Dwie dogrywki na Brooklynie, Nets pokonują Heat

Nets są 5-0 w tym roku i odkąd Jason Kidd nie zakłada krawata na mecze. I co ciekawe, tak trochę po cichu doczołgali się do 8 miejsca w Konferencji Wschodniej. Co prawda to dalej Wschód, który jest cholernie słaby w tym sezonie, gdzie wystarczy wygrać parę spotkań i już się jest w play offach.

Ciężko jednak nie zauważyć poprawy gry koszykarzy Brooklynu, o których można powiedzieć, że mieli dziś swój mały statement game. Dlaczego mały, choć wygrali z mistrzami NBA? Bo pomimo tego, że dzisiejsze zwycięstwo było już ich piątym z rzędu, co jest ich najdłuższą taką serią w tym sezonie, dalej mam w pamięci to, jak jeszcze niedawno prezentowali się fatalnie na parkiecie.

Nets grali dziś dobrze, ale nie można zapomnieć, że dla Heat było to spotkanie back-to-back po dzień wcześniej przegranym meczu z Knicks, a do tego na parkiecie nie pojawili się Dwyane Wade, który dostał dzień odpoczynku oraz narzekający na urazy Mario Chalmers (ścięgno Achillesa) i Shane Battier (mięsień czworogłowy uda). Miejsce Wade’a jako starter zajął Ray Allen i co ciekawe po raz pierwszy zagrał w pierwszej piątce z Rashardem Lewisem od czasów wspólnych występów w Seattle SuperSonics.

W pierwszej połowie mecz był wyrównany, a w pierwszych 12 minutach szczególnie imponowali LeBron James, którzy rzucił wtedy 12 punktów i Joe Johnson. Ten z kolei zapisał wtedy na swoim koncie 22 oczka, trafiając 9 z 10 rzutów i to właśnie po jego trójce na zakończenie pierwszej ćwiartki gospodarze wyszli na prowadzenie 33-32, które stracili dopiero w końcówce.

Nets mogli skończyć ten mecz nieco szybciej, ponieważ pod koniec trzeciej kwarty prowadzili już 14-punktami. Goście jednak, głównie za sprawą Jamesa rozpoczęli pogoń w czwartej kwarcie i po trójce Norrisa Cole’a na nieco ponad dwie minuty do końca udało im się wyjść na prowadzenie 86-84 (to było ich pierwsze prowadzenie od 11 minuty spotkania).

Następnie jednak Paul Pierce, a później Johnson (po tym jak swój rzut trafił James) ponownie zapewniali prowadzenie Nets. Niemniej Heat mieli ponownie okazję przeważyć szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Piłka powędrowała do LeBrona, którego po switchu miał naprzeciwko siebie Shauna Livingstona, wszedł pod kosz, ale został sfaulowany.

Lider Miami trafił tylko jednego z dwóch wolnych na 40 sekund do końca i gospodarze mieli szansę, a w zasadzie dwie na zapewnienie sobie wygranej w regulaminowym czasie gry. Najpierw swojego rzutu nie trafił Johnson, ale Livingston zebrał piłkę w ataku, a ta trafił do Pierce’a, który zagrał w izolacji naprzeciwko Jamesa. Jego step back za trzy również okazał się niecelny, choć brakowało naprawdę niewiele.

W dogrywce Nets prowadzili już 4 oczkami po tym jak do kosza trafili Alan Anderson i Johnson. To nie był jednak jeszcze koniec. Do dwóch punktów stratę zmniejszył Chris Andersen po podaniu Jamesa, swój rzut spudłował Pierce i goście znowu mieli okazję do wyrównania. Wtedy miał miejsce przełomowy moment w meczu. W izolacji przeciwko Livingstonowi zagrał LeBron, wszedł pod kosz, ale Shaun przyjął na siebie jego szarżę, sędziowie odgwizdali faul w ataku i lider Miami musiał opuścić parkiet, ponieważ był to już jego 6 przewinienie.

Już bez Jamesa, Iso Joe spudłował swój rzut, a na zegarze zostało 14 sekund do końca. Heat nie wzięli jednak czasu, od razu ruszyli do ataku i do remisu na 3,3 sekundy doprowadził Cole.

W odpowiedzi trójkę spudłował Pierce i czekała nas druga dogrywka. W niej Miami było już bez szans. Widać, że brakowało w ich składzie kogoś, kto wziąłby na siebie ciężar zdobywania punktów.

W zespole Nets w drugiej dogrywce świetnie zagrał Livingston. Najpierw zdobył pierwsze punkty, następnie zanotował dwa ważne bloki, na Cole’u i Allenie, a na koniec świetnym spin-movem minął Cole’a i wsadem zdobył punkty, kończąc run 11-0 gospodarzy. Po tej akcji było już po meczu.

Livingston w całym meczu rzucił 19 punktów (6/11 z gry), zebrał 11 piłek, co jest jego nowym rekordem kariery oraz zablokował 3 rzuty. Jeśli dalej będzie tak grał, to Deron Williams może dalej spokojnie leczyć kostki.

Najwięcej punktów dla Brooklynu rzucił Johnson – 32 (14-25 z gry), z czego 22 w pierwszej kwarcie. W drugiej połowie zdobył jednak 6, a pierwszy celny rzut miał dopiero w czwartej kwarcie. Był 11/13 (26 oczek) po pierwszych dwóch kwartach i 3/10 (6 oczek) w reszcie spotkania.

23 punkty z 17 rzutów zdobył Pierce, a Kevin Garnett zanotował swoje pierwsze double-double w sezonie zapisując na swoim koncie 12 oczek i 10 zbiórek.

Dla Heat najwięcej rzucił James, autor 36 punktów z czego 13 w czwartej kwarcie, kiedy goście gonili wynik. Dodał do tego 7 zbiórek i 5 asyst, ale został musiał opuścić mecz z powodu 6 fauli po raz pierwszy w sezonie regularnym od 2008 roku. Miał także małe spięcie z Mirzą Teletoviciem, któremu odgwizdano flagrant foul na LeBronie

18 punktów, najwięcej w sezonie, trafiając 8 z 14 rzutów zdobył Cole, 12 oczek dodał Lewis,  a double-double na poziomie 10 punktów i 10 zbiórek dołożył Chris Bosh. Słabo zagrał Allen, który rzucił 9 punktów, ale trafił tylko 2 z 14 rzutów.

Oba zespoły zagrał dzisiaj z ksywkami na plecach zamiast nazwisk i czekam, kiedy inne zespoły zdecydują się na ponowny ruch. Na pewno nie we wszystkich meczach, ale w kilku w sezonie? Czemu nie?

Poniżej lista ksywek, jakie na koszulkach mieli dziś koszykarze obu zespołów.

Heat: Ray Allen – J. Shuttlesworth, Chris Andersen – Birdman, Joel Anthony – Doc, Shane Battier – Battle, Michael Beasley – B Easy, Chris Bosh – CB, Mario Chalmers – Rio, Norris Cole – Cole Train, Udonis Haslem – UD, LeBron James – King James, James Jones – JJ, Rashard Lewis – Sweet Lew, Roger Mason Jr. – MoneyMase, Greg Oden – G.O., Dwyane Wade – D. Wade.

Nets: Alan Anderson – Double, Andray Blatche – Dray Live, Reggie Evans – Joker, Kevin Garnett – The Big Ticket, Joe Johnson – JJ, Andrei Kirilenko – Кириленко, Shaun Livingston – S Dot, Brook Lopez – Brooklyn, Paul Pierce – Truth, Mason Plumlee – Plums, Tornike Shengelia – Tokomotiv, Tyshawn Taylor – Tee_Y, Mirza Teletovic – MT3, Jason Terry – Jet, Deron Williams – D-Will.

Kolejny mecz obie drużyny zagrają na wyjeździe. Nets dzisiaj z Toronto Raptors, Heat dopiero w środę z Washington Wizards.

Miami Heat – Brooklyn Nets 95:104 2OT (32:33, 13:20, 19:23, 25:13, 4:4, 2:11)

Liderzy zespołów:

Punkty: James 36 – Johnson 32

Zbiórki: Bosh 10 – Livingston 11

Asysty: Cole 7 – Johnson, Livingston 5

Przechwyty: Lewis 2 – Kirilenko 2

Bloki: Bosh, Andersen 1 – Livingston 3

Komentarze do wpisu: “Dwie dogrywki na Brooklynie, Nets pokonują Heat

  1. Allen, Beasley, Mason Jr – wszyscy razem mieli skuteczność w sumie 3/24…Jak nie ma trzech podstawowych zawodników to ławka nie może tak grać. I tak jest niespodzianką, że Miami tak długo się trzymało a James grał za dwóch, trzech w tym meczu. Nets natomiast wygrali piąty mecz z rzędu i wygląda na to, że zachodzą tam pozytywne zmiany na lepsze ale chyba na czołówkę wschodu nie maja już szans. Garnett dopiero pierwsze DD w sezonie. To jak na niego bardzo słabo.

  2. Lo;edzy gdzie online mogę obejrzeć ten mecz, lub ściągnąć na dysk ew.

    1. –>
      forum.enbiej.pl/viewtopic.php?f=9&t=4&p=23982#p23982

  3. trochę późno reaguje Kidd – jak Miami odrabiało straty wciąż trzymał zmienników na boisku

  4. Dawid: nie deprecjonowałbym wygranej Nets kontuzjami Heat, bo wszyscy wiemy, że bardziej poszkodowani w tym sezonie są Nets. Deron właśnie się rozkręcił i znowu przerwa. Po prostu są w gazie. Natomiast kilka gwizdków było kontrowersyjnych, szczególnie flagrant Teletovica. Gdyby LBJ nie zareagował tak agresywnie sędziom nie przyszłoby do głowy odgwizdać umyślnego. Poza tym moim zdaniem jakby gracze byli traktowani równo, to powinien dostać za to technika. I jeszcze jedna uwaga co do gry Allena. Uważam, że to było jego jedno z lepszych spotkań w obronie. Ostatnie kilka minut czwartej kwaty bronił Johnsona jak natchniony. Normalnie częściej trafia, ale raczej jest dziurą w obronie.

    Jest taka różnica w poziomie ofensywy w tej części sezonu, jak nocleg w Hotelu Bristol albo u ciotki w Pcimiu Dolnym. Nie można było mieć takiego ball-movementu od początku, tylko grać te potworne izolacje??? Jak tylko w pierwszej dogrywce zaczęli znowu grać izolacjami to momentalnie nie mogli zdobyć punktu. Poza tym jednak obecność Kirilenko oraz przesunięcie Garnetta na C i Pierce’a na PF totalnie zmieniło oblicze tego zespołu w obronie. Jednak ich braki w szybkości na 4 i 3 były bardzo widoczne, a teraz ewentualne braki we wzroście i masie skutecznie niwelują doświadczeniem. Co by nie powiedzieć Kevin i Paul wiedzą na czym polega obrona i świetnie łatają wszystko w pobliżu obręczy, a jak jeszcze doszedł Andrei to ten zespół broni fenomenalnie. Ciekawe, że od momentu wprowadzenia small ballu nie widzę specjalnie problemów ze zbiórką, co było mega problemem w Bostonie.

    Ich seria 5 zwycięstw jest wyjątkowa z powodu drużyn jakie pokonali – Heat, Thunder, Warriors (zakończyli ich serię 10 zwycięstw!), Hawks i jedynie poniżej 50% Cavs. Osobiście mam nadzieję, że na końcu sezonu wylądują z bilansem powyżej 50%, bo każda seria się skończy i tylko trzeba mieć nadzieję, że jak przyjdą słabsze mecze to się znowu nie rozsypią.

  5. Ksywki zamiast nazwisk fajny pomysl, ale mam nadzieje, że jednorazowy. Nets zaczynają wyglądać ciekawie. Jeśli kontuzje ich nie dopadną, to przy dobrym układzie półfinał będzie.

  6. Wg mnie ksywki w postaci inicjałow to debiliżm. A Wade to chyba Flash nie?

  7. Joe Johnson, mój ulubieniec kolejny raz grał świetnie, ale każdy szanujący się ekspert NBA wie, że to świetny koszykarz.

    Podoba mi się jednak Livingston, który świetnie wykorzystuje swój czas w pierwszej piątce. Szybki, efektowny i sporo dający w defensywie. Przeciwko Warriors grał świetnie, dwie jego akcje miały szanse być w TOP 10 ( ostatecznie znalazła się jedna ) z obu stron parkietu, przeciwko Heat znowu imponował.

    Szkoda, że nie zobaczyliśmy i pewnie nigdy nie zobaczymy pełni talentu jaki ma w sobie drużyna Nets, gdyby zdrowy był Brook Lopez i Deron Williams.

  8. A Bosh czemu nie miał Pussy napisane (narysowane) na koszulce?

  9. dal bym 'like it’ balcerowicz!!! Mialem przyjemnosc ogladac ten mecz na zywo w hali barclays arena. co mnie baaardzo zaskoczylo to ze kibice nets chyba jeszcze nie bardzo identyfikuja sie z druzyna. pamietam jak pierce rzucal osobiste i pol hali buczalo! przeciez kurde grali u siebie!

Comments are closed.