Koniec Charlotte Bobcats, Heat są w drugiej rundzie

heat-bobcats

Stało się to co miało się stać. Rozbici przez kontuzję Ala Jeffersona Charlotte Bobcats przegrali Game 4 bez swojego lidera w składzie i zakończyli swój byt na mapie NBA. W ciągu 10 lat zostali jedną z najgorszych organizacji w historii ligi, osiągnęli najgorszy procent zwycięstw w historii, tylko 2 razy awansowali do play-offów i dwukrotnie skończyło się sweepem. Na szczęście od października do gry wchodzą Charlotte Hornets i w Północnej Karolinie szykują się dobre lata. Dzisiaj, w ostatnim spotkaniu w swojej historii Bobcats, przegrali z Heat 98-109.

Zespół gospodarzy poprowadził Kemba Walker, zdobywca 29 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst. Był to kolejny dobry mecz w tej serii Kemby, który udowodnił nim swój wielki potencjał. Walker trafił 11/15 z gry i 4/7 za trzy, miał też 3 bloki. Jeśli ktoś ma poprowadzić do pierwszego zwycięstwa w play-offach ekipę z Charlotte to będzie to właśnie Walker. Dzisiaj pokazał, że jest w stanie być liderem drużyny, ale zabrakło mu wsparcia, żeby pokonać wciąż aktualnych mistrzów, z jednym z dwóch najlepszych koszykarzy na świecie grającym świetne spotkanie.

Odpowiedź LeBrona na harce Walkera była jeszcze mocniejsza od tego co wyprawiał Kemba – 31 punktów, 9 asyst, 7 zbiórek, 3 przechwyty poprowadziły Heat do dokończenia dzieła i wygranej 4-0. Ciekawostka: LeBron w przeciwieństwie do swoich rywali nie ma problemów z wygrywaniem w play-offach, bo jeszcze nigdy nie przegrał serii w pierwszej rundzie. A grał w niej 9 razy. W tej serii James zdobywał średnio po 30 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst na mecz.

sweep

Dla Bobcats wszystkie nadzieje na urwanie jakiegokolwiek spotkania i zrobienia niespodzianki odeszły już w pierwszym meczu. Kontuzja stopy Ala Jeffersona strasznie męczyła centra Bobcats w pierwszych trzech spotkaniach. Dzisiaj Big Al nie zagrał, zastąpił go Bismack Biyombo (7 punktów, 8 zbiórek). Jak najbardziej dobra decyzja coacha Clifforda. Nie ma co męczyć Ala, skoro i tak nie da się już niczego ugrać, a widać, że strasznie go boli i ledwo chodzi. Teraz Jefferson musi się podleczyć w lato i wrócić jeszcze mocniejszy w kolejnym sezonie.

Erik Spoelstra też oszczędzał swoich graczy. Nie tak radykalnie jak Clifford, ale Dwyane Wade i Chris Bosh zagrali tylko 30 minut. Wade miał co prawda problemy z faulami, ale nie był potrzebny w większym wymiarze czasowym. Flash zdobył 15 punktów, a Bosh dołożył 17 oczek i 8 zbiórek. Mario Chalmers też miał ograniczony czas gry i zagrał tylko 21 minut, w które zdobył 10 punktów i rozdał 5 asyst.

Solidne zawody rozegrali rezerwowi Heat. 13 punktów miał Norris Cole, 9 James Jones, 7 Chris Andersen, 4 dołożył Lewis, a 3 Allen. W rywalizacji ławek skończyło się jednak na remisie 36-36, bo bardzo dobre zawody rozegrali Gary Neal (16 punktów, ale 0/7 za trzy) i Chris Douglas-Roberts (14 punktów w 8 minut, miał też 5 fauli).

W tym spotkaniu znowu powtórzył się typowy dla Miami Heat schemat z pierwszych rund play-offów. Przez duże fragmenty meczu Heat nie wrzucali wyższego biegu i spokojnie trzymali się blisko rywala, żeby odstawić go jednym runem, który zdecyduje o przebiegu spotkania. Bobcats byli w stanie wygrać dzisiaj trzy kwarty, ale nie byli w stanie odstawić Heat, co ci zrobili w 3 ćwiartce.

Na 7 minut przed końcem tej kwarty było 65-64 dla Bobcats. Jednak do końca tej kwarty Heat zrobili serię 20-6, stłamsili atak rywali i robili swoje w ofensywie. Impuls do ataku dał LeBron James zdobywając pierwsze 5 punktów tego runu i rzucając trójkę jeszcze przed jego rozpoczęciem. Norris Cole zdobył 6 oczek w trakcie tej serii, w tym trafił trójkę na 0.3 sekundy przed końcem kwarty, która zakończyła się wynikiem 32-17 dla Heat, a goście prowadzili 84-71.

Cats jeszcze próbowali gonić, nawet trochę postraszyli Heat na 3 minuty przed końcem, kiedy różnica wynosiła tylko 7 punktów, ale mecz ostatecznie zamknął dwoma jump shotami Bosh, a później drzwi do comebacku Bobcats zatrzasnął James. Heat wygrali 109-98 w tym spotkaniu i dopełnili sweepu na rywalach. Teraz mają tydzień odpoczynku i to na pewno im pomoże. LeBron na pewno jest zmęczony, grał w tej serii po 39 minut w meczu, o kolanach D-Wade’a już nie wspominajmy.

Po meczu mogliśmy obejrzeć całkiem przyjemny obrazek. Krótka wymiana zdań między Jordanem i Jamesem, gratulacje, uściski i tak dalej, w każdym razie bez żadnych negatywnych emocji.

Samym Bobcats i Alowi Jeffersonowi chciałbym podziękować za ten sezon i za przypomnienie dlaczego zawsze moimi ulubionymi graczami byli dobrze wyszkoleni podkoszowi. W Charlotte są perspektywy na przyszłość, Michael Jordan chyba już się ogarnął w kontekście zarządzania klubem, będzie ok. Za rok widzę tą drużynę w drugiej rundzie play-offów. Fajnie, że wracają Hornets, co też będzie dobrym impulsem do działania, wraz z odcięciem się od feralnej przeszłości organizacji jako Bobcats i wszechobecnego pecha kryjącego się za tą nazwą.

Komentarze do wpisu: “Koniec Charlotte Bobcats, Heat są w drugiej rundzie

  1. Go Heat! Tydzień przerwy spowoduje, że w pierwszym meczu drugiej rundy będą zardzewiali i mogą go przegrać, ale za to w kolejnych meczach będą odświeżeni i czy to będzie Brooklyn czy Toronto, to nie widzę dla nich większej przeszkody w drodze do ECF (obstawiam 4:1). Natomiast Rysie – juz nie Rysie :( muszą się jeszcze solidnie wzmocnić, żeby się dostać do drugiej rundy, głównie na PF. Przy obecnym zamieszaniu niech polują na Griffina z Clippers :D

    1. „czy to będzie Brooklyn czy Toronto, to nie widzę dla nich większej przeszkody w drodze do ECF (obstawiam 4:1).”

      Odważnie zwłaszcza w kontekście Nets, z którymi w RS było 0-4. Wszystko będzie zależało od tego, w jakim stopniu Wade będzie w stanie odciążyć Bronka.

      Szkoda mi Bobcats, miałem nadzieję, że urwą chociaż jeden mecz u siebie. Mimo to gratulacje dla nich, bo chyba w żadnym meczu nie było blow outu.

    2. @NBAfan
      Chociaż nie podzielam hurraoptymizmu Mr. Central, to jednak argumenty opierające się na RS przeczą same sobie. W 2010/11 Heat mieli bilans 1-3 z Bostonem i 0-3 z Chicago. W 2011/12 ponownie 1-3 z Celtami, a nawet 1-2 z Indianą w zeszłym sezonie. Jednak mimo ujemnego bilansu, a nawet sweepu z Chicago wygrali wszystkie te serie.

    3. @Qukel

      Nigdzie nie napisałem, że Nets ewentualną konfrontację by wygrali.

      Tak jak napisałem, kluczowa będzie forma Wade’a. W tych seriach, które podałeś był on jednak (według mnie) w lepszej formie fizycznej.

      Zresztą nawet nie wiadomo czy Netsi przejdą Raptors…

  2. Oczywiście, że się zgadzam, że kontuzje (zwłaszcza Wade’a) mogą zadecydować o obliczu konfrontacji w kolejnej rundzie. Na chwilę obecną jednak Miami wyglądają zdrowotnie nieźle. Swój optymizm dotyczący kolejnej rundy (i całego wschodu) opieram na tym, że LBJ gra teraz na niesamowitym poziomie, Wade wygląda ok i swoje dorzuci a do tego zostali uruchomieni zadaniowcy (Jones, Cole, Haslem), których bardzo brakowało w końcówce RS. Jedynie Bosh nie gra najlepiej (powinien być drugą opcja), ale będzie miał szansę wykazać się w kolejnych rundach. Kolejnym powodem mojego optymizmu jest forma rywali. Pacers i Bulls (czyli 2 z 3 zagrożeń) chyba pożegnamy za moment. Zostaje Nets, które (jeżeli w ogóle przejdzie) to będzie baaardzo poobijane. Zachód jest bardzo mocny, ale na szczęście dla Heat, krew się leje i rzeź w pełni. LAC (mój faworyt) chyba się już nie pozbiera po aferze, OKC i SAS męczą się niemiłosiernie. HOU już chyba za chwilę pożegnamy. Threpeat na chwilę obecną wygląda bardzo realnie, co oddają zwłaszcza kursy booków, ale nie zapeszajmy ;)

    1. zdecydowanie, jeśli przeanalizujemy sytuację z kłopotami Pacers, Clippers i równymi bojami Spurs (Mavs) oraz Thunder (Grizzlies) to Heat mają spacerek do finału. Liczę jednak coraz bardziej na finał konferencji z udziałem Wizards. To byłby HIT!

    2. wtedy przewagi Wizz byłyby po stronie Walla i… no właśnie Marcinka!

  3. Lubię Wizzards,ale w finale EC bym ich nie zniósł. Już teraz jak otwieram lodówkę,,boję się,że wyskoczą z niej Wall i Gortat ( dzięki uprzejmości NC+):))

  4. @amon no nie wiem, może faktycznie fajniej byłoby obejrzec mecz z serii PTB – Houston, ale sam Michałowicz wspominał, że wyprosili NBA o te mecze, nieczęsto mamy szansę by Polak znalazł się w półfinale konferencji. Nie porownywałbym tego do sytuacji TVP i Borussi, bo Wizards nigdy nie można miec dosc i nikt sie nad nimi tak nie rozpływa jeszcze.

  5. No był Polak nawet w finale,oczywiście pełnił mniejszą rolę w Magic. Wtedy tak mi zbrzydli,że do dzisiaj nie lubię. Oczywiście,rozumię pokazywanie meczów krajana,ale niech pokażą innych w jakiś częstszych powtórkach. Niektórzy nie mają możliwości śledzić NBA w necie i po prostu mają dość relacji tych samych drużyn w najbrzydszych meczach 1. rundy. Najciekawsze playoffy od lat,a tu taka kupa

  6. Akurat Borussi kibicuję tyle samo,co PTB,czyli od90/91 roku i takich piłkarzy jak Frank Mill,Flemming Povlsen,Zorc,Andy Moller(po raz 1.) i Teddy de Beer. To,że grają tam Polacy,nie wpłynęło na moje sympatie. Kto wtedy słyszał o Borussi??

    1. Kibicowałem im jak grali z Juve w zwycięskim finale i pamiętam ich z meczów z Widzewem; moi ulubieńcy to Heiko Herrlich, Lars Ricken i Stephane Chapuisat. Świetną robotę w pomocy robili Joerg Heinrich, Paulo Sousa i Paul Lambert.

  7. Aj Panowie ja sobie marzę ECF z Marcinem i Wizards na przeciwko Miami:)
    Niektórych może denerwować ilość spotkań pokazywanych z udziałem wiz w stosunku do innych meczy ale Panowie takie pytanie, w latach 90 ( które pamiętam jak notabene Smugi dzięki ojcu) czego wam brakowało?
    Odpowiedź jest prosta, polskiego aspektu, tego żeby ktoś z Polski się wybił.
    Teraz kiedy mamy najlepsze PO od wielu lat należy się cieszyć tym że Polak może być ważną postacią na samym szczycie tej ligi i oglądajcie te mecze bo nie wiadomo kiedy znowu obejrzymy polski akcent w PO ( nie licząc Marcina, może P.Karnowski?).

    1. Oby oby, czemu NIE? Ciekawie jak Hawks dadzą radę i przejdą następną rundę ! :-)

    2. Jeśli spotkają się z Atlanta to jastrzębiom nie wróżę zbyt wielu sukcesów :)
      Matchupy w S5 przegrywają
      Wall-Teague w najlepszym wypadku remis ( jeśli wall zagra na swoim poziomie to miażdzy Jeffa
      Beal-Korver dla Bradleya
      Ariza-Carroll, akurat tu sądzę że Carroll może świetnie zneutralizować Arizę, gdyż jest świetnym obrońcą ale i tak dla Trevora
      Millsap-Nene- Rywalizacja dla Sapa choć pewnie będą fragmenty, gdzie Hilario będzie przeważał.
      Antić-Gortat,- jeśli Marcin zagra na swoim poziomie to nie będzie o czym rozmawiać.
      Jedyna szansa dla Hawks to maksymalne rozciągnięcie gry po przez Korvera, Scotta ale przede wszystkim Millsapa oraz Antić’a, jeżeli rozciągną grę i zrobią luzy dla Teaque i Mack’a to z 2 mecze wygrają, w przeciwnym razie będzie 4:1.

      Z perspektywy Marcina układa się to świetnie, w 1 rundzie prawdopodobnie wyeliminowany zostanie najlepszy center konferencji (nie licząc Ala) i będzie się mierzył z Anticiem okresowo Millsapem i Brandem potem ew. z Boshem i Haslemem.

      Marcin musi się spiąć i walczyć o kontrakt, gdyż łatwiejszej drogi nie mógł sobie wybrać.

  8. Brawa dla Bobcats za walke. Jestem fanem Heat i oczywiscie im kibicowalem ale „rysie” bardzo ambitnie walczyly. Będzie mi brakować tej drużyny w NBA.

Comments are closed.