Ciekawostki statystyczne (62)

WASHINGTON WIZARDS 97:83 CHARLOTTE BOBCATS

– Wizards wygrali już ósmy mecz wyjazdowy w tym sezonie, w całym poprzednim na 41 spotkań poza domem odnieśli tylko siedem zwycięstw. Ponadto dziś przerwali serię trzech porażek, a przedłużyli inną – wygrali piąty z rzędu wyjazd na Wschodzie. Bobcats przegrali pięć z ostatnich sześciu spotkań, ale co tam.

– Po kilku średnich występach wreszcie świetnie spisał się Marcin Gortat. Zdobył 18 punktów (najwięcej od 27 listopada), zebrał 13 piłek i miał 3 bloki. To jego pierwsze double-double od 21 grudnia, czyli od siedmiu meczów.

– Parę bilansów o Wizards, są 9-2, gdy mają lepszą skuteczność z gry od rywali oraz 10-5, gdy wygrywają na tablicach. Dziś oba te warunki zostały spełnione.

Gerald Henderson zdobył aż 27 punktów (10-19 FG), ale Wizards mieli na to odpowiedź w postaci 21 punktów Bradleya Beala (10-18 FG) i 17 oczek z 8 asystami (0 TO) Johna Walla. Cieszy zwłaszcza bardzo dobra postawa Beala (9 pkt w 4Q), który wreszcie błysnął skutecznością. Wróćmy do spotkań z Nets i Thunder z 8 i 10 listopada, rzucający obrońca Wizards w obu tych meczach trafił min. 50% rzutów. Od tamtej pory do wczoraj na 16 spotkań Beal tylko raz przekroczył ten próg. W trzech poprzednich starciach z Charlotte trafił z kolei tylko 6 z 31 rzutów.

– To nie był jakiś ogromny blow-out, po prostu spokojny, kontrolowany przez Wizards mecz. Czarodzieje zrobili jednak coś, co czasami nie zdarza się nawet w dużych pogromach – wygrali wszystkie cztery kwarty. To ich pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w takim stylu od kwietnia 2012 roku (także przeciwko Bobcats). W innych miastach niż Charlotte Wizards w ciągu ostatnich 10 lat dokonali tej sztuki tylko dwa razy (przeciwko Jazz w 2006, Wolves w 2009).

PHILADELPHIA 76ERS 93:111 CLEVELAND CAVALIERS

– Trzy kolejne mecze Sixers rozegrają z Pistons, Knicks i Bobcats. Mimo wszystko – spodziewajcie się jakichś rekordów kariery/sezonu/organizacji w liczbie celnych rzutów za trzy. Szóstki nie zawiodły i dziś CJ Miles z Cavaliers trafił 10 z 14 rzutów za trzy (5-5 w pierwszej kwarcie, 8-10 do przerwy). Wyrównał tym samym rekord sezonu należący do Joe Johnsona (też z Philly, a jakże), a także pobił rekord klubu. Poprzedni (8 trójek) dzielili LeBron James, Wesley Person i Danny Ferry. To szesnasty w historii NBA występ z 10 celnymi rzutami z dystansu, aż trzy z nich zaliczono w starciu właśnie z Sixers. Przed Johnsonem i Milesem zrobił to także Donyell Marshall w 2005 roku, kiedy wyrównywał rekord NBA ustalony do Kobego Bryanta, trafiając 12 trójek.

– Miles zdobył aż 34 punkty, ale swojego rekordu kariery nie pobił. Może pamiętacie, w marcu 2011 roku udało mu się rzucić 40. Dzisiejszy wynik jest jego drugim najlepszym w karierze. A przecież rozegrał tylko 31 minut! O wszystkim zadecydowała tutaj pierwsza połowa, w której – jak już wspomniałem – Miles trafił 8 z 10 trójek. Tylko trzech graczy przed nim miało tak dużo elnych rzutów za trzy w pierwszej połowie – Kobe (2003), Tracy McGrady (2004) i Deron Williams (marzec 2013, rekord 9).

– Już ostatnia rzecz dotycząca CJ Milesa – jest on także jednym z sześciu graczy w historii NBA, którzy trafili 10 trójek, mając przy tym nie więcej niż jeden celny rzut za dwa. Pozostali to Brian Shaw (1993), Joe Dumars (1994, ani jednej „dwójki”), Dennis Scott (1996), Marshall (2005), Ty Lawson (2011).

Michael Carter-Williams starał się, miał 33 punkty (13-25 FG), 6 zbiórek i 5 asyst (0 stl, ot ciekawostka), ale Gracz Tygodnia i Gracz Mojego Zespołu Fantasy Thaddeus Young po serii świetnych występów dziś nie zdobył ani jednego punktu. Próbował 7 razy w 21 minut, bez skutku. W ośmiu poprzednich meczach zdobył łącznie aż 205 punktów, czyli średnio ponad 25. Tylko trzech graczy w historii NBA po takiej serii min. 8 spotkań nie zdobyło w kolejnym meczu ani jednego punktu (dodatkowy warunek – 20 minut gry) – Jim Paxson (1984), Antawn Jamison (2001) i Gilbert Arenas (2004).

TORONTO RAPTORS 79:86 INDIANA PACERS

– Raptors przegrali dwa mecze z rzędu, ale grali z dwiema najlepszymi drużynami Konferencji Wschodniej i stracili tylko 12 punktów więcej niż zdobyli. Ich dzisiejsze 79 punktów to najgorszy wynik w tym sezonie, ale to przecież Pacers. Indiana właśnie dzięki swojej defensywie wciąż ma najlepszy bilans w NBA (28-6), bo Paul George nie gra już jak MVP, niestety (11 pkt, 4-12 FG), w pięciu ostatnich meczach trafił 35% rzutów z gry i 19,4% za trzy. Dziś więcej dobrego w ataku robili Roy Hibbert (22 pkt, 8 zb, 3 blk, 12-13 FT) i Lance Stephenson (nie przestaje mnie zadziwiać, 13 pkt, 10 zb, 8 ast). Danny Granger, o którym wybaczcie, że rzadko wspominam, miał 13 punktów i 6 zbiórek. To jego piąty kolejny mecz z double-digits. Pacers muszą jednak coraz więcej rzeczy nadrabiać obroną, w trzech z czterech ostatnich meczów nie dobili do 90 punktów, w pierwszych 30 meczach zdarzyło im się tylko raz. Ciekawostka: są 26-3 z Hibbertem grającym ponad 26 minut.

– Dla Toronto 28 punktów i 6 asyst zanotował Demar DeRozan, 20 punktów (rekord sezonu) dodał rezerwowy Patrick Patterson. Raptors nawet mimo dwóch porażek z ostatnimi (i przyszłymi) finalistami Wschodu mają bilans 10-5 po odejściu Rudy’ego Gaya i tylko Heat oraz Pacers mają w tym okresie lepszy bilans.

– Pacers trafili dziś tylko jedną z jedenastu trójek, rękami Grangera. Starterzy spudłowali wszystkie 8 prób. Indiana wcześniej tylko dwa razy wygrywała mecze w NBA mimo 0-8 z dystansu od pierwszej piątki (2000, 2001).

NEW ORLEANS PELICANS 88:107 MIAMI HEAT

– Heat mają gorszy bilans gier u siebie (16-3) tylko od wymienionych wyżej Pacers (17-1). W tym spotkaniu do przerwy Miami przegrywało, ale trzecią kwartę mistrzowie NBA wygrali 32:21, a czwartą 32:18. Gospodarze grali bez dwóch starterów, ale Wielka Trójka była obecna, LeBron James miał 32 punkty (13-22 FG) i 5 asyst, Dwyane Wade dodał 22/8/8 (9-15 FG). Chris Bosh (12 pkt, 9 zb) zagrał bez większego szału i dziś tym trzecim mógłby śmiało zostać Chris Andersen (15 pkt, 7 zb, 7-7 FG, 23 min).

– Goście trzymali się w grze tylko w pierwszej połowie, w której Anthony Davis miał 16 punktów oraz 10 zbiórek. Mecz zakończył z 22/12, mając też najgorsze +/- w drużynie (-24).

– Heat są w tym sezonie 9-1, gdy James zdobywa 30 punktów. Dziś aż 16 miał w przełomowej trzeciej kwarcie, tylko dwa więcej zdobyła cała drużyna Pelicans. James w tym sezonie tylko raz zdobył w jednej odsłonie więcej punktów (17 w 3Q meczu z Bucks, 12 listopada).

DETROIT PISTONS 85:89 NEW YORK KNICKS

– Z tego meczu nie mogło wyniknąć wiele dobrego. Oto starcie Smithów, w którym jeden znów próbował rozwiązać komuś buta, a drugi przy próbie game-winnera nie trafił nawet w obręcz. Ostatecznie wygrali Knicks, bo Carmelo Anthony zdecydowanie stanął na wysokości zadania, miał 34 punkty, 13-24 z gry i aż 6-7 za trzy (rekord sezonu). NYK są teraz 3-6, gdy Anthony ma przynajmniej 30 punktów.

– Dla Pistons 21 punktów, 12 zbiórek i 5 asyst zanotował Josh Smith, ale poza airballem w końcówce miał również aż 8 strat, tylko raz w swojej karierze popełnił ich więcej (9 w 2007 roku).  Andre Drummond dodał 12 punktów i 17 zbiórek. Trzeba oddać Detroit, że potrafili zmniejszyć stratę 15 punktów z początku czwartej kwarty do zaledwie jednego punktu na 46 sekund do końca, ale (nie chcę pisać o tym po raz kolejny) Smith..

– Knicks przegrali 21 poprzednich meczów, w których spisywali się na deskach tak słabo, jak dziś (38-54). To ich ósme z rzędu zwycięstwo z Pistons na własnym parkiecie, co jest ich najdłuższą trwającą serią w spotkaniach u siebie przeciwko jednej drużynie oraz najdłuższą w starciach z Pistons od 1992-1997 (10).

– Knicks wygrali dwa kolejne mecze, wow, po raz pierwszy od 5-6 grudnia. Grali wtedy z Nets i Magic, ale to szczegół. Co więcej, w tej chwili Nowojorczycy po raz pierwszy w tym sezonie zanotowali w czterech kolejnych meczach bilans 3-1.

– Pistons przegrali pierwszy z siedmiu dotychczasowych meczów przeciwko Atlantic Division. Ta powoli rośnie w siłę.

PHOENIX SUNS 87:92 CHICAGO BULLS

– Charlotte i Detroit lecą w dół, na czym korzystają (?) Chicago Bulls. Wygrana z Suns była ich trzecią z rzędu, dzięki czemu wspięli się na szóste miejsce na Wschodzie i są tylko pół meczu za Wizards, jeden mecz za Raptors, półtora meczu za Hawks. Dotarłem właśnie do trzeciego miejsca. Suns wciąż trzymają się w ósemce Zachodu, są na siódmym miejscu, ale mimo dość sporej (3,5) przewagi nad dziewiątymi Nuggets i Wolves powinni mieć się na baczności. Ich obecność tam, gdzie są, cały czas jest niespodzianką. W 15 ostatnich meczach mają bilans 11-4, nawet wliczając dzisiejszą porażkę. Mocno im kibicuję, bo chyba nie tankują.

– Bulls trafili dziś „aż” 6 z 14 rzutów za trzy, przy 6-23 Suns. Mieli również przewagę na tablicach (50-41) i asystach (26-12). Są w tym sezonie 7-2, gdy trafiają min. 40% trójek. Już bez Luola Denga – Joakim Noah miał 14 punktów, 16 zbiórek i 6 asyst (5-15 FG), 19 punktów oraz 10 zbiórek dołożył zastępujący Carlosa Boozera Taj Gibson. Dobrą zmianę dał DJ Augustin, który był o jedną asystę od double-double (13 pkt).

– Suns ledwo wyszli poza 40% z gry, zrobił to Goran Dragić (21 pkt, 8-17 FG), ale Słoweniec przyzwyczaił nas do lepszych występów.

– Noah już po raz czwarty w tym sezonie zanotował w jednym meczu 15 zbiórek i 5 asyst. Tyle samo podobnych występów ma DeMarcus Cousins, a więcej – tylko Kevin Love.

SAN ANTONIO SPURS 110:108 MEMPHIS GRIZZLIES OT

– Na dwie minuty do końca Spurs prowadzili 96:84, ale jakimś cudem ten mecz wymknął im się spod kontroli, Grizzlies doprowadzili do dogrywki, w której jednak znów San Antonio było górą, a zwycięskie punkty zdobył Manu Ginobili. Oto ten świetny mecz w skrócie. Emocje były, wyrównana walka była, ale Grizzlies w tym sezonie są już 0-3 ze Spurs (doliczmy jeszcze sweep w ostatnich Finałach Zachodu) i 0-9 w meczach z Southwest Division, do której należą. Niedźwiedzie nie wygrały serii spotkań ze Spurs w sezonie regularnym od 2004/05.

– Dla Grizzlies kolejny świetny występ miał Mike Conley, dziś pobił rekord sezonu z 30 punktami, notując również 6 zbiórek, 5 asyst i 3 przechwyty. Po stronie Spurs 24 punkty i 17 zbiórek dostarczył Tim Duncan. To jego trzecie 20/15 w tym sezonie, ostatnim graczem powyżej 37 lat z tyloma podobnymi linijkami w ciągu jednych rozgrywek był Karl Malone (2001/02, również trzy).

– Grizzlies zakończyli dziś serię, o której nie miałem pojęcia, a jest ich rekordem organizacji  – przed tym meczem wygrali sześć ostatnich spotkań zakończonych dogrywką. Ostatni wydłużony mecz przegrali w grudniu 2012 roku.

– W barwach Memphis zadebiutował Courtney Lee i już był bardzo pomocny. Miał 12 punktów (5-10 FG, 2-5 3pt), grał nawet w czwartej kwarcie i dogrywce.

– Spurs są 14-3 na wyjeździe (najlepszy bilans w lidze) oraz 13-0, gdy mają lepszą skuteczność z gry od rywali. Grizzlies w odwrotnej sytuacji są 1-15.

GOLDEN STATE WARRIORS 101:80 MILWAUKEE BUCKS

– To dziesiąte kolejne zwycięstwo Golden State, do rekordu organizacji z 1971/72 brakuje im już tylko jednej wygranej. Już dziś wyrównali za to rekord klubu (1968/69), wygrywając siódmy z rzędu wyjazd. Już są na czwartym miejscu Konferencji Zachodniej. Bucks w całym sezonie wygrali za to 7 z 34 spotkań i już oglądają mixy z NCAA na youtube. NBA powinna im dopisać jakąś część zwycięstwa do bilansu, ponieważ dziś udało im się wygrać pierwszą kwartę 30:28. W trzech pozostałych rzucili jednak tylko 50 punktów przy skuteczności ledwo wykraczającej poza 30%.

– Co w tym wszystkim jest najciekawsze – Warriors wygrywają nawet mimo gorszych występów Stephena Curry’ego. Dziś miał on 15 punktów i 6 asyst, ale też 5-18 z gry, 2-11 za trzy oraz 7 strat. Wojownicy znów mogli jednak liczyć na Davida Lee, który zdobył 22 punkty (10-12 FG) i miał 18 zbiórek. To druga od 1985 roku linijka 22/18 przy 83% skuteczności z gry dla gracza Warriors (Andris Biedrins 2010). W czasie serii zwycięstw Lee zanotował jak dotąd 226 punktów i 104 zbiórki przy 61,4% z gry. Ostatnim graczem, który w trakcie min. 10-meczowej passy wygranych miał przynajmniej 200 punktów, 100 zbiórek i 60% z gry, był Shawn Kemp (1996).

– Dla Bucks 20 punktów zdobył Ersan Ilyasova, który wreszcie przerwał serię 20 niecelnych rzutów za trzy.

LOS ANGELES LAKERS 97:110 DALLAS MAVERICKS

– Lakers popełnili 19 strat, z czego aż 17 po przechwytach Mavericks. Dla Dallas to największa liczba steali w wygranym meczu od 1994 roku. To dzięki temu Mavs przerwali serię czterech porażek na własnym parkiecie, mieli do tego miażdżącą przewagę w elemencie skuteczności z gry (53% – 42%). Dirk Nowitzki miał 27 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty w 31 minut (12-20 FG). Dla Lakers 24 punkty, 6 asyst i 4 przechwyty (6-16 FG, 4-11 3pt) miał Jodie Meeks. Kendall Marshall dziś zamiast asyst wybrał skuteczność, miał 18 punktów, 6 asyst, 7-10 z gry oraz 6 strat. To jednak obwód, bo pod koszem Lakers zostali nieco zniszczeni (32-58 w pomalowanym). Lepiej mogli spisać się także rezerwowi, trójka zmienników Lakers przegrała z Vincem Carterem 16-19.

– To już drugie w tym sezonie zwycięstwo Dallas nad Lakers, dziś wygrali +13, a za pierwszym razem +19. Przed tym sezonem na 22 ostatnich starć między tymi drużynami Mavericks tylko raz wygrali róznicą min. 10 punktów (+14 w 2009 roku).

BOSTON CELTICS 98:129 DENVER NUGGETS

– Po zdobyciu 137 punktów w Los Angeles dziś Nuggets rzucili Celtom 129. To tak na wszelki wypadek, jakby ktoś w nich zwątpił po serii ośmiu porażek, w których mieli średnio tylko 93.5 punktów i tylko raz przekroczyli setkę. W dwóch kolejnych meczach zmiażdżyli dwie najbardziej utytułowane ekipy w historii, ale to tylko moje spostrzeżenie. Celtics przegrali piąty mecz z rzędu, mają bilans 13-22, a mimo to tracą tylko jeden mecz do ósmego miejsca. Wschód.

– Nuggets pokonali dziś Boston różnicą 31 punktów, to największe rozmiary zwycięstwa Denver nad Celtics w historii rywalizacji obu tych ekip. Poprzedni rekord to 29 punktów różnicy w meczu z 1979 roku.

Randy Foye miał 23 punkty (season-high), 5 zbiórek i 5 asyst, trafił 7 z 12 trójek (po raz czwarty w karierze). 21 punktów (6-8 FG) oraz 13 zbiórek dodał Kenneth Faried, 19 punktów i 13 asyst miał Ty Lawson. Głupio byłoby nie wymienić nikogo z zespołu gości, Jeff Green zdobył 17 punktów (7-19 FG).

OKLAHOMA CITY THUNDER 101:112 UTAH JAZZ

– Jazz przerwali za jednym razem swoją serię czterech porażek z Oklahomą oraz serię ośmiu wyjazdowych zwycięstw Thunder. Kevin Durant po raz drugi w ciągu czterech dni zdobył 48 punktów (jako pierwszy od 2007 roku i Bryanta, dziś też 7 zb, 5 ast, 4 stl, 14-34 FG, 3-13 3pt, 17-19 FT), ale ostatecznie przegrał pojedynek z fantastycznym dziś Gordonem Haywardem (37 pkt, 11 zb, 7 ast, 13-16 FG). Skrzydłowy Utah zdobył 17 ostatnich punktów swojej drużyny, czego w ciągu ostatnich pięciu lat dokonał tylko LeBron James. Do wczoraj trafiał tylko 40,3% rzutów z gry, natomiast dziś pobił swój strzelecki rekord kariery, stał się pierwszym Jazzmanem z 37/11/7 od 1997 roku (Karl Malone) i trzecim graczem NBA z taką linijką przy 81,3% z gry od 1985 roku (Malone, Clyde Drexler).

– Durant zdobył dziś 47,5% punktów swojej drużyny, tylko raz w karierze miał większy odsetek – 48% w 2009 roku (47 z 98 punktów).

PORTLAND TRAIL BLAZERS 119:123 SACRAMENTO KINGS

– Blazers przegrali dwa ostatnie mecze z Sixers i dziś z Kings. Niby to nie są mocne ekipy, ale tylko one w całej lidze pokonały w tym sezonie zarówno Portland, jak i Miami Heat. Blazers spadli już na trzecie miejsce Zachodu, mają mecz straty do OKC i Spurs.

– Kings oddali dziś aż 50 rzutów wolnych (trafili 36), najwięcej od pięciu lat. Dziś pobili swój strzelecki rekord sezonu, zdobywając aż 123 punkty. Swoje indywidualne season-highs wyrównali zaś Rudy Gay (32 pkt, 10-16 FG, 3-5 3pt) i DeMarcus Cousins (35 pkt, 13 zb). Isaiah Thomas miał 22 punkty, 7 zbiórek i 8 asyst.

– Dla Blazers 41 punktów (rekord kariery) zdobył Damian Lillard (7-13 3pt), aż 26 z nich miał w czwartej kwarcie, bijąc tym samym rekord organizacji należący do Terry’ego Portera. Czwarta kwarta w ogóle była bardzo obfita w punkty, Blazers wygrali ją 46:43, jednak do wygranej to nie wystarczyło. 89 punktów w jednej odsłonie to najlepszy wynik od 1991 roku (Bucks 53-37 Cavs, Cavs wygrali).

Najlepsi

punkty: Durant (48)

zbiórki: D. Lee (18)

asysty: Lawson (13)

przechwyty: Ellis, Calderon (5)

bloki: W. Chandler (4)

straty: Josh Smith (8)

3pt: CJ Miles (10)

FT: Durant (17)

minuty: Durant (45:11)

Enbiejowy typer: 8/12, w sezonie 312/512