formę to wielkie rzeczy mogą się dziać w maju w Memphis.

Comments are closed.