Konkurs: „Mój Dream Team” vol.5

Autor: Grzesiek

Dream Team – tym mianem można określić tylko dwa zespoły – powszechnie lubianą grupę koszykarzy z NBA, którzy w 1992 radośnie podblili Barcelonę, oraz drużynę Ciężko Pracujących Ludzi, wynajmujących w sobotnie popołudnia salę, która do tej pory nie wygrała niczego oprócz spotkań przeciwko sobie.
Jednak pisanie o tych dwóch drużynach w ramach konkursu mija się z celem – pierwsi są zbyt znani, drudzy zbyt anonimowi. Dlatego postanowiłem stworzyć grupę boiskowych zakapiorów, Bad Boys II, którzy przeciwnikom pozwoliliby rzucić tyle punktów na mecz, że Box Score z jednej strony przypominałby relacje z TBL.
Trener: W czasach, gdy coachem może być Jason Kidd, a nawet i żona Davida Thorpe’a, to czemuż nie ja? Spróbujmy, potrzeba mi jednak rezolutnych asystentów.
Asystent od przygotowania mentalnego: Metta World Peace – rezolutny to na pewno nie najlepsze określenie dla tego pana, a Peace to marne hasło dla szykowanej grupy bandziorów. Ale halo, nie zapominajmy, że to nadal Ron Artest. Gdy wpiszemy personalia Rona w Google uzyskamy pierwszą podpowiedź „fight”.
Drugi trener: Żona Davida Thorpe’a.

Skład:
C:
Big Ben Wallace
Wskazówka minutowa londyńskiego Big Bena mierzy 4,2 metra. Niektórzy przeciwnicy znokautowani przez Bena Wallace’a pod koszem twierdzą, że rozpiętość ramion Bestii jest niewiele mniejsza. Wskazówki słynnego zegara powstrzymało tylko dwóch przeciwników: stado ptaków i niezwykłe opady śniegu. Byłego gracza Pistons nie powstrzymał nikt. Za to on czterokrotnie został wybrany najlepszym obrońcą ligi. Big Ben mierzy 96,3 m. Mojemu centrowi wystarczy 206 centymetrów (plus afro) by przejąć kontrolę nad pomalowanym.
Dikembe Mutombo
Głos Dartha Vadera budzi lęk w nastolatkach i Luku Skywalkerze. Głos Mutombo i palec wycelowany w niebo budzi lęk w niejednym postawnym graczu NBA. Ponadto Dikembe może zastosować go także w rozgrywkach międzynarodowych, gdyż włada dziewięcioma językami. Mój rezerwowy center czterokrotnie trafiał do All Defencive NBA Team, a jako szpetny czterdziestoletni potrafił zebrać z tablicy ponad 20 piłek. Będzie też stanowił oazę spokoju w krainie wybujałych ego.

PF
Wszyscy gracze pragnący grać na czwórce powinni mieć predyspozycje by trafić do drużyny Bad Boys (chyba, że nazywają się Luis Scola), dlatego też wybór nie był łatwy:
Kevin Garnett
Gdyby nie szkodliwa popularność filmu „Kevin sam w domu”, nazwałbym syna właśnie imieniem Garnetta. Agresywna obrona, trash-talking, zaangażowanie, „I hate to lose” – wszystko to można zawrzeć w słowie emocje. Takiego Garnetta potrzebuję w obronie. A w ataku niech rozciągnie trochę naszą grę (Dikembe w całym swym życiu oddał dwa rzuty za trzy. W Bad Boys nie ma miejsca na Miłość).
Dennis Rodman
Robak z mojej drużyny nie wie jeszcze gdzie leży Korea Północna i nie spotkał Marka Cubana. W biblioteczce nie posiada żadnej ze swoich autobiografii, ba , nie ma nawet biblioteczki. Za to rządzi i dzieli na tablicach. Waleczny prowokator i znakomity rzemieślnik. Zalecane codzienne wizyty na kozetce u Rona Artesta.

SF
Bruce Bowen
Plaster, którego nikt nie chiałby nosić. Irytujący, upierdliwy, zawsze stojący na drodze do kosza. Koszykarskie piekło poznał gdy trafił do ligi francuskiej. Ciężką pracą dobił się do drzwi NBA czego do dziś zazdrości mu Zbigniew Białek.
Ron Artest
Pierwszy na świecie grający „Asystent od przygotowania mentalnego”. Zalecane – nigdy nie wpuszczać go na boisko razem z Benem Wallacem.

SG
Michael Jordan
Wszystko pięknie, ale ktoś tu musi rzucać punkty. A o tym, że Jordan jest najlepszym koszykarzem na planecie Ziemia wiedzą wszyscy, oprócz kosmitów ze Space Jam, którzy woleli ukraść talent Shawna Bradleya.
Latrell Sprewell
Dla jego punktów z ławki zaryzkuję nawet los duszonego trenera P.J. Carlesimo. Poza tym mam dla Latrella sentyment z czasów, gdy nałogowo grałem w demo NBA 2000, w którym dostępny był tylko jeden mecz – Spurs z Knicks.

PG
Rajon Rondo
Chciałem mieć Isiaha Thomasa, ale przy nim Jordan rzucałby średnio 7 punktów na mecz, jak w pamiętnym All Star Game. Allen Iverson nikomu nie podałby piłki, a Jason Kidd wylałby na parkiet jakiś napój. Rondo poradził sobie z dyrygowaniem gwiazdami w Bostonie, zna Garnetta, a przede wszystkim podaje piłkę, co nie jest tak oczywiste biorąc pod uwagę wyczyny współczesnych rozgrywających.

Gilbert Arenas
Prawdziwa strzelba wśród rozgrywających. Ponadto rozsądny człowiek trzymający w szafce naładowany pistolet to skarb każdej drużyny, szczególnie tak temperamentnej jak moja. Agent 0 to też dusza towarzystwa, w wolnych chwilach lubi grać w karty, czym umili kolegom nudne chwile samolotowych podróży.