13-ta z rzędu wygrana Spurs, tym razem z Warriors

[53-16] San Antonio Spurs 99 – 90 Golden State Warriors [44-27]

Spurs przyjechali do Oakland jako zdecydowani faworyci, ale Warriors łatwo się nie poddali. Ostatecznie jednak musieli obejść się smakiem. Ostrogi odjechały im w trakcie 4 kwarty i zwyciężyły 99 – 90 odnosząc 13-te zwycięstwo z rzędu, co jest najdłuższą serią dla jakiejkolwiek drużyny w tym sezonie. Na horyzoncie widnieją rywale, którzy mogą to przerwać, ale do tych spotkań jeszcze trochę czasu jest.

San Antonio grało w back-to-backu, więc Gregg Popovich dał spokój swoim dwóm czołowym postaciom – Duncan i Ginobili dzisiaj nie powąchali parkietu i było to momentami widać w grze Spurs. Przede wszystkim ławka straciła część swojej mocy, ale o tym więcej za chwilę.

Czynnikiem, który zdecydował o zwycięstwie Spurs były straty i zamienianie ich na punkty przez drużynę Popovicha. Warriors popełnili łącznie 18 strat, często były to głupie, niedokładne podania. Spurs zamienili to na 27 punktów. Curry miał 6 strat, a Lee 5.

To jak ważny to był czynnik dobitnie pokazuje też druga kwarta. Warriors nie popełnili w niej żadnej straty i kwartę wygrali 25-18, nadrabiając całą zaliczkę wypracowaną przez Spurs w pierwszej kwarcie. Ich gra wyglądała płynniej i lepiej, a gracze San Antonio zostali odcięci od jednego ze sposobów zdobywania punktów.

O dziwo, w Warriors pozytywnie zaskoczyła zrównoważona ławka rezerwowych, która wypunktowała rezerwy San Antonio 35-23. O’Neal miał 9 punktów i 7 zbiórek, Green 8 oczek i 6 zebranych piłek, Blake 5 punktów i 3 asysty, 7 oczek dołożył Jordan Crawford, a 6 Speights. U Spurs już tak dobrze się to nie rozłożyło, bo za 15 z 23 punktów ławki był odpowiedzialny Marco Belinelli, a po za nim i Pattym Millsem (4 punkty, 1/9 z gry, 1/5 za trzy, ale „+” dla niego za 5 asyst i 4 przechwyty) pozostali rezerwowi rozegrali śladowe minuty.

Powodem takiej dyspozycji ławki Spurs był oczywiście brak Manu Ginobiliego i wystawienie Diawa w pierwszej piątce. Jego shot chartu z tego meczu do dzieł sztuki nie zaliczymy, ale Francuza trzeba pochwalić za pracę w defensywie oraz jego 5 asyst. David Lee nie miał łatwego życia przeciwko Diawowi i Splitterowi, nie umiał sobie wypracować dobrych pozycji i skończył mecz z 13 punktami i 7 zbiórkami.

Shot chart Borisa Diawa, razem 2/14 z gry
Shot chart Borisa Diawa, razem 2/14 z gry.

Graczem meczu był dla mnie Tiago Splitter. Spurs są 22-0, gdy zdobywa 10 lub więcej punktów. Dzisiaj miał 17 oczek, 14 zbiórek i 3 asysty. Brazylijczyk wykonał też tytaniczną robotę w defensywie, wielokrotnie udzielając pomocy i dobrze kryjąc wysokich Warriors. W ofensywie – niektórych jego rzutów nie powstydziłby się Duncan. Tiago nie posiada rzutu z półdystansu, więc szukał gry przeciwko Bogutowi w środku i wielokrotnie wygrywał z Australijczykiem trafiając trudne rzuty. Aktywnie działał też w pick’n’rollach.

„He’s really a hard-working, night after night, kind of guy. He’s not a great athlete, but he’s smart and does his work very early. He’s always in good position and gives it unbelievable effort. He’s been very important for us.” – Gregg Popovich o Splitterze.

Tony Parker  też rozegrał dobre spotkanie, miał 20 punktów i 5 asyst. Świetnie zaczął mecz, miał 8 punktów i 3 asysty po pierwszej kwarcie. Potem jednak Klay Thompson ograniczył poczynania Francuza i wykonał świetną pracę w defensywie. Zrobił wszystko co mógł przeciwko Tony’emu, którego jednak nigdy nie idzie do końca z gry wykluczyć. Korzystanie z zasłon przez Francuza zawsze przynosi powodzenie i dzisiaj również tak było.

Spurs mieli też wielką przewagę w trafianiu zza łuku. Thompsonowi i Curry’emu ciężko było wychodzić na czyste pozycje, a ich kontestowane rzuty zwyczajnie nie wchodziły. W efekcie Warriors mieli tylko 3/15 zza łuku. Spurs za to świetnie wyprowadzali Danny’ego Greena, który trafił 5/9 za trzy i zdobył 18 punktów. Wraz z kilkoma trafieniami Leonarda i Belinneliego, oraz jednym Millsa, Spurs mieli 10/28 zza linii 7,24m. Dało to przyzwoite 35.7% za trzy.

Warriors mogli to nadrobić swoją grą w pomalowanym, ale nie wypunktowali tam rywali, głównie ze względu na Splittera. Udało się za to wygrać wyraźnie na tablicach 54-40 i zebrać 11 piłek w ofensywie, ale ponowienia po ofensywnej zbiórce nie przynosiły punktów. Na deskach wielki był Andrew Bogut – autor 17 zbiórek, do tego dołożył 4 bloki i znowu pokazał, że jest jednym z głównych kandydatów do nagrody Defensive Player of the Year.

Co do przebiegu spotkania – Spurs zdecydowanie lepiej weszli w mecz, zaczynając od serii 22-7 i świetnej gry zespołowej. Warriors zebrali siły później i dzięki brakowi strat w drugiej kwarcie niemal całą zaliczkę rywali nadrobili, a w trzeciej objęli pierwsze w meczu prowadzenie i przez całą trzecią ćwiartkę wynik oscylował w granicach remisu.

Spurs zamknęli ten mecz w 4 kwarcie. Warriors już zbliżyli się na 2 punkty i było 76-74 na 10 minut przed końcem. Wtedy Ostrogi włączyły wyższe obroty i zanotowały serię 11-0, orkaszoną dwoma trafieniami Greena zza łuku. Na 7:35 do zakończenia spotkania mieli już 13 punktów przewagi i spokojnie dowiozły zwycięstwo do końca. Spurs 99 – 90 Warriors.

Komentarze do wpisu: “13-ta z rzędu wygrana Spurs, tym razem z Warriors

  1. Rok temu w czasie serii Sas – Gsw pisałem, że za rok pewnie Wojownicy wygrają taką serię jeśli do niej dojdzie. Obecnie jestem zdania, że chyba tylko Okc i Miami mogliby wygrać 4 meczową serię z w pełni zdrowymi Spurs, choć sądzę, że Miami pewnie tym razem skruszyłoby kopię

    1. OKC mogliby wygrać taką serię ale tylko wtedy, gdy do pełni zdrowia doszliby Westbrook, Sefolosha i Perkins. Sam KD całej serii by nie wygrał.

  2. San Antonio głównym faworytem do tytułu? Wypowiadajcie się

  3. Na dzisiaj tak. Trzeba jednak przypomnieć, że miesiąc temu Indiana też była głównym faworytem a aktualnie nie jest już tak różowo;-) W każdym razie ja tak czy inaczej stawiam na doświadczenie SAS i wierzę, że będą w finale.

Comments are closed.