Heat wygrywają w Portland, wielki mecz Chrisa Bosha

No LeBron, no problem! Tak mogą powiedzieć po tym meczu fani Heat i cała drużyna Żarów. Lider Miami nie mógł wziąć udziału w meczu z powodu kontuzji pachwiny, a jego drużyna miała prawo być zmęczona po wczorajszym meczu w Sacramento (przegrana 103-108 po dogrywce), jechała na trudny teren i od początku stała na straconej pozycji. Ostatecznie, za sprawą świetnego Chrisa Bosha i jego kluczowych trafień udało się wygrać 108-107.

37 punktów i 10 zbiórek – taki był dorobek Chrisa, który udowodnił tym występem, że w prawie każdej innej ekipie niż Heat mógłby być liderem pełną gębą. Dobre mecze rozegrali też Mario Chalmers, który był o krok od triple-double (9 punktów, 9 zbiórek, 9 asyst) i Dwyane Wade (16 punktów, 7 asyst).

Po stronie Trail Blazers najlepiej zaprezentowali się LaMarcus Aldridge (22 punkty, 7 zbiórek, 4 asysty), Wesley Matthews (23 punkty, 5/8 za trzy) i Nicolas Batum (11 punktów, 6 zbiórek, 9 asyst).

Drużyna Bilans I kwarta II kwarta III kwarta IV kwarta Wynik
Miami Heat
23-7 30 28 25 25 108
Portland Trail Blazers
24-6 34 28 26 19 107

Przebieg spotkania

Heat zaczęli mecz bardzo mocno, w 3 minuty zdobywając 13 punktów i wychodząc na 7-punktowe prowadzenie za sprawą trójki Beasley (zastąpił LBJ’a w wyjściowym składzie) – WadeBosh. Od początku świetny był ten ostatni, zdobywając 10 punktów w ciągu pierwszych 6 minut i wygrywając pojedynki z wysokimi gospodarzy. Aldridge i Lopez nie pozostawali jednak dłużni i sami zdobywali punkty, co pozwalało Blazers na trzymanie się w niewielkiej odległości od rywali.

Za sprawą LaMarcusa po chwili udało się wyrównać stan gry, ale Heat znowu uciekli za sprawą trójek Lewisa i Allena. Na to Trail Blazers też mieli odpowiedź – kwartę skończyli serią 9-0 i objęli prowadzenie. Pierwszą kwartę kończymy wynikiem 34-30 i oglądamy bardzo dobry, szybki mecz.

Od początku 2 kwarty rezerwowi Blazers prowadzeni przez Damiana Lillarda powiększali swoją przewagę. Po chwili wynosiła ona już 9 oczek, a Heat kompletnie nie radzili sobie z ofensywą Blazers. Za sprawą Bosha, Allena i Chalmersa udało się nadrobić do -5 na 4 minuty przed końcem pierwszej połowy.

Ostatnie 3 minuty 2 kwarty przerodziły się w ostrą wymianę ciosów. Najpierw Cole trafił za trzy, tym samym odpowiedział mu Wes Matthews. Chalmers trafił lay up – to samo zrobił Wesley. Beasley odpalił jumpera po koźle, ale znów podobną akcją popisał się Matthews. Gorąca seria tego gracza jednak się skończyła, a za sprawą 4 oczek Chrisa Bosha zrobił się tylko 1 punkt różnicy. Lillard odpowiedział trójką, Bosh trafił lay up, ale po chwili faulował Lopeza i dostał też faul techniczny. Blazers te 3 próby zamienili na 2 punkty i po połowie mamy 62-58 dla gospodarzy.

W drugiej połowie tempo nieco zwolniło, ale nie oznacza to, że oglądaliśmy słabszy mecz. Heat nadrobili stratę w ciągu 6 minut, a na prowadzenie wyprowadziła ich trójka Rasharda Lewisa. Bosh trafiał kolejne rzuty i goście wyszli na +4. Blazers odpowiedzieli serią 12-2 i odzyskali przewagę. Końcówka tej kwarty również przeszła w wymianę ciosów, ale Trail Blazers udało się utrzymać przewagę. Po 36 minutach gry mamy 88-83.

W tym miejscu trzeba przypomnieć kilka kluczowych statystyk.

  • Blazers wygrali ostatnie 11 meczów z rywalami ze Wschodu.
  • Mieli bilans 14-1 w meczach, które kończyły się różnicą 10-punktową lub mniejszą.
  • Byli 14-0 w meczach, w których prowadzili do przerwy (w tym prowadzili 62-58).
  • Nie przegrali meczu, w którym prowadzili po 3 kwarcie (w tym 88-83), a mieli takich spotkań 19!

Ale przecież każda seria kiedyś musi się skończyć.

Obie strony zaczęły 4 kwartę nieco nerwowo, pudłując kolejne rzuty. Świetny dotychczas Chris Bosh pudłował rzut za rzutem. Po połowie 4 kwarty jej wynik brzmiał 6-8 dla Heat i mecz nieco zaczął nas nudzić. Na szczęście końcówka nam to wynagrodziła.

Heat wyrównali stan meczu na 4:05 przed końcem po trafieniu za trzy Chrisa Bosha. Obie drużyny szły łeb w łeb w końcówce, ale Heat zdobywali punkty z akcji, a Blazers z linii osobistych. Bosh wyprowadził swoją drużynę na +3 po kolejnej trójce. Dwoma osobistymi odpowiedział mu Aldridge. Chris trafił lay upa, to samo zrobił LaMarcus.

32 sekundy do końca i Wade fauluje przy próbie trzypunktowej Nicolasa Batuma. Francuz zamienia wszystkie rzuty osobiste na punkty. Heat szybko wznawiają grę, żeby po ewentualnym trafieniu Blazers mieć jeszcze jedną okazję. Trail Blazers zostawiają zbyt wiele miejsca pod koszem, a bezlitośnie wykorzystuje to Wade, kończąc akcję wsadem. Posiadanie Blazers, Batum jest faulowany przez Allena, wykorzystuje oba osobiste.

Ostatnia akcja Heat w tym spotkaniu – Wade wchodzi na kosz, gracze Blazers schodzą na pomoc i zostawiają niepilnowanego Bosha na obwodzie. Dogranie jest niedokładne, wypędza Chrisa na 8 metr od kosza, ale temu to nie przeszkadza i akcja kończy się trafieniem na 0.5 sekundy przed końcem!

Blazers mieli jeszcze swoją szansę, ale LaMarcus Aldridge nie wykończył trudnego alley-oopa zagranego mu przez Batuma wznawiającego z autu. Heat 108 – 107 Trail Blazers.

Filmowe podsumowanie meczu

Komentarze do wpisu: “Heat wygrywają w Portland, wielki mecz Chrisa Bosha

  1. wydaje mi się że ten rzut LA w końcówce mógł wpaść, nie był super trudny, trochę pechowo

  2. Wielka szkoda!! Gdy dowiedziałem się,że nie zagra LBJ,to się …..zmartwiłem.Mam irracjonalne odczucie,że jakby grał LeBron,to by Blazers wygrali…mecz byłby inny,taktyka i ustawienie w obronie,no i doszłaby motywacja na Jamesa. A Bosh nie miałby takiego dnia:) Dobry jest skurczybyk,w innym zespole miałby być może średnie 22/12 jako pierwsza opcja

  3. Ten mecz pokazuje jak bardzo niedoceniany jest Bosh, który na codzień został zepchnięty do 3 opcji w ataku.

  4. Dla mnie ten mecz był porażką Aldriedge’a. Love odpowiedziałby Boshowi 45 punktami i nawet nie wspominam zbiórek:) Aldriedge nawet chciał wziąć odpowiedzialność w końcówce na siebie, ale nie do końca mu to wyszło. To pokazuje, że zarówno LaMarcus jak i Portland mają sporo pracy przed sobą.
    Nie ma to jak Brodacz z Houston, który w ostatnich kwartach odpala rakiety i mecz jest Brodcza kontra reszta świata. LaMarcus musi popracować, żeby być prawdziwym liderem ekipy.

    1. Tia… A gdzie jest Minnesota w tabeli Zachodu? Jakoś dziwnie Aldridge nieraz już udowadniał, że potrafi przejąć inicjatywę na boisku i rozstrzygnąć losy meczu. Bez jego świetnej gry Portland graliby co najwyżej o dostanie się do 8, a nie bili się o 1 miejsce. Może i miał trochę słabszy mecz, ale trzeba pamiętać, że jest on główną opcją zespołu we wszystkich meczach (przynajmniej potencjalnie) w przeciwieństwie do Bosha.

  5. Wielu zawodników NBA, chciałoby mieć gorsze mecze na poziomie 22 pkt. (przy skuteczności odrobinę poniżej 50%) oraz 7 zbiórek. Prawdą jest, że rzut nie był mega trudny, ale nie każdego game-winnera się trafia. Bosh eksplodował i z pomocą Wade’a wygrali mecz. Słowa uznania należą się też Chalmersowi, który wykręcił statystyki prawie na poziomie triple-double.

    Love gra świetną koszykówkę, ale nie oszukujmy się – nic to nie daje jego zespołowi, przy czym ten ma naprawdę niezły skład. Dlatego dopóki tak będzie dopóty można sobie mówić o wyższości Love’a, który jest lepszy od tego i od tamtego, odpowiedziałby tak temu, czy tamtemu – rezultat jest ten sam – porażka drużyny, jakie więc ma to znaczenie?

  6. @Autor – zamień ich obu drużynami, a gwarantuję, że bilans Portland na tym straci a Minnesoty zyska.

  7. @Ervinius
    Tak gwoli ścisłości to w tej końcówce Bosh zakosił w ostatnich 6 akcjach dwie 3-ójki, a to już zmienia postać rzeczy i sprawia, że jego rzuty są już znacznie mniej przypadkowe. Dodam, że osobiście nie lubię Bosha za wiele jego „fochów” z przeszłości. W tym pierwsza Trójka to był ewidentny błąd krycia ze strony LaMarcusa.
    Na PF dla mnie w NBA jest dwóch wybitnych i bardzo prorozwojowych graczy czyli LaMarcus o Kevin. Obu cenię na równi, co nie zmienia mojego trzeźwego oglądu.
    W związku z tym obu życzę tego, by Kevin nie został drugim sir Charlsem a LaMarcus drugim Mailmanem. Z tego względu moja wypowiedź o LaMarcusie, bo w PO tego czy innego sezonu to już nie będzie przeproś a takie mecze na szczycie zależeć będą właśnie i w znacznym stopniu od Aldridge’a. Mam nadzieję, że LaMarcus wciąż wyciąga wnioski i w następnym meczu takim meczu jego będzie na górze.
    @Andrzej „zamień ich obu drużynami, a gwarantuję, że bilans Portland na tym straci a Minnesoty zyska.”
    Nie zgadzam się ani jotę. Portland co najmniej by nie stracili.
    Natomiast jakiekolwiek porównania ekipy Wilków do Blazers ośmieszają gości z Portland. Porównywanie Lilliarda z Rubio, rozsądnego Matthewsa z nieogarniętym Martinem, Brewera z doświadczeniem i spokojem Batuma, to nie lada sztuka. Powiedzmy że Pekovic daje większy power pod koszem niż Lopez.

    1. Twój pierwszy komentarz daleki był od trzeźwego oglądu, mam wrażenie, że trochę popłynąłeś, bo drugi już widać, że przemyślany ;) Zarzucanie Aldridgowi, że źle gra czwarte kwarty jest w tym sezonie totalnie nie na miejscu, bo już kilka meczów w ten sposób od listopada dla Blazers wygrał i w zasadzie w tej kwestii nie można mu nic zarzucić, co jest swoją drogą dużym skokiem jakościowym w jego grze w stosunku do poprzednich lat. A że dziś nie wyszło to znaczy tylko, że nie ma nadludzkich mocy.

  8. Wg mnie Aldridge nie dostał w tym meczu wsparcia od Lillarda. Chimeryczny jest Lillard. W tym meczu bardziej mi się widział Mo Williams na rozegraniu niż Lillard.

  9. Nie widzialem meczu, i juz cholernie zaluje. Gdzie mogę obejrzeć dobra powtórkę?:D

Comments are closed.