Game 1: Heat przegrali z upałem

Hasło jednego z kibiców brzmiące: „WE’RE FROM TEXAS, WE CAN TAKE THE HEAT” nabrało dzisiaj szczególnego znaczenia. W hali Spurs zepsuła się klimatyzacja i temperatura wynosiła powyżej 90 stopni Farenheita (ponad 32 stopnie Celciusza). Większość zawodników zniosła to dobrze. Jednak LeBronowi Jamesowi w pewnym momencie dosłownie odcięło prąd. Bez niego Heat byli bezradni. Egzekucję zaczął Danny Green, a potem dokończył Tony Parker i Spurs wygrali 110-95. Wynik nie oddaje przebiegu spotkania. Po trzeciej kwarcie wydawało się, że to Heat przejęli spotkanie. Jeszcze na 6,5 minuty do końca meczu obrońcy tytułu prowadzili 88-84, ale niedyspozycja LeBrona i kolejne trójki Greena złamały Żary. LeBron zagrał bardzo dobre spotkanie. W 33 minuty zdobył 25 punktów (9/17 z gry), 6 zbiórek, po 3 asysty i przechwyty. Tym bardziej bolał jego dramat. W ekipie gospodarzy najlepszym na boisku był Manu Ginobli (16 punktów i 11 asyst) i profesor Tim Duncan – 21 punktów (9/10 z gry), 10 zbiórek.

spurs-heat-mini

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Miami Heat 0-1 20 29 29 17 95
San Antonio Spurs 1-0 26 28 20 36 110

Przebieg spotkania:

Szachy zaczęły się jeszcze przed spotkaniem. Tak jak pisał Łukasz w piątce Miami zobaczyliśmy Rasharda Lewisa, jednak wbrew wszystkiemu wśród starterów Spurs były dwie wieże – Duncan i Splitter. Już od początku Heat starali się rozciągać grę. Trójkę trafił Bosh. Spurs popełnili kilka strat i po dunku w szybkim ataku LeBrona było 2-7 dla gości z Miami. Do głosu doszedł jednak Tim Duncan, do którego próbowali podawać Parker i Splitter. Kilka jego akcji poskutkowało prowadzneniem gospodarzy 10-9. Dość szybko Pop za Splittera i Greena wprowadził na boisko Diawa z Ginoblim. Manu od razu zaznaczył swoją obecność dwoma trójkami (15-11 i 18-13) i po drugiej z nich Spoelstra natychmiast poprosił o czas. Mecz był pełny zwrotów akcji. Po przerwie goście szybko wprowadzili potrzebne poprawki i odzyskali prowadzenie 18-19. Aktywny był D-Wade, co przy odcinanym od podań LeBronie, miało duże znaczenie. Ważnym momentem było drugie przewinienie Kawahi Leonarda. Do krycia Jamesa oddelegowany został Boris Diaw, który nie wyglądał już tak dobrze jak Kawahi. MVP pierwszej kwarty był z całą pewnością Ginobili, który trafił jeszcze raz zza łuku i świetnie prowadził grę Spurs często łamiąc obronę Heat. Po jego znakomitym podaniu do rogu i trójce Patty’ego Millsa Spurs prowadzili 26-20 i pomimo szans z obu stron taki wynik utrzymał się do końca kwarty.

Drugi unit gości szybko odrobił stratę. Z dystansu trafili Norris Cole oraz Ray Allen i strata Żarów zmniejszyła się do punktu (27-26). Trzeba przyznać, że obrona Heat to jedno, ale część strat Spurs należy zapisać na konto ich niefrasobliwości, co też przy najbliższej okazji wytknął im Popovic. Z resztą podobnie było z drugiej strony. Po 17 minutach gry obie drużyny miały na koncie aż 8 strat! Gdy wydawało się, że Spurs opanowali grę (36-30), szybki run 8-0 zaliczyli obrońcy tytułu. Znakomicie grał D-Wade, trójkę z prawego skrzydła trafił Chris Bosh i wściekły Pop natychmiast poprosił o przerwę. Po przysłowiowej „suszarce” zobaczyliśmy zupełnie innych Spurs. Szybkie 6-0 spowodowało natychmiastową reakcję Spoelstry. Oglądaliśmy festiwal trójek. Dla Heat trzeci rzut z dystansu trafił Allen, ale po chwili z drugiej strony odpowiedział Belinelli. „Atack mode” włączył LeBron, który zaczął agresywnie objeżdżać Diawa. Mimo tego Spurs utrzymywali jednak kilku punktowe prowadzenie. Dzielił i rządził Duncan (15 punktów w pierwszej połowie). Spurs prowadzili do przerwy 54-49.

Początek drugiej połowy należał do gospodarzy. Najpierw złe ustawienie obrony wykorzystał Leonard, potem na linię powędrował Danny Green i Spurs prowadzili 58-49. Wtedy zobaczyliśmy jednak jeden z małych zwrotów akcji. Trójki trafili Lewis i Wade, a trzecie przewinienie zaliczył Leonard. Szybki run 8-0 (58-57) i Pop znowu musiał porozmawiać z drużyną. Problemy z faulami miał także Chalmers, ale nie miało to wpływu na rozpędzoną drużynę Żarów. Co ciekawe w hali był problem z klimatyzacją, co sprawiało duże problemy zawodnikom Heat. Obrazek LeBrona i Bosha siedzących z torbami lodu będzie pewnie w pokazywany w jutrzejszej prasie. Gra cały czas była rwana, ale to Heat wychodzili na tym lepiej. Po trójce LeBrona prowadzili 72-78. Kwartę zakończył Splitter (74-78). Na słabą grę Spurs wpływ miała głównie ogromna liczba strat. Po 36 minutach mieli ich na koncie aż 19 i 4 oczka przewagi aktualnych mistrzów były najmniejszym wymiarem kary z możliwych.

Czwarta kwarta miała swojego cichego bohatera. Thiago Splitter miał swoje pięć minut. Zdobył 9 kolejnych punktów dla Spurs i doprowadził do stanu 79-80. W tym momencie Heat znowu zaliczyli run 6-0 (trójkę z faulem trafił Chris Bosh) i doprawdzili do najwyższego prowadzenia 79-86. Przez chwilę pomyślałem, że nie da się wygrać z tak ogromną liczbą strat i Spurs muszą ten mecz przegrać. Wydawało się, że Spurs są w grze tylko dlatego, że problemy z temperaturą w hali odczuwał szczególnie LeBron, którego ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa. Ciężar gry musiał wziąć na siebie D-Wade i po jego jumperze na 6:31 do końca Heat prowadzili 84-88. W odpowiednim momencie zaczął trafiać jednak Danny Green. Po dwóch trójkach z rzędu Spurs wyszli w końcu na prowadzenie 90-88, a wszystko to oglądał z ławki potwornie zmęczony LeBron. Zwycięstwo zaczęło wymykać się z rąk Heat. Po szybkim ataku i dunku Greena było 94-90. Chociaż James po wejściu na boisko zaliczył udany lay-up, przy lądowaniu złapał go skurcz i musiał zejść z boiska na dobre. Do końca było 3:59 do końca. 4 minuty crunch time bez swojego lidera okazały się decydujące. Trzecia trójka Greena była gwoździem do trumny. Gdy po chwili 2 oczka dorzucił jeszcze Diaw zrobiło się 99-92. Zza łuku trafił jednak Chalmers, a w akcji Spurs stratę zaliczył Duncan i Heat wciąż byli w grze (99-95 na 2:26 do końca). Heat przestali trafiać, co skrzętnie wykorzystywali gospodarze konsekwentnie budując przewagę. Na 1:43 do końca za trzy trafił Kawahi Leonard (102-95). W dodatku po udanej pułapce stratę popełnił Allen i sytuacja gości była już krytyczna. Trzeba powiedzieć, że Spurs w końcówce byli bezwzględni. W kolejnej akcji Duncan obsłużył Parkera, który z rogu trafił po raz kolejny za trzy punkty i Spurs osiągnęli największą przewagę 105-95. Show gospodarzy trwało dalej. Mecz kończył się z obrazem potwornej statystyki – ostatnie 9:37 meczu Spurs wygrali 31-9! Ostatecznie gospodarze zanotowali zwycięstwo 110-95.

Własnym okiem

San Antonio Spurs mogą mówić o szczęściu. Niech sprawdzą to statystycy, ale sytuacji w finałach NBA, w których jakaś drużyna wygrała przy 23 stratach, na pewno nie było zbyt dużo. 5 strat zanotował Duncan, a po 4 Parker, Splitter i Leonard. Trzeba powiedzieć jasno, że Spurs uratowała niedyspozycja LeBrona i znakomita postawa rezerwowych. Znakomite spotkanie rozegrał Manu Ginobli. Jego 16 punktów i 3 rzuty zza łuku miały swoje znaczenie, ale chyba jeszcze ważniejszy był sposób prowadzenia gry przez Argentyńczyka, który zanotował aż 11 asyst przy 2 stratach. Swoje zrobił Tony Parker – 19 punktów i 8 asyst, ale mam wrażenie, że Heat mają go bardzo dobrze rozpracowanego. To nie Tony błyszczał w ostatnich minutach, ale Manu i Boris Diaw (5 asyst tej dwójki między 6:31 a 3:24). Gdyby nie ostatnie 6 minut gry, napisałbym, że zawiódł Danny Green. Faktycznie przez 3,5 kwarty był kompletnie bezbarwny, co jednak aż z nawiązką odrobił w ostatnich minutach meczu. Spurs muszą zdecydowanie zmniejszyć liczbę strat, bo dzisiejsze spotkanie zakończenie miało wręcz wymarzone. Nie można jednak liczyć na brak klimatyzacji w każdym meczu…

Heat zagrali niezłe spotkanie. W pierwszej połowie ukąsił ich mocno Ginobli, na którego specjalnie nie mieli odpowiedzi. Jednak w trzeciej kwarcie gdy rozpędził się LeBron, Spurs wyglądali przy nich bardzo blado. Przymusowe wizyty na ławce LeBrona wybijały jednak z rytmu resztę drużyny i gdy nadeszły trójki Greena drużyna mistrzów załamała się. W ostatnich 6 minutach Heat zdobyli tylko 7 punktów i dali sobie rzucić aż 26! Obrona bez LeBrona posypała się jak domek z kart. Chociaż D-Wade (19 punktów, 8/18 z gry) i Chris Bosh (18 punktów i 9 zbiórek) zagrali niezłe spotkania, efekt załamania lidera był jednak decydujący. W zasadzie jedyne, co Heat muszą poprawić, to trójki Spurs. Skuteczność 13/25 zza łuku to ogromny problem. Jeżeli Heat nie odrobią w tym elemencie pracy domowej, to Spurs ich zwyczajnie rozstrzelają z zimną krwią.

Komentarze do wpisu: “Game 1: Heat przegrali z upałem

  1. Nie sądzę aby to było celowe działanie – co nie zmienia faktu, że myślę, że była to nieco bardziej sprzyjająca okoliczność dla SAS niż dla Heat – choćby ze względu na rotacje zawodników jaką stosują oba zespoły. Pewnie padło na Bronka bo on gra długie minuty, no i nie da się ukryć, że bazuje na motoryce i sile. Myślę, że teoria o odwodnieniu jest słuszna, ale aż nie chce mi się wierzyć, że na takim poziomie to się może zdarzyć.
    Pewnie gdyby Bronek dograł do końca, a SAS by wygrało to nie było by tematu – a tak to można podyskutować chociaż :-)
    Oglądając ten mecz nie zastanawiałem się nad tym, że klima nie działa, nie byłem zły na woźnego hali, że mu się klima zepsuła, nie pomyślałem, że Pop zrobił coś z wężem :-) – byłem nieco rozgoryczony tym, że to spotkanie nie do końca dało mi odpowiedź, czy Miami ma szansę wygrać te pierścienie. Bo z jednej strony zagrali dobre zawody, a z drugiej, to nie był zbyt dobry występ SAS (przynajmniej przez 3 kwarty)
    invincible tak z ciekawości komu kibicujesz???

  2. @jm amerykańscy dziennikarze dopatrują się m.in. w tym problemu – to jedno z ich pytań do LBJ na konferencji prasowej. Przypadek? Niesondze :)

  3. Co prawda mogę sie nie znać lub niedowidzieć jednak nikt tu nie wspomniał o 2 kontrowersyjnych decyzjach sędziów. Pierwsza to dobitka piłki która zlatywała już z obręczy a druga to niezaliczona trójka Bosha który zdaje sie nie nadepnął na linie boczną.
    Gdyby Heat mięli te dodatkowe 5 pkt to kto wie jak by sie mecz potoczył.

    Co do braku klimy to nie dośc ze było tam gorąco to dodatkowo duszno. Brakowało tlenu. To tak jakbyście jechali w lato zapełnionym autobusem i żadne okna byłby by niepootwierane a wy musielibyście jeszcze np. skakać.
    Nie zdziwił bym sie gdyby to było celowe zagranie a Pop uprzednio dobrze nawodnił by swoich zawodników. Swoją drogą ja jako trener wysłał bym kogoś do sklepu po butle z tlenem, jakiś napowietrzacz lub coś podobnego. Sam mam w domu nawilżacz do którego wlewam w lato zimną wodę i wytwarza z niej przyjemną zimną parę wodną. Także nie jakieś kostki lodu na kark tylko nawilżacz z zimną wodą i tlen.

  4. Cóż mają powiedzieć ci biedni koszykarze z przeszłości, którzy grali bez klimatyzacji. Jawny przekręt w całej NBA przez kilkadziesiąt lat. Oczywiście POP mimo kilku meczów więcej i faktu, że opiera drużynę o wiekowych zawodników, tak dobrał wilgotność i poziom tlenu, że z dokładnością do 2 min idealnie trafił w największego atletę w kwiecie wieku. Łaskawie podarował całej reszcie, żeby nikt nie skumał perfidnego podstępu.
    Antoni M, właśnie zjadł własne rajstopy ze złości, że to nie on wykrył ten „spisek”. Nic, tylko „komisja śledcza”.

    PS. Skurcze mięśni w sporcie wyczynowym, to tak samo normalna rzecz jak kontuzje, trening, taktyka itd. Po prostu inteligentny sportowiec, dobiera tempo do możliwości i nie „zajeżdża” organizmu.

    Wątpię aby ten element miał wpływ na wynik serii – niech wygra lepszy, najlepiej w 7 meczach.

    1. Jako,że poziom drwin rośnie to mam pytanie, czy też byłoby do śmiechu jakby padł na zawał? Ewentualnie zapadł w śpiączkę??
      po sprawdzeniu info, LeBron w nocy przyjął 2.5 kroplówki i prawie nie spał.poranny trening odpuścił. W mojej opinii taki stan zdrowia to efekt słabej pracy lekarzy i fizjoterapeutow Heat.

  5. @woy

    Drwiny dotycza tylko tego, ze niektorzy twierdza (niestety z pelnym przekonaniem), iz byla to celowa zagrywka ze strony Spurs

    @flapjack

    kibicuje GSW i NYK glownie z sentymentu do Sprewella. no i po cichu kibicuje wszystkim druzynom, w ktorych gra V. Carter, marzy mi sie jego powrot do Nets i ostatni run po pierscien :)

    1. A co gdy gracze ligi otwarcie mówią o tym?
      Jason Terry otwarcie mówi o gierkach Popa,zimnej wodzie pod prysznicami,wężu w szatni etc.
      Źródło CBS sports

  6. Woy jakos nigdy nie wtajemniczalem sie w teorie, ktore tutaj przytoczyles i takie akcje jak np. ta z zimna woda sa mozliwe ale mi chodzi akurat o klime w AT&T no bo przeciez to uderzalo w obydwa teamy. Z racji tego, ze big3 Spurs jest bardziej wiekowe od tego z Miami, co by bylo jakby to np. Duncan padl a nie akurat Lebron?

    1. Podczas ostatnich NBA finals, gdy Heat mieli trening przed trzecim meczem w S.A. to wpadła na nich wielka gromada much.Najbardziej rzuciły się na Udonisa Haslema.

  7. @invicible

    Można gdybać bez końca. Fakt jest taki, że organizm LBJ ma tendencje do skurczy o czym sam przyznał i co widzieliśmy już w zeszłorocznych finałach. Odsyłam do konferencji prasowej http://youtu.be/3-37hrjh26k

Comments are closed.