LeBron rulez ?

Z godziny na godzinę podnoszą się spekulacje związane z wolnymi agentami. Napięcie rośnie z każdą kolejną informacją, a my przeglądając każdą następną zakładkę ze stroną z NBA szukamy czegoś nowego, czegoś co nas zaskoczy. Nie inaczej jest, kiedy słyszymy o potencjalnym i jak na razie niepotwierdzonym pomyśle LeBrona Jamesa. Otóż największa gwiazda ligi nie myśli o długoterminowej umowie z Heat a raczej skłania się ku rocznej lub dwuletniej umowie, dającej mu możliwość większej elastyczności w przyszłości, w zależności też od wyników drużyny. Zaskoczeni?

Od końca finałów NBA 2014 mam wrażenie, że LeBron coś wymyśli, wykręci by zaskoczyć nas i to takiego, że wcale Pat Riley ani Micky Arison nie będą mogli spać spokojnie. Przynajmniej nie długo. Brylantynowy Pat był ostry w stosunku do dziennikarzy, pewny swego oraz szykował się na wzmocnienia pozwalające znów walczyć o tytuł. Pat to taki Jose Mourinho i szkoda, że część z Was nie miała okazji widzieć go w akcji przed laty. Mimo długiej listy sporządzonej przez Riley’a (są na niej Marcin Gortat, Kendrick Perkins, Trevor Ariza, Marvin Williams, Shawn Marion, Kyle Lowry) dzisiejsi fani Żaru nie mogą być pewni, że przebudowa zespołu się powiedzie. Nawet jeśli to najpierw o te kolejne nazwiska będzie trzeba mocno powalczyć.

O ile wiemy, że Dwayne Wade (4 lata z 12 mln USD na starcie) i Chris Bosh (5 lat z 11 mln USD na starcie) mogą i chcą obniżyć swoje zarobki , o tyle wiele doniesień na temat Jamesa mówi nam o maksymalnym kontrakcie jaki LeBron chce dostać. LBJ ani nie myśli o ścięciu wypłaty, a tym bardziej o przywiązaniu się do organizacji na kolejnym długoterminowym kontrakcie. Nie po bezbarwnie przegranych finałach i nie przy potencjalnym wejściu na rynek wolnych agentów Kevina Duranta w 2016 roku. James pragnie furtki, chce mieć więcej możliwości po 30-stce.

Jeśli na moment wrócimy do chęci budowania wielkiej ekipy z dużymi nazwiskami to Riley od początku swojej przygody na Florydzie stara się zebrać 2-3 wielkie gwiazdy i otoczyć je solidnymi zadaniowcami. Wcześniej , w latach ’90-tych mieliśmy Alonzo Mourninga i Tima Hardaway’a ze wsparciem Jamala Mashburna, by dalej oglądać Dwyane’a Wade’a i Shaqa O’Neala w otoczeniu Antoine’a Walkera, Jasona Williamsa oraz Alonzo Mourninga (historia zatoczyła koło). Pytanie czy uda mu się po raz kolejny, gdyż od początku swojej przygody z Miami Heat ma on na koncie już 5 finałów NBA i 3 Mistrzostwa. Z jednej strony może to być magnes dla graczy pragnących czegoś więcej, z drugiej strony rodzaj presji z którą nie każdy chce się mierzyć – a przecież poziom jej wzrośnie, po przegranych ze Spurs finałach.

Dziś wydaje się, że jedyną niepowtarzalną szansą by znów walczyć o miano najlepszej drużyny w lidze jest przede wszystkim spełnianie zachcianek LeBrona Jamesa. Pojawił się Shabazz Napier, są zapytania w stronę Kyle’a Lowry oraz Trevora Arizy czy Luola Denga. Dalej głośno mówi się o obniżce wymagań finansowych przez Dwyane’a Wade’a oraz Chrisa Bosha. Jeśli jednak wrócimy do początku tego wpisu i weźmiemy realnie pod rozwagę 2-letni kontrakt Jamesa to niestety musimy nazwać plan krótkoterminowym. W końcu co będzie, gdy czysto teoretycznie Heat znów przegrają finał po znaczących korektach w składzie, a James będzie szukał innych wyzwań w nowym otoczeniu? (Kto będzie łączył zespół i kierował nim, zwłaszcza, że ani Bosh a tym bardziej częściej kontuzjowany Wade nie są w stanie tego zrobić…)

P.S. Mamy w tym wątku mały polski akcent, mianowicie Marcina Gortata. Wydaje się, że przejście do Miami otworzyłoby mu szansę na pierwszy tytuł Mistrza. Ponadto gra u boku takich All Starów jak James i Wade mogłaby dodać mu nowych doświadczeń i być może wywindowała by go na kolejny poziom. Ale jeśli myślimy o ważnej roli w zespole i zerwaniu z etykietką zadaniowca to życzyłbym sobie by zarówno Marcin Gortat jak i Trevor Ariza pozostali w Wizards i wspinali się ze stołeczną drużyną po lepszy bilans oraz na kolejną rundę play offs. Wszak przy słabnącej konkurencji na Wschodzie i braku wzmocnień dla Heat *nie ze strony Wizards czyli Arizy i Gortata pewnego dnia mieliby szansę ograć Mistrza (lub byłego Mistrza) a to chyba przyniosłoby im jeszcze więcej sportowej satysfakcji.

Pointa: Ogólnie rzecz biorąc, kiedy sięgnę pamięcią do czasów wspólnej gry Drexlera, Barkley’a i Olajuwona oraz Bryanta, Paytona, Malone’a i O’Neala to nie jestem fanem gwiezdnych drużyn. Poniekąd uważam, że budowanie Dream Teamów nieco burzy ogólny i dawny plan tej ligi o w miarę wyrównanych szansach dla większości klubów. Nie taki też był zamysł salary cap i kolejnych strajków…Koniec końców najchętniej zobaczyłbym Jamesa i spółkę w niezmienionym składzie, w kolejnym występie finałowym. Niech udowodnią nam , że są najlepsi! Pat Riley natomiast powinien spojrzeć na zmianę systemu gry i być może osoby trenera.

Komentarze do wpisu: “LeBron rulez ?

  1. Njus o rzekomych zarobkach Wade’a i Bosha nie jest dokładny. Agent obu graczy stwierdził, że zostały zaniżone. Czyli przy maksie Jamesa i kwotach wyższych, niż 11 i 12 mln, nie zostaje zbyt wiele na zapełnienie pozostałych 7 miejsc w składzie.
    Zaczynam się zastanawiać, czy wobec takiego stanowiska LBJ, nie lepiej byłoby go odpuścić i za tą kasę zatrudnić naprawdę przyzwoitych zawodników.
    Z drugiej strony, z racji sentymentu, ciężko byłoby mi się pożegnać z Big 3 i ideą odsunięcia własnego ego na bok. Poza tym James to James, nikt go nie zastąpi, a budowanie chemii i zgrania od nowa w tym momencie kariery (Wade 32, Bosh 30) mija się z celem.

  2. Odpuścić LBJ-a!? Nie wierze, że dane mi bylo przeczytanie takiej sugestii…

  3. Nie śledzę NBA najmocniej, nie chce mi się sprawdzać, ale LeBron zdobył chyba 2 tytuły? Na pewno w 3 finałach już przegrał

  4. Gortat dostanie 60 mln za 5 lat w Wizards i nie idzie do MIAMI. WoW!
    Brawo Marcin!

  5. Na nba.com jest news, że Gortat dogadał się z Wizards. 60 mln za 5 lat, nieźle.
    A wracając do Miami, może sign&trade Bosh za Love’a. I w pakiecie Rubio za Chalmersa.
    Co wy na to?

  6. Ciekawi mnie ile z tego jest prawdy..? Jeżeli choć trochę to szkoda, wyjdzie na to, że nie są takimi 'Superfriends’ jak się wydawało. Miałem nadzieję na drugie San Antonio tu (pod pewnymi względami jedynie oczywiście) i wolę Big3 do zrobienia wszystkiego by ten zespół trwał i utrzymywał się na szczycie. Na to ma pewnie jednak wpływ postawa działaczy i podejście do zawodników. A tego jaka jest nigdy się nie dowiemy… W każdym razie oby ten zespół się utrzymał bo cały Wschód nam się rozmyje i WCF będzie ważniejsze niż Finały…

  7. Bardzo dobra pionta Woy. Niech udowodnią, że są najlepsi, że potrafią się pozbierać, że potrafią zrobić to znowu. Nie musi być 3-peat, 3 z rzędu ale gdzie te nie 3, nie 4, nie 5 nie 6, nie 7…..
    Nie kibicuję Miami ale chyba lepiej dla ligi jeśli taka topowa drużyna pokaże charakter i determinację zamiast dąsów primadonn i gimnazjalnej emo-mentalności

    1. OFF-top @Majecha,

      Wyobrażasz sobie tak napakowanych Bulls (Allen, Battier, Lewis i Beasley z ławki) ?
      Przypomnijmy sobie Wenningtona, Kerra, Buechlera, Walkera, McCray’a, Williamsów różnych (od Scotta po Briana), Perdue, Kinga, Hodgesa , Burrella, Paxsona no i w końcu Kukoća.
      Dla mnie wzmocnić skład mając w zespole Jamesa, Wade’a i Bosha to jakby w Mercedesie poproszono o dodatkowy silnik by dogonić konkurencję.
      Bulls z reguły byli wyśmiewani za graczy z łapanki a mimo wszystko Jax wydobywał z nich maxa i rezerwowi dawali potrzebną iskrę. Tych Heat to ja w ogóle rozumiem coraz mniej teraz, zwłasza z tym krótkim kontraktem LeBrona.
      Już się mówi ,że Riley kusi Gasola…

  8. taka mała uwaga, nie Brylantowy Pat tylko Brylantynowy od brylantyny nakładanej na włosy :) pozdrawiam

  9. Nie wiem czemu toczy się tak poważna dyskusja dotycząca spekulacji. Trochę powagi. Poczekajmy na ostateczny finał całej sprawy. A co do Bulls i ich ławki to nie zapominajmy o tym, że w składzie mieli najlepszego six mana w lidze w osobie Kukoca i kilku świetnych zadaniowców. W Miami poza tym pojęcie Big 3 wydaje się czysto abstrakcyjne. Bosh i Wade lepiej grać już raczej nie będą. Różnice musi zrobić mocne zaplecze.

    1. w sezonach 91-93?
      Karol Kiedy NBA bazowała na solidnej obronie oraz nie skupowała gwiazd na ławkę.
      Toni Kukoc doszedł na zasadzie draftu 29.WYBÓR z ’90-tego i tylko wysokość kontraktu pozostawała sporem między klubami (a potem nim i Scottie Pippenen ; kiedyś wybrani w drafcie mogli liczyć na bardzo wysokie umowy).
      Tak samo można by było analizować wybory Tony Parkera i Manu Ginobiliego przy Spurs.
      Tych zadaniowców właśnie wymieniłem i napisz proszę kto poza Kerrem czy Harperem zrobił z nich karierę w lidze -> Bill Wennington, Jud Buechler, Scott Williams, John Paxson etc.

      Btw. ostateczny finał sprawy jest blisko, a źródła o które opieramy nasze wywody nie są anonimowe czy nie sprawdzały się dotychczas.

    2. @woy
      Był jeszcze spec od obrony na jedynce – „telewizorek” Randy Brown i Luc „traktor” Longley, z którego pół ligi polewało. Nie można także zapominać, że kontrakty Jordana zżerały koło połowy salary cap.
      Pippen grał za głodowe, w Bulls zarabiał 2,5 bańki za sezon – DWIE I PÓŁ BAŃKI!!! Jeden z najlepszych SF w historii ligi!!! Dziś Heat wydają tyle na podgrzewanie ręczników i lód do kolan. Za mało w tej drużynie jaj, za dużo speców przyspawanych do ławki – stażem(Jones), nieogarnięciem systemu(Beasley), kontuzjami (oden) czy regresem formy(Haslem). Zasłużony Allen gra słabiej i już finały lecą na zbity ryj.

  10. Heat potrzebują LBJa do mistrzostwa, ale LBJ nie potrzebuje ich, bo chce go większość ligi. Oczywista oczywistość, z której jednak James chyba na dobre dopiero po ostatnich Finałach zdał sobie sprawę. Teraz to on rozdaje karty, a Riley w zasadzie nie ma żadnego haka i musi kolokwialnie mówiąc „włazić mu w dupę”.

  11. Wracając do porównań z Bulls to wykładnią nie są dalsze losy poszczególnych zawodników po opuszczeniu Byków a ich rola w systemie gry mistrzów i wpływ jaki wywarli na kolejne mistrzostwa. Zacznijmy od tego że potencjał całej pierwszej piątki (i mówię tu o pierwszym mistrzostwie 1991) był w porównaniu do dzisiejszych Heat dużo lepszy. Jeżeli nawet postawimy znak równości między Jordanem i LeBronem to pozostaje nam spora dziura między Wadem i Pippenem oraz ewentulany znak równości przy Boshu i Grancie ( ten drugi zdecydowanie lepszy w obronie i przede wszystkim potrafił zbierać). Idąc tym tropem – BJ. Armstrong>Chalmers dorzucamy doświadczonego Cartwritha i zabójczego z dystansu Perdue i mamy całościowy obraz potencjału tamtego teamu.

    1. jakiego Perdue… przecież on nie odrywał się od ławki. Paxsona chyba masz na myśli? Jeśli porównasz składy Pistons i Lakers z tamtych czasów to ich potencjał nie był wcale niższy od Bulls. Ówcześni Bad Boys czy Jeziorowcy byliby w stanie również wywalczyć tytuł np. kosztem Heat. M.in. patrząc na wartość ławki (ale nie gwiazd a solidnych wyrobników).
      Co do słowa SYSTEM, to jest coś co zasugerowałem i powinni (być może) zmienić HEAT.

  12. Pointa najlepsza. Właśnie NBA poprzez salary cap i draft chce unikać sytuacji jak choćby w europejskiej piłce nożnej gdzie rządzą od lat Real Madryt,Barca czy Bayern Monachium,a jak jakaś drużyna coś pnie się w górę to jest zaraz rozkupywana. Miami czy Brooklyn poprzez kontraktowanie zawodników ponad salary cap chcą tego samego,być cały czas na topie. A inne drużyny mają małe szanse na podpisywanie superstarów ligi.

  13. Oczywiście chodziło o Paxona:) Woy a gdzie w tamtych czasach miałeś takie combo jak Jordan i Pippen? O dziwo Byki miały trudniejsze przeprawy w swojej konferencji a niżeli w finałach NBA. Świadczy to o tamtejszej sile Wschodu w przeciwieństwie do dnia dzisiejszego. Druga sprawa, żeby zmienić system to trzeba później mieć kim go realizować. Heat nie potrzebują kolejnych gwiazd, a solidnych zadaniowców pokroju Battiera gdy ten był w formie.

    1. Odchodzisz od głównego wątku, nikt nie wątpi w kunszt jednej i drugiej pary.Mówimy o ławce, coś co mamy u Popa i graczach identyfikujących się z klubem,przy okazji ważnych ogniwach,które rozwijały się przy gwiazdach.Zobacz Heat rola Bosha spada,Haslem i Battier poszli w odstawke. Beasley grał ogony a jak wchodził to był zaskoczony (?). Teraz przypomnij sobie taktykę Popa i nawet złotych Bulls. Dajmy LeBrona do Dallas lub Clippers a zobaczymy nieco inne oblicze zespołu czy gwiazdy. Zmieńmy Spoelstre, przy tym pożegnajmy Bosha lub Wade’a a dajmy mu Lowryego lub Monroe i też zobaczymy nowych Heat.

Comments are closed.