Argentyńskie tango nie wystarczyło, Smith pomaga zdobyć Tłokom Indianapolis

pistons-logo1Spotkanie pomiędzy Detroit Pistons i Indianą Pacers charakteryzowało się wszystkim co najlepsze w baskecie prezentowanym przez ekipy z Konferencji Wschodniej. Twarda walka w strefie podkoszowej,  nieustępliwość i zadziorność, a we wszystkim tym najlepiej odnalazł się Josh Smith, który bezapelacyjnie był najskuteczniejszym graczem tego meczu i poprowadził Detroit do wygranej 101-96. 

Zespół gospodarzy przystąpił do rywalizacji z Tłokami jeszcze bez Danny Grangera, ale wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że zawodnik ten będzie gotowy już do gry w piątek, kiedy to Pacers zagrają z Houston Rockets.

Jednak póki co w Indianapolis mają Paula George’a i ciężko stwierdzić, żeby strasznie tęsknili za Granger’em. Wręcz przeciwnie, mają pewien kłopot bogactwa, gdyż ciężko będzie połączyć grę tej dwójki.

Wraz z rozpoczęciem meczy trener Pacers miał jednak inne zmartwienia na głowie, ponieważ rywale wystartowali na prawdę dobrze.  W szybkim czasie Josh Smith zanotował sześć punktów i ławka gospodarzy szybko musiała zareagować, żeby zatrzymać dobrą grę tego zawodnika. Też tak się stało, gdyż podopieczni Vogela ustabilizowali grę w defensywie i jednocześnie bardzo zespołowo funkcjonowali w ataku. Oba te czynniki spowodowały, że oglądaliśmy w pierwszej odsłonie wyrównany mecz z liderującym Tłokom Smithem – autorem 11 pkt w tej części gry.

Druga kwarta wyglądała przez pierwsze sześć minut dość niemrawo, co jednak pozwoliło zespołowi z Motor City na powiększenie dwu punktowej przewagi, którą mieli po 12 minutach gry. Dzięki pojedynczym wejściom pod kosz graczy z pozycji „jeden” i „dwa” oraz ważnej dla przebiegu gry trójce Caldwella-Pope’a prowadzenie gości rosło. Wystarczyła jednak minuta i kolejno celne rzuty za trzy w wykonaniu C.J Watsona i Paula George’a Pacers znowu dogonili wynik. Końcówka drugiej odsłony to bardzo dobra gra ze strony podkoszowych Pistons. Ich skuteczna gra w ataku pozwoliła schodzić na przerwę w lepszych humorach, a zwłaszcza nastrój mogło im poprawić trójka Jonasa Jarebko równo z końcową syreną. Do przerwy gracze Cheeksa prowadzili 56-49.

Mocno w drugą część gry wszedł Josh Smith, który rzucił dla zespołu ze stanu Michigan kolejne osiem oczek.  Koszykarze z Indianapolis starali się jak mogli nadrabiać niekorzystny rezultat, ale kolejne akcje czy to Jenningsa, czy też ambitna gra podkoszowa Andre Drummonda całkowicie psuła im koncepcję gry. Klasą sami dla siebie byli David West i Lance Stephenson, którzy nakręcali akcję Indiany. Obaj w trzeciej ćwiartce zdobyli po osiem punktów, ale marne z tego pocieszenie, gdyż po 36 minutach tracili do oponentów sześć punktów.

Kiedy w czwartej kwarcie przewaga sięgnęła już 10 punktów wydawało się, że Tłoki już raczej nie wypuszczą zwycięstwa z rąk. Tymczasem po cichutku w zespole gospodarzy punktował Louis Scola. Argentyńczyk rzucił 10 kolejnych oczek, a  po jego punktach na niecałe pięć minut przed zakończeniem spotkania zrobiło się już tylko 91-89 dla gości.

Przy topniejącej przewadze sprawy w swe ręce postanowił wziąć Brandon Jennings. Podawał, rzucał, zbierał (czasem po swych niecelnych rzutach) i w ten o to sposób po końcówce obfitującej w sporo rzutów osobistych zwycięsko z tej potyczki wyszli podopieczni Maurice Cheeksa. Gospodarzom nie pomógł nawet heroiczny zryw Stephensona, który na minutę przed końcową syreną trafił trójkę. Próbę nerwów związaną z egzekucją osobistych lepiej wytrzymali zawodnicy przyjezdni, którzy utrzymali uprzywilejowany wynik i wygrali w Bankers Life Fieldhouse 101:96.

Przy dość wyrównanym spotkaniu o wygranej Tłoków zadecydowały szczegóły, a dokładnie gra na atakowanej tablicy. Otóż Pistons mieli aż 20 zbiórek w ataku przy ledwie 9 przeciwników. Świadczy to o znakomitej defensywie, ale też ambitnej grze pod atakowanym koszem. Na fakt, że ekipa z Mo-Town nie odpuszczała warto podać statystykę punktów drugiej szansy (22-14 dla Pistons).

Najskuteczniejszym graczem w szeregach przyjezdnej drużyny był Josh Smith. Jego 30 punktów i 7 zbiórek najbardziej przyczyniło się do pokonania Pacers. We znaki rywalom dał się także Brandon Jennings. Pozyskany przed sezonem z Bucks zawodnik uzbierał 18 pkt oraz 8 asyst. Najlepiej zbierającym Tłoków był Greg Monroe (10 zb), który też zaliczył double double za sprawą 13 punktów.

W Indianie na wyróżnienie zasługują Lance Stephenson oraz David West.  Pierwszy zakończył mecz z 23 punktami, a PF Pacers z 14 pkt. O mały włos double double zaliczyłby Paul George, ale zabrakło mu do tego osiągnięcia jednej zebranej piłki. Nie można też zapomnieć o Scoli, który rewelacyjnie prezentował się w ostatniej kwarcie. Gracz z Ameryki Południowej w niecałe 20 minut zanotował 18 oczek i był najskuteczniejszym zawodnikiem z ławki Pacers.

Podopieczni Franka Vogela szybko muszą przełknąć gorycz porażki, ponieważ już w środę czeka ich szlagierowa potyczka z  Miami Heat. Tego samego dnia Pistons pojadą do Bostonu, gdzie zagrają z miejscowymi Celtics.

 

DETROIT PISTONS (12-14) – INDIANA PACERS (20-4) 101-96

(31-28, 25-21, 23-24, 22-23)

J. Smith 30 pkt, B. Jennings 18 pkt, G. Monroe 13 pkt – L. Stephenson 23 pkt, L. Scola 18 pkt, P. George 17 pkt  

Komentarze do wpisu: “Argentyńskie tango nie wystarczyło, Smith pomaga zdobyć Tłokom Indianapolis

  1. Pistons to obecnie nieprzewidywalny zespół. Wygrali z Miami i Indianą na wyjazdach a mają ujemny bilans. Talentu tam nie brakuje, ale potrzeba im chyba twardszej ręki niż Cheeks. Jennings dzisiaj słabo był dysponowany rzutowo, ale po cichu gra bardzo dobry sezon i pociągnął zespół w końcówce. Smith oddał „tylko” 4 próby za 3 i to pewnie jest klucz do sukcesu ;)

  2. LIONELL HOLLINS byłby gwarantem lepszych wyników. Defensywa na dobre wróciłaby do Mo-Town.

Comments are closed.