MgB#13 PekoWitz z Jazz

Utah Jazz to skarb dla NBA, są jak dobrze wychowani współlokatorzy, którzy słysząc adaptację XIII księgi Pana Tadeusza z pokoju obok, nie wychodzą oburzeni prosząc o opamiętanie, tylko zakładają słuchawki i dalej robią swoje. Nie dlatego, że ich życie intymne nie jest tak donośne i są zbyt speszeni; skrępowani; zawstydzeni- o nie, co to to nie, gdy zostają sami pogłaśniają muzykę nie dlatego, że są audiofilami, a gdy są współlokatorzy kneblują sobie usta jako trening nurkowania. Oni rozumieją, że intymne znaczy osobiste, nie chcą występować w peep-show, są zbyt dumni i gardzą monetami rzucanymi przez obleśnych starców, nie pozwalając nikomu targać na ich prywatność.


Dlatego spośród miliona wybrałem właśnie ten klub jako mój, choć głupi zwątpiłem na początku sezonu w jazzmański honor myśląc, że faktycznie celują w #1 draftu. Wstyd mi za to. Stałem się częścią tej zbutwiałej rzeczywistości, której idee fixe są Parker, Wiggins czy inny Embiid. Wstyd mi za to. Na szczęście…

jazzsienigdyniepoddaja

Pierwsza kwarta

Nie chciałbym się spotkać w ciemnej bramie z Nikolą Pekoviciem. Czarnogórzec wygląda na takiego, który gdyby trafił do więzienia, to na pewno nie za oszustwa podatkowe , jednakowoż w kosza grać potrafi, już dwa razy udało mu się wykiwać Favorsa i po akcji 2plus1 wyprowadza gospodarzy na prowadzenie 9:7.Markowi Twainowi lepiej szło rzucanie papierosów, niż Rubio layupów, wprawdzie płynnie przebił się pod kosz, ale sama próba zdobycia punktów okazała się klapą jak Nagi Instynkt 2. Strzała miłości wystrzelona przez Kupidyna Kevina trafiła w samo serce jazzowej obręczy dając Minnesocie prowadzenie 15:9. Może i Rubio nie potrafi rzucać, ale ma już na koncie 5 asyst w tym ostatnią gdzie w trakcie penetracji przełożył piłkę nad głową Burke’a i za plecami podał do Pekovicia, który zdobył najprostsze punkty w karierze. Przy stanie 20:12 na boisku pojawia się największa z gwiazd dzisiejszego spotkania, niestrudzony John Lucas III, testosteron tak w nim buzuje, że na powitanie notuje airballa z czystej pozycji. Kevin Martin niemal powtórzył wyczyn Johna, ale ostatecznie upiekło mu się i piłka lekko musnęła obręczy, dzięki czemu licznik Minnesoty nie został wyzerowany. Kupidyn ma dziś w sobie więcej miłości niż Casanova, posłał kolejną strzałę z łuku zza łuku i Sota uciekła na 9 punktów, kończąc pierwszą ćwiartkę wyniki 23:14.

Druga kwarta

Dla koszykówki lepiej żeby pierwsze 3 minuty zostały wymazane z kart historii, jedyny celny rzut w tym okresie to layup Barei, który powodzenie zawdzięcza temu, że bronił go Lucas. Derrick Favors na 95% znajdzie się w Shaqtin a fool, najpierw dostał czapę od Cunninghama, piłka wróciła do niego i stojąc 50cm od kosza zapakował z impetem… w obręcz, zebrał ją znowu i już zamierzał spróbować po raz trzeci, ale wypadła mu ona z rąk i gdyby nie przypadkowy faul, którego dopuścił się Dante (albo Dieng, sędziowie chyba sami nie mogli się zdecydować) to łatwe punkty zamieniłyby się w głupią stratę. W Minnesocie mroźno nie tylko na zewnątrz, w hali również minusowa temperatura, pot spływający z ciał herosów rozlał się w pomalowanym drużyny gości i pod wpływem zimna zamienił się lód, co zaowocowało pośliźnięciem się Shveda przy próbie penetracji – na drugą połowę w miejsce Nike’ów założy bardziej odpowiednie łyżwy. Co się stało z tym utalentowanym Rosjaninem? Kiedy on stał się takim ogórem? Najpierw airball, potem niby był faulowany przy wjeździe pod kosz, a następnie spudłował wolnego. Enes Kanter jest zabójcą na półdystansie, celnym jumperem z 4 metra doprowadza do wyniku 19:29 na trochę ponad 5 minut przed końcem połowy.
(mniej więcej w tym czasie zobaczyłem ten wsad George’a który diabli umilił mi dalsze oglądanie meczu Jazz)

Po trójce RUBIO Sota powiększa prowadzenie do 17 punktów, licznik gości zatrzymał się na 19 oczkach i gracze Corbina robią wszystko by wyrównać niedawne osiągnięcie Houston Rockets w meczu z Oklahomą. Współpraca Rubio z Pekoviciem wygląda wzorcowo, Czarnogórzec jest nie do zatrzymania dla podkoszowych Jazz, z taką łatwością przepychania, byłby idealnym kompanem podczas londyńskich wyprzedaży. Jeremy Evans zaliczył właśnie- około- 5 zbiórek w ataku, wszystkie po swoich rzutach i w czasie nie dłuższym jak 5 sekund, strzelał szybko jak kałasznikow, ale skutecznie jak gdyby celował z procy w słońce. Połowę kończy celną trójką Kevin Martin i mamy wynik 51 do Jordana. Jazz zdobyli w tej kwarcie haniebne 9 punktów i gdyby nie to, że MgB są pisane bez skreśleń to prawdopodobnie powstałby alternatywny wstępniak. Wstyd Jazz!

Trzecia kwarta

Jeśli ktoś z was myślał, że Ty Corbin jest w zażyłym kontakcie z Panoramixem i skołował od Gala trochę magicznego napoju, którym napoił graczy Nutek w przerwie spotkania, to rozwiewam wątpliwości- nie jest. Trochę czasu minęło nim trafili rzut z gry, a Mojżeszem przed którym otworzyło się morze, wskazując szlak do kosza okazał się Trey Burke trafiając celnie zza łuku. Rookie okazał się udanym przywódcą przeprawy, bo w ślad za nim poszedł Marvin Williams trafiając z niemal tego samego miejsca i Jazz przekroczyli magiczną granicę 30 punktów. Seria rzutów wolnych gości zaowocowało zmniejszeniem strat do 24 punktów i doprowadziła do stanu 60:36. Jazz wyglądają dzisiaj koszmarnie, prawdopodobnie Budyń jest takim idiotą, że zamiast napoju od Gala napoił chłopaków kilkoma galonami wina. Derrick Favors ostatni raz tak słabo w obronie wyglądał jak nazywał się Al Jefferson, jak bardzo Peković musiał go zastraszyć? Po runie 11:3 dla Soty wynik brzmi 71:39 a widmo zdublowania jest bardzo realne, wiele rzeczy potrafię zrozumieć, ale rzucenie 39 punktów przez 33 minuty drużynie w której występują takie Broweny jak Rubio i Love? Peko gra dzisiaj jak Wilt Chamberlain, Kanter skacze przy nim jakby robił pajacyki, ale Czarnogórzec i tak zdobywa punkty, powiększając swój dorobek do 27 oczek (14 w tej kwarcie) i wyprowadzając Sotę na prowadzenie 75:43.

Czwarta kwarta

Na boisku Rudy Gobert, który zbiera tak dobrze, że Polacy dogadali się z zarządem Jazz w kwestii wypożyczenia Francuza na prace sezonowe, by mógł im pomóc przy szparagach. Po trójce Garretta Jazz zwęszyli szansę na korzystny rezultat zmniejszając straty do 29 punktów. Jeremy Evans zapakował piłkę do kosza, nie był to jakiś hajlajtowy dunk, ale Jazz trafili dzisiaj tyle rzutów z gry, że nawet celny layup urasta do rangi wydarzenia. Wszyscy starterzy Soty już dawno na ławce, a po hali przeszła fala zdziwienia-”to my mamy 5 rezerwowych?”. Czekam aż na boisku pojawi się Biedrins i pozamiata, ale zamiast Łotewskiej Miotły na parkiet wchodzi Shabazz Muhhamad. Brandon Rush trafia trójkę i ten rzucający obrońca o gabarytach Andre Drummonda zmniejsza dystans do rywala na 59:86. Dzięki temu Jazz na 6 minut przed końcem meczu prowadzą w konferencyjnym pojedynku z 76ers (ci dostają lanie 61:93 od Bulls). Po celnych wolnych Iana Clarke’a Jazz przeganiają najbardziej żenujący wynik punktów w tym roku Wizards, 68:96 i minuta do końca. Koniec, 98:72 a wy musicie mieć niezłą bekę ze wstępu, który wam zaserwowałem. Cóż, cali Jazz :)

MVP- Nikola Pekovic

To był naprawdę żenujący występ w wykonaniu graczy ze Słonego Miasta. Ciężko doszukać się jakiegoś pozytywu, może poza dodatkowymi minutami dla Goberta. Minnesota dzisiaj również nie grała niesamowitej koszykówki, ale dominacja Pekovicia połączona z indolencją strzelecką Jazzmanów w pełni wystarczyła by dokonać na nich koszykarskiego bukkakę.

Komentarze do wpisu: “MgB#13 PekoWitz z Jazz

  1. Jazz tankują dalej, nie wiem skąd pomysł że nie. Nawet po swoich kilku wgranych mają trzeci od końca procent zwycięstw w lidze a z czasem będzie ich jeszcze więcej.

    1. Xab, „tankowanie” jest chyba najbardziej nadużywanym słowem, nie licząc dramatu i sensacji. Gdyby Jazz tankowali to by mieli obecnie bilans jak Bucks i do tego nikt by się do nich o to za bardzo nie czepiał. Rozróżniajmy dlatego tankowanie i bycie słabym. Czy Bucks tankują? Nie, oni grają tak jak potrafią. Czy Lakers tankują? Nie, oni nie mają kim grać.

      Nie jest w tej kwestii istotna liczba zwycięstw, ale potencjał jakim dysponujesz, jeśli masz ogórów i dostajesz lanie to spoko, ale jeśli masz solidny skład a przegrywasz 9 spotkań z rzędu, nie grając wcale z największymi tuzami ligi, to już mało romantyczne:)

    2. Ale oni się przecież celowo osłabili przed sezonem ściągając Jeffersona i Biedrinsa i grając nimi, w dodatku razem z Lucasem + trzymając Budynia na ławce trenerskiej. Philla też naściągała D-leguerów, w Bucks nikt sensowny nie podpisze, a Lakers celowo zgarnęli odrzuty z jednorocznymi kontraktami. Wszystko pod kątem draftu przecież.

    3. Tak, ale to jest IMO ta subtelna różnica między przebudową a tankowaniem. Jazz pozyskali odrzuty żeby się salary zgadzało, Jefferson z Millsapem odeszli bo postawiono na rozwój Kantera z Favorsem i nie do końca wynikało to z chęci wylosowania Wigginsa (choć zapewne było to języczkiem u wagi) ale wymienieniem niepasujących ogniw. Millsapa chcieli zatrzymać, ale ten chciał gwarancji gry w s5, na co się Jazz nie mogli zgodzić, Jeffersona nie chcieli, ale jednocześnie nie mieli za niego żadnych ofert, więc skończyło się tak a nie inaczej. Dlatego różnica między przebudową Jazz a tankowaniem Celtics jest taka, że Utah pozbywała się niechcianych zawodników, bądź takich którzy nie chcieli zostać w organizacji, a Celtowie oddają zawodników, którzy pasowali, dostając w zamian szrot, po to aby przegrywać.

      Chwilę po drafcie pisałem, że Jazz mają w szeregach najwięcej talentu ze wszystkich zespołów ligi, przecież s5 (jak zamienimy Williamsa na Kantera) już teraz (poza SF) wygląda rewelacyjnie, problemem jest jedynie brak ławki rezerwowych.

      Zgadzam się jedynie co do Buynia, że to jawna oznaka poddania sezonu, z drugiej strony nie zapominajmy, że to Jazz, a tam rzadko kiedy się zwalnia zawodnika w trakcie sezonu, nie mówiąc już o przedwczesnym rozwiązaniu kontraktu z trenerem (Corbinowi kończy się po tym sezonie). Taki urok organizacji, choć faktycznie jest trochę sabotaż:)

  2. Qcin, nie zrozum mnie źle, chcę by ta krytyka była konstruktywna – nie „hejterska” ale lead artykułu/wpisu ociera się o grafomański bełkot. Jest wielu fanów Twojego pióra, co oznacza, że masz styl. Ja do fanów Twoich porównań nie należę ale dobrze, że są – czyta się Ciebie inaczej, może nawet ciekawiej ale czasem mam wrażenie, że to wszystko przerost formy nad treścią. Bardziej cenię Cię za pomysły i inwencję w tworzeniu nowych tematów na wpisy(Mecze gorszego Boga, gdybym był GM….) Zaznaczę od razu, że sam nie piszę na blogach i wiem, że łatwiej jest krytykować niż działać. Nie chcę występować z pozycji mądrali-mentora, to po prostu moje życzliwe sugestie.

    1. Spoko, odróżniam hejterstwo od krytyki;)

      Cała seria jest prowadzona w ten sposób, to są mecze, których i tak nie byłyby recapowane, więc są pisane dla tej części osób, którym taki styl nie przeszkadza, a od typowej relacji, wolą poczytać teksty „z przymrużeniem oka”;)

      Co do leadu, to od początku zamiast wprowadzenia typu- Minnesota przystępuje do tego spotkania z bilansem.. bla,bla,bla preferowałem inne wstępniaki, to jest po prostu część stała tej serii, która dość często jest nawiązaniem do komentarzy z poprzedniego „wydania”. Dlatego musisz na to patrzeć całościowo- stąd skoro pod ostatnim meczem były teksty o tym, że Jazz tankują na równi z Celtics, to skoro jest ich mecz to jest niejako moja odpowiedź- jasne, że ta forma jest mniej przystępna, ale taka już jest konwencja MgB, nie są one skierowane do wszystkich czytelników enbiej, ale do określonej grupy. Takie małe państwo w państwie :)

      Stąd jeśli tylko okazjonalnie śledzisz MbG możesz to uważać za grafomański bełkot, ale stali czytelnicy już zwykli się do tego przyzwyczaić (chyba);)

  3. Kiedy następny epizod „gdybym był Gm”, wyrobisz się ze wszystkimi do końca sezonu? Mam nadzieję,że nie. Dlaczego? Otóż są teamy,które warto byłoby wziąć pod lupę dopiero po udanych/nieudanych play-offach,jak Indiana,GSW,Portland,Miami,SAS,czy Oklahoma. Na razie generalnie nie ma co w nich zmieniać,w myśl zasady,że „lepsze wrogiem dobrego”…Też tak to widzisz?

  4. Aha,odnośnie MgB,to ponawiam prośbę o relacje w tym stylu lepszych drużyn. Na przykład zwykle o moich Blazers czytam tylko suche fakty,że ten rzucił tyle,tamten zebrał 11 piłek itp. Dobrze obrazuje to dzisiejszy lakoniczny telegram,w którym ani słowa o 72punktach w 1. połowie, ponad 100 po 3 kwartach,itp. Ograniczone możliwości nie pozwalają mi oglądać często meczów NBA,dlatego niecierpliwie odwiedzam Enbiej,z nadzieją na szersze relacje. Wiem,że jesteś zawalony pracą nad dotychczasowymi artykułami i jazzu-lekcją,ale może uwzględnisz moją prośbę:))

    1. Amon, zwykle te lepsze drużyny odpadają ze względu właśnie na formę relacji;) Hitowe starcia są zwykle opisywane obszerniej przez redakcję, a w telegramie znajdują się te mecze, których nikt nie oglądał, dlatego są tam suche fakty, żeby nie koloryzować za bardzo ;) Natomiast MgB to spotkania niszowe, które nikogo nie interesują, stąd ciężko żeby Blazers często w nich gościli, no chyba, że grają z prawdziwymi tuzami jak choćby Bobcats, jak będzie mecz z Bucks/Jazz/Magic to też zrelacjonuję, skoro tak tego wyczekujesz:)

      Co do Gdybym był GM, jak i reszty moich działań na enbiej, to w najbliższym czasie pójdzie jeszcze relacja z poniedziałkowych derby Nowego Jorku, a potem udaję się na kilkunastodniowy urlop od NBA i kończę pisanie magisterki, póki nie oddam pracy to nie będę się udzielał, więc ciężko mi powiedzieć kiedy napiszę kolejny tekst;)

  5. Dzięki,zwracam honor redaktorom telegramu:).Powodzenia z pracą magisterską:))

  6. To jeszcze przed magisterką ujawnij o co cho z Wergiliuszem :-)

  7. @Komcio i pozostali konkursowicze, w zdaniu „Powrót wyczekiwany jak Jedi, dotychczas gra Celtów była składna zdania Yody i choć czas ten dłużył się jak Eneida deklamowana przez Wergiliusza”

    Chodziło oczywiście o to, że Wergiliusz był jąkałą :)

  8. Jeśli nie obejrzałeś – nie masz w serii dzisiejszego meczu Magic- Celtics. To ta seria traci szlagierowy mecz. Włączyłem w drugiej połowie chwilę to spotkanie. Ciężko to opisać, ten mecz sprawia mi fizyczny ból. Biegną dwóch na jednego – airball + próba flopa , po drugiej stronie kontra 5 na 3 efekt też airball. Normalnie jakbym widział dziewczyny z mojego gimnazjum kiedy pierwszy raz grały w kosza. ( nie obrażając dziewczyn bo jednak ciut lepiej się prezentowały)

    1. widziałem kawałek 4 kwarty, trafiłem idealnie na tank time, wszyscy robili wszystko by przegrać, końcówki nie widziałem bo już na Suns przełączyłem, ale podejrzewam, że byłoby co opisywać :D Trafiłem akurat na serię 2 albo 3 strat Oladipo pod rząd + tę kontrę Olynyka co się wywrócił (chyba był zahaczany, ale na moim streamie nie widziałem w pierwszym ujęciu, a jak była powtórka to akurat robiłem coś innego, więc nie wiem czy tam w końcu faul odgwizdali, czy to puścili)

Comments are closed.