Rozliczenie za przepowiednie na sezon 2013/14: Atlantic Division

Nawet nie macie pojęcia jak dobrze wrócić. Jakie to przyjemne uczucie móc dzielić się swoimi przemyśleniami na temat tej najlepszej dyscypliny sportowej na świecie i dodatkowo wiedzieć, że ktoś to jeszcze czyta.

Moim ostatnim wpisem przed moimi przenosinami do Londynu był tekst o zwycięstwie Spurs w meczu nr 5 tegorocznych finałów. Potem nastąpiła przerwa związana z załatwianiem wszystkich formalności i w końcu wylot. Co prawda mam u siebie internet i mogłem próbować pisać jakieś teksty na telefonie, ale to bardzo czasochłonne i mozolne zajęcie. Dlatego postanowiłem czekać ponad miesiąc, aż zostanie mi dostarczony laptop z kraju. Potem i tak jeszcze nastąpił problem z połączeniem z siecią, trzeba było przeinstalowywać system i ten okres jeszcze przedłużył się o kilka kolejnych dni.

Nie sądziłem, że aż tak bardzo będzie mi brakowało pisania. Naprawdę. Czasem udzielałem się w komentarzach i w podsyłanych mi przez resztę redakcji 5 on 5, ale to jednak nie było to samo. I choć wiem, że warsztat nie należy do jakiś szczególnie wybitnych i trzeba nad nim stale pracować, to naprawdę niesamowitą frajdę sprawia mi to, że mogę pisać dla enbiej.pl. LeBron wrócił, ja też. Ot, taki żarcik na początek.

Specjalnie długo nie zastanawiałem się o czym będzie mój pierwszy tekst po tej długiej (dla mnie zdecydowanie za długiej) przerwie. Na pewno nie o tegorocznym off season, bo ten już się prawie zakończył. W zasadzie czekamy tylko na to, kiedy kontrakty podpiszą ostatnie dwa większe nazwiska – Eric Bledsoe i Greg Monroe. Nawet Lovestory dobiegło już niemal końca i nie trwało to jakoś specjalnie długo.

Wracając jednak do tematu muszę rozliczyć się z moimi przedsezonowymi przepowiedniami. W październiku tuż przed rozpoczęciem rozgrywek, inspirując się Billem Simmonsem z Grantland Network postanowiłem pobawić się we wróżbitę i przepowiedzieć jedną rzecz, która przytrafi się każdej z drużyn w zakończonym niedawno sezonie.

Nie traktowałem oczywiście tego jako czegoś super poważnego, choć noszę się z zamiarem, żeby powtórzyć to w tym roku. Wtedy na tę serię patrzyłem z lekkim przymrużeniem oka, ale nie ukrywam, że mam dużą satysfakcję, że część rzeczy udało mi się przewidzieć poprawnie i niektóre z nich napisać chyba jako pierwszy w polskiej, koszykarskiej blogosferze, jak np. MVP sezonu dla Kevina Duranta.

Jako pierwsza pod nóż trafiła wtedy Atlantic Division i muszę przyznać, że sprawdziło mi się tylko pół przepowiedni. Mam nadzieję, że im dalej tym będzie lepiej.

New York Knicks – ostatni sezon Carmelo Anthony’ego w Knicks

Hmmm… muszę przyznać, że byłem wtedy bardzo pewny tego typu. Melodrama skończyła się jednak tym, że Melo postanowił zostać w Nowym Jorku, czym moim zdaniem popełnił błąd, bo w następnym sezonie nie osiągnie nic. I nie zdziwię się nawet jeśli po raz drugi z rzędu Knicks nie awansują do play offów. No bo popatrzmy. Pacers, Heat, Raptors, Bulls, Wizards, Cavs wydają się na tę chwilę pewniakami. Czyli zostały nam jeszcze dwa miejsca, na których ja widzę Hawks i Hornets.

Ja rozumiem, że kasa się musi zgadzać i 124 mln za 5 lat gry, osoba Phila Jacksona, magia Madison Square Grden, a także mnóstwo środków w cap space latem 2015 roku mogły przekonać Melo, ale wtedy będzie on miał już 31 lat i nie jest wcale powiedziane, że wolni agenci będą walić drzwiami i oknami do Nowego Jorku. Fakt, na rynku będzie wtedy kilka ciekawych nazwisk jak Rajon Rondo, Marc Gasol, LaMarcus Aldridge, być może Kevin Love, a może i nawet LeBron James, który za rok może odstąpić od kontraktu, co raczej się nie stanie, ale i tak będziemy się pewnie zastanawiać czy tego nie zrobi. Czy jednak któryś z wyżej wymienionych wyżej zawodników podpisze kontrakt z Knicks. A nawet jeśli to czy Knicks już w pierwszym sezonie gry będą zdolni do gry o to upragnione mistrzostwo. Raczej nie.

Dlatego też lepiej by było dla Anthony’ego, jeśli ten rzeczywiście chce walczyć o pierścień, i to jest dla niego priorytetem, gdyby wziął trochę mniej i przeniósł się do Houston Rockets albo Chicago Bulls. Ten zdecydował się jednak zostać w Knicks. Co to oznacza? Że będzie bardzo bogatym człowiekiem, za kilka lat nie będzie wart pieniędzy, które będzie co roku inkasował i może nigdy nie zdobyć tytułu. To jednak jego decyzja i ją szanuję.

Brooklyn Nets – to będzie najlepszy sezon Kevina Garnetta od trzech lat

Nie był. Był chyba najsłabszym, bo wszystkie jego średnie okazały się najgorszymi w karierze. Od punktów, po zbiórki, asysty, skuteczność, liczbę rozegranych minut i spotkań. Powiecie średnie średnimi, liczy się gra. I w zupełności się z wami zgodzę, ale ta gra również nie należała do rewelacyjnych.

Pierwsza część sezonu w wykonaniu Nets to totalna katastrofa i wszyscy mówili wtedy o tym, że coś trzeba zmienić. I Jason Kidd zmienił, choć wymusiła to na nim bardziej kontuzja ich najlepszego wtedy zawodnika. Po tym jak Brook Lopez doznał urazu stopy, Kidd przesunął Garnetta na pozycję centra, Paula Pierce’a na czwórkę i Nets tylko w 2014 roku byli jedną z najlepszych drużyn w lidze, awansując w końcu do play offów, choć właściciel obiecywał mistrzostwo i odpadając w drugiej rundzie z Miami Heat.

I chociaż KG spisywał lepiej niż w pierwszej części rozgrywek, to jednak nie był to jego najlepszy sezon od trzech lat. Wiek zaczął zwyczajnie robić już swoje i kto wie, czy nie był to ostatni sezon Garnetta w lidze? Chciałbym, żeby pożegnał się on z ligą w lepszy sposób, ale chyba nie wszyscy koszykarze mogą starzeć się tak ładnie, jak np. Tim Duncan. Może to już ten czas, kiedy trzeba powiesić buty na kołku, choć opcja zawodnika na sezon 2014/15 jeszcze jest…

Boston Celtics – wylosują pierwszy numer w drafcie

To było zupełne wróżenie z fusów i napisałem tak głównie z przekory, po tym jak GM Celtics Danny Ainge powiedział, że nie warto tankować po Andrew Wigginsa, czyli faworyta do jedynki w drafcie na tamtą chwilę.

Zwyczajnie chciałem, żeby Ainge miał ten ból głowy na kogo postawić i z doniesień, które mogliśmy śledzić wynikało, że GM Bostonu rzeczywiście nie postawiłby na Kanadyjczyka, a raczej na jego kolegę z uniwersytetu Joela Embidda. Oczywiście zanim ten odniósł kontuzję, bo wtedy wybierałby pewnie między Wigginsem a Jabari Parkerem.

Philadelphia 76ers – najgorszy bilans w historii NBA

Strasznie głupio wyglądał ten typ, po tym jak Sixers zaskoczyli całą ligę, a mnie najbardziej, i zaczęli sezon od bilansu 3-0. Żeby uniknąć najgorszego bilansu wystarczyło, że Philly wygrała co najmniej 9 spotkań, co udało im się już po 30 meczach sezonu regularnego, kiedy 29 grudnia pokonali na wyjeździe Lakers.

To, że nie przeszli do tej niechlubnej historii ligi jest głównie zasługą wybranego z nr 11 w poprzednim drafcie Michaela Cartera-Williamsa, Thaddeusa Younga, Evana Turnera i Spencera Hawesa. Kiedy jednak w czasie trade deadline Sam Hinkie pozbył się tej ostatniej dwójki Sixers stali się nie do oglądania. Jakby w ogóle wcześniej byli.

Poziomem bardziej nadawali się do D-League niż do NBA i naprawdę niewiele brakowało, a jednak zapisaliby się w annałach zawodowego sportu w USA, tylko w innej kategorii. Byli o włos od stania się pierwszą drużyną w jednej z czterech głównych lig w Stanach – NBA, NHL, NFL i MLB, która przegrała 27 spotkań z rzędu. Ich licznik zatrzymał się jednak na 26 porażkach, a od przejścia do historii uchroniła ich wygrana nad Detroit Pistons.

Toronto Raptors – Gay skończy sezon w innej drużynie, a Raptors zaczną tankować

Tylko pierwsza część tej przepowiedni się sprawdziła. W grudniu Raptors dogadali się z Kings w sprawie wymiany, w wyniku której do Sacramento trafili Rudy Gay, Quincy Acy i Aaron Gray a do Kanady przenieśli się Chcuk Hayes, Patrick Patterson, John Salmons i Greivis Vasquez.

O dziwo, wymiana okazała się korzystna dla obu stron, bo Toronto wcale nie zaczęło tankować, a bez Gay’a zwyczajnie zaczęli grać lepiej. Przede wszystkim na wyższy poziom weszli Kyle Lowry i DeMar DeRozan, a pozyskani za Rudy’ego zawodnicy stali się ważnym elementem rotacji zespołu, co pozwoliło ostatecznie Raptors zająć trzecie miejsce na Wchodzie. Tam co prawda odpadli w pierwszej rundzie z Nets, ale i tak mogą ten sezon zaliczyć do udanych. Szczególnie Lowry, który podpisał tego lata nowy lukratywny kontrakt i DeRozan, którego po raz pierwszy w karierze wybrano do All Star Gaem.

Dla Gay’a ta zmiana również okazał się korzystna, bo w Kings stał się bardziej efektywnym graczem. Zwiększył nie tylko liczbę zdobywanych punktów, ale przede wszystkim skuteczność z gry, podejmując dużo lepsze decyzje rzutowe i przenosząc swoją grę trochę bliżej kosza, rezygnując z midrange jumperów na korzyść atakowania pomalowanego.

Sacramento w przeciwieństwie do Toronto nie awansowało do play offów, ale i tak Gay swoją grą dla Kings zyskał nieco w oczach wielu kibiców.

Na dziś tyle, w kolejnej części rozliczę się z przepowiedni dotyczących zespołów z Northwest Division.

Komentarze do wpisu: “Rozliczenie za przepowiednie na sezon 2013/14: Atlantic Division

  1. Welcome Back!:-)
    coś ode mnie:

    Raptors – liczyłem na play offs. Stawiając na dobre mecze Lowry’ego i DeRozana. Casey trzyma wszystko w cugach
    Sixers – tankowanie miało być i było
    Celtics – mieli tankować (było)
    Nets – liczyłem na więcej, ale wiadomo – kontuzje. Stawiałem ich spokojnie w ECSF, bez takich szopek jak w starciu z Raps. Generalnie oglądanie Nets miało być przyjemnością, a stało się męczarnią.
    Knicks – po odejściu weteranów – Kidda, Martina, Camby’ego i Thomasa – stawiałem na upadek. Jednak nie tak mocny…

  2. Miło znów przeczytać Twój tekst:) Jednak trafność przepowiedni 1/6 nie powala na kolana:) Pozdrawiam i owocnego wróżenia życzę:)

Comments are closed.