Wizards znów zwyciężyli w United Center i są o dwa kroki do awansu

randy-wittman-2Część z Was komentujący pierwsze starcie  –  dla niektórych sensacyjnie rozstrzygnięte na korzyść Wizards – wspominała o słabej postawie rzutowej Bradley’a Beala i Johna Walla. Rzucaliście pytania co będzie dalej, kiedy obaj młodsi liderzy Wizards przebudzą się i dorzucą swoje większe punkty. Na odpowiedź na tego typu pytanie czekaliśmy tylko 48 h , bowiem to Bradley Beal (a nie Marcin Gortat) wcielił się w rolę wspierającego Brazylijczyka Nene i przy okazji doprowadził do kolejnej – czy już sensacji (?) – w United Center. Drugoroczniak zanotował 26 pkt, trafiając 4 próby dystansowe i dołożył do dorobku 7 zbiórek, wyraźnie prowadząc stołecznych Czarodziei do drugiego zwycięstwa w serii nad byłymi Mistrzami NBA. Bulls próbali odrabiać straty, wracać do gry i wykorzystywali życiową w play offs dyspozycję rezerwowych – D.J. Augustina (25pkt) i Taja Gibsona (22pkt i 10zb) – ale ostatecznie ulegli po dogrywce (99:101). Tym samym zespół Randy’ego Wittmana jest znacznie bliżej awansu do II rundy play offs, co nie zdarzało się Czarodziejom od 2005 roku (ery Gila Arenasa i Antawna Jamisona przy Eddiem Jordanie). Warto podkreślić, iż znów świetne zawody rozegrał Nene – grający bez respektu dla podkoszowych Chicago – autor 17pkt (8/13 z gry) i 7 zb.

Przed meczem swoją nagrodę Najlepszego Obrońcy Roku odebrał Joakim Noah z rąk Dikembe Mutombo. Sam Noah podczas meczu miał lepsze i gorsze momenty, a w końcu jego podania nie były tak skuteczne i pięciokrotnie wpadały w ręce obrońców.  

Goście kapitalnie rozpoczęli spotkanie, jakby otwierająca serię wygrana dała im poczucie większej pewności siebie, a swój arsenał strzelecki zaprezentował zdobywca 9 pkt – Bradley Beal. Wcale nie gorzej z przejściem z obrony do ataku radził sobie John Wall (5pkt), a w rolę kreatora gry, otwierającego drogę do kosza kolegom, wcielił się Trevor Ariza (5pkt i 3as). Ex gracz Lakers i Hornets w całym spotkaniu zapisał 8pkt-8zb-7as i ponownie przyćmił Jimmy Butlera (2/9 z gry, 6pkt i 7zb). Wizards po 10 minutach gry mieli aż 17 oczek zaliczki ,a United Center przypominało cmentarz…Dopiero 8 oczek z rzędu (w tym dwie trójki) , rozgrywającego swoją życiówkę w play offs, D.J. Augustina (25pkt) pozwalało ożywić się miejscowej publiczności.

Druga kwarta rozpoczęła się od ponownego uderzenia, za trzy punkty, D.J.’a , ale do gry wkroczyli również, solidni w tym meczu, rezerwowi Wizards – Andre Miller i Martell Webster. Weteran na pozycji rozgrywającego znów pokazał swój kunszt i doświadczenie (nie tylko na przestrzeni II kwarty). Bulls poprawili obronę, nareszcie wymuszali straty gości oraz nieco lepiej ograniczali ich rzuty z dalszych pozycji. Między 4 a 9 minutą (czyli w okresie pięciu minut) goście tylko dwukrotnie trafili z gry. W tym samym czasie mocniej w meczu wszedł Augustin (14 pkt i 4x3pkt) oraz świetną zmianę zanotował Taj Gibson (7pkt). Na minutę przed końcem II kwarty przewaga gości stopniała do jednego punktu ! (48-49 dla Wizards). Ostatnia minuta należała jednak do Johna Walla, a zawodnik robiący różnicę w tej serii, udowodnił, iż stać go na bycie „game changerem”. Szybkie 7 punktów Walla i m.in. akcja „2+1” wywowały grymas na twarzy Toma Thibodeau.

Trzecia odsłona była jeszcze bardziej wyrównana a my oglądaliśmy sporo walki w wykonaniu Windy City Team. Momentami przypominało nam to drużynę słynącą z (drugiej) najlepszej defensywy oraz wywierającą mocną presję na rywalu w obronie (walka pod koszami, przypominała przepychanki a zastanawienie rywala obdywało się z mocnym używaniem rąk)  i dyktującą swoje warunki na parkiecie. Podobną iskrę jak w G#1 dał Mike Dunleavy (znów seria, dwóch celnych rzutów) oraz doszło do krótkiego przebudzenia Butlera (alley oop). Kolejne straty Gortata, Walla, Arizy , przy niecelnych wolnych rozgrywającego Wizards dało Bulls prowadzenie (65:64). D.J. Augustin grał swoje i dorzucał kolejne cztery punkty i zmusił Walla do popełnienia 4 faulu (w ataku). Wizards rzucili w tej kwarcie tylko 14 punktów, a Bulls 26. Mecz się wyrównał, a kibice Bulls mieli nadzieję na jeszcze lepsze momenty gry swoich pupili na przestrzeni finałowej odsłony.

Nic z tego; czwarta kwarta zaczęła się niemrawo dla obu stron. Wizards nadal leniwie grali w ataku i nie wszystkie akcje Andre Millera przynosiły porządany efekt. Przypomnieli o sobie Trevor Booker (7pkt) i bohater pierwszej kwarty – Beal. W końcu trójkę trafił też Webster (10pkt). Między 5 a 7 minutą kwarty Bulls trafili tylko 4 osobiste. Żadna próba rzutu z gry – jeśli nie kończyła się stratą – to nie sięgała celu. Randy Wittman wrócił zatem to pierwszej piątki i kolejna trójka Beala czy skuteczne zagranie Nene skróciły dystans do 6 oczek. Po czwartej trójce Bradley’a Beala Wizards mieli już rywali na wyciągnięcie ręki (88-91). Floater Beala dał wynik 90-91 dla Bulls i emocje w ostatnich sekundach finałowej odsłony. Straty , wcześniej Noaha , potem Gibsona pokazały, że wyżej notowanej drużynie mocno trzęsły się ręce, do tego stopnia, że przez ostatnią minutę nie zdołali gościom wrzucić ani jednego punktu. W końcu gdyby nie lepsza skuteczność Beala na linii, to Wizards nie musieliby grać dogrywki. Bradley trafił jednego z dwóch wolnych i miał jeszcze szansę na zwycięstwo w regulaminowym czasie, ale spudłował trudny rzut z prawej strony boiska i przy asyście dwóch obrońców.

Dogrywka była kontunacją niemocy Bulls i wskazywała na opadnięcie z sił kluczowych graczy Thibsa. Młodsi i świeżsi Wizards korzystali z usług podkoszowych, a kolejne punkty zdobywali Nene (m.in. slam dunk) i Booker. Miejscowi próbowali odpowiedzieć tym samym, po zagraniach Noaha i Gibsona. Zabrakło im jednak wolnych pozycji, przestrzeni na obwodzie i solidnego shootera, który mógłby jeszcze odmienić losy meczu. Mimo, że goście zagrali ostatnie 40 sekund bez punktów, to gospodarze zdobyli ich tylko 4 (za sprawą Noaha) i do wygranej zabrakło im trzech oczek.

Podsumowując: Bulls znów tylko trafili 5 rzutów zza łuku i męczyli swoją grą w ataku (poza Augustinem oraz Gibsonem). Wizards trafili 9 rzutów dystansowych i te trafienia albo budowały przewagę przyjezdnych, albo niwelowały straty. Gracze Randy’ego Wittmana drugi mecz z rzędu zgubili mniej – o dwie – piłek (12-14). Kompletną klapę zaliczył też w samej końcówce Kirk Hinrich, który nie tylko nie trafił – łatwego wydawało się lay upa – ale również nie potrafił zmienić losów meczu (jego druga próba rzutu wolnego przypominała pogodzenie się z porażką). W końcu Bulls zostali bezsilni i bez atutów w straciu z bardziej głodnym wygranej rywalem. Bardzo słabo zagrali Jimmy Butler (2-9 z gry i 6pkt) oraz Carlos Boozer (2-6 z gry i 4pkt). W końcu Wizards znów zbliżyli się do poziomu 48% z gry (47,5) i dali popis jak ogrywać , uznawaną za topową defensywę NBA, obronę Bulls. Chicago zostało na poziomie 43% i nawet fatalna postawa gości na linii rzutów wolnych (16/28) nie dała im końcowej wygranej. Bulls w następnym meczu muszą poprawić atak i znaleźć dodatkowych strzelców, by nie zakończyć przedwcześnie przygody z play offs 2014. Washington czeka na kolejne 2 mecze pierwszej rundy! Być może czas dla Thibsa by uruchomić Jimmera Fredette?

Wynik: Chicago Bulls – Washington Wizards 99:101 (20:31, 29:25, 26:14, 16:21, 8:10)

Najlepsi strzelcy: Augustin 25, Gibson 22, Noah 20 oraz Beal 26, Nene 17, Wall 16

Stan rywalizacji: 0-2 dla Wizards

Komentarze do wpisu: “Wizards znów zwyciężyli w United Center i są o dwa kroki do awansu

  1. to co odpalił głupa hinrich pudłując wolne w końcówce to jest jakaś masakra,nene super zawody ,ogolnie jesli tak bedzie wygladac gra wizards to warto zarywac nocki

  2. Z jednej strony Nene bardzo dobrze gra w ataku, z drugiej w obronie mógłby pokazać więcej. Kilka rzutów sprzed nosa mógł bronić lepiej.

  3. Marcin moze nie zapisal sie w duzej ilosci w ststystykach jednak jego gra byla bardzo dobra we wczorajszym spotkaniu.

  4. Według mnie to sensacja. Wygrać dwa razy w Chicago i jest to spore zaskoczenie. Jednak Bulls mają papier cały czas na wygranie obu meczy w Waszyngtonie. I pewnie tak sie stanie. Gortat musi się zabrać do roboty w obronie, bo nie można na tyle pozwalać pod koszem.

    1. Napiszę felieton dlaczego to nie sensacja, jak Wizards ich przejdą, bo mam wiele swoich obserwacji z dwóch wygranych spotkań Wizards z sezonu zasadniczego. Jeśli spojrzysz na cały atak Wizards, zbalansowanie i dziury w obronie Chicago (Augustin, Dunleavy, Boozer) oraz słabiutki byczy atak, bez wielkiego wkładu ławki (Augustin i Gibson i nic więcej), bez wyraźnego strzelca (lidera, stąd pomysł na Melo), to zrozumiesz też czemu Bulls przegrywają te mecze i mają tak duże kłopoty. Thibodeau to nie cudotwórca, który z rzemieślników-wyrobników stworzy gwiazdy ataku.

    2. @Woy
      Gibson i Augustin to i tak lepiej niż ławka Wizards, choć ta wygląda trochę lepiej ostatnio, głównie za sprawą Millera.

    3. Nie lepiej , bo obaj tak naprawdę to starterzy, i zajmują więcej miejsca na boisku niż Hinrich i Boozer razem wzięci. Teraz jeśli spojrzysz na takie nazwiska jak James, Mohammed, Brewer, Snell, Fredette i Amundson to Thibs nie ma wielkiego pola do popisu (starsi weterani lub świeżaki na play offs). Nazwałbym ławkę Bulls jako atrapę poprzez świetnych Gibsona i Augustina, ale to tyle i nikt więcej. Wizards mają Millera, Webstera, Bookera, Goodena i niewykorzystywanych Seraphina oraz Harringtona. Przewagą w play offs jest długość ławki.

  5. Chicago bezradne – bo jak w poprzednim meczu dostali łomot w pomalowanym tak tym razem obwód Wizards ich połamał – Nene dołózył swoje i tyle zostało z przewagi parkietu, ale w 4 meczach raczej sie nie skonczy – 4-2 dla Wizards nadal aktualne

  6. Po 0:2 u siebie tylko najlepsi potrafią się podnieść, a Chicago takim zespołem nie są. Fajne w tej lidze jest to, że przed PO myślałem, że poza Atlantą, to właśnie Washington jest najgorszym teamem na wschodzie, ale wystarczyły 2 mecze w Chicago i wyglądają na zespół, który może awansować nawet do finału konferencji (przy obecnej dyspozycji Indiany)

  7. Hinrich nie trafił pierwszego, tak po prostu:) A że oddawał rzuty na bodaj 2 sekundy przed końcem dogrywki to drugiego spudłował specjalnie żeby liczyć na ofensywną zbiórkę bo potrzebowali dwóch a nie jednego punktu. Bulls uznawani za najlepszą defensywę drugi mecz z rzędu w PO tracą ponad 100 pkt, tu się muszą poprawić jak jeszcze chcą coś osiągnąć bo atakiem raczej nie są w stanie zniwelować strat. Rzuty wolne Wizards to jest jakaś masakra, mogli sobie wolnymi mecz zawalić. Szkoda Marcina dzisiaj, ale nie spodziewałem się że z Bullsami w PO będzie co mecz miał statystki na poziomie 15 pkt i 13 zb, tymbardziej że po powrocie Nene znowu więcej grają z dredowatym niż z Marcinem. Myślę jednak że jeszcze pokaże dobry basket i będzie skuteczny. Pzdr

  8. „Kirk Hinrich, który nie tylko nie trafił – łatwego wydawało się lay upa – ale również nie potrafił zmienić losów meczu (jego druga próba rzutu wolnego przypominała pogodzenie się z porażką).”

    Ale brednie. To nie był łatwy lay-up, aczkolwiek gdyby trafił byłaby duża szansa na 2+1. A twój wniosek o pogodzenie się z porażką jest, żeby Cię nie urazić… dziwny, bo Kirk go specjalnie spudłował licząc na ofensywną zbiórkę partnerów.

    Ja jestem zdziwiony, że Wizards tak łatwo rozbijają defensywę Byków. Powrót Nene daje jednak najwięcej, bo w ofensywie to świetny gracz.

    1. znów jad i złośliwość z Ciebie wychodzi Finley, zwłaszcza gdy ktoś pisze prawdę ( po obejrzeniu całego spotkania w nocy i wizji z trzech różnych kamer przy lay upie )? Chyba dwóch nie trafił a nie tylko drugiego. DWÓCH!!

      Widziałeś jego twarz , kiedy rzucał osobiste? Podobnie jak Noah i Gibson miał kilo ołowiu w gaciach…
      Widziałeś ile miejsca miał jak wchodził na kosz, to był 'easy lay up’, tylko go nie dociągnął…szkolny błąd. Paul, Curry, Parker , Wall czy Teague takie rzeczy trafiają.

      Takie rzeczy się trafia , takie wejśćia trafiał przed rokiem Nate Robinson i takie rzuty przechodzą do historii play offs (dobrej lub złej). Niestety Bulls złapali strach w głowach i łatwo im nie będzie.

    2. Sorry Woy, ale zgadzam się z Finleyem, te zdania to po prostu brednie, Hinrich od ładnych kilku lat jest zadaniowcem, nieczęsto zdarzają mu się takie wjazdy, szczególnie w końcówkach, poza tym on nigdy nie był clutch playerem – wczoraj rzucał – bo ktoś musiał, wg mnie akcja była rozpisana pod Noah, ale jego dobrze „trzymał” Nene. Kirk nie trafił, ponieważ zderzył się z brazylijczykiem, co go wytrąciło z rytmu (przez to nie dociągnął), może ułamek sekundy za długo chwytał piłkę po ostatnim koźle, ale zderzenie z Nene spowodowało, że nie trafił. Pierwszego wolnego spudłował, zdarza się (jak choćby chwalony przez Ciebie Beal w końcówce Q4) Hinrich nie jest jakimś super strzelcem z linii (95/125 w 73 meczech RS). Drugiego musiał spudłować, żeby była szansa na dogrywkę, rzucił tak, by piłka do niego wróciła, co jest trudniejsze niż trafienie i udałoby mu się, gdyby nie długaśne ręce Arizy… Napisałeś, że druga próba przypominała pogodzenie się z porażką, a ona była czymś totalnie odwrotnym – ryzykowną, acz nieudaną próbą wyrwania zwycięstwa.
      Zresztą widać było po tej akcji to o czym pisałeś – brak lidera, bo Butler nie wiedział co zrobić z piłką kiedy nie wyszedł mu pick’n’roll z Noah, Augustin stał schowany za Arizą, Gibson był od początku poza akcją, Hinrich spróbował – nie wyszło.

    3. Manek , po pierwsze to jeśli uważasz ,że to brednie to po co to czytasz i komentujesz (to samo mogę napisać o Twoich słowach , zwłaszcza ,że w dziwny sposób usprawiedliwiasz drugi wolny Hinricha co jest oczywistą oczywistością – bo nie miał nic lepszego do wymyślenia) ? Po drugie taki rzut kończy się po pierwszym kroku i floaterem jak choćby Augustin. Po drugie to był najważniejszy rzut meczu, a potem zawalił osobiste, jeszcze ważniejsze. Napisałem wprost Kirk nie pierwszy raz najadł się strachu i to jest czas by go pożegnać po sezonie, zwłaszcza ,że przegrywa rywalizację z Augustinem a powrót Derricka (#2) nadejdzie… Sam pamiętam trzy dogrywki z Bostonem przed laty, kiedy Kirk w UC miał łatwiejszy lay up, bez obrońcy i omal nie przegrał meczu. Po takich momentach poznaje się charakter i klasę gracza , a wie to ktoś kto grał na 'jakimś’ poziomie. Hinrich miał to trafić , może nawet wyciągnąć akcję '2+1′ i załatwić Wizards, jak na kapitana przystało. Hinrich w karierze rzuca na 80% i w takim przypadku należało po prostu oba trafić. O rzuconym celowo wolnym powiem , nie miał nic innego do zrobienia, skoro zawalił pierwszy rzut. Na twarzy było widać frustrację i to on jest największym przegranym tego meczu. Mógł zostać bohaterem i przełamać Wizards (to brednie?)

    4. super… znowu używasz wielu słów, wielu argumentów, żeby zamglić to co napisałeś, a napisałeś, że druga próba rzutu przypominała pogodzenie się z porażką – BREDNIE
      dziwny tok rozumowania, kiedy próba wykorzystania jedynej szansy na zwycięstwo przypomina pogodzenie się z porażką. hehe
      Wielu wielkich graczy nie trafiało ważnych rzutów z gry i osobistych. Hinrich ograł Walla i świetnie wjechał, prawie się udało, a to wyrobnik nie supersnajper. nie trafił – zdarza się.

    5. widziałeś kiedyś by coś takiego się powiodło w tak małym odstępie czasu? ja jeszcze nigdy (serio).

      Hinrich dostał ciekawy komentarz w Przeglądzie Sportowym, który polecam , by rozwiać mgłę. (dodam moja opinia znalazła podobne odbicie na niejednym portalu a sam Charles Barkley również negatywnie odnióśł się do postawy Bulls i ich kluczowych graczy)

      http://www.przegladsportowy.pl/koszykowka/nba,nba-od-zmierzchu-do-switu-indiana-pacers-sie-przelamali,artykul,463289,1,1086.html

      Kurczak w galarecie (dostaje gracz, który zawiódł w ważnym momencie)

      Kirk Hinrich stanął na linii rzutów wolnych niespełna trzy sekundy przed końcem dogrywki w Chicago. Bulls przegrywali dwoma punktami, Hinrich mógł doprowadzić do remisu z Wizards. Niestety dla Byków spudłował pierwszy rzut, w drugim chybił już specjalnie licząc na zbiórkę i dobitkę. Nic takiego nie nastąpiło.

      Antybohater: Nie będziemy się znęcać nad Kirkiem Hinrichem za jego nieskuteczność na linii w ostatnich sekundach dogrywki…

      W końcu Hinrich to nie jakiś wyrobnik ani gracz, który nie potrafi rzucać (bo dziwnie go tłumaczysz). Nie wiem czy wiesz wywodzi się z mocnej uczelnik Kansas Jayhawks , do NBA trafiał z draftową siódemką i jako shooting guard. Na uczelni był typowym shooterem, trafiał z 50% skutecznoscią z dystansu. Porównany był z Markiem Pricem, a przewagą gracza Bulls była obrona. Hinrich z konieczności został jedynką , po kontuzji Jay’a Williamsa, ale zawsze miał dryk do rzucania zza łuku i próbowania swoich sił jako shooter. W 2006 roku dostał się do kadry amerykańskiej i zdobył brąz na Mistrzostwach świata w Japonii, pod Mikem Krzyzewskim. W ówczesnej kadrze miał rolę shootera, wchodził z ławki i trafiał (lub w nie) w ważnych momentach, lub kiedy USA goniło rywali. W Bulls jego rola spadła dopiero od czasów wejścia do ligi Derricka Rose… Po latach gry na wysokim poziomie takie osobiste powinny być dla niego jak BUŁKA Z MASŁEM.

    6. znowu strzępienie języka po próżnicy
      Ja widzę w tym cytacie tylko potwierdzenie oczywistej oczywistości – że Kirk zawalił końcówkę, przez spudłowanie pierwszego wolnego. Nie ma słowa o tym, że zawalił łatwy layup po zderzeniu z 2 razy większym od siebie Nene, ani o tym, że drugi rzut wyglądał jak pogodzenie się z porażką.
      Nie kumam twojej zmiany tematu.
      Pisałem, że „Hinrich od ładnych kilku lat jest zadaniowcem” nie zapomniałem, że na początku kariery był strzelcem, jednak się nie wykazał, pamiętam dowcip sprzed kilku lat, że Kirk nie trafiłby piłką nawet w ocean.

  9. no nie spodziewałem sie takiego poczatku tej serii, zapowiada się bardzo ciekawie.

  10. Na początku chciałem napisać że to był bardzo fajny mecz. Od Byki grały -17 do +10 aż w końcu się zacięli i mieliśmy emocjonująca końcówkę niestety przez Chicago przegraną. Jednak gdyby nie ten błąd (2 błędy?) sędziów w ostatniej akcji byków w regulaminowym czasie to Chicago by wygrało. Jestem ciekaw co Gibson krzyczał. Czy chodziło mu o faul Nene (przetrzymywanie jego przedramienia przy „jump ball” czy może o to że sędziowie nie uznali jego prośby o czas.
    W każdym razie gdyby sędziowie zauważyli ten faul to Gibson prawdopodobnie trafił by choć jeden wolny i Byki mogły by wygrać. Jednak załóżmy że trafił 2 a Wizards wyrównali i mięli byśmy dogrywkę. W dogrywce nie było by NENE i jego bodajże 4 punktów. Byki miały by łatwiej bez Nene na boisku. No ale nic. Nie tylko sędziowie tego nie zauważyli bo gospodarze również
    Nie domagali się powtórki wideo to teraz nie mają co narzekać.
    Inna sprawa to te nieszczęsne faule. Wiecie co? Połowy nie rozumiem! Gdyby tak przestudiować np. ten mecz to na pewno znalazło by się kilka które zostały odgwizdane pochopnie. Tak jak i wy ja też tęsknie za czasem w którym nie gwizdało się z byle powodu.
    Jakiś czas temu doszedłem do takiego oto wniosku: Wszyscy wiemy że w piłce nożnej jest korupcja. Kupowani są zawodnicy, sędziowie a nawet kupowane sa mecze. Ile to razy czytaliśmy że dany sędzia dostał kopertę po to by ładgodniej patrzył na poczynania danej drużyny. Czy wobec dzisiejszych przepisów nie jest to możliwe w NBA? Gdy sędzia może gwizdnąć faul z praktycznie niczego? Kiedysiejsze faule były widoczne. Dzisiaj często musimy zobaczyć ze 3 powtórki z różnych kamer by zobaczyć ledwie muśnięcie natomiast w odwrotnym kierunku to muśnięcie nie zostanie przez sędziów zauważone.
    Przy wyrównanym meczu takie 2 gwizdnięcia mogą przesądzić o wyniku spotkania.
    W żadnym razie nie sugeruje iż ten mecz był ustawiony jednak biorąc pod uwagę ogół sędziowania, przepisy ligi, interesy ligi, wpływowość klubów oraz fakt że żyjemy w czasach gdzie najważniejszy jest zarobek to można dojść do takiego wniosku.

  11. Czemu (tak naprawdę) Chicago przegrało?
    – Brak obrony w 1 kwarcie (wizards mięli znacznie lepszą)
    – przez trenera który popełnia TEN SAM błąd po raz kolejny!
    Byki grały tylko 7-8 graczy. Po co został zatrudniony Brewer czy Amundson? Czy naprawdę nie mogli wejść na to boisko na te 4 minuty? To jest moim zdaniem niewybaczalne. Kondycja? Kondycja do 4 minut im nie potrzebna. Forma? Nie musieli rzucać. Mogli bronić, stwarzać okazje kolegom, powalczyć o zbiórkę. Wszystko aby odciążyć podstwowych graczy. Butler 53 min, Noah 45min Augustin 40. No Cmon! Przecież jak tak dalej pójdzie to nie będą mięli siły grać! A gdzie zmęczenie psychiczne, odciski czy ryzyko kontuzji przy takim wysiłku. Tom jest niepoważny jakiś.

    Zresztą gdyby nie te fatalne wolne wizards to było by juz dawno po meczu. Swoją drogą – Kirk tego drugiego specjalnie spudłował. Nie widziałęś jak przed drugim wzrokowo konsultował sie z Tibsem? Miała byc zbiórka. Gibson – bardzo dobry mecz! Ile to 9 zbiórek w ataku?

    Woy – wykrakałeś. tez nie wierzę w „powrót” Byków. Ale nie dlatego bo sa słabsi ale dlatego bo nie będa miec siły na walkę.

    1. GPR właśnie są słabsi na większości pozycji i pod względem ławki (są jeszcze Harrington oraz Seraphin praktycznie nieużywani) oraz ataku. Ponadto Bulls po utracie Denga i bez Rose’a nie mają liderów punktowych ani clutch playerów. Mankamentem od czasów odejścia Korvera jest brak strzelca z pozycji numer 2 (Butler i Dunleavy grają na niej na siłę). Odstawienie Boozera też się mści, bo gość jest daleki od jakiejkolwiek formy. Widzę to tak:

      Wall Miller>Hinrich Augustin (Wall to wirtuoz ala Rose, a Miller doświadczenie, którego brakuje nierównemu i bez większego doświadczenia Augustinowi)
      Beal > Dunleavy
      Ariza > Butler (Ariza jak na razie jest świetny w tej serii i pokazuje, że walczy o wysoki kontrakt)
      Nene > Boozer Nene=Gibson (nie oszukujmy się , pierwszego match upu nawet nie ma)
      Gortat < Noah (tutaj przy dobrej grze Polaka nawet znak równości ze wskazaniem na Francuza)

      Mecze regular season nie były przypadkiem bilansu 2-1 dla Wizards. Czarodzieje to ekipa przyszłościowa, atletyczna, a Bulls zmęczona pracą Thibodeau, bez powiewu świeżości i bez zmian (od lat gramy to samo).

    2. Moze i są słabsi (nie znam tak Wizards jak ty bo interesuje sie właściwie tylko Bykami) jednak nadal twierdze że następne mecze przegrają brakiem pary.

  12. Z innej beczki. Pamiętam początki kariery Wall’a i Uncle Drew. Wszyscy mocno obstawiali gracza Cleveland. Tymczasem on święci triumfy w szopce All-Star game, a Wall jedzie w PO. Jak to się wszystko zmienia :)

    1. To słabo pamiętasz, bo to Wall wchodził do ligi jako ten bardziej utalentowany, że początkowo fatalnie rzucał i notował strat więcej niż asyst to Irving przejął pałeczkę i był moment, że go mocno zdystansował. Dopiero jak Wall w poprzednim sezonie wrócił po kontuzji zaczął grywać wielkie mecze. Teraz to już lider, którego ogląda się bardzo przyjemnie, chociaż prawdziwy sprawdzian dopiero przed Nim.

  13. Porażka na całej linii trzeba się po tym podnieść albo to się zakończy sweep’em
    Hinrich powinien już się w Chicago za to co zrobił nie pokazywać fatalna sprawa dla Bulls

  14. Chicago jest słabe z Rose czy nie i tak zawsze w dupe dostają Wizards ich przejdą do zera

  15. Woy nie da się tego czytać, jest w Tobię olbrzymia niechęć do Bulls…Z mojej strony to był ostatni Twój artykuł, ta strona jest coraz gorsza niestety…

    1. To straszne…:-( tylko nie doczytał Pan,że jestem fanem Chicago od czasów Jordana i poziom prezentowany w tym sezonie jest poniżej oczekiwań moich i fanów. Managemnet liczy na cuda,ale do nich jest daleko… Gorsza strona w jakim sensie? bo piszemy prawdę,nie cukrujemy i prognozujemy porażkę Bulls…??

    2. Woy to jeszcze cedzi słowa w porównaniu do mnie :-)

  16. jest oczywistym, że Czarodzieje są bliżej wygrania serii jednak jeszcze nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. :D Niech wygra lepszy!!!

  17. Hehe,Woy- antyfan Bulls,ciekawe. No to ja jestem antyfanem Blazers

  18. Z drugiej strony jak Woy typował awans Wizzards zacząłem się zastanawiać,o co chodzi. Ja obstawiłem 4:0 dla Bulls przecie. Teraz napiszę coś,co wydaje się niemożliwe. Byki wygrają 4:3

  19. Wyglada na to ze Wizard trafili z formą na PO,bodajze 6 czy 7 wygrana z rzedu.Choc to nie tylko forma bo od poczatku sezonu mowilo sie, ze ta druzyna musi sie dotrzec i kazy miesiac bedzie dzialal na ich korzysc i gdyby jeszcze Nene tak czesto nie wypadal ze skladu,Wizz by mieli lepszy bilans przed PO.

    Z drugiej strony szkoda Marcina bo widac, ze po powrocie Nene jego pozycja w ofensywie wyraznie spadla,do sytuacji na poczatku sezonu,niby w pierwszym meczu z Chicago mial 15 pkt,ale byly to punkty bardziej sytuacyjne,przypadkowe niz wykreowane dla niego,dziwne jest to o tyle,ze po all-star jak wypadl Nene i na Marcinie spoczela wieksza odpowiedzialanos za ofensywe to pokazal(przypomne blisko 16pkt na mecz,przy bardzo dobrej skutecznosci, i ogolnie ciekawa kreatywna gra ofensywna) ze choc sam wczesniej mialem watpliwosci w tym wzgledzie jesli chodzi o niego,ze mozna na nim polegac w grze w ataku,tylko trzeba mu zaufac i musi czuc wsparcie,komfort psychiczny,zreszta sam o tym kiedys wspominal,teraz znowu po powrocie Nene da sie wyczuc ze nawet jak dostanie pilke to widac jak sie blokuje i nie ma takiego luzu przy rzutach,akcjach

    Co do rywalizacji mysle,ze Wizzard to wygraja,bo na obecna chwile nie widac u Chicago zadnych atutow ktore mogly by przechylic szale na ich korzys w nastepnych meczach,choc trzeba tez zwocic na to uwage, ze wizz nie sa druzyna wlasnego parkietu wiec raczej tego handicapu nie beda miec w nastepnych meczach

  20. Nie są drużyną własnego parkietu, ale w stanach kocha się sensację i zwycięzców. Liczę na lepszy doping, taki co pomaga zawodnikom (szczególnie pokroju Walla).
    Do przedmówcy (Brixs): Zgadzam się, że dostaje mniej piłek i nie gra w decydujących momentach gdy jest Nene, ale mimo że jestem fanem Gortata i patriotycznie, i dlatego, że zawsze lubiłem solidnych graczy, typu własnie T.Chandler, Parson, Evans, Horry, tacy co zawsze dają pozytywną energie, to jakbym był trenerem i miał do wyboru post Nene i Marcina wybrałbym Nene, tak samo półdycha. Gortat jest gorszy ofensywnie niż Nene, swoje robi i Witman wie ile Gortat daje drużynie, zresztą parę gwizdków w inną stronę przy Pickach i Gortat był wyfaulował Taja co spowodowałoby brak ofensywy i szybszą wygraną Wizz.
    Kocha się zwycięzców, niech przejdą tą serie(przy 2-0 to nie mrzonki), potem Indiana co jest w dole i może jakimś mega fartem się uda dzięki braku chemii w ostatnich miesiącach i mamy przeciw pewnie Miami bez centra, wtedy Marcin pogra ;> Czego wam i sobie życzę

    1. Wyobraźcie sobie serię Mia Vs Was.
      to wcale jest takie złe ;)
      na 1 i 5 Wizz ogromna przewaga ;)
      No ale 2 i 3 to juz przewaga Miami chodź jak Wade będzie grał to nie wiadomo.
      No i Lebron to Lebron czyli najlepszy zawodnik na świecie.

    2. @WALL#2
      Eee tam. Nawet jak Wizz w cudownych okolicznościach zagrają w ECF, to dla mnie jest to sweap dla Miami.
      Gortat raczej nie będzie dominować w ataku na swojej pozycji przeciwko Miami.
      Z drugiej strony ani Gortat ani Nene nie są odpowiedzią na Bosha jeśli ten będzie w gazie.
      Dalej – Cole i Chalmers są niezłymi obrońcami, więc Wall może dominować, ale równie dobrze może się pogubić.

  21. „Z drugiej strony ani Gortat ani Nene nie są odpowiedzią na Bosha jeśli ten będzie w gazie.”
    A to dobre. Prawie tak jak głosy ekspertów, że Chicago bez problemu pokona Wizards. I nie wiem skąd przekonanie, że w ewentualnym finale (do którego Czarodziejom bardzo daleko) spotkaliby się z Miami.

Comments are closed.