Thunder wygrywają, Durant ociera się o triple-double

Oklahoma City ThunderKevin Durant i spółka nie mieli większych problemów z pokonaniem we własnej hali zespołu Memphis Grizzlies. Prowadzeni przez swego lidera i głównego kandydata do nagrody MVP bieżącego sezonu gospodarze pokonali rywali 86:77 i zanotowali tym samym siódmą z rzędu wygraną w Chesapeake Energy Arena.

Ciężko było wskazać wyraźnego faworyta tego meczu. Oczywiście na pierwszy rzut oka można było wskazywać na Oklahomę, która posiada w swych szeregach Kevina Duranta, a ten w ostatnim czasie gra najzwyczajniej „kosmos”. Z drugiej strony we wcześniejszych 12 meczach drużyna z miasta Elvisa Presleya przegrała tylko raz, a w dotychczasowych dwóch potyczkach pomiędzy tymi ekipami, każda wygrała po jednym meczu.

Początek meczu z pewnością tych wątpliwości nie rozwiał i chociaż lepiej w mecz weszli gospodarze, to widać było, że na przeciwko siebie stanęli dwaj równorzędni i godni siebie rywale. Z wysokiego „c” zaczął Serge Ibaka, który po pierwszej odsłonie meczu miał na swoim koncie zapisane już 8 pkt. Wcale nie ustępował mu Zach Randolph. Silny skrzydłowy Grizzlies dzielnie stawiał czoła swemu oponentowi zarówno w obronie jak i w ataku. Kwarta zakończyła się dwu punktowym prowadzeniem graczy Scotta Brooksa, a to za sprawą indywidualnych umiejętności Kevina Duranta. Póki co mecz bardzo ciekawy i wyrównany.

W drugiej ćwiartce początkowo obraz gry nie ulegał zmianie, a czołową postacią w ofensywie gości był Kosta Koufos. Jego obecność pod koszem musiała strasznie irytować Nicka Collisona, gdyż zawodnik Thunder nijak nie mógł sobie z nim poradzić.  Drużyna z OKC ofensywę opierała na swych obwodowych, co pozwalało kibicom oglądać bardzo wyrównane zawody. Dopiero po niecałych 6 minutach drugiej odsłony czar zaciętego meczu zaczął pryskać, a to wszystko za sprawą serii „Grzmotów” 12:1. Dzięki niej odskoczyli z wynikiem na blisko 10 pkt. Nie był to jednak koniec upokorzeń dla rywali przed przerwą. Otóż ku uciesze publiczności zebranej w Chesapeake Energy Solution ich pupile z każdą kolejną minutą systematycznie powiększali swoją przewagę. Wszystko to za sprawą (kogóż by innego) Kevina Duranta, który w ostatnich 3 minutach tej odsłony rzucił 9 oczek. Z drugiej strony kompletnie niezdarni byli zawodnicy z Tennessee. Straty, niecelne rzuty, niepotrzebne faule – to wszystko odbiło się na wyniku, oczywiście na ich niekorzyść. Po 24 minutach podopieczni Dave’a Joergera przegrywali 36:51.

Po przerwie duet Courtney Lee oraz Marca Gasol przyczynił się do zrywu przyjezdnej ekipy i zmniejszenia przez nich przewagi Thunder do 8 pkt.  Na tablicach Zach Randolph walczył jak lew, znacznie poprawiła się defensywa Grizzlies, a w pewnym momencie było już 51:56. W grze gości widać było progres i od razu zaowocowało to nawiązaniem walki i perspektywami wygrania tego spotkania. Mimo, że Thunder kontrolowali przebieg zawodów to widać było, że przyjezdni nie powiedzieli ostatniego słowa, a topniejąca z kolejnymi akcjami „Niedźwiadków” przewaga pozwalała mieć nadzieje na interesującą końcową fazę meczu.

Memphis wyraźnie dążyło w czwartej kwarcie do zdobycia prowadzenia, ale bardzo umiejętnie ich próby były odpierane przez przeciwników. Prowadzenie Thunder sięgało 5-7 punktów, ale zawodnicy Brooksa grali bardzo pewnie, wcale nie odczuwając presji wyniku. Wyraźny spokój i opanowanie rywali mógł natomiast denerwować rywali, których kolejne, zdobywane mozolnie punkty przypominały z perspektywy gonienia wyniku syzyfową prace. Jakby się nie natrudzili to cały czas Grzmoty miały przewagę.

Gdyby ktoś spodziewał się thrillera w końcówce meczu to nic z tego. Podziękujecie Durantuli. Lider Oklahoma City pewnie poprowadził grę w końcówce meczu i jego zespół dowiózł wynik do końca. Thunder odnieśli pewne zwycięstwo, pokazując tym samym klasę i ogromną siłę. Zasłużona wygrana gospodarzy 86:77.

Zach Randolph ukończył mecz z double double, a wszystko to dzięki 13 zbiórkom i takiej samej ilości zdobytych punktów. Podobnym dorobkiem punktowym pochwalić może się Marc Gasol, który słabiej jednak spisał się w walce na „desce”. Po meczu miał on bowiem tylko 3 zbiórki. Słabo jak na obrońcę poprzedniego sezonu.

Kevinowi Durantowai zabrakło tylko dwóch asyst i dwóch zbiórek do triple double. 31 zdobytych punktów pozwoliło mu jednak cieszyć się mianem najlepszego strzelca w swoim zespole. Bardzo dobrze zagrał Serge Ibaka, który uzyskał 19 double double w tym sezonie (21 pkt, 12 zb).

Bardzo zadowolony z aspektów defensywnych w grze jego drużyny był Scott Brooks, co wyraził w pomeczowym wywiadzie:

„I thought we did a good job of playing tough defensive basketball. Sometimes you have to play different styles to get a win. On the road we won playing small and tonight we did a good job of playing big and winning.”

Myślę, że grę obronną rywali docenili także zawodnicy Grizzlies, dla których 77 zdobytych punktów to najsłabszy rezultat w tym sezonie.

Kluczowe elementy gry: 

– słaba skuteczność Grizzlies za 3 pkt (12,5 %)

– dobra defensywa gospodarzy – Serge Ibaka!

– ledwie 77 zdobytych punktów, brak pomysłu w ataku graczy Joergera

– Zbiórki (Thunder zebrali 9 piłek więcej)

 

MEMPHIS GRIZZLIES (26-21) – OKLAHOMA CITY THUNDER (39-11) 77:86

(18:20, 18:31, 25:18, 16:17)

Z. Randolph oraz M. Gasol po 13 pkt, C. Lee oraz M. Miller po 11 pkt – K. Durant 31 pkt (8 zb, 8 as), S. Ibaka 21 pkt, R. Jackson 12 pkt

 

Komentarze do wpisu: “Thunder wygrywają, Durant ociera się o triple-double

  1. Durant jest taka niesamowita gwiazdą ze nikomu niechce sie nawwet napisac komentarza:D zdecydowanie MVP kibiców:D

Comments are closed.