Wrzuta dnia: Chicago Bulls 1995-96 i niesamowita seria

W porannej wrzucie dnia cofamy się do najlepszego sezonu w historii ligi i niesamowitego wyniku Chicago Bulls. W ostatnich latach zastanawialiśmy się czy do podobnego wyniku zbliżą się Miami Heat. Dziś możemy zadać sobie pytanie czy LeBron James i jego nowy-stary zespół zbliżą się do pułapu 70. wygranych?

Komentarze do wpisu: “Wrzuta dnia: Chicago Bulls 1995-96 i niesamowita seria

  1. To był piękny sezon! NIgdy nie zapomnę tamtego składu Bulls. Chyba lepszy niż w latach 91-93

  2. Moim zdaniem rekord jest dziś nie do pobicia. Już wiemy, że LBJ to nie MJ a każda minuta tego filmu pokazuje, że nawet z MJ’em potrzeba było drużyny prawdziwie koleżeńskiej i doskonale zbalansowanej. Dziś taką koszykówkę gra jedynie SA Spurs – więc moja konkluzja taka, że jeśli LBJ grałby w SPURS z młodszym Duncanem to może… może…
    Byki z tamtego sezonu były także zespołem w pełni unikalnym – MVP, MVP All-Star game, najlepszy rezerwowy, najlepszy zbierający, najlepszy strzelec, 3 zawodników w All-Defensive, 2 w All-NBA, trener roku i jeszcze Kerr z najlepszym % za trzy i wygranym konkursem za 3 w All-Star weekend. To wszystko w erze Ewinga, O”Neala, Robinsona, Hakeema, Super grających Jazz, fantastycznych finałowych Sonics (64-18 w sezonie!!!), strzelców jak Glen Rice, Richmond, koksów od zbierania jak Barkley, Mutombo, obrońców obwodowych jak Payton czy Blaylock itd. itp. To była ciężka, wyrównana liga. W głupich, nic nie znaczących NETS grało wielkie bydle Derrick Coleman – taki Griffin z rzutem za 3. Każda drużyna miała w składzie jakąś bestię, nie było łapserdaków do bicia jak dzisiejsi 76ers czy Bobcats sprzed 3 lat. Nie zamierzam psioczyć wyłącznie na dzisiejszy poziom gry i zaangażowania zawodników (Pippen, który był jednym z 10 najważniejszych graczy ligi za tamten sezon zarobił 2.900.000 dolców). Dziś zmieniła się takze gra i pewne zasady okołoboiskowe. Nie ma rekordów nie do pobicia ale moim zdaniem na ten jeszcze czas nie przyszedł.

  3. Ten rekord mógłbyć jeszcze bardziej wyśrubowany, bo z tego co pamiętam to 2 razy przegrali wtedy z Toronto Raptors. Mogę sie jednak mylić, ale Raptorki mi utkwiły w pamięci bo nie były wtedy jakimś wybitnym zespołem. Mieli wtedy Damona Stoudamire’a, takiego małego karakana, który się wszędzie wkręcił.

  4. Z całym szacunkiem, ale zastanawianie się czy Cavs mogą uzyskać podobny wynik do Bullsów w sezonie 95-96, jest niedorzeczne.

    1. Hmm w tym roku, może nie. W przyszłym kto wie? Pamiętajmy, że LBJ zmonopolizował finały przez 4 lata. Ok dwa razy przegrał, ale jest zawsze. Ja się nie zdziwię, jak będzie jak w Miami, finał, a potem back-to-back. Trochę kawalerii pooglądamy.

  5. Pytanie tylko, czy osiągnięcie podobnego pułapu zwycięstw będzie miało podobny wymiar?! Liga ewoluowała, po części za sprawą zmiękczonych przepisów, marketingu, nieco ( co z przykrością stwierdzam, a co jest bodaj bolączką całego zespołowego sportu) napuszonych osobowości pozbawionych wyrazistości i kolorytu jaki mieliśmy dawniej. Cóż niech mają nawet i 70 zwycięstw, zawodników z triple-double odnotowywanych garściami, coś jednak musiałoby się zmienić, żebyśmy zapomnieli o świetności tamtych zespołów z lat 80-90, i przede wszystkim huraganowych bykach.

  6. Mavs mieli w 2006 albo 2007 aż 69 wygranych, ostatnio Heat 66 i to był mega wynik a mieli jako jedyni w NBA 3 bardzo dobrych zawodników. Obecnie może Cavs ale nie w tym roku.
    Ciężko będzie pobić Bulls.

  7. Uważam, że porównanie jest całkowicie niedorzeczne.
    Cavs na obecną chwilę na papierze wyglądają całkiem dobrze, ale jak będą grali, tego nie wiadomo. Może być jak z Lakers, czyli wielka wpadka, po znakomitych transferach. Ponadto po za Jamesem, to jest zespół ofensywnie grających facetów, a PO i finały wygrywa się obroną, a nie atakiem.

    Chicago w tamtym czasie to był świetny i świetnie zbilansowany zespół. Znakomity ofensywnie na obwodzie i niewiarygodnie broniący pod koszem. Popatrzcie na startową piątkę:
    G: M. Jordan 198 cm…. MVP ligi i meczu gwiazd, Mistrz NBA z Chicago
    G: Ron Harper 198 cm… w Cavs i LAC wykręcał średnie powyżej 20, ale u boku Jordana znacznie mniej. W słabszym zespole byłby gwiazdą nr1
    C: L. Longley, może jego gra nie była wyszukana, ale na dzisiejsze warunki byłby czołowym centrem w lidze. Dlaczego? Bo, większy, silniejszy, lepiej biegający i lepiej broniący niż Pekovic.
    F. Dennis Rodman, czołowy obrońca ligi i najlepiej zbierający ligi, Mistrz NBA z Pistons
    F. S. Pippen, chyba nie wymaga komentarza… Mistrz NBA z Chicago

    Co ważne w miejsce Longleya może wejść weteran Jamest Edwards, mistrz NBA z Pistons, albo John Salley, mistrz NBA z Pistons, albo klocek Wennington. Wszyscy 7 stóp (no dobra Salley 6,11, ale z jednym z największych zasięgów łap w historii ligi 7 stóp 8 cali). Mając bardzo skuteczny atak dystansowy i penetracyjny, to mocna deska jest podstawą sukcesu. A ta ekipa to potężna siła na tablicach = 4 centrów. A przecież jest jeszcze do tego Superman, Batman, Rodman :) Takiej deski Cavs z całą pewnością nie mają.

    W miejsce Jordana może wejść S. Kerr, czyli czołowy strzelec dystansowy ligi
    W miejsce Pippena może wejść Kukoc, najlepszy rezerwowy ligi, kogoś takiego Cavs nie mają.

    Owszem skrzydłowi, czyli James i Love, to być może najmocniejsza ofensywnie para na skrzydle w całej lidze, ale zespół po za tym jest kompletnie nie zbilansowany. Na środku jest kompletna dziura, bo Varejao gra w kratkę i nie jest mocnego zdrowia, a Haywood to cien dawnego siebie.
    Irving i Weiters to jest oczywiście spora siła ofensywna, ale po za Irvingiem nie ma kompletnie nikogo na rozgrywanie.

    1. Tylko, zważ na to jak bardzo zmieniła się NBA. Na dzień dzisiejszy od zbiórek bardziej liczy się solidna obrona na obwodzie, oraz jakiś solidny shot blocker. Definicja wysokiego zmienia się dosłownie na naszych oczach. Poza tym jakiekolwiek porówniania między dekadami są niedorzeczne, bo zmieniła się liga i zmieniły się zespoły.
      Poza tym, SASI pokazali, że mistrzostwa da się zdobyć atakiem.
      Pozdrawiam

  8. Jako wierny kibic Detroit Pistons dodam że bez Pistons’ów nie było by wielkich Bulls’ów… lata walki o dominacje na wschodzie no i 3 zawodników w składzie… a Rodman szczytowa forma… no i szacun dla Jaxa za poskładanie tak zbilansowanej drużyny i okiełznanie Rodmana który niszczył Jordana i Pipena w czasach walki z Pistons’ami… wielka drużyna i LBJ i dzisiejsza liga już raczej takiej nie stworzą…

Comments are closed.